Strona główna Grupy pl.sci.psychologia "na twarzy człowieka z Całunu Turyńskiego nie widać złości"

Grupy

Szukaj w grupach

 

"na twarzy człowieka z Całunu Turyńskiego nie widać złości"

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 1


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2014-04-18 20:41:15

Temat: "na twarzy człowieka z Całunu Turyńskiego nie widać złości"
Od: m...@g...com szukaj wiadomości tego autora

Prof. Idzi Panic dla WP.PL:
"na twarzy człowieka z Całunu Turyńskiego nie widać złości"
Ewa Koszowska

Profesor Idzi Panic - kierownik Zakładu Historii Średniowiecznej Uniwersytetu
Śląskiego, zajmuje się m.in. historią Górnego Śląska i Śląska Cieszyńskiego. Od
połowy lat 80. XX wieku prowadzi badania nad Całunem Turyńskim, zwieńczone publikacją
monografii "Tajemnica Całunu" (wyd. AVALON).

Badania lekarzy sądowych wykazały, że całun zawiera na sobie elementy biczowania, jak
i inne zadane razy, które można odczytać w sposób niewyobrażalnie dokładny. Naukowcy
uważają, że jest ich około 600. Męka była nieprawdopodobnie brutalna

Wiadomo, że człowiek na całunie został ukrzyżowany. Badania genetyczne potwierdzają,
że krew ma 2000 lat. Całun ukazuje nam mękę tego człowieka bardzo dokładnie. Można
tam dostrzec każdą ranę, którą mu zadano - mówi prof. Idzi Panic, historyk, autor
książki "Tajemnice Całunu". Na twarzy człowieka z płótna, pomimo ogromnego
cierpienia, nie widać złości. - Dla mnie to jest najbardziej szokujące - wyznaje
badacz.

Ewa Koszowska: Które ślady na płótnie potwierdzają relację, jaką znamy z Ewangelii?

Prof. Idzi Panic: Wszystkie. Wiadomo, że człowiek na całunie został ukrzyżowany.
Badania genetyczne potwierdzają, że krew ma 2000 lat. Całun ukazuje nam mękę tego
człowieka bardzo dokładnie. Można tam dostrzec każdą ranę, którą mu zadano. Jan
dokładnie tego nie opisał, bo po prostu tego nie widział. Na całunie widać sam fakt
biczowania oraz koronowania cierniem. Widać przebity bok, potwornie zniszczoną jamę
brzuszną. Został maltretowany przed śmiercią. Miał rozbity łuk brwiowy, zmiażdżony
nos, spuchnięte usta od uderzeń i złamaną kość jarzmową. Nie ulega wątpliwości, że
człowiek ten został przybity do krzyża. Gwoździe wbito w nadgarstki, by nie rozerwać
rąk. Amerykańcy naukowcy robili eksperymenty na nieboszczykach, które wykazywały, że
gwoździe wbite w takim miejscu powodują obkurczenie kciuków (tak zwana Bruzda
Destota). Stąd jedna ręka na całunie ma cztery palce.

Czy można wyczytać z całunu, jaka była przyczyna śmierci?

Zrobiono eksperyment i wyczyszczono komputerowo wizerunek na całunie z ran i
wszystkich cierpień. Jest to człowiek bardzo przystojny Prof. Idzi Panic
- Na podstawie badań wiemy, że nastąpiło pęknięcie serca z powodu niedotlenienia
płuc. Organizm był tak wyczerpany wcześniejszymi biczowaniem i całą tą drogą, aż
pękały pęcherzyki płucne. To jest potworna śmieć. Tak jakby połączenie rozrywanego
serca z męką topielca. Można powiedzieć, że temu człowiekowi zadano wszelkie możliwe
katusze, żeby go skutecznie zabić. Całun ukazuje to dokładnie. Widać także przebity
włócznią bok. Z rany polała się krew oraz osocze (czyli dla postronnego świadka krew
i woda), które wytrąca się u osoby martwej jeszcze przed stężeniem ciała.

Osoba na płótnie rzeczywiście przypomina wizerunek Chrystusa?

- Mając zdjęcie całunu można odtworzyć, jak wyglądał Jezus. Zrobiono eksperyment i
wyczyszczono komputerowo wizerunek na całunie z ran i wszystkich cierpień. Jest to
człowiek bardzo przystojny. Mniej więcej 180 cm wzrostu, o bardzo spokojnej twarzy. I
co ciekawe, mimo tego makabrycznego cierpienia, które ma zadano, na twarzy człowieka
z całunu nie ma złości. Dla mnie to jest najbardziej szokujące.

Całun jest chyba najdokładniej przebadanym przedmiotem w historii, a mimo tego wciąż
nie ma jasnego wytłumaczenia, w jaki sposób powstał obraz na płótnie. Dlaczego?

Obraz na całunie to negatyw, a poprzez procesy fotograficzne na kliszy ukazuje się
jako pozytyw Prof. Idzi Panic
- Tam jest tyle niespodzianek, tyle zagadek już rozwiązanych, które nawzajem się
wykluczają, że na obecnym etapie wiedzy naukowej wyjaśnienie jak powstał całun, jest
niemożliwe. Według mnie to autentyk, świadek Zmartwychwstania. Mnie, jako historykowi
wolno tak napisać. Przedstawicie nauk ścisłych, którzy badali całun: radiolodzy,
fizycy, matematycy, chemicy, specjaliści od rentgena itd. nie mogą tego powiedzieć,
ponieważ to by oznaczało, iż uznają, że to jest kres badań. Dla mnie - historyka -
kres badań to punkt wyjścia. Włosi pod kierunkiem prof. Paolo di Lazaro z Agenzia
Nazionale PER LE nuove Technologie oraz Odoardo Linoli z Arezzo podjęli próbę
wykonania całunu. Pracowali nad tym ponad pięć lat. Eksperyment zakończył się
niepowodzeniem. Uzyskali wynik mniej więcej w 30 proc. tego, czym jest całun.

Czy całun został rzeczywiście dokładnie zbadany? Do dyspozycji naukowców był w pełni
dostępny przecież tylko raz. W 1978 roku.

- Wcześniej były znane tylko wyniki zdjęć fotograficznych z maja 1898 roku wykonane
przez Secondo Pia. Okazało się, że obraz na całunie to negatyw, a poprzez procesy
fotograficzne na kliszy ukazuje się jako pozytyw. Pia oskarżony został o fałszerstwo
i dokonanie retuszu, co w tamtych czasach było niemożliwe. Potem sprawa przycichła.

Aż do 1931 roku...

- Wtedy zostało wykonane kolejne zdjęcie przez zawodowego fotografa Giuseppe Enrie. I
to już zrobiono pod nadzorem, żeby nie było zarzutów o fałszerstwo. Efekt był ten
sam. Tyle, że zdjęć trochę więcej.
Pozytyw i negatyw twarzy z całunu
Pozytyw i negatyw twarzy z całunu (fot. Wikipedia)
Natomiast każdorazowo na kliszy zamiast negatywu uzyskiwano pozytyw. Z tego wiosek
był taki, że całun jest sam w sobie negatywem. W latach 60-tych i 70-tych na prośbę
arcybiskupów z Turynu utworzono specjalne komisje i podjęto szereg badań, które miały
wyjaśnić, czym jest płótno. Członkini jednej z komisji - Noemi Gabrielli -
stwierdziła, że jest to obraz namalowany przez Leonardo da Vinci. Nie wiem, na jakiej
podstawie wysnuła ten wiosek, gdyż w rękach książąt sabaudzkich całun pojawił się dwa
lata przed narodzeniem Leonardo. Sprawozdania z nich znalazły się w "Science".

Któregoś dnia czasopismo wpadło w ręce prof. Johna Jacksona?

- Wybitnego specjalisty w zakresie fizyki i matematyki, pracownika laboratorium
jednego z najbardziej znanych ośrodków badań nuklearnych na świecie w Albuquerque w
Stanach Zjednoczonych. Zebrał kolegów, których znał z ważnych konferencji naukowych m
in. Johna Hellera czy Alfreda Adlera i wspólnie postanowili się temu przyjrzeć. Przy
czym na początku niektórzy uczeni podchodzili do tego z lekką ironią. Byli tam np.
specjaliści zajmujący się najbardziej skomplikowanymi technologiami, włącznie z
nuklearnymi i kosmicznymi. Myśleli, że parę tygodni badań i sprawa będzie zamknięta.
W końcu wyjaśni się, czym jest płótno. Kilka lat później powstały dwie nowe komisje -
włoska profesora Baime Bollone i francuska profesora André Marion (grupa CIELT).

Co wykazały badania grupy Jacksona?

Jan nie był przy biczowaniu, widział dopiero efekt końcowy zamęczonego człowieka
Prof. Idzi Panic
- Naukowcy z tej grupy zakladali, że jeśli jest to obraz, to oni to bez problemu
wykażą. Od tego mieli najnowocześniejszą aparaturę. Jeżeli jest to jakieś zjawisko
przyrodnicze też bez problemu to udowodnią. Utworzono specjalny zespół, poświęcony w
całości tylko Całunowi Turyńskiemu. Nazwali go w skrócie STURP (The Shroud of Turin
Research Project), czyli Projekt Badań nad Całunem z Turynu. Byli tu przedstawiciele
dokładnie 13 dyscyplin naukowych m.in.: matematycy, fizycy, chemicy, biolodzy,
medycy, kryminolodzy, historycy itd. Byli nie tylko wybitnymi specjalistami, ale
pracowali także w znakomitych laboratoriach naukowych, korzystając z doskonałej
aparatury badawczej. Po dwóch spotkaniach od stworzenia grupy STURP postanowili
uzyskać zgodę badania na całunie, co na początku było nieosiągalne. Ale im się to
udało, gdyż w 1978 roku miało miejsce publiczne wystawienie całunu. Przylecieli do
Europy samolotem. Przywieźli ze sobą kilkadziesiąt skrzyń aparatury, o której wtedy
Europejczycy mogli sobie co najwyżej pomarzyć. Prowadzili badania nad całunem przez
ponad 100 godzin! Pobrali z niego ponad 2500 próbek, które można badać do dzisiaj.
Jeśli tylko ktoś ma kompetencje i odpowiednią aparaturę. Doszli do wniosku, że rany
na płótnie są autentyczne, a krew jest ludzka. Płótno musi pochodzić z Bliskiego
Wschodu, na co wskazują między innymi pyłki roślin z tamtego regionu. Człowiek
owinięty w całun został ukrzyżowany. Amerykanie z grupy STURP kiedy wyczerpali
możliwości naukowe, zawiesili swoje działania. Na początku lat 90. grupa się
rozwiązała. Powiedzieli, że wrócą do sprawy, jeżeli zostanie wynaleziona jakakolwiek
nowa technika badawcza. To mówi o tym, jak doskonały był ten materiał.

Jednak metoda radiowęglowa dowiodła, że całun pochodzi ze średniowiecza.

- Metoda izotopu C14 polega na spaleniu danej próbki, by obliczyć ilość znajdującego
się w niej radioaktywnego węgla C-14. Jego ilość zmniejsza się bowiem w wyniku
rozpadu z upływem lat, co umożliwia wskazanie daty danego przedmiotu. W czasie
spalania obróbce powinien podlegać tylko materiał badany. Nie mogą się tam znajdować
inne fragmenty np. nadszycia, bo to wszystko zmienia obraz. Tego nie zrobiono. Wynik,
który uzyskano wskazywał, że całun jest pochodzenia od XII do XIV wieku. Skąd taka
rozbieżność? Tam były trzy różne wyniki. Moim zdaniem to jest wina technologii. Nie
winiłbym laboratoriów. Eksperyment z powodu sposobu pobrania próbek budzi wiele
wątpliwości. Dotyczy to zarówno sposobu dostarczenia do laboratoriów, jak i braku
wykonania badań weryfikujących w oparciu o próbki kontrolne. Próbki kontrolne zresztą
nigdy nie zostały zwrócone przez osoby je pobierające, którymi - niestety - nie byli
przedstawiciele nauk ścisłych.

Co można powiedzieć o człowieku, którego ciało odbiło się na całunie?

- Mamy na nim odzwierciedlenie części grzbietowej i strony piersiowej pełnego
człowieka potwornie umęczonego. Wizerunek jest mniej więcej zgodny z opisami
Ewangelii Janowej.

Dlaczego mniej więcej?

- Dlatego, że Jan nie był medykiem. Natomiast całun oddaje całość tej męki w sposób
wręcz anatomiczny. Jan nie był przy biczowaniu, widział dopiero efekt końcowy
zamęczonego człowieka. Badania lekarzy sądowych wykazały, że całun zawiera na sobie
elementy biczowania, jak i inne zadane razy, które można odczytać w sposób
niewyobrażalnie dokładny. Naukowcy uważają, że jest ich około 600. Męka była
nieprawdopodobnie brutalna.

Badania przy użyciu aparatury do badań kosmicznych wykazały, że obraz jest
trójwymiarowy.

Z odległości do 90 cm wizerunek niknie. To również wyklucza namalowanie obrazu Prof.
Idzi Panic
- Mimo, że wizerunek ma zaledwie 40 mikronów grubości, więc jest zaledwie muśnięciem,
to jednak ma charakter trójwymiarowy: nie da się tego uzyskać przed wynalezieniem
komputerów. Nikt nie jest w stanie osiągnąć zależności matematycznej odległości
płótna od ciała, a takie zjawisko wystąpiło na całunie. Żadne zjawisko przyrodnicze,
ani żaden artysta nie są w stanie uzyskać takiego efektu. To jest możliwe tylko przy
użyciu aparatów czy kamer cyfrowych. A takie urządzenia nie były dostępnych w tamtych
czasach.

Na oczodole zmarłego była położona moneta.

- Po jej powiększeniu okazało się, że to jest lepton Piłata. Leptony były bite w
czasie, kiedy Piłat był namiestnikiem Palestyny, w latach 26 do 36 mniej więcej.
Leptony odkryto dopiero w latach 60. W czasie kiedy się całun pojawił, kiedy
ewentualnie mógłby być sfałszowany, nikt tego nie wiedział. Tym bardziej, że badania
były robione pod mikroskopem elektronowym. Normalnie tego nie widać. Natomiast po
odpowiednim powiększeniu to zdjęcie jest bardzo wyraźne. Są wyraźne napisy. Każdy
przeciętny człowiek, który chodził do szkoły jest w stanie to odczytać. Warunek jest
tylko jeden, trzeba mieć odpowiedni sprzęt. Tam wyraźnie jest napisane (w języku
łacińskim): Cesarzowi Tyberiuszowi.

Całun widać dopiero z pewnego oddalenia?

- Z odległości do 90 cm wizerunek niknie. To również wyklucza namalowanie obrazu. Jak
malarz mógłby malować w momencie gdyby nie widział, a nie jest w stanie malować z
odległości większej niż zasięg ręki? Obraz na całunie jest jakby przypadkową grupą
plam.

Istnieją opinie, że wizerunek nie mógł powstać przez samo owinięcie płótnem nieżywego
człowieka, zwolennicy autentyczności przypuszczali więc, że ciało Chrystusa
wydzieliło jakąś nieznaną energię, która spowodowała utrwalenie obrazu, mówiono o
termonuklearnym błysku.

- Włosi powiedzieli, że całun powstał przez krótkotrwałe wydzielenie energii.
Niewiarygodnie krótkotrwałe, stąd to muśnięcie. Ten człowiek po prostu wyemanował.
Innego wyjaśnienia nie ma. Jak ustalili członkowie Sturpu oraz zespołu CIELT, tam nie
ma śladów przesunięcia drobinek krwi, które musiałyby wystąpić, gdyby tego człowieka
martwego z całunu ściągano. Cokolwiek, jeśli odrywa się z zaschniętej rany, nie
odpada pod idealnym kątem prostym. To jest niemożliwe. Gdzieś tam się zawsze coś
przesunie w prawo, w lewo i pod mikroskopem byłoby to widać.

Czy w przyszłości badania pójdą tak do przodu, że będziemy mogli się dowiedzieć na
100 proc. czy całun jest prawdziwy?

- Nie wiem. Myślę, że nie. Musielibyśmy być przy Zmartwychwstaniu

Rozmawiała Ewa Koszowska, Wirtualna Polska

Profesor Idzi Panic - kierownik Zakładu Historii Średniowiecznej Uniwersytetu
Śląskiego, zajmuje się m.in. historią Górnego Śląska i Śląska Cieszyńskiego. Od
połowy lat 80. XX wieku prowadzi badania nad Całunem Turyńskim, zwieńczone publikacją
monografii "Tajemnica Całunu" (wyd. AVALON).

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


 

strony : [ 1 ]


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Jakie wnioski?
O co tutaj chodzi?
Tak się zastanawiam
Nie wolno biegać
Lem nie tylko internet przewidział...

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Dlaczego faggoci są źli.
samotworzenie umysłu
Re: Zachód sparaliżowany
Irracjonalność
Jak z tym ubogacaniem?

zobacz wszyskie »