| « poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2004-06-26 13:26:07
Temat: Re: psychika a stres
Użytkownik "Isztar" <a...@o...pl> napisał w wiadomości
news:cbebq3$9ls$1@taurus.webcorp.pl...
> Witajcie.. zastanawiam sie.. wiem ze psychika czlowieka jest "czyms" co ma
> niezwykle silna moc.. mozna sobei wmowic doslownie wszystko, nawet kazda
> chorobe.. i mimo iz mamy jej objawy to choroby nei ma..
> problem w tym co zrobic jesli my sobei to wmowimy ale wiemy ze to tylko
> stres.. ale jak to odwolac?
> jak dac psychice znac ze to tylko nerwy, stres i sila naszej woli powoduje
> pewne objawy?
Mam dokladnie odwrotnie - mimo wielu stresujacych sytuacji i permanentego
napiecia utrzymuje sie w przekonaniu, ze wlasciwie nic mi nie jest. Tzn.
pozornie jestem 'wyluzowana', ale jednak moje cialo daje inne znaki
(bezsennosc, zmeczenie, zniechecenie, bole zoladka, sny o powrotach do
szkoly... pierwszy siwy wlos!!!
;). Na Twoim miejscu nie bagatelizowalabym wplywu stresu na zdrowie. A to,
ze sobie jeszcze ta chorobe wmawiasz to moze byc zupelnie inna bajka (tzn.
fakt, ze wmowiona sobie choroba rzeczywiscie sie pojawila). Moze ta
'choroba' pojawila by sie i bez Twoich autosugestii.
Pozdrawiam :)
anka-adso
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
1. Data: 2004-06-26 15:20:02
Temat: Re: psychika a stres>
> > Jezeli bylo cos w przeszlosci, co blokuje odczuwanie i normalne
> przezywanie
> > tu i teraz, to rzeczywiscie moze to przeszkadzac w realizowaniu planow na
> > przyszlosc.
> > Niektorzy psychologowie uwazaja, ze dobrze jest wyprowadzic sie z domu
> > rodzinnego i pojsc na swoje. To bardzo pomaga w stanieciu na wlasne nogi
i
> w
> > uniezaleznieniu sie w pewnym stopniu od roznych presji rodzinnych.
> > Jak bys sie czula i jak by sie zmienilo Twoje zycie gdybys zamieszkala
> poza
> > domem rodzinnym, na swoim? Jaki mialoby to wplyw na realizacje Twoich
> planow?
>
>
> jezeli o przeszlosc chodzi... ja nei wiem jak to rozumia inni ludzie ale
dla
> mnei bylo to duzym wstrzasem, dla mnei jako malego dziecka. Tzn patrzylam
na
> cierpienie ukochanej kotki ktorej pies sasiadow zlamal kregoslup. rok
> pozniej to samo stalo sie z moja kolejna kochana kotka.. w nastepnych
latahc
> byly nastepne ;(
> dwa lata temu bylam nawet swiadkiem tego wydarzenia;( bylam przy tym psie
> ale nie mialam sily aby go odciagnac;( i teraz jak jak dz9ien w dzien
patrze
> na tego psa czuje wielka nienawisc i wielki zal... w zeszlym roku to samo
> stalo sie z moja ukochana syjamka;( na szczescie widzial to wlasciciel psa
i
> kregoslup kota ocala, a po pogryzieniu pozostala tylko mala bula z boku
> ktora chyba nie przeszkadza jej:/ w kazdym razie namnozylo sie tego
> cierpienia, bolu i zalu (dla niektorych moze nic nei znaczacego) i poczucie
> winy ze mozna bylo zapobiec tym bardziej ze w dwoch przypadkach mialam
> wyraznie przeczucia ze cos sie zaraz stanie.. niestety zbagatelizowalam je
> bo pomyslalam " co ja glupia mysle, przeciez sie nic nei stanie". no i tak
> sobei zyje z tymi myslami i wszystkimi starymi emocjami;) a za pierwszym
> kotem placze po dzis dzien i bedzie tak do konca zycia:(
Ja mysle, ze mozesz sobie to przebaczyc i pokochac siebie na nowo. To nie
Twoja wina, ze te kotki nie zyja.
> a jakbym sie czula gdybym mieszkala sama? oczywiscie wszystko. Mam silne
> odczucie tego, ze gdybym mieszkala sama to to moje zycie zmieniloby sie o
> 180 na lepsze. Nie wiem dlaczego tak jest, moze mi sie to tylko zdaje, moze
> byloby zupelnei inaczej. Ale ja czuje ze jednak jestr to dla mnie ratunek
> nawet lepszy niz psycholog.. no ale sie to stac nie moze, bo pracy nie mam.
> Czasami uda mi sie zalapac cos dorywczego, ale tez nei na dlugo. A stalej
> pracy nie mam n arazie i chyba szybko miec nie bede.. w kazdym razie po
> studiach (to jzu za 1,5 roku) bede robic wszystko aby wyjechac w kierunku
> Wielkiej Brytanii, Irlandii, Nowej Zelandii lub Norwegii.. ale co mnei
> martwi w tym wszystkim to fakt, ze chce wyjechac i zamknac kontakty z
> rodzina:/ i to mnie bardzo martwi bo jednak kocham tate i mame mimo tego iz
> czasami nei jest najlepiej meidzy nami ale chce po prostu zniknac i zaczac
> wszystko od nowa.. I nie wiem dlaczego mam takie odczucia, ale to chyba cos
> zlego?
Ja mysle, ze to nie jest sprzeczne by kochac rodzicow i jednoczesnie miec
swoje zycie robiac rzeczy takze sprzeczne z tymi, ktorych oczekuja oni od
nas. Ja od kiedy sie sprzeciwilem moim rodzicom w pewnych kwestiach i
zaczalem zyc wg tego, co jest moim pragnieniem i tym, w co wierze (choc nie
zawsze zgadzalo sie to z wyobrazeniami moich rodzicow), moje relacje z
rodzicami poprawily sie. Teraz jest czysciej, swobodniej, gdy rozmawiam z
nimi. Kiedys tylko marzylem o tym, ze z nimi spokojnie porozmawiam bez
zadnego leku, a teraz po prostu to sie dzieje i obejmuje coraz wieksze
obszary nasej relacji. Nie stalo sie to jednak od razu, wymagalo czasu.
>
>
> > Czy Twoje cele i plany sa sprzeczne od tego, czego oczekuja wobec Ciebie
> > rodzice?
>
> hmm noo chyba sa troche sprzeczne:) tzn moim celem moim marzeniem od
> dziecinstwa jest wyjechac tam gdzie jest masa zieleni, najlepiej do
Norwegii
> albo Irlandii;) (chociaz moga byc i zielone rejony polski;) zalozyc mala
> farme, kupic konia alboi zalozyc hodowle koni i jakichs kotow rasowych,
> najlepiej syjamow.
> Moi rodzice uwazaja to za glupote;) byc moze to jest glupota, nei wiem ale
> co jak co, konia na pewno bede miec kiedys, nikt i nic mnei przed tym nei
> powstrzyma:) dodatkowo mozna to polaczyc z agroturystyka i juz jest w tym
> cos milego i jednoczesnie moze samo na siebei zarabiac;)
> choc fakt, nie wiem co bedzie w przyszlosci...
Gdy czytam o Twoich marzeniach, to mysle sobie ze sa bardzo piekne, niewinne
i ze zaslugujesz na to, zeby Ci sie zrealizowaly w zyciu. Wizja, ktora
przedstwiasz jest bardzo spojna i kolorowa, jest w niej duzo pasji.
Zycze Ci bardzo, zeby Ci sie to zrealizowalo, a kazda podroz zaczyna sie od
pierwszego kroku.
>
> > Jezeli kiedys bylas szczesliwa i mialas pozytywne nastawienie do zycia,
to
> > masz w sobie te zasoby nadal i mozesz z nich korzystac.
>
> mam nadzieje ze odkryje je na nowo.. tylko one sa w stanie mi pomoc:/
mialam
> kiedys wielkei zasoby optymizmu i wiary w siebie:) tylko teraz albo
> przepadly albo sa uspione:| chcialabym sie tylko pozbyc tych czarnych
> mysli:/
> moze sie uda;)
> dzieki za odpowiedzi, troche mi pomogles:)
Jestem przekonany, ze sa co najwyzej uspione. Nic bowiem co dobre, nie
przepada bezpowrotnie. Konczy sie tylko to, co sie nie sprawdzilo lub zaszlo
w slepy zaulek. Dobre rzeczy zawsze w nas pozostaja.
Pozdrawiam cieplo - Hubert.
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2004-06-27 21:15:33
Temat: Re: psychika a stres
> Ja mysle, ze mozesz sobie to przebaczyc i pokochac siebie na nowo. To nie
> Twoja wina, ze te kotki nie zyja.
wlasnei ciezko tak zapomniec.. moze kiedys:)
> Ja mysle, ze to nie jest sprzeczne by kochac rodzicow i jednoczesnie miec
> swoje zycie robiac rzeczy takze sprzeczne z tymi, ktorych oczekuja oni od
> nas. Ja od kiedy sie sprzeciwilem moim rodzicom w pewnych kwestiach i
> zaczalem zyc wg tego, co jest moim pragnieniem i tym, w co wierze (choc
nie
> zawsze zgadzalo sie to z wyobrazeniami moich rodzicow), moje relacje z
> rodzicami poprawily sie. Teraz jest czysciej, swobodniej, gdy rozmawiam z
> nimi. Kiedys tylko marzylem o tym, ze z nimi spokojnie porozmawiam bez
> zadnego leku, a teraz po prostu to sie dzieje i obejmuje coraz wieksze
> obszary nasej relacji. Nie stalo sie to jednak od razu, wymagalo czasu.
a widzisz...a ja nawet z rodzicami rozmawiac nie umiem i nei wiem czemu:/
najchetniej nic bym im nie mowila, jestm chyba dosc zamknieta w sobie jesli
o to chodzi. Nie lubei opowiadac o tym co sie dzis wydarzylo, o tym co bylo
w szkole itd
a oni sie o to wkurzaja i mowia ze ich nie szanuje:/ a to nie o to
chodzi...tylko ich nei przekonam, a porozmawiac na ten temat z nimi nie
moge, bo jest to dla mnei chyba za trudne. albo jestem do tego za slaba;)
kazda proba skonczylaby sie placzem z mojej strony, wiec po co zaczynac w
ogole;) zreszta oni i tak tego nigdy nie zrozumieli wiec raczej juz nei
zrozumieja..
> Gdy czytam o Twoich marzeniach, to mysle sobie ze sa bardzo piekne,
niewinne
> i ze zaslugujesz na to, zeby Ci sie zrealizowaly w zyciu. Wizja, ktora
> przedstwiasz jest bardzo spojna i kolorowa, jest w niej duzo pasji.
> Zycze Ci bardzo, zeby Ci sie to zrealizowalo, a kazda podroz zaczyna sie
od
> pierwszego kroku.
>
dzieki:) (boje si etego pierwszego kroku wlasnie:)
> Jestem przekonany, ze sa co najwyzej uspione. Nic bowiem co dobre, nie
> przepada bezpowrotnie. Konczy sie tylko to, co sie nie sprawdzilo lub
zaszlo
> w slepy zaulek. Dobre rzeczy zawsze w nas pozostaja.
tak, mysle ze masz racje i coraz bardziej w to wierze a to chyba dobra
oznaka:)
pozdrawiam:)
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2004-06-27 21:17:14
Temat: Re: psychika a stres
> Mam dokladnie odwrotnie - mimo wielu stresujacych sytuacji i permanentego
> napiecia utrzymuje sie w przekonaniu, ze wlasciwie nic mi nie jest. Tzn.
> pozornie jestem 'wyluzowana', ale jednak moje cialo daje inne znaki
> (bezsennosc, zmeczenie, zniechecenie, bole zoladka, sny o powrotach do
> szkoly... pierwszy siwy wlos!!!
> ;). Na Twoim miejscu nie bagatelizowalabym wplywu stresu na zdrowie. A to,
> ze sobie jeszcze ta chorobe wmawiasz to moze byc zupelnie inna bajka (tzn.
> fakt, ze wmowiona sobie choroba rzeczywiscie sie pojawila). Moze ta
> 'choroba' pojawila by sie i bez Twoich autosugestii.
tutaj wszystko jest mozliwe naprawde:] moze byc i bez moich sugestii, moze
byc spowodowana tez sugestia... ale moj duchowy opiekun mowi mi ze nie
jestem na nic chora i jeszcze ngidy sie nei pomylil w swoich osoadach wiec
sadze ze to jednak moje urojenie... zobaczymy...:)
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |