| « poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2003-05-05 14:16:44
Temat: Re: m?ode kartofelki...Krysia Thompson <K...@h...fsnet.co.uk> wrote:
> >> JA tez nie lubie Rubensa, a kocham da Vinci i Boticellego - niby
> >> wszys trzej okragle baby malowali ;)
> >
> >
> >Wiesz, do Rubensa sie dorasta. W ogole z wiekiem i nabieraniem oglady
> >oraz wyksztalcenia rozszerza sie takze wrazliwosc estetyczna.
>
> Niekoniecznie....ale to troche jak i zjedzeniem - tez z wiekiem
> i nabieraniem oglady oraz wyksztalcenia, etc - do konca cytatu
> wyzej
>
> dVinici i
> >Boticelli to takie typowo mlodziencze fascynacje. Podobnie jak dla
> >inych Dali i powierzchownie ogladany Bosch.
>
> dlaczego powierzchownie? kto mowi, ze da Vinci i Boticelli to
> mlodziencze fascynacje? jest to jakis truizm? Gdzie tak napisane?
Tak po prostu zaobserwowale. ze wielu mlodych ludzi w wieku licealnym i
nieco starszych z malarstwa renesansowego lubi wlasnie Boticellego i da
Vinci, z ponadto woli Renesans od Baroku. Takie tam moidernistyczne
przesady. Wiesz, ja przez dluzszy czas uczylem historii sztuki na
unwersytecie, wiec mialem material do obserwacji.
Mlodziencze, to nie znaczy przejsciowe. To byli wielcy malarze i mozna
ich podziwiac, nawetz jeszcze glebiej w weiku dojrzalym.
Przejsciowa jest natomiast niechec do Rubensa. Jak ktos naprawde lubi i
stara sie zrozumiec sztuke, polubi w koncu Rubensa. Ja go odkrylem w
wieku 20 lat w National Gallery w Londynie, gdzie przyszedlem ogladac da
Vinci i Boticellego oraz innych mistrzow Renesansu.
> ja da Vinci odkrywam co jakis czas i okazuje sie od zawsze, ze
> najbardziej jednak lubie jego La Belle Feronniere....i budzi to
> raczej zdziwienie
Co budzi zdziwienie?
Wladyslaw
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
1. Data: 2003-05-05 14:16:47
Temat: Re: młode kartofelki...<m...@o...pl> wrote:
> nie trzeba mi wspolczuc dlatego ze czegos nie
>lubie.. wspolczuje dziecia > ktorych rozice zmuszaja
Czemu piszecie o zmuszaniu. Tak to przedstawiacie jakby chodzilo o
jakies trtury. Dzecku po prostu kaze sie cos zjesc.
> do jedzenia wszystkiego.. nawet rzeczy ktore one nie cierpia
Tak jak sie wspolczuje dziecku na fotelu dentystycznym. Wie sie, ze
cierpi, a wie tez ze dla jego dobra. Zareczam Ci tez, ze cierpienie z
powodu zjedzenia nielubianej przez dziecko potrawy jest miejsze, a
zwykle urojone.
>>> kanapka dalej > > byla nie ruszona > > Wiodocznie nie bylas glodna.
> bylam glodna..
Oj, nie bylas
> ale serka topionego do dzis nie zjem..
Moze po prostu nigdy w zyciu nie bylas glodna?
> co ma nie lubienie pietruszki czy pomidora to postepowania w zyciu?
Chyba to jasno przedstawilem. Kaprysy przy jedzeniu sa proba
wyprobowania rodzicow i uleganie im prowokuje dzieci do dalszego
wykorzystywania takich metod.
> a dzieci smak bardzo szybko nabywaja.. dlatego daje im sie po kolei nowe
> potrawy.. i nie kazda jest przez nie akceptowana
No to sie wsyzstko zgadza. Ale zeby nie byla zaakceptowana, musi byc
najpierw zjedzona. A nadto fakt, ze dziecko czegos nie akceptuje, nie
znaczy, ze moze tego niejesc jak nie chce.
> dzieci glupie nie sa..
Kto mowi ze sa glupie? Sa i glupie i madre, na miare dziecieca.
> jak raz powie to zrobic.. wojsko jakies czy co?
Nie, milosc rodzicielska.
> i nie wszystko jest dobre dla kazdego.. dla ciebie pietruszka jest
> pyszna.. dla mnie nie.. dla mnie czekolada biala jest najsmaczniejsza..
> moj tato jej nie jada.. jedynie gorzka
No dobrze, o co Ci chodzi, to normalne rzeczy.
> ty wychowywales swoje dzieci po swojemu (o ile je masz) i zmuszales do
> jedzenia wszystkiego.. ja swoja pocieche wychowuje po swojemu i nie musi
> ona jadac czegos co jej nie smakuje
No i dobrze. Wychowujesz dziecko jak potrafisz. Ja uwazam, ze w tym
punkcie robisz blad, ale na szczescie dla Twojego dziecka, wychowanie
nie ogranicza sie do nauki jedzenia. Mam nadzieje, ze w innych
dziedzinach postepujesz wlasciwie. A nadto -- to nie ty pytalas sie jak
sklonic dziecko do zjedzenia szpinaku, koperku czy zsiadlego mleka,
prawda? Ktos inny sie pytal, a jak dostal rade to poczul sie obrazony.
> > > > a w wychowaniu jest takie slowo jak 'dziekuje' i zawsze mozna
>>>>> podziekowac i
> > > nie zjesc > >
>
> >> W pewnych sytuacjach tak, w innych nie.
> > a kiedy mi to niby nie wolno czegos odmowic?
Wolno zawsze, czesto nie wypada.
Wladyslaw
PS. Do Ciebie i do wszystkich -- wycinajcie odpowiedni cytaty i
porzadkujcie tekst, jak odpowiadacie. Tyle tu dyskutujecie o
wychowaniu, a nie znacie podstaw netykiety?
Wladyslaw
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-05-05 14:17:38
Temat: Re: post scriptum: m?ode kartofelki...Krysia Thompson wrote:
> wrocilam do domu wtedy z wielkim serem z kuminem
>
Dobry wybor. Dobre sery robia Daczmani. Oj, dobre. Przyznam sie bez
bicia, ze lubie na poczatku weekendu wpasc w NL do duzego marketu z tych
drozszych i sie tam najesc serow, ktore podaja w ramach degustacji.
Ale - bo Krysia z UK pisze to dodam ze tam tez dobre sery robia.....
chociaz nie znam ich za wiele ale jak tam mieszkalem to cos niecos
probowalem.....
W ogole to z serami mozna czasem czlowieka zaskoczyc (milo). W
Jerozolimie objadalem sie owczym serem o smaku czegos pomiedzy
solanem-bryndza- i fetą.
W rzeczonych Pirenejach jadlem owcze sery przypominajace do sludzenia
oscypki - tyle ze albo nie wedzone albo podwedzane. Swiat bywa piękny!
:)
aaa.... przy okazji - nic nie napisalem o holenderskich kozich "zoltych"
serach....sa nieziemskie - acz straaaasznie tluste.
J.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-05-05 14:25:37
Temat: Re: m?ode kartofelki...On Mon, 5 May 2003 15:17:21 +0200, w...@t...com.pl (Wladyslaw Los)
wrote:
>Sam jednak
>bylem dzieckiem, mysle ze dobrze wychowywanym, a dziecinstwo wspominam
>jako jeden z najszczesliwszych okresow w zyciu
Hm... Może jakbyś zaczął Władysławie brać z życia to co Ci sprawia
przyjemność a nie tylko to co Ci nakładają na talerz, miałbyć bardziej
optymistyczne spojrzenie na świat i byłbyś milszy dla innych.
Hm... może właśnie jesteś dowodem na to, jak nie należy wychowywać
dzieci.
--
Bez urazy...
Sabina
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-05-05 14:32:58
Temat: Re: post scriptum: m?ode kartofelki...Dans la news:b95rju$689$1@news.onet.pl,
JurekA <jurdag@....o2.pl> a écrit:
>
> W rzeczonych Pirenejach jadlem owcze sery przypominajace do sludzenia
> oscypki - tyle ze albo nie wedzone albo podwedzane. Swiat bywa piękny!
> :)
Nastepnym razem jak bedziesz w Pirenejach to sprobuj Abbaye de Belloc,
naprawde polecam, choc porwornie drogie... A jezeli nie dojedziesz do
Pirenejow, a jestes we Francji, to szukaj Ossau Iraty albo Etorki. Tysz
niezle :-)
Ogolnie jestem wielbicielka owczych serow, do tej pory tylko peccorino
troche mnie zawiodlo :-(
Ewcia
--
Niesz !
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-05-05 14:41:40
Temat: Re: Re: mlode kartofelki...Uzytkownik "Wladyslaw Los" <w...@t...com.pl> napisal w wiadomosci
news:1fuhqin.mcani75rckoeN%wlos@tele.com.pl...
> Na pewno. Tylko sadze, ze az tydzien to nie bedzie trwalo. Jak
> pisalem,jeszcze zadne dziecko nie zamrlo z glodu przed pelnym talerzem.
Jasna sprawa, ale chyba o roznych rodzajach glodu mowimy. Mozna powiedziec,
ze jesli jestem glodna zalozmy o godz 17., (bo nie wzielam kanapki do
pracy), to moj glod nie jest jeszcze prawdziwym glodem. Wlasciwie jest jego
namiastka, bo prawdziwy odczuwaja dzieci w Korei Polnocnej (o, te z
wdziecznoscia przyjma wszystko), ludzie w Afryce w rejonach dotknietych
susza i wojna, no i oczywiscie wiezniowie bylych i obecnych obozow
koncentracyjnych. O nich mozna powiedziec, ze sa _naprawde_ glodni_.
> dlaczego w ciemnym pokoju?
Dla podkreslenia tragizmu sytuacji.
> Co do przywiazywania -- chyba zbedne. Przeciez dziecko powinno sluchac
> starszych, wiec jak mu sie powie , ze ma siedziec dopoki nie zje, to
> bedzie siedziec.
Tak, ja bylam posluszna i siedzialam. I to jest najbardizej nienawistne
kulinarne wspomnienie z mojego dziecinstwa. Caly moj post jest oczywiscie
zbyt emocjonalny, ale pomijajac emocje, chcialam powiedziec, ze wychowywaniu
rozwydrzonego bachora mowie 'nie', ale opowiadam sie za kompromisem na linii
rodzice - dzieci w kwestiach zywieniowych takze. Zeby mlody czlowiek czul,
ze jest traktowany powaznie. Zwlaszcza teraz, gdy na rynku obserwujemy
obfitosc produktow. Jak bylam mala przez kilka miesiecy jadlam ser, bo miesa
nie bylo i oczywiscie sie nie krzywilam. Nie widze natomiast potrzeby
kontynuowania tej tradycji teraz, poniewaz rodzic ma akurat taka koncepcje
wychowawcza. I znow przesadzam, ale mam nadzieje, ze jakos da sie wylowic, o
co mi chodzi.
Kruszyna
--
"Primum non stresere... "
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-05-05 14:50:14
Temat: Re: post scriptum: m?ode kartofelki...Ewa (siostra Ani) N. wrote:
> Nastepnym razem jak bedziesz w Pirenejach to sprobuj Abbaye de Belloc,
> naprawde polecam, choc porwornie drogie... A jezeli nie dojedziesz do
> Pirenejow, a jestes we Francji, to szukaj Ossau Iraty albo Etorki.
> Tysz niezle :-)
>
...ech ... ja dzis sie tak z tymi Pirenejami bo znalazlem polska
witrynke, na ktorej jest "moje" miasteczko Portbou. Spedzalilem tam
baaaardzo wiele czasu...czasem zahaczajac o Francje, z ktorej zawracalem
juz w wyskokie Pireneje hiszpanskie...
http://costabrava.xo.pl/
chyba bede musial tam wrocic bo "chodzi" to za mna..... :)
J.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-05-05 15:18:18
Temat: OT - o podejsciu do dzieci.Kruszynka wrote:
> chcialam
> powiedziec, ze wychowywaniu rozwydrzonego bachora mowie 'nie', ale
> opowiadam sie za kompromisem na linii rodzice - dzieci w kwestiach
> zywieniowych takze. Zeby mlody czlowiek czul, ze jest traktowany
> powaznie. Zwlaszcza teraz, gdy na rynku obserwujemy obfitosc
> produktow. Jak bylam mala przez kilka miesiecy jadlam ser, bo miesa
> nie bylo i oczywiscie sie nie krzywilam. Nie widze natomiast potrzeby
> kontynuowania tej tradycji teraz, poniewaz rodzic ma akurat taka
> koncepcje wychowawcza. I znow przesadzam, ale mam nadzieje, ze jakos
> da sie wylowic, o co mi chodzi.
>
Ten post mi przypomnial, ze pare tygodni temu slyszac chyba na
"pregierzu" czyjes pomstowanie na "rozwydrzone bachory" (wiecie skad to
slowko? a z hebrajskiego [bahu:r] - chlopiec....
przed wojna antysemici nazywali tak male zydowskie dzieci, chyba w celu
deprecjacji....) zadalem dosc niewinne pytanie - czy owa dyskutantka
posiada wlasne pociechy. No i rozpetala sie burza.
A zapytalem dlatego, ze podobnie (przepraszam Krysia, ale tak to
odczytalem) jak Krysia tu na grupie z pewnego, stanowczego,
wszechwiedzacego stanowiska na temat dzieci wnioskuje ze dyskutant/tka
dzieci nie posiada. Bowiem z moich doswiadczen wynika ze wszyscy,
ktorych znam a dzieci posiadaja - pod wplywem dzieci sie zmieniaja.
Powracajac do postu Kruszynki: mysle sobie ze mozna dzieci wychowywac
bez paly w dloniach, bez wrzasku - i bez rzekomych efektow w postaci tzw
"wskakiwania na glowe".
Mnie ojciec nie lal - i ja nie bije dziecka. Dokladnie jak w podreczniku
;-) Co nie oznacza ze ja maltretowalem swojego rodziciela - czy tez ze
moje dziecie wskakuje mi na glowe, nie slucha, czy cokolwiek. Nikt nie
jest aniolem, ale zapewniam - ze tak, jak w innych kwestiach, tak i w
sprawach odpowiedniego menu mozna wypracowac kompromis. Takze z
dzieckiem. A to czlowiek.
A gdy ktos mi mowi o nakazach typu 'bedziesz siedziec tak dlugo jak nie
zjesz' to ja pamietam, ze sam nie lubilem gdy ktos mnie do czegos sila
czy szantazem zmuszal gdy bylem dzieckiem. Przemoc rodzi przemoc. Tak
wsrod doroslych - jak i w relacjach dziecko - rodzic. Dlatego - powiem
za kolezanka z grupy o dzieciach Siwą - tlumaczyc, tlumaczyc, tlumaczyc,
tlumaczyc......
...ale zmuszac kogos do jedzenia wbrew woli, gdy jest zdrowy na ciele i
umysle a jedyna "wadą" dziecka jest to ze jest jeszcze dzieckiem i nie
potrafi wielu rzeczy?
E, tam....no wiem ..... NTG :)
J ;-)
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-05-05 15:22:56
Temat: Re: m?ode kartofelki...Wladyslaw Los napisal(a):
>> Wladyslawie? Iles dzieci wychowal? przyznaj sie,
>
>Zadnego.
Hehehe, dobre, naprawde dobre.
>I nie tlumaczcie mi, ze nie powinienem wypowiadac sie na temat
>wychowania dzieci, skoro sam nie sprobowalem.
To moze nawet lepiej, bo dosc dobrze wpasowujesz sie w schemat rodzica
wychowujacego potomka z nerwica natrectw.
--
Pozdrowienia, Marcin E. Hamerla
"Every day I make the world a little bit worse."
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-05-05 15:25:55
Temat: Re: m?ode kartofelki...Wladyslaw Los napisal(a):
>Czy ja napisalem, ze nieazne jest co sie lubi i ze nie mozna o tym
>dyskutowac. Chociaz osobiscie wole dyskusje o tym co dobre lub nie,
>niz o subiektywnych odczuciach.
No to, Wladyslawie, przedstaw nam teraz swoja Obiektywna Teorie
Smacznosci, hehehe.
--
Pozdrowienia, Marcin E. Hamerla
"Every day I make the world a little bit worse."
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |