| « poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2001-01-08 17:56:08
Temat: Re: nowy...Użytkownik ... z Gormenghast <p...@p...promail.pl> w wiadomości do grup
dyskusyjnych napisał:93aaha$d1v$...@n...tpi.pl...
Diana napisala:
>>(...) a poza tym zaden psychoterapeuta z prawdziwego zdarzenia
>> nie bedzie udawal, ze mozna komus pomoc zdalnie czy wirtualnie.
>I tu Diano wpadasz jak śliwka w kompot!:)) Żaden zawodowy psychopterapeuta
>nie będzie "brudził sobie rąk psychoterapią wirtualną" tylko dlatego, że
>nie widzi
>w tym absolutnie żadnego interesu dla siebie a nie dlatego, że nie mozna
>komuś
>pomóc zdalnie lub wirtualnie.
Wspomnialam przeciez takze i o aspekcie finansowym.
>Z cała stanowczością twierdzę, że MOŻNA
>komuś pomóc i zdalnie i wirtualnie - oczywiście nie ma reguł i wszystko
>zależy od
>przypadku, woli i zaangażowania obu stron. Ale jest to nie tylko możliwe
>ale i faktyczne.
Hmm... Moze w takim razie uscisle moje stanowisko. Oczywiscie, ze zarowno
dobra wola, jak i wynikajaca z niej chec niesienia pomocy sa jak najbardziej
godne pochwaly i nawet jesli nie moga zaradzic okreslonemu problemowi, to na
pewno dodaja otuchy. Z jednym zastrzezeniem: aby odniesc tak dobry skutek,
porad tych powinny udzielac osoby, nie bedace psychoterapeutami. Moze
sie to wydawac paradoksem, ale tylko z pozoru. Nie ma sie bowiem co
oszukiwac, ze nawet w gabinecie psychoterapeuty, ograniczona jest mozliwosc
nie tylko skutecznej pomocy, ale nawet prawidlowej oceny sytuacji, a coz
dopiero podczas takiego wirtualnego kontaktu, gdzie nie mozna obserwowac
zachowania czlowieka, mimiki czy sluchac brzmienia glosu; jestesmy
pozbawieni jednego z kanalow komunikacji, szalenie waznego, jak wszyscy
zdaja sobie sprawe. Zawodowy psycholog bedzie tego swiadom i w zwiazku
z tym bedzie podchodzil niezwykle ostroznie do kazdej przedstawionej jedynie
na pismie sprawy.
Tak wiec, o ile wszelkiego rodzaju porady i diagnozy stawiane przez amatorow
czy to na podstawie wlasnych domyslow czy doswiadczenia, sa traktowane
jedynie jako potencjalnie trafne czy efektywne, o tyle pomoc deklarowana
przez zawodowego psychoterapeute moglaby byc odebrana niemalze jak opinia
autorytetu, co w przypadku wirtualnego kontaktu jest tym bardziej niepewne.
Podczas psychoterapii, terapeuta ograniczony jest chociazby aspektem
sytuacyjnym. Sciany gabinetu, zwierzanie sie obcemu czlowiekowi to juz jest
sztuczna sytuacja, ktora moze wplywac (nawet nieswiadomie) na sposob
przedstawiania wlasnych problemow przez pacjenta. Ponadto dochodzi jeszcze
swiadome falszowanie faktow (gdy np. jest to terapia malzenska, na ktora
jedno z partnerow zgodzilo sie niejako z przymusu), zwyczajny lek przed
psychoterapeuta, potrzeba podtrzymywania wlasnej samooceny i mnostwo innych
czynnikow zaklocajacych. W bezposrednim kontakcie psychoterapeuta ma jednak
mozliwosc obserwowania reakcji pacjenta, zadawania pytan i
wychwytywania pewnych sygnalow, np. wahan przed odpowiedzia, nerwowego
splatania dloni etc. Tego wszystkiego jestemy zupelnie pozbawieni w
wirtualnym kontakcie i jesli ktos ma ochote podjac sie proby pomocy, to
pieknie, ale psycholog, ktory firmowalby takie porady wlasnym autorytetem,
znajac doskonale ogromne ograniczenia, zachowalby sie po prostu nieetycznie
i nieuczciwie.
Jakis czas temu na grupie zwierzal sie ktos, kto wlasnie przezywal kryzys w
swoim malzenstwie. Przedstawil problem w bardzo chaotycznym stylu, bylo tam
mnostwo sprzecznosci, goryczy, skarg na zone, a jednoczesnie kilka faktow
przemawiajacych o glebszych przyczynach kryzysu niz mozna to bylo
bezposrednio wywnioskowac. Niestety, wiekszosc grupowiczow bezpardonowo
potepila jego zone, chociaz bylo tak wiele drobnych zastanawiajacych
szczegolow, o ktore nalezaloby spytac, by miec pelniejszy obraz sytuacji.
No coz, tego wszystkiego naprawde nie daloby sie przeprowadzic tak jak
nalezy, nawet biorac pod uwage anielska cierpliwosc i cale poklady dobrej
woli u potencjalnego psychoterapeuty, ktory zechcialby rozwiazac ich problem
wirtualnie.
Pozdrawiam,
Diana
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
1. Data: 2001-01-09 00:09:31
Temat: Re: nowy...Witam ...
Diana uściśliła swe stanowisko w news:3a5a014b@news.astercity.net...
pisząc między innymi:
(...)
> Nie ma sie bowiem co oszukiwac, ze nawet w gabinecie psychoterapeuty,
> ograniczona jest mozliwosc nie tylko skutecznej pomocy, ale nawet
> prawidlowej oceny sytuacji, ...
I w dalszym wywodzie opisujesz na jakie to bariery komunikacyjne trafia
pacjent (klient) psychoterapeuty w jego gabinecie. I jakie pozawerbalne źródła
informacji są wówczas dostępne obu stronom.
Rzecz jest istotnie ciekawa, gdyż wcale nie wyczerpuje tematu! Wystarczy sobie
uświadomić, że oprócz sesji terapeutycznych z "fizycznym" udziałem obu stron
(pacjenta i terapeuty) istnieją też sesje wyłącznie telefoniczne! Instytucja telefonu
zaufania jest przecież uznaną i z powodzeniem funkcjonujacą formą "pierwszej
pomocy psychologicznej". A pracujący przy słuchawce terapeuta, wcale nie ma
do dyspozycji materiałów diagnostycznych w postaci obrazów pacjenta, ruchów
jego dłoni, grymasów twarzy itp. Mimo to świetnie daje sobie radę. Pytanie dlaczego?
Otóż moim zdaniem kontakt telefoniczny jest kontaktem "łatwiejszym" dla pacjenta,
nie tylko dlatego, że jest praktycznie anonimowy, darmowy, nie obciążony faktyczną
wizytą w gabinecie, gdzie rzeczywiscie pojawia sie wiele naturalnych, stresujacych
barier koniecznych do przełamania przez obie strony.
Zmierzam do tego, że w kontakcie telefonicznym, oprócz merytorycznej warstwy
informacji (wypowiadanych słów), terapeuta ma do dyspozycji jedynie słuch - a co
za tym idzie, możliwość bezpośredniego wczuwania się w nastrój mówiącego. Ma
więc tak jakby DWA kanały informacyjne do dyspozycji. Oba te kanały mają atrybut
dynamiki - dzieją się w czasie rzeczywistym (on line), a więc dają niemal realny
obraz
aktualnej sytuacji.
W kontakcie sieciowym nie ma ani widoków drżących rąk pacjenta, zakłopotania
na twarzy, jąkania się i plątania spowodowanego - i tu uwaga - nie wiadomo czy nie
wyłącznie atmosferą gabinetu terapeuty! Oczywiście terapeuta musi odróżnić te
przyczyny
od wszystkich innych tkwiacych wewnątrz samego pacjenta.
Poświęca sporo czasu na "aklimatyzację", oswajanie delikwenta. Ale cokolwiek by nie
zrobił, są to działania NEUTRALIZUJĄCE SZUM INFORMACYJNY.
W kontakcie telefonicznym, przy założeniu, że pacjent dzwoni rzeczywiście motywowany
nadzieją na uzyskanie pomocy - tego szumu informacyjnego już nie ma.
Jeśli poczynimy takie samo założenie w stosunku do osoby piszącej e-list adresowany
do Wirtualnej Skrzynki Zaufania - okazuje się, że kontakt taki jest kontaktem niemal
wysterylizowanym z wszelkich szumów. E-konakt daje zarówno pełną anonimowość
jak i poczucie komfortu związane z unikaniem stresów nieuchronnych w kontaktach
realizowanych w czasie rzeczywistym (on-line, bezposrednich lub telefonicznych).
Komfort ten rozciaga się na swobodę w redagowaniu listu, czas na zastanawianie się
nad odpowiedzią. Gdybyż tylko ta forma terapii przebiegała przy zachowaniu warunku
intymności (rozmowa taka na forum publicznym jest wykluczona), pełnego zaufania
oraz WIARY pacjenta w rzetelność terapeuty - mielibyśmy nic innego, tylko nową
formę skutecznej psychoterapii.
Jestem przekonany, że taka forma prędzej czy później zaistnienieje. Powiem więcej.
Od dziś zakładam na zamku SKRZYNKĘ ZAUFANIA, starając się z jednej strony
zapewnić w niej obecność profesjonalnych psychopterapeutów, a z drugiej strony
zagwarantować jej potencjalnym użytkownikom poważne traktowanie i szczerą chęć
niesienia pomocy potrzebującym. Oczywiście SKRZYNKA jest instytucją non profit,
a więc zarówno ludzie chcący pomagać innym muszą chcieć to robić gratisowo, jak
i potrzebujący pomocy nie muszą się obawiać jakichkolwiek kosztów terapii.
Natomiast nie będziemy mieli nic przeciwko darom, jakie złożą nam PO WYLECZENIU
wdzięczni pacjenci czy też Użytkownicy Skrzynki.
Dobry pomysł? :)).
Zainteresowanych proszę więc o pisanie na adres -----> s...@k...net.pl
W pierwszym rzędzie oczekuję fachowców - wolontariuszy - odpowiedzialnych
i dysponujących chwilą wolnego czasu. Do nich to będę kierował co trudniejsze
"przypadki". Ponieważ sam doświadczenie również mam, jak też "własną psychiczność";)
za i przed sobą, która bardzo pomaga w rozumieniu kłopotów innych - będę się starał
rzetelnie zaspokajać potrzeby środowiska. Jeśli nie - nic przed grupą się nie ukryje.
Wracając do listu Diany...
(...)
> podczas takiego wirtualnego kontaktu, gdzie nie mozna obserwowac
> zachowania czlowieka, mimiki czy sluchac brzmienia glosu; jestesmy
> pozbawieni jednego z kanalow komunikacji, szalenie waznego, jak wszyscy
> zdaja sobie sprawe. Zawodowy psycholog bedzie tego swiadom i w zwiazku
> z tym bedzie podchodzil niezwykle ostroznie do kazdej przedstawionej jedynie
> na pismie sprawy.
Zawodowy psycholog prędko zauważy, że brak tego jednego z kanałów komunikacji
jest zastępowany przez inne, pozytywne cechy wirtualnego kontaktu. Jeśli tylko
przełamie niechęć do świadczenia swych usług za darmo, będzie się mógł naprawdę
przydać w tym "interesie". A w końcu może i znajdziemy instytucję króra wspomoże
finansowo naszą działalność? Przecież dobrych ludzi nie brakuje.
Popatrzcie - Jurek ma już 21 milionów złotych!:)) To tak jakby kazdy statystyczny
rodak wpłacił coś około 50 groszy!
> Tak wiec, o ile wszelkiego rodzaju porady i diagnozy stawiane przez amatorow
> czy to na podstawie wlasnych domyslow czy doswiadczenia, sa traktowane
> jedynie jako potencjalnie trafne czy efektywne, o tyle pomoc deklarowana
> przez zawodowego psychoterapeute moglaby byc odebrana niemalze jak opinia
> autorytetu, co w przypadku wirtualnego kontaktu jest tym bardziej niepewne.
Jeżeli takie porady miałyby się odbywać na publicznym forum to oczywiście się
zgadzam.
Nie ma skutecznej terapii w tak otwartym gronie jakim jest na przykład psp. Dlatego
zakładam SKRZYNKĘ ZAUFANIA, aby zapewnić obu stronom mozliwość
indywidualnego i nieskrępowanego kontaktu bez wpływów otoczenia.
Ale Diano - nie możesz mówić, że zawodowego psychoterapeutę oddziela od pacjenta
bariera jego autorytetu! On wręcz musi mieć swój autorytet i im mocniejszy on jest,
tym
wiekszym zaufaniem będą obdarzane jego porady! A autorytet wirtualny niewiele albo
i wcale nie różni sie od autorytetu realnego. Zdobywa sie go jedynie inaczej -
poprzez
wirtualne zaangażowanie, poprzez własne wirtualne wypowiedzi. Jeśli mój wirtualny
psychoterapeuta napisze do swego potencjalnego pacjenta coś, co zakłóci zaufanie tego
ostatniego - sprawa natychmiast się rozleci! Kontakt wygaśnie. To tak samo, jak nasza
obecna możliwość wyboru lekarza pierwszego kontaktu - nie podoba się, idę gdzie
indziej.
W przypadku SKRZYNKI ZAUFANIA sprawa jest całkowicie pozbawiona biurokracji!
(...)
> Sciany gabinetu, zwierzanie sie obcemu czlowiekowi to juz jest
> sztuczna sytuacja, ktora moze wplywac (nawet nieswiadomie) na sposob
> przedstawiania wlasnych problemow przez pacjenta.
W wirtualnym gabinecie nie ma tych problemów.
> Ponadto dochodzi jeszcze
> swiadome falszowanie faktow (gdy np. jest to terapia malzenska, na ktora
> jedno z partnerow zgodzilo sie niejako z przymusu), zwyczajny lek przed
> psychoterapeuta, potrzeba podtrzymywania wlasnej samooceny i mnostwo innych
> czynnikow zaklocajacych.
Jak wyżej. Do wirtualnego gabinetu nie przyjdą ludzie którzy tego nie chcą, obawiają
się czegokolwiek. Tak jak mówiłem - wirtualny gabinet jest sterylny!:)
> W bezposrednim kontakcie psychoterapeuta ma jednak
> mozliwosc obserwowania reakcji pacjenta, zadawania pytan i
> wychwytywania pewnych sygnalow, np. wahan przed odpowiedzia, nerwowego
> splatania dloni etc. Tego wszystkiego jestemy zupelnie pozbawieni w
> wirtualnym kontakcie i jesli ktos ma ochote podjac sie proby pomocy, to
> pieknie, ale psycholog, ktory firmowalby takie porady wlasnym autorytetem,
> znajac doskonale ogromne ograniczenia, zachowalby sie po prostu nieetycznie
> i nieuczciwie.
Absolutnie nie zgadzam się z Tobą. W wirtualnym kontakcie OBIE STRONY zdają
sobie sprawę z istniejących ograniczeń i dlatego kontakt następuje wyłącznie miedzy
osobami o silnej motywacji, osobami, które tego konatktu bardzo potrzebują.
Te osoby nie będą utrudniały pracy (świadomie), a większość naturalnych barier
jakie w gabinecie musi przełamać w pacjencie psycholog, tutaj po prostu nie
istnieje.
Przecież nie powiem niczego odkrywczego stwierdzając, że własnie w sieci ludzie se
sobą
nawiazują kontakty bardzo czasem intymne, głębokie, takie, jakich nigdy nie
nawiązaliby
spotykając sie po raz pierwszy w rzeczywistości. To przewaga sieci, którą prędzej czy
póżniej zauważą również psycholodzy i idąc za moim przykładem zdyskontują te właśnie
możliwości. Zresztą wcale nie jestem pewien, czy już gdzieś nie istnieją tego typu
instytucje na świecie... Może ktoś o czymś takim już słyszał?
> Jakis czas temu na grupie zwierzal sie ktos, kto wlasnie przezywal kryzys w
> swoim malzenstwie. (...)
Reszta Twego wywodu w tym miejscu jest bezzasadna, gdyż trudno oczekiwać, żeby
grupa jako całość skutecznie rozwiązywała jakikolwiek poważny problem!
Grupa może co najwyżej służyć jako miejsce nawiązywania indywidualnych kontaktów,
które w dalszej swej części mogą okazywać się owocne. Publiczne roztrząsanie
jakiegokolwiek dylematu posiada cechę gotowania zupy w wiekim garze, gdzie KAŻDY
ma możliwość wrzucenia do niego ulubionej przez siebie przyprawy. Jeden więc
wrzuci kilogram cukru a inny dwie główki czosnku... Nie życzę nikomu nawet smakowania
takiej zupy!:) Miód z musztardą... Albo dżem z pieprzem... A co?! Każdemu wolno!:)
Podobny efekt będziemy mieli na obrazie olejnym, malowanym wspólnie przez
wszystkich grupowiczów. W końcowym efekcie na płótnie powstanie szare błotko,
które nijak nie będzie można uznać za wartościowe dzieło.
> (...) wiekszosc grupowiczow bezpardonowo potepila jego zone, (...)
No i to jest własnie to o czym mówię. Nie mówmy o psychoterapii przy aktywnym
udziale "wiekszosci grupowiczów". W swojej SKRZYNCE ZAUFANIA oferuję kazdemu
kontakt indywidualny.
> Pozdrawiam,
> Diana
--
Serdeczności
dr Prune, Alfred zresztą...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
s...@k...net.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2001-01-09 00:14:00
Temat: Re: nowy...Z odpowiedzi Diany zrodził się pomysł założenia wirtualnej Skrzynki Zaufania
pełniącej rolę na początek dość elastyczną, podobną jednak do Telefonu Zaufania.
Instytucja jest non profit, nowa, nie posiada jeszcze odpowiedniego zaplecza
w postaci specjalistów - wolontariuszy. Więcej o Skrzynce poczytacie
w poście powyżej ... z Gormenghast w wątku "nowy" datowanym na
09 stycznia 2001 godz.01:09
Serdeczności
Alfred
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
s...@k...net.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2001-01-09 17:44:11
Temat: Re: nowy...Użytkownik ... z Gormenghast <p...@p...promail.pl> w wiadomości do grup
dyskusyjnych napisał:93dku4$797$...@n...tpi.pl...
> Instytucja telefonu
> zaufania jest przecież uznaną i z powodzeniem funkcjonujacą formą
"pierwszej
> pomocy psychologicznej". A pracujący przy słuchawce terapeuta, wcale nie
ma
> do dyspozycji materiałów diagnostycznych w postaci obrazów pacjenta,
ruchów
> jego dłoni, grymasów twarzy itp. Mimo to świetnie daje sobie radę.
Zgadzam sie, ale - jak sam piszesz - jest to jedynie "pierwsza pomoc",
pierwszy kontakt, ktory dzieki swoim ograniczeniom komunikacyjnym pozwala
zachowac pelna intymnosc. To jest atut, ale mysle, ze kazdy kto decyduje sie
na taka forme poszukiwania porad, zdaje sobie doskonale sprawe, ze jest to
tylko wstepna pomoc i absolutnie nie mozna oczekiwac kompleksowego
rozwiazania problemu.
> Zmierzam do tego, że w kontakcie telefonicznym, oprócz merytorycznej
warstwy
> informacji (wypowiadanych słów), terapeuta ma do dyspozycji jedynie
słuch - a co
> za tym idzie, możliwość bezpośredniego wczuwania się w nastrój mówiącego.
Ma
> więc tak jakby DWA kanały informacyjne do dyspozycji. Oba te kanały mają
atrybut
> dynamiki - dzieją się w czasie rzeczywistym (on line), a więc dają niemal
realny obraz
> aktualnej sytuacji.
I to juz jest duza przewaga nad statycznym opisem problemu.
> W kontakcie sieciowym nie ma ani widoków drżących rąk pacjenta,
zakłopotania
> na twarzy, jąkania się i plątania spowodowanego - i tu uwaga - nie wiadomo
czy nie
> wyłącznie atmosferą gabinetu terapeuty!
Rola terapeuty jest zarowno stworzenie atmosfery komfortu, jak i
zdefiniowanie rzeczywistych przyczyn zdenerwowania u pacjenta. Nic nie
zastapi
bezposredniego kontaktu. Telefon zaufania moze byc tylko poczatkiem,
drogowskazem.
> Jeśli poczynimy takie samo założenie w stosunku do osoby piszącej e-list
adresowany
> do Wirtualnej Skrzynki Zaufania - okazuje się, że kontakt taki jest
kontaktem niemal
> wysterylizowanym z wszelkich szumów. E-konakt daje zarówno pełną
anonimowość
> jak i poczucie komfortu związane z unikaniem stresów nieuchronnych w
kontaktach
> realizowanych w czasie rzeczywistym (on-line, bezposrednich lub
telefonicznych).
Wszystko to prawda przy zalozeniu, ze piszacy nie falszuje faktow swiadomie
lub nie pomija czegos nieswiadomie, a tego nie mozna stwierdzic na podstawie
slowa pisanego.
> Od dziś zakładam na zamku SKRZYNKĘ ZAUFANIA
Ze swej strony zycze powodzenia! :) Nie moge jednak zaoferowac wspolpracy
tak z braku czasu, przekonan j.w., jak i faktu, ze po prostu nie czuje sie
na tyle kompetentna. No i nie na psychoterapii koncentruja sie moje
zainteresowania naukowe.
> Ale Diano - nie możesz mówić, że zawodowego psychoterapeutę oddziela od
pacjenta
> bariera jego autorytetu! On wręcz musi mieć swój autorytet i im mocniejszy
on jest, tym
> wiekszym zaufaniem będą obdarzane jego porady!
Oczywiscie! Natomiast nadal uwazam, ze wirtualna pomoc jest, jesli traktowac
ja jako profesjonalna psychoterapie, bardzo zubozona w stosunku do
pierwowzoru. I wobec takich ograniczen, nie nalezy po prostu "obiecywac
zlotych gor", podpierajac sie swoim terapeutycznym doswiadczeniem.
Jakkolwiek moge zgodzic sie co do sensownosci i efektywnosci "wirtualnej
terapii" jako tymczasowej formy zastepczej, tak zupelnie nie uwazam, by
mogla ona w calosci zastapic forme tradycyjna. Chociazby dlatego, ze podczas
rozmowy, mozna zadawac pytania, "lapac" za slowka, podkreslac modulacja
glosu subiektywna waznosc relacji etc. Podczas wymiany listow, jakas wazna
mysl lub watek moga sie po prostu "rozmyc", nie bedac wzmocnionym niczym
ponad suche slowa.
> > Tego wszystkiego jestemy zupelnie pozbawieni w
> > wirtualnym kontakcie i jesli ktos ma ochote podjac sie proby pomocy, to
> > pieknie, ale psycholog, ktory firmowalby takie porady wlasnym
autorytetem,
> > znajac doskonale ogromne ograniczenia, zachowalby sie po prostu
nieetycznie
> > i nieuczciwie.
>
> Absolutnie nie zgadzam się z Tobą. W wirtualnym kontakcie OBIE STRONY
zdają
> sobie sprawę z istniejących ograniczeń i dlatego kontakt następuje
wyłącznie miedzy
> osobami o silnej motywacji, osobami, które tego konatktu bardzo
potrzebują.
Przyjawszy to zalozenie, masz racje. Dlatego tak wazne jest uswiadomienie
ludziom, szukajacym porad poprzez wirtualny kontakt, ze jest to bardzo
krucha forma terapii i stanowic moze co najwyzej wstep do dalszych dzialan.
> Przecież nie powiem niczego odkrywczego stwierdzając, że własnie w sieci
ludzie se sobą
> nawiazują kontakty bardzo czasem intymne, głębokie, takie, jakich nigdy
nie nawiązaliby
> spotykając sie po raz pierwszy w rzeczywistości.
I bardzo czesto w rzeczywistosci okazuje sie, ze ten ktos zupelnie nie
przystaje do naszych oczekiwan, a styl jego wypowiedzi, zachowanie czy
postawy roznia sie diametralnie od tego, do czego nas przyzwyczail slowem
pisanym. To jest wlasnie ta pulapka, na ktora w psychoterapii absolutnie nie
mozna sobie pozwolic. Ale - odchodzimy od tematu. :)
> > Jakis czas temu na grupie zwierzal sie ktos, kto wlasnie przezywal
kryzys w
> > swoim malzenstwie. (...)
>
> Reszta Twego wywodu w tym miejscu jest bezzasadna, gdyż trudno oczekiwać,
żeby
> grupa jako całość skutecznie rozwiązywała jakikolwiek poważny problem!
Akurat w tym przypadku w ogole wykluczone bylo wirtualne rozwiazanie
problemu. Terapia malzenska wymaga absolutnej koniecznosci bezposredniego
kontaktu takze z druga zaangazowana w problem osoba.
Pozdrawiam,
Diana
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2001-01-09 20:24:16
Temat: Re[2]: nowy...Witaj panie Alfredzie , 2001-01-09, 01:09, piszesz:
[ciach]
> Zresztą wcale nie jestem pewien, czy już gdzieś nie istnieją tego typu
> instytucje na świecie... Może ktoś o czymś takim już słyszał?
A jakże, istnieją i to nawet w Polsce. Za porady każą sobie słono
płacić: 50 zł. za jeden list.
http://www.medianet.pl/~warecki/index1.htm
Nie korzystałem, więc nie wiem czy ich oferta jest jeszcze aktualna
czy to tylko strona widmo.
Wiem też, że duża część telefonów zaufania ma swoje adresy e-mail i
można na nie pisać za darmo.
Niektóre z nich można znaleźć na stronie:
http://www.webfabrika.com.pl/pomoc
[ciach]
Podziwiam Cię za taką inicjatywę.
Chyba Mervyn Peake nie spodziewał się, że jego bohaterowie podejmą
takie wyzwanie w XXI w..
> --
> Serdeczności
> dr Prune, Alfred zresztą...
> ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
> s...@k...net.pl
--
Pozdrawiam!
kandydat na pacjenta - boreckixxx
--
--
Archiwum grupy http://niusy.onet.pl/pl.sci.psychologia
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2001-01-09 21:44:56
Temat: Re: nowy...
Diana, wykazując dużą elastyczność, napisała w news:3a5b4f57@news.astercity.net...
wiele zdań wskazujących na... :)...
Z pełnym szacunkiem Diano. Nie chciałbym, aby ktokolwiek pomyślał, iż moja
inicjatywa czy też przekonania deprecjonują rolę tradycyjnych psychoterapeutów.
Mam wrażenie (wrażenie!, nic innego;), że Twoje słowa przesycone są czymś,
co można by przyrównać do potrzeby bronienia "honoru rodziny";).
Zapewniam Cię, że nie musisz tego robić, gdyż ja wcale nie atakuję nikogo.
Natomiast próbuję zdyskontować NOWE możliwości, jakie daje to właśnie
medium, którym się obecnie posługujemy. Wiem dobrze (wcale tego nie wiem;),
że na Twej uczelni nikt poważnie nie traktuje kontaktu drogą poczty elektronicznej
pomiędzy psychoterapeutą a ewentualnym 'potrzebującym pomocy'. I oczywiście
są ku temu podstawy.
Ale podejrzewam, że istotnym, a może nawet fundamentalnym motywem takich
stanowisk, jest niedopuszczana najczęściej do świadomości obawa, że pacjent
może "wymknąć się" spod pełnej kontroli terapeuty - a w szczególności obawa,
iż cały Wasz szlachetny wysiłek wkładany w naukę zawodu, może wcale nie przynieść
spodziewanych profitów, gdyż jak dotąd nie bardzo wiadomo jak można zarabiać
na sieciowych poradach ;))!
Nie zamierzam przeceniać roli "terapii poprzez sieć" - to rzeczywiście może dotyczyć
wyłącznie pewnego segmentu "rynku pacjentów", bardzo chyba ograniczonego.
Ale chodzi o to, że cały zbiór ludzi odczuwających potrzebę pomocy z zewnątrz
jest zbiorem ciągłym w sensie narastania intensywności tej potrzeby. I interwencja
bezpośrednia terapeuty, występująca tradycyjnie w jego gabinecie ma uzasadnienie
dopiero od pewnego poziomu zaburzeń. Powiedz mi kto trafia do gabinetów
psychologów? Sądzę, że ludzie którzy w żaden inny sposób nie potrafią sobie poradzić
z własnymi problemami. Jest to więc pewien próg, dość wysoki, poniżej którego
jest dość duży obszar wypełniony ludźmi nie mniej zagubionymi i potrzebującymi
pomocy, ale nie decydującymi się na tradycyjny kontakt z profesjonalistą
z najrozmaitszych powodów. I tę właśnie grupę, moim zdaniem, można wesprzeć
w sposób proponowany przeze mnie. Też nie całą. Też jakiś jej wycinek.
Nie może bowiem być tak, że zgłaszający się po pomoc, z własnej, nieprzymuszonej
woli człowiek fałszuje fakty, lub celowo utrudnia dochodzenie do wspólnego przecież
dla obu stron celu - złagodzenia cierpienia.
Nie rozumiem zatem dlaczego ktokolwiek może zakładać istnienie takich postaw.
A Ty piszesz:
(...)
> Wszystko to prawda przy zalozeniu, ze piszacy nie falszuje faktow swiadomie
> lub nie pomija czegos nieswiadomie, a tego nie mozna stwierdzic na podstawie
> slowa pisanego.
Słowa te wskazują jakoby pacjent i terapeuta stali po przeciwnych stronach jakiegoś
muru. Wydaje mi się, że w dzisiejszych czasach nie ma żadnych innych motywacji
pracy psychologa jak tylko rzetelna pomoc pacjentowi. Musi on traktować tego
pacjenta jak wspólnika - inaczej terapia przeradza się w jakiś horror rodem
ze osławionych szpitali psychiatrycznych za wschodnią granicą!
Pacjent w każdych warunkach jest podmiotem pracy terapeutycznej a to wyklucza
wszelkie siłowe wpływy terapeuty na jego stanowiska.
Piszemy dalej:
> > Ale Diano - nie możesz mówić, że zawodowego psychoterapeutę oddziela
> > od pacjenta bariera jego autorytetu! On wręcz musi mieć swój autorytet i im
> > mocniejszy on jest, tym wiekszym zaufaniem będą obdarzane jego porady!
>
> Oczywiscie! Natomiast nadal uwazam, ze wirtualna pomoc jest, jesli traktowac
> ja jako profesjonalna psychoterapie, bardzo zubozona w stosunku do
> pierwowzoru.
No i ja też zawołam "oczywiście", gdyż nie ustawiam się w pozycji atakującego
pierwowzór :). To byłoby nieporozumienie. Nie wszyscy jednak, jak powiedziałem,
trafiają do grupy kwalifikującej się do leczenia, czy tradycyjnej psychoterapii.
Sieć dostępna jest głównie osobom młodym, otwartym na "nowe", ale także
popadającym w poważne tarapaty na tle zaburzeń psychicznych. Te osoby długo
będą "walczyć" same ze swymi problemami, szukając samodzielnie rozwiązań
daleko od gabinetów lekarzy psychiatrów czy też psychologów. Również ze
względu na społeczne bariery istniejące w tym zakresie. Również z przyczyn
finansowych. Wiele z tych osób dojdzie sama do rozwiązań poprzez autoedukację.
Ale wielu z nich można by wesprzeć naszą SKRZYNKĄ ZAUFANIA, o ile będzie
ona rzeczywiście godna zaufania - a nic nie wskazuje na to aby nie miała taką być!
> I wobec takich ograniczen, nie nalezy po prostu "obiecywac
> zlotych gor", podpierajac sie swoim terapeutycznym doswiadczeniem.
Myślę, że nikt niczego tu nie obiecuje - tak samo zresztą jak nie obiecuje
pozytywnych
skutków swych interwencji zawodowy psychoterapeuta. Obiecywać może tylko
naciągacz - ktoś tu niedawno pisał o takim zawodowcu, który otwarcie przyznawał
się do możliwości własnej nieskuteczności - wzbudzając tym konsternację.
A on był tylko uczciwy. Czy uważasz Diano, że uczciwy terapeuta może obiecać
pacjentowi wyzwolenie go z tarapatów, zanim zapozna się z całością sprawy?
> Jakkolwiek moge zgodzic sie co do sensownosci i efektywnosci "wirtualnej
> terapii" jako tymczasowej formy zastepczej, tak zupelnie nie uwazam, by
> mogla ona w calosci zastapic forme tradycyjna.
Nie ma takiego zamiaru. Ale tak jak istnieją drogi pierwszej drugiej i trzeciej
kolejności odśnieżania, tak i istnieją pacjenci, którzy wymagają solidnych
kampanii leczniczych z zastosowaniem całego arsenału środków, jak też
inni, co do których wystarczy tylko naprowadzenie na właściwy kierunek,
przy zastosowaniu zwykłej "ręcznie obsługiwanej łopaty".
> (...) Podczas wymiany listow, jakas wazna mysl lub watek moga sie
> po prostu "rozmyc", nie bedac wzmocnionym niczym ponad suche slowa.
Zgadza się. Ale też listowny kontakt a'priori zakłada aktywność obu stron.
Rolą terapeuty jest tutaj inicjacja pewnych procesów, pobudzenie pacjenta
do własnych poszukiwań. To bardzo podobne do procesu uczenia się drogą
korespondencyjną, czy nawet zaocznego. Przecież nikt nikogo do niczego
nie zmusza. Jeśli chcesz uzyskać pomoc i skorzystać z niej - dostaniesz ją.
Ale jeśli będziesz nastawiać się do niej negatywnie - cały proces nie ma sensu.
Po co katować się studiami korespondencyjnymi, jeśli ktoś nie zamierza ich
ukończyć?
(...)
> Dlatego tak wazne jest uswiadomienie
> ludziom, szukajacym porad poprzez wirtualny kontakt, ze jest to bardzo
> krucha forma terapii i stanowic moze co najwyzej wstep do dalszych dzialan.
To nie tak. Mówisz jak posiadaczka własnego gabinetu psychoterapeuty ;).
Ja sądzę, że pierwszą rzeczą jest odszukanie jądra problemów i dopiero wówczas
można powiedzieć, czy w danym przypadku jest szansa na powodzenie wirtualnej
terapii czy też jej nie ma i konieczna jest wizyta w gabinecie.
Być może w większości przypadków wniosek będzie właśnie taki - skierowanie
do gabinetu. Ale na pewno nie we wszystkich.
> > (...) własnie w sieci ludzie se sobą nawiazują kontakty bardzo czasem
> > intymne, głębokie, takie, jakich nigdy nie nawiązaliby
> > spotykając sie po raz pierwszy w rzeczywistości.
>
> I bardzo czesto w rzeczywistosci okazuje sie, ze ten ktos zupelnie nie
> przystaje do naszych oczekiwan, a styl jego wypowiedzi, zachowanie czy
> postawy roznia sie diametralnie od tego, do czego nas przyzwyczail slowem
> pisanym. To jest wlasnie ta pulapka, na ktora w psychoterapii absolutnie nie
> mozna sobie pozwolic. Ale - odchodzimy od tematu. :)
Znów się nie rozumiemy. Moja myśl miała dowodzić pozytywnych aspektów
kontaktu wirtualnego, a takie niewątpliwie istnieją. Odejściem od tematu jest
kontynuacja tej myśli w kierunku weryfikacji kontaktu w rzeczywistości. W mojej
koncepcji nie ma miejsca na taka weryfikację. Nie ma takiej potrzeby!
Kontakt jest wyłącznie wirtualny a więc do końca sterylny i skuteczny!
W pełni dyskontuje wszystkie pozytywy płynące z otwarcia się na drugiego
człowieka bez żadnych zagrożeń wywołanych obawą o zaistnienie kontaktu
rzeczywistego.
(...)
> Pozdrawiam,
> Diana
Cieszę się, że w rozmowie z Tobą moja koncepcja tak jakby doszlifowuje się ;)).
Szkoda, że nie spróbuje się wypowiedzieć ktoś jeszcze...
Sprawa przecież jest absolutnie otwarta.
--
Serdeczności
dr Prune, Alfred zresztą...
~~~~~~~~~~~~~~~~~
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2001-01-09 23:08:03
Temat: Re: Re[2]: nowy...
boreckixxx napisał w news:10421438534.20010109184142@poczta.onet.pl...
> Witaj panie Alfredzie
(...)
> A jakże, istnieją i to nawet w Polsce. Za porady każą sobie słono
> płacić: 50 zł. za jeden list.
Tego się spodziewałem. No cóż - to też widać jest "wolny rynek".
(...)
> Chyba Mervyn Peake nie spodziewał się, że jego bohaterowie podejmą
> takie wyzwanie w XXI w..
:)) Pewnie się nie spodziewał. Ale staram(y) się aby nawet on, nie musiał się
z "naszego" powodu czuć źle (przewracać w grobie). Sądzę, że nawet jest
"nam" wdzięczny. A w końcu hrabia - stary neurotyk - cały czas powtarza
swą piosenkę o reinkarnacji ;))
Więc może jest w tym i jakieś przeznaczenie...?;)
> --
> Pozdrawiam!
>
> kandydat na pacjenta - boreckixxx
Często rozmyślam o Twoich postawach; zwykle prowokujesz
(wiem, że nie celowo), ale nie trafiasz na oczekiwany odzew...
Może rzeczywiscie kiedyś się "spotkamy"... Sprawa jest otwarta.
--
Serdeczności
dr Prune, Alfred zresztą...
~~~~~~~~~~~~~~~~~
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2001-01-11 20:06:26
Temat: Re[4]: nowy...Witaj panie Alfredzie, 2001-01-10, 00:08, piszesz:
(...)
> A w końcu hrabia - stary neurotyk - cały czas powtarza
> swą piosenkę o reinkarnacji ;))
> Więc może jest w tym i jakieś przeznaczenie...?;)
Z pewnością.
A w ogóle to ostatnio jakoś smutniej na zamku.
(...)
>> kandydat na pacjenta - boreckixxx
> Często rozmyślam o Twoich postawach; zwykle prowokujesz
> (wiem, że nie celowo),
Masz rację - ja nie udaję (chyba, że trochę w listach do AL).
> ale nie trafiasz na oczekiwany odzew...
Nie sądzisz, że czasami (paradoksalnie) brak odzewu świadczy o tym, że
wiadomość trafiła tam gdzie trzeba?
> Może rzeczywiscie kiedyś się "spotkamy"... Sprawa jest otwarta.
Jak będę "gotowy" to się zgłoszę.
> --
> Serdeczności
> dr Prune, Alfred zresztą...
> ~~~~~~~~~~~~~~~~~
--
Pozdrawiam!
boreckixxx
--
--
Archiwum grupy http://niusy.onet.pl/pl.sci.psychologia
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2001-01-11 23:16:13
Temat: Re: nowy...Witam...
boreckixxx znalazł chwilę na napisanie
w news:711026838.20010111210243@poczta.onet.pl...
> Witaj panie Alfredzie, (...)
Widzisz - nawet nie zauważyłem poprzednio, że mówisz mi "panie"...;)
Dziękuję za ten honor, ale byłbym Ci równie wdzięczny za nazywanie
mnie Alfredem! :). Tytuły rezerwuje dla siebie hrabia, i niech tak już będzie.
Natomiast nie daje mi spokoju Twoje xxx.
Może kiedyś podpiszesz coś własnym (wybranym) imieniem? Zwracanie się
do kogokolwiek "po nazwisku" jakoś tak źle się kojarzy w ubiegłą epoką;).
(...)
> ... ostatnio jakoś smutniej na zamku.
Tak to wygląda? Pewnie masz rację. Trudno widzieć wszystko obiektywnym
okiem z zewnątrz, gdy tu, na miejscu sporo różnych Wydarzeń i kataklizmów
chyba planowanych (!?). Ale to nic. Damy radę. W końcu Ród trwa od 77
pokoleń... i mam nadzieję nie grozi nam jakiś katastrofalny kryzys.
Ot - tylko ten pożar biblioteki... dziwny nieco. Powikłany w szczegółach...
(...)
> --
> Pozdrawiam!
>
> boreckixxx
--
Serdeczności
Alfred
~~~~~~~~~
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2001-01-12 10:55:02
Temat: Re: nowy...Użytkownik ... z Gormenghast <p...@p...promail.pl> w wiadomości do grup
dyskusyjnych napisał:93g0t3$r66$...@n...tpi.pl...
>Mam wrażenie (wrażenie!, nic innego;), że Twoje słowa przesycone są >czymś,
>co można by przyrównać do potrzeby bronienia "honoru rodziny";).
E tam. ;) Juz pisalam kilkakrotnie, ze nie wiaze mojej przyszlosci z
psychoterapia. Tak wiec zadna to dla mnie "rodzina" ;)
>Zapewniam Cię, że nie musisz tego robić, gdyż ja wcale nie atakuję >nikogo.
>Natomiast próbuję zdyskontować NOWE możliwości, jakie daje to właśnie
>medium, którym się obecnie posługujemy. Wiem dobrze (wcale tego nie
>wiem;),
>że na Twej uczelni nikt poważnie nie traktuje kontaktu drogą poczty
>elektronicznej
>pomiędzy psychoterapeutą a ewentualnym 'potrzebującym pomocy'.
Szczerze mowiac - nie mam pojecia. :) Nie rozmawialam z nikim na ten temat.
Pisalam po prostu o moich watpliwosciach, wynikajacych z rzeczywistych
ograniczen, z ktorymi takze sie po czesci zgadzasz.
>Nie zamierzam przeceniać roli "terapii poprzez sieć" - to rzeczywiście
>może dotyczyć
>wyłącznie pewnego segmentu "rynku pacjentów", bardzo chyba ograniczonego.
I to wyjasnia wiele. Tak pojmujac te kwestie, mysle, ze nasze zdania nie
roznia sie w ogole. :) Zreszta... przyznam, ze zarowno Twoj entuzjazm jak i
racjonalne argumenty nieco skruszyly moj sceptycyzm.
Pozdrawiam i jeszcze raz zycze powodzenia,
Diana
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |