Data: 2004-09-07 08:59:04
Temat: przeżyłam głodówkę ;-)
Od: "misiczka" <s...@m...com>
Pokaż wszystkie nagłówki
Ponieważ udało mi się przeżyć głodówkę, chciałam się podzielić swoimi
uwagami.
Zacznę może od tego, że głodówka nie miała służyć odchudzaniu, choć utrata
kilogramów była miłym bonusem za wytrwałość.
Pomysł głodówki przemyślałam bardzo dokładnie, zaopatrzyłam się w
literaturę - między innymi "Leczenie głodem" Gerharda Leiboda. Oprócz tego
udało mi się znaleźć na stronach www dwie książki o głodowaniu z dokładnymi
wskazówkami. Jakby ktoś był chętny, mogę wysłać mailem.
Głodówkę postanowiłam też zsynchronizować z fazami księżyca i zaczęłam w
dniu pełni, choć właściwie najlepszy moment to ponoć chyba 2 czy 3 dni po
pełni, ale ja czułam, że "już czas" :-)
Pierwszy dzień nie był najgorszy. Piłam dużo wody nieskozmineralizowanej
Dobrawa (tej takiej różowej), rumianek i mielisę. Drugi dzień był już
zdecydowanie gorszy. Po pierwsze, czekało mnie wypicie roztworu soli
gorzkiej, bo drugie, głód zaczął mi się dawać we znaki :-)
Muszę przyznać, że ten drugi dzień, to był chyba najgorszy, kryzysowy.
Doszło do tego, że chodziłam do lodówki wąchać smalec wegetariański (przepis
można znaleźć na http://wegetarianskie-dania.blog.pl). Ale nic nie zjadłam
:) Tak naprawdę, to nawet nie chodzi o to, że ma się ochotę na jedzenie, ale
człowiek tak jest przyzywczajony do zaspakajania głodu, że jak mu burczy w
brzuchu cały dzień, to myśli cały czas krążą wkoło jedzenia. Rano wypiłam tę
gorzką sól rozpuszczoną w wodzie i faktycznie, nie mogłam odejść zbyt daleko
od toalety ;-)
Trzeciego dnia obudziłam się i nie czułam głodu. Rewelacja. Nie myślałam już
obsesyjnie o jedzeniu, a sama głodówka wydała mi się czymś łatwym i
przyjemnym. Tak było czwartego i piątego dnia. Szóstego dnia poczułam, że
znów mam kryzys. Ale nawet nie to, że chciałam coś zjeść, tylko po prostu
zaczęłam być zmęczona już psychicznie tym głodowaniem. W dodatku tego dnia
miałam przyjęcie rodzinne i cały dzień stałam przy kuchni, robiąc lazanię,
sałatkę owocową, ciasto itp. To był ostatni dzień głodówki. Czułam, że mam
już dość. Siódmego dnia zaczęło się "wychodzenie": sok z marchewki, owoce i
ziemniaki gotowane. Wszystko w małych ilościach, dobrze przeżute.
Wczoraj też owoce, a wieczorem kromka pszennego pieczywa z pomidorem.
Zrzuciłam jakieś 7-8 kg. Nie jest to na pewno efekt odwodnienia, bo czasem
wlewałam w siebie nawet do 3,5 litra płynów dziennie. Na pewno po części to
efekt opróżnienia jelit, ale, tera,z kiedy powoli zaczynam jeść, waga nie
poszła w górę, tylko nadal spada.
Roztwór soli piłam co drugi dzień, dwa razy w ciągu 6 dni głodówki zrobiłam
sobie lewatywę.
Z efektów zauważalnych. Mam więcej energii, lepiej śpię, przestały mnie
boleć plecy, a codziennie budziłam się z potwornym bólem kręgosłupa.
Wystarczy mi w tej chwili naprawdę niewielka porcja, żeby się najeść.
Głodówkę mam zamiar powtórzyć znów na wiosnę.
Polecam wszystkim.
--
pozdrawiam, misiczka
Nie może być nic genialnego tam, gdzie nie ma odrobiny szaleństwa
(seneka Starszy)
http://www.misiczka.com
|