| « poprzedni wątek | następny wątek » |
701. Data: 2003-06-10 16:36:13
Temat: Re: on kocha inna, ale mnie tez
Użytkownik "puchaty" <p...@w...pl> napisał w wiadomości
news:bc510j$e3$1@news.onet.pl...
> Nie przeceniałbym roli moralności w problemie, który spotkał Agati.
> A już na pewno nie stawiał znaku równania między prawdą a moralnością.
> IMO moralność nie jest czymś niezmiennym, ostatnią ostoją, bazą, na której
> można/trzeba budować życie.
Wystarczy zapytać :
Jaka moralność, Arabska, Mormońska, Katolicka, jaka ?
> Agati szuka (jak zauważyłeś) wyjścia poprzez np. zmianę otoczenia/norm:
> "Gdybym była Arabką ...". Na grupach dyskusyjnych tego regionu taki
> problem nie mógłby zaistnieć - byłoby to niemoralne.
To zależy od kraju i jego stopnia otwartości.
Jacek
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
702. Data: 2003-06-10 16:43:22
Temat: Re: on kocha inna, ale mnie tezWprąciłem się, gdyż Małgorzata Majkowska <m...@p...onet.pl>
i te mądrości wymagają stanowczej erekcji:
>> Jeśli malarz mi powie, że zabije dla uwiecznienia doskonałej
>> agonii - to ja go nie pochwalę, że dla sztuki zrobi
>> wszystko, że to poszukiwanie doskonałości i czystej formy.
> Nie trzeba dużo szukać... Wystarczy wspomnieć Nerona, który wg
> legendy/plotki spalił Zatybrze, by widok szalejących płomieni
napełnił
> go weną twórczą. Czyżby nihilizm? Czyżby mąż Agati był nihilistą?
> Pojęcie nihilizmu związane jest z duchowym kryzysem kultury.
Nihilizm
> w pełnym znaczeniu pojawia się tam, gdzie człowiek określa samego
> siebie jako miarę rzeczy i twórcę sensu bycia. Takie samookreślenie
> się przynosi rozkład prawd, norm i autorytetów, itd.
No tak - w przypadku cesarzy rzymskich było to związane z kultem
boskim, który ludzie im oddawali.
Ponad takim władcą nie stało nic - skoro nawet za boga się podawał.
Sam zatem ustalał, co było dobre, a co nie - był w swoim przekonaniu
Twórcą moralności.
Pół biedy, gdy taki wariat sam w to wierzy ale nie ma wyznawców.
W przypadku Agati jest guru i jedna wierząca. O jedną wierzącą za
dużo, żeby nic złego się nie stało.
Ale my tu sobie możemy dywagować... :(
--
Z poważaniem,
Z. Boczek
"Pan jest zerem!" (L. Miller)
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
703. Data: 2003-06-10 16:44:37
Temat: Re: on kocha inna, ale mnie tezWprąciłem się, gdyż Małgorzata Majkowska <m...@p...onet.pl>
i te mądrości wymagają stanowczej erekcji:
>> Przyznasz chyba sama, iż Kobieta - planując zemstę - wykaże
>> się większą przewidywalnością faceta niż odwrotnie, znajdzie
>> więcej podwójnych den, przewidzi więcej wersji wydarzeń i
>> przygotuje się na każdą z nich - a całokształt będzie
>> finezyjny, okrutny ale i wysublimowany... bardziej, niż
>> większość facetów wymyśliłaby, nawet przez 100 lat.
> Zgoda - dlatego męskie więzienia są przepełnione :-)
Przy całej powadze tego, co pisałem powyżej, nie wypada mi się nie
zgodzić z ową celną uwagą :)
--
Z poważaniem,
Z. Boczek
Ludzie nie mówią o tym, czego chcą.
Dlatego nie dostają tego, czego chcą.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
704. Data: 2003-06-10 16:49:11
Temat: Re: on kocha inna, ale mnie tez
Użytkownik "Nixe" <n...@i...pl> napisał w wiadomości
news:bc4sq6$k49$1@news.onet.pl...
> puchaty tak oto pisze:
>
> :: Bardzo słusznie. Chodzi o świeżość spojrzenia.
>
> Świeżość spojrzenia jest jak najbardziej potrzebna, ale wtedy, gdy piszący
> wie, o czym pisze.
Czy zatem wogóle możliwa jest dyskusja na takie tematy?
Czy to, co zostanie tu napisane jest jakimkolwiek wyrokiem?
Czy fakt przeżycia podobnych "przejść" upoważnia do opini?
(jak sama piszesz "nigdy nie wiadomo co w człowieku siedzi")
> To tak jakbyś mówił o świeżości spojrzenia osoby głuchoniemej biorącej
udział
> w dyskusji melomanów na temat muzyki.
Po pierwsze, może migać.
Po drugie, może mieć swoje zdanie na temat braku muzyki (ciszy)- dając
melomanom
wiele do myślenia.
> Uważam, że dopóki samemu nie przeżyło się jakiegoś problemu, to nie
powinno
> się opiniować motywacji postępowania osoby, która ten problem
> przeżyła/przeżywa osobiście, bo można komuś wyrządzić ogromną krzywdę.
Z ocenami jest tak, jak jest. Zatem najlepiej wogóle nie oceniać.
> Życie to nie proste i jasne schematy, jakie każdy chciałby widzieć i
dzięki
> temu z lekkością ferować wyroki na innych.
IMO tu się mylisz. Te schematy są bardzo proste - tak to już ze schematami
jest.
puchaty
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
705. Data: 2003-06-10 16:51:18
Temat: Re: on kocha inna, ale mnie tez
Użytkownik "Jacek" <j...@w...pl> napisał w wiadomości
news:bc51ds$1e5$1@news.onet.pl...
> Wystarczy zapytać :
> Jaka moralność, Arabska, Mormońska, Katolicka, jaka ?
Jak sam widzisz nie jest jedna. I można ją zmieniać!
>
> > Agati szuka (jak zauważyłeś) wyjścia poprzez np. zmianę otoczenia/norm:
> > "Gdybym była Arabką ...". Na grupach dyskusyjnych tego regionu taki
> > problem nie mógłby zaistnieć - byłoby to niemoralne.
>
> To zależy od kraju i jego stopnia otwartości.
No pewnie. A wiza i paszport to nie problem dzisiaj.
puchaty
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
706. Data: 2003-06-10 17:26:31
Temat: Re: on kocha inna, ale mnie tezWprąciłem się, gdyż Nixe <n...@i...pl> i te mądrości
wymagają stanowczej erekcji:
> Świeżość spojrzenia jest jak najbardziej potrzebna, ale wtedy, gdy
> piszący wie, o czym pisze.
> To tak jakbyś mówił o świeżości spojrzenia osoby głuchoniemej
> biorącej udział w dyskusji melomanów na temat muzyki.
Nie uważam, żebyś miała rację - a to dlatego, iż człowiek zna siebie w
jakiejś tam mierze i może przewidzieć (z pewną miarą
prawdopodobieństwa), jak się zachowa wtedy czy wtedy (wspominane
wcześniej postawy 'wątpiących' w siebie i tych 'pewnych').
Przy odrobinie doświadczenia życiowego i zasad moralnych, które sobie
kujemy przez życie (kujemy - tak, bo są to kajdany wkładane na siebie
przez nas samych; w imię moralnego dobra, prawdy i współczucia),
prawdopodobieństwo 'wyskoku' jest znikome.
Podkreślę raz jeszcze: nie twierdzę, że to prawdopodobieństwo znika
całkiem: maleje... tyle, że człowiek szczery wobec samego siebie po
prostu będzie się przyznawał do istnienia tego 'współczynnika ryzyka'.
Zakonnica po odkryciu masturbacji (załóżmy, że nie odkryła jej przed
zakonem :]) nie stanie się demonem onanizmu czy seksu.
Podobnie komuś, kto W SOBIE pielęgnuje cały czas to czy tamto, trudno
będzie naraz skoczyć (w moralnym znaczeniu) na drzewo i wsuwać banany,
tłumacząc się wolnością.
(Uważam męża Agati właśnie za takiego kolesia. Być może MÓWIŁ, BYŁ NA
ZEWNĄTRZ mądry i prawy (a może po prostu już od dawna oceniał ludzi
cynicznie, bo po sobie) ale nie był W SOBIE taki idealny i doskonały.
Sam nie od wczoraj nie był tak lśniący i bez skazy, za jakiego miała
go żona. Musiało go coś podżerać - i to nie od dziś - że zdrowe drzewo
Jego zasad okazało się samą korą)
> Uważam, że dopóki samemu nie przeżyło się jakiegoś problemu, to nie
> powinno się opiniować motywacji postępowania osoby, która ten
> problem przeżyła/przeżywa osobiście, bo można komuś wyrządzić
> ogromną krzywdę.
Krzywdzę biedaka?
Życie przez półtora roku w CIĄGŁYM kłamstwie... w telewizji non stop
jakieś zdrady: w serialach, w filmach - a żona w błogim przekonaniu,
że Jej mąż jest inny... sprawiedliwy, szlachetny i uczciwy.
A może powiesz, że przez półtora roku codziennie już, już otwierał
usta i chciał Jej coś powiedzieć... ale Ona wtykała mu w rękę worek ze
śmieciami albo wrzucała truskaweczkę w usta?
Faktycznie - SAMA GO W JEJ RAMIONA WEPCHNĘŁA :] Biedny...
Inna rzecz, gdy ktoś zabił człowieka - a potem dowiadujemy się, że w
obronie własnej, że tamten miał nóż (i był to wybór rodzaju "12 w
czerni będzie mnie sądzić albo 6 w czerni nieść"), itp... a inna, gdy
mowa o zdradzie, gdy nie ma 'samoobrony', 'albo on albo ja' - a tylko
własna wygoda, chciwość, samolubstwo.
Podtrzymując podany wyżej przykład: co innego zabić w samoobronie, a
co innego zabić dla pieniędzy.
No - chyba, że zaczniesz dywagować w rodzaju: "wiesz, co może zrobić z
człowieka niedosolona zupa dzień w dzień?? ZWIERZĘ! A ktoś z boku
nigdy nie będzie tego wiedział"
Kończąc myśl o 'krzywdzeniu'. Tak, kopię w dupę zdradzającego -
powinienem się wstydzić? :)
Powiedziałbym, że mi przykro - ale co mam kłamać? :]
(nawet 'chciałbym powiedzieć' wymazałem z tego samego powodu :])
> A to dlatego, że nigdy do końca nie wiadomo, co w
> człowieku siedzi i dlaczego robi/myśli tak, a nie inaczej. To, co
> jednemu wydaje się skurwysyństwem godnym jedynie potępienia, dla
> drugiego będzie znacznie bardziej złożonym problemem i wcale nie
> musi być to próbą usprawiedliwiania swych występków.
Życie jest tak proste, jak ktoś chce je widzieć.
Jeśli ja mówię 'skurwysyństwo', może się wydawać, że jestem
niedouczonym parobem z chlewu, albo 'facetem spod budki z piwem'
(tweety :))))))))))) ).
Dla mnie to nie kwestia wrażliwości na sztukę/muzykę/piękno
bólu/poezję/życie - to dla mnie niedorabianie ideologii, _szczególnie_
i _zwłaszcza_ gdy rozważamy czyjąś:
(1) inicjatywę w krzywdzeniu,
(2) premedytację,
(3) brak skruchy,
(4) ochotę na jeszcze.
> Życie to nie proste i jasne schematy, jakie każdy chciałby widzieć i
> dzięki temu z lekkością ferować wyroki na innych.
Tak kazała mu jego religia, dogma czy karma? Głosy? Przygięta trawa na
ogródku?
Na Polsacie leciał taki film o dwóch kolesiach, od dziecka robiących
sobie jaja. Założyli firmę i zatrudniali się w takim rzemiośle, a -
gdy bogaty magnat zrobił ich w parówy - zemścili się, torpedując
premierę dzieła w Jego gmachu opery.
Na widowni siedział krytyk, który (gdy oni coś pieprzyli w
przedstawieniu) klaskał i zachwycał się interpretacją.
Np. oni wpuszczali skunksy - a ten z zachwytem: "skunksy dla
podkreślenia wyrazistości i tragedii, genialne!"
Oni puszczali wodę ze stryskiwaczy, a ten: "emocjonalne angażowanie
publiczności, budzenie w nich strachu i agresji - brawissimo!"
To jest dla mnie to samo, co dorabianie ideologii do złych czynów
kogoś. Durnota i przymykanie oczu na rzeczywistość.
Ktoś może lubieć stereogramy, ale to nie powód, żeby chodzić całe
życie z zezem.
--
Z poważaniem,
Z. Boczek
Ludzie nie mówią o tym, czego chcą.
Dlatego nie dostają tego, czego chcą.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
707. Data: 2003-06-10 17:30:23
Temat: Re: on kocha inna, ale mnie tezWprąciłem się, gdyż Nixe <n...@i...pl> i te mądrości
wymagają stanowczej erekcji:
> :: Skoro jestem - tak wyśmiewanym przez Jacka - rogaczem, mam
> :: pełne prawo do dyskusji.
> Czy rogacz to osoba, która kocha dwie kobiety?
Nie. To osoba, która przeżyła zdradę. Wystarczy dla potrzeb tego wątku
i IYO autoryzowanej wypowiedzi, prawda?
Kochałbym dwie kobiety, gdyby Tato był kobietą.
> :: Ale i tak się nie zgadzam z tym Twoim.
> Z moim zdaniem? Nie ma sprawy.
> Widzisz, sęk w tym, że Ty problem męża Agati cholernie
> trywializujesz, bo go po prostu nie "czujesz", nie znasz czegoś
> takiego z autopsji (no chyba, że się mylę - wtedy zwracam honor i
> czółkiem biję w podziwie nad Twoją samokrytyką ;-) i dlatego wydaje
> Ci się to wszystko tak bardzo proste i schematyczne. Facet poznał
> laskę w celu zadupcenia i koniec pieśni. Teraz należą mu się tylko
> słowa potepienia, a najlepiej spalenie na stosie.
> Nie chcę przez to powiedzieć, że gość jest bez winy, ale
> sprowadzanie na każdym kroku jego problemu_tylko_i_wyłącznie do
> egoizmu, genitaliów i kopulacji jest niedojrzałe. IMHO oczywiście.
A do tego się odniosłem pod innym Twoim postem :]
Przenieśmy tam swoją dyskusję - a tutaj pozwólmy klonowi uschnąć.
--
Z poważaniem,
Z. Boczek
"Pan jest zerem!" (L. Miller)
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
708. Data: 2003-06-10 17:34:44
Temat: Re: on kocha inna, ale mnie tezWprąciłem się, gdyż Nixe <n...@i...pl> i te mądrości
wymagają stanowczej erekcji:
> :: Nie chcę przez to powiedzieć, że gość jest bez winy, ale
> :: sprowadzanie na każdym kroku jego problemu_tylko_i_wyłącznie do
> :: egoizmu, genitaliów i kopulacji jest niedojrzałe.
> Chciałam jeszcze tylko dodać jedno - takie postępowanie jest tym
> bardziej niewłaściwe, że prawdopodobnie w ogóle nie znasz męża
> Agati.
A Hitlera znałaś osobiście? :)
Może to ludzie wypaczyli tak Jego wizerunek i ideologię (jak socjalizm
Marksa i Engelsa)??
Może to przez fuszerkę budowniczych docelowo superluksusowe sanatoria
zmieniły się w obozy koncentracyjne? (w końcu komory i piece można
tłumaczyć parówkami i wygrzewaniem).
Zresztą - są ludzie uważający, że to megamistyfikacja XX wieku.
Baj de uej - może mąż Agati też mówi jak tacy zbrodniarze:
"Historia mnie oceni"? :]
NCINMSP
--
Z poważaniem,
Z. Boczek
"Pan jest zerem!" (L. Miller)
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
709. Data: 2003-06-10 17:35:27
Temat: Re: on kocha inna, ale mnie tez
Użytkownik "Nixe" <n...@i...pl> napisał w wiadomości
news:bc4l27$r8$1@news.onet.pl...
> Sowa tak oto pisze:
>
> :: Zwłaszcza jak to on robił w bambo, a nie jego.
>
> Jackowi, który robił (jak to mówisz) w bambo, nie warto wierzyć, bo
> nieobiektywny.
> Agati, robionej w bambo, nie warto wierzyć, bo sama biedna nie wie, co
> plecie.
> Jasne - lepiej uwierzyć komuś, kto nie ma nawet zielonego pojęcia o
problemie
A gdzie ja piszę, że im nie wierzę?
Wierzę, że to co tu opisują to nie literacka fikcja - i dla tego, tak
emocjonalnie do tego podchodzę.
Wierzę też, że faktycznie temu co robi w bambo, trudno czasami pojąć że nie
tylko jego bolało.
Że ta druga strona, a w opisywanym przypadku też trzecia, mogą czuć się mało
komfortowo, dużo mniej niż cierpiący wirtuoz bambania.
Przy czym pisząc "w bambo" mam na myśli półtoraroczne okłamywanie 2 kobiet.
Żonie mówił że chce za dużo, drugiej że z żoną to on nie sypia.
Sam fakt kochania 2 kobiet, sama sobie doczytaj jak oceniam.
W obliczu związków 20, 30, więcej letnich, faktycznie być może jestem
żółtodziobem, ale skąd wiesz o czym mam a o czym nie mam pojęcia, po 8
latach małżeństwa?
Ach wiem, bo Nixe była i sprawdziła, że u sowy i puchatego to jedna
sielanka, w stylu z dziobka do dziobka.
Sowa
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
710. Data: 2003-06-10 17:44:29
Temat: Re: on kocha inna, ale mnie tezWprąciłem się, gdyż puchaty <p...@w...pl> i te mądrości wymagają
stanowczej erekcji:
> IMO moralność nie jest czymś niezmiennym, ostatnią ostoją
Równie dobrze możemy dyskutować o kilogramie - ideowo i wzorcowo.
Moralność to zakaz zabijania, kradzieży, cudzołóstwa, itp.
Pomijam kwestię poligamii - ale nie sposób ominąć kwestii budowania
czegoś na kłamstwie, jak to zrobił mąż Agati.
> Agati szuka (jak zauważyłeś) wyjścia poprzez np. zmianę
> otoczenia/norm: "Gdybym była Arabką ...". Na grupach dyskusyjnych
> tego regionu taki problem nie mógłby zaistnieć - byłoby to
niemoralne.
Czyli ja mogę mówić po angielsku w naszym kraju - bo przecież w kraju
angielskojęzycznym to normalne.
Gosia Majkowska dobrze odpowiedziała: gdyby szafa miała sznurek,
byłaby windą.
> Moralność zmienia się w czasie jak wszystko, co pochodzi od
> społeczeństwa.
No dobrze, ale na dziś dzień ogólnie przyjęta moralność to taka, a nie
inna. Czy to znaczy, że Agati ma przyjąć moralność, jaka była 100,
1000 lat temu? A może przyjąć, że za 100, 1000 będzie taka - i już
według niej żyć?
Nie rozumiem Twojego teoretyzowania. Do czego zmierzasz - tylko do
pogadania sobie nt. "Panta rhei"?
> Co innego z prawdą. Każdy ma swoją ;-). A tak naprawdę w duszy,
> głębiej niż pokłady społecznej moralności istnieje "zdrowy
hedonizm" -
> pragnienie do robienia sobie dobrze, pragnienie by mi było dobrze.
Tak
> rozumiane "dobrze" jest IMO przyczyną/żródłem prawdy.
> Już bez nalotów społecznych, wychowania, traum...
To znowu jak z tym kilogramem :P Prawda jest jedna, kłamstw wiele.
Każdy ma ciągoty i instynkty, pożądliwości i pragnienia - ale dobro,
prawda je kneblują. Dlaczego?
Bo tym się różnimy od zwierzątek, żeby odmówić sobie tego czy
tamtego - bo to krzywdziłoby innych. Myślimy - a nie kierujemy się
instynktami.
Jeśli nasze zachciewajki nie krzywdzą nikogo - droga wolna.
--
Z poważaniem,
Z. Boczek
"Pan jest zerem!" (L. Miller)
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |