| « poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2002-11-07 12:09:08
Temat: Re: rozmijam sie z wlasnym zyciem
"Ali" <a...@2...pl> napisała:
> I wszystko co mówisz, jest prawdą, tylko kłopot w tym, że doba ma jedynie
24
> godziny ;))
Ej ;-) Serio ;-)
Podobno kazdy ma 26 godzin na dobe, a Ci sprytniejsi 27, nawet 28 ;-)
Trzymaj sie Ali cieplutko :-)
Marek
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
1. Data: 2002-11-07 13:11:06
Temat: Re: rozmijam sie z wlasnym zyciem
Użytkownik "Marsel" <i...@w...pl> napisał w wiadomości
news:MPG.18345a8178cb2a0c989804@news.tpi.pl...
> w poprzednim art. <aqc53o$sq2$1@news2.tpi.pl>,
> szanowna kol. Ali pisze, ze:
> <...>
> > I wszystko co mówisz, jest prawdą, tylko kłopot w tym, że doba ma
jedynie 24
> > godziny ;))
>
> czy dzialasz wg jakiegos stalego harmonogramu, rytmu, czy
> "spontanicznie"?
> a czy probujesz jakos planowac to co robisz, czy dzialasz na zasadzie
> reakcji na pobudzenie z zewnatrz?
> Zuwazylem ze latwo wpasc w kierat, nawet zajmujac sie tym co sie lubi,
> latwo sie pogubic, doslownie, jelsi nie przeznaczyc sobie czasu na
> analize tego co sie robi ze soba..
> A juz samo ustawienie pewnych spraw w postaci jakiegos, na poczatek
> skromnego, planiku pozwala na ogarniecie 'tego wszystkiego' i odzyskanie
> poczucia kontroli.
>
> Wiem, wiem. to obrzydliwe. Ale jesli sie robi wiele rzeczy na raz, co
> wydaje mi sie nie naturalne dla czlowieka, to rozniez mozna sie wesprzec
> sztucznymi metodami..
Widzisz, ja z natury jestem spontaniczna i harmonogramy doprowadzają mnie do
obłędu. Swoją pracę nawet nie, że lubię, ale bardzo lubię. I nawet do tego
stresu jestem w stanie się przyzwyczaić.
Tak dzisiaj do mnie dotarło, że uczelnia irytuje mnie najbardziej. Cała
reszta jeszcze może być - nie mogę narzekać. Może ostatnio nieco
wyolbrzymiłam - to pod wpływem chwili. Ale na uczelni to już nawet nie jest
zastój, to jest jakieś beznadziejne dreptanie w miejscu, a czasami do tyłu.
Powoli zaczynam rozważać sobie - czy warto męczyć się dalej, ale nie mieć
poczucia zmarnowanych trzech lat, czy skrócić swoje męki, jednym cięciem to
załatwić i zabrać się za coś alternatywnego? Spędza mi to sen z powiek, a
później chodzę nadąsana i niezadowolona i piszę głupie posty.
Sama już nie wiem.
Ali
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-11-07 13:34:06
Temat: Re: rozmijam sie z wlasnym zyciemw poprzednim art. <aqdoqg$nid$1@news2.tpi.pl>,
szanowna kol. Ali pisze, ze:
<....>
> Widzisz, ja z natury jestem spontaniczna i harmonogramy doprowadzają mnie do
> obłędu. Swoją pracę nawet nie, że lubię, ale bardzo lubię.
no ale... chyba wiesz do czego dazysz.. w jaki sposob mazesz sie w tej
pracy powiedzmy rozwijac, albo tez co zyskujesz dzieki niej? chodzi mi
chocby o to czy to takie troche bardziej swiadome dzialanie, czy tylko
dlatego ze to lubisz i sie w to wkrecilas.
> I nawet do tego
> stresu jestem w stanie się przyzwyczaić.
to zdanie nie bardzo zrozumialem...
> Tak dzisiaj do mnie dotarło, że uczelnia irytuje mnie najbardziej. Cała
> reszta jeszcze może być - nie mogę narzekać. Może ostatnio nieco
> wyolbrzymiłam - to pod wpływem chwili.
No tak, to sie zdarza.. taka irytacja bywa przenoszona.. ciagnie sie ja
za soba.. ale najczesciej daje sie okreslic to zrodlo. A to juz cos.
> Ale na uczelni to już nawet nie jest
> zastój, to jest jakieś beznadziejne dreptanie w miejscu, a czasami do tyłu.
> Powoli zaczynam rozważać sobie - czy warto męczyć się dalej, ale nie mieć
> poczucia zmarnowanych trzech lat, czy skrócić swoje męki, jednym cięciem to
> załatwić i zabrać się za coś alternatywnego? Spędza mi to sen z powiek, a
> później chodzę nadąsana i niezadowolona i piszę głupie posty.
> Sama już nie wiem.
no wiec jestes u progu jakies waznej decyzji.. nie pozostaje nic innego
jak rozwazenie tego wszystkiego na spokojnie. i bez pospiechu. kilka
razy.
Nie warto tu chyba dzialas 'dosc sponatanicznie' kierujac sie jedynie
impulsem, zwlaszcza kiedy czlowiek jest lekko podirytowany, albo pisuje
glupoty...
czyli z jednej strony co robisz, co ci to moze dac jesli sie uda, jakie
sa szanse zeby sie udalo, od czego to zalezy, jak mozna pokonac kolejne
przeszkody..
a z drugiej - co innego robic, jak, czy tracisz cos oprocz tych trzech
lat.. a co mozesz zyskac
a moze jest jakas alternatywna metoda osiagniacia tych samych celow
zupelnie inna metoda?
oczywiscie ze tu nie ma konkretow, ale tez trudno zgadywac co konkretnie
cie gnebi.. Ty wiesz? (nie musisz pisac o tym, tylko pytam czy wiesz)
chyba podstawowy warunek wygranej - dobrze poznac zasady gry i rozpoznac
przeciwnika.
--
Marsel
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-11-07 13:53:30
Temat: Re: rozmijam sie z wlasnym zyciem> oczywiscie ze tu nie ma konkretow, ale tez trudno zgadywac co konkretnie
> cie gnebi.. Ty wiesz? (nie musisz pisac o tym, tylko pytam czy wiesz)
> chyba podstawowy warunek wygranej - dobrze poznac zasady gry i rozpoznac
> przeciwnika.
Hm... Wiem. Ale nie chcę pisać, bo temat rozciagnie się w nieskończoność, a
wałkowanie go dalej chyba już i tak nie nasunie mi nowych wniosków. Dzięki
za wszelkie uwagi. Na pewno sie nad nimi zastanowię :)
Ali
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-11-08 21:50:17
Temat: Re: rozmijam sie z wlasnym zyciem
"Ali" <a...@2...pl> wrote in message news:aqb4qg$r40$1@news.tpi.pl...
> Stresuje mnie praca, po nocach nie sypiam. Stresuje mnie uczelnia - to dla
> odmiany w trakcie dnia.
> A zycie prywatne, tudziez jego brak, dobija mnie w miedzyczasie. Przestaje
> sobie z tym radzic. Odnosze niejasne wrazenie, ze wszystko dzieje sie
jakby
> poza mna, a ja za niczym nie nadazam.
> Nie mam juz poczucia kontroli nad wlasnym zyciem. Ja sobie, a zycie
sobie...
> Help.
>
> Ali
>
>
> Przykro mi czytac takie slowa. Nie znam Cie i nie mam pojecia z jakim
borykasz sie problemami, ale wiem ze ma je kazdy. Jedni maja wieksze, inni
mniejsze.
Znam pewna osobe, ktrora byla chora na raka. Choroba zastatala go (jest to
mezczyzna) w czasie studiowania. W pierwszej chwili zalamal sie. Ale z
biegiem czasu zrozumial, ze tak nie mozna postepowac. Mimo choroby zdal
wszystkie egzaminy i zakonczyl studia z bardzo dobrymi wynikami. W sumie
spedzil w szpitalu rok- to bardzo dlugo moim zdaniem. Lubi takze aktywny
wypoczynek, a dokladniej chodzenie po gorach, wspinaczke gorska, siatkowke.
Obecnie jest zdrowy (ale musi chodzic czesto na badania kontrolne), pracuje,
ma zone, a w wolnym czasie robi to, co lubi. Rowniez brakuje mu na to czasu,
jak chyba wiekszoci ludziom w dzisiejszym swiecie, ale mimo to wyjezdza w
gory, gra w siatkowke, jezdzi na rowerze.
Jesli o mnie chodzi, to podziwiam go. Bardzo zaimponowalo mi jego
postepowanie, podejscie do powanego problemu i jego walka o wlasne zycie
wlasciwie. Nie poddal sie i to jest w zyciu najwazniejsze.
Piszesz o kontroli nad wlasnym zyciem, ale to Ty decydujesz o tym co robic.
Chyba troche przestales w siebie wierzyc.
Wiem, ze praca w tych czasach to nic przyjemnego i rzadko kiedy przynosi
zadowolenie. Stres towarzyszy nam od zawsze. Z czasem sie zwieksza-
podstawowka, szkola srednia, studia, praca... zauwaz , ze w tej chwili
mowisz o maturze, to bylo nic, na studiach do dopiero jest ciezko, a kiedy
byles maturzysta to wlasnie matura byla wtedy dla CIebie straszna, czyz nie?
Byc moze to wyglada jak wyklad, ktorych masz z pewnoscia dosyc, ale to jest
moje zdanie. Na wlasnym przykladzie wiem, ze stresu nie da sie uniknac, choc
podobno sa ludzie, ktorzy sie nie denerwuje albo stresuja sie w minimalnym
stopniu.
Obecnie rowniez mam problem, poniewaz jestem w maturalnej klasie i nie mam
pojecia gdzie isc na stuidia. Jakos nidzie nie moge sie znalezc. Teraz to
juz w ogole pewnie mnie wysmiejesz, ze jakas mlodsza osoba prawi Ci kazania
na temat zycia. Wiem, ze jeszcze wiele przede mna i ze moj bagaz doswiadczen
jest naprawde skromny, ale poznalam wiele osob i ich problemy. Niektore z
nich sa naprawde powazne, ale mimo to Ci ludzie ciesza sie, a przynajmniej
staraja cieszyc zyciem. Bo w koncu jest mnostwo wspanialych rzeczy na
swiecie, ale to my musimy je wyszukac i sie nimi radowac, a one sa naprawde
niedaleko, wystarczy tylko siegnac po nie reka...
> Pozdrawiam i zycze powodzenia!
Julia
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-11-08 23:44:08
Temat: Re: rozmijam sie z wlasnym zyciemA FollowUp to a message dated 06 lis 2002 from pl.sci.psychologia
message-id= news:aqb4qg$r40$1@news.tpi.pl :
> Stresuje mnie praca, po nocach nie sypiam. Stresuje mnie uczelnia - to
> dla odmiany w trakcie dnia.
> A zycie prywatne, tudziez jego brak, dobija mnie w miedzyczasie.
> Przestaje sobie z tym radzic. Odnosze niejasne wrazenie, ze wszystko
> dzieje sie jakby poza mna, a ja za niczym nie nadazam.
> Nie mam juz poczucia kontroli nad wlasnym zyciem. Ja sobie, a zycie
> sobie... Help.
Studiuj i uzywaj Religii Madrosci - Albertanismu.
Bez dobrej religii zawsze kiedys w zyciu mozesz odczuwac pustke i brak
sensu zycia i nie potrafic znalesc drogi wyjscia z takiej sytuacji.
Followup-to: alt.religion.albertanism <-wysylaj i czytaj
--
Albert Jacher, WiseChosenByGod, WiseChosenByWakanAlo, MadryPrzezBogaWybrany
http://albertanism.freezope.org/pl/ http://albertan.republika.pl/
http://groups.google.com/groups?hl=pl&group=alt.reli
gion.albertanism
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-11-09 09:24:31
Temat: Re: rozmijam sie z wlasnym zyciem> > Przykro mi czytac takie slowa. Nie znam Cie i nie mam pojecia z jakim
> borykasz sie problemami, ale wiem ze ma je kazdy. Jedni maja wieksze, inni
> mniejsze.
> Znam pewna osobe, ktrora byla chora na raka. Choroba zastatala go (jest to
> mezczyzna) w czasie studiowania. W pierwszej chwili zalamal sie. Ale z
> biegiem czasu zrozumial, ze tak nie mozna postepowac. Mimo choroby zdal
> wszystkie egzaminy i zakonczyl studia z bardzo dobrymi wynikami. W sumie
> spedzil w szpitalu rok- to bardzo dlugo moim zdaniem. Lubi takze aktywny
> wypoczynek, a dokladniej chodzenie po gorach, wspinaczke gorska,
siatkowke.
> Obecnie jest zdrowy (ale musi chodzic czesto na badania kontrolne),
pracuje,
> ma zone, a w wolnym czasie robi to, co lubi. Rowniez brakuje mu na to
czasu,
> jak chyba wiekszoci ludziom w dzisiejszym swiecie, ale mimo to wyjezdza w
> gory, gra w siatkowke, jezdzi na rowerze.
> Jesli o mnie chodzi, to podziwiam go. Bardzo zaimponowalo mi jego
> postepowanie, podejscie do powanego problemu i jego walka o wlasne zycie
> wlasciwie. Nie poddal sie i to jest w zyciu najwazniejsze.
> Piszesz o kontroli nad wlasnym zyciem, ale to Ty decydujesz o tym co
robic.
> Chyba troche przestales w siebie wierzyc.
> Wiem, ze praca w tych czasach to nic przyjemnego i rzadko kiedy przynosi
> zadowolenie. Stres towarzyszy nam od zawsze. Z czasem sie zwieksza-
> podstawowka, szkola srednia, studia, praca... zauwaz , ze w tej chwili
> mowisz o maturze, to bylo nic, na studiach do dopiero jest ciezko, a kiedy
> byles maturzysta to wlasnie matura byla wtedy dla CIebie straszna, czyz
nie?
> Byc moze to wyglada jak wyklad, ktorych masz z pewnoscia dosyc, ale to
jest
> moje zdanie. Na wlasnym przykladzie wiem, ze stresu nie da sie uniknac,
choc
> podobno sa ludzie, ktorzy sie nie denerwuje albo stresuja sie w minimalnym
> stopniu.
> Obecnie rowniez mam problem, poniewaz jestem w maturalnej klasie i nie mam
> pojecia gdzie isc na stuidia. Jakos nidzie nie moge sie znalezc. Teraz to
> juz w ogole pewnie mnie wysmiejesz, ze jakas mlodsza osoba prawi Ci
kazania
> na temat zycia. Wiem, ze jeszcze wiele przede mna i ze moj bagaz
doswiadczen
> jest naprawde skromny, ale poznalam wiele osob i ich problemy. Niektore z
> nich sa naprawde powazne, ale mimo to Ci ludzie ciesza sie, a przynajmniej
> staraja cieszyc zyciem. Bo w koncu jest mnostwo wspanialych rzeczy na
> swiecie, ale to my musimy je wyszukac i sie nimi radowac, a one sa
naprawde
> niedaleko, wystarczy tylko siegnac po nie reka...
> > Pozdrawiam i zycze powodzenia!
Nie zamierzam się śmiać z tego, że ktoś młodszy udziela mi porad. Każda
opinia mile widziana. Ponadto nie rób ze mnie staruszki ;)))
Ale widzisz, faktycznie mnie nie znasz. Po części masz rację, ale nie do
końca. Odniosę się najpierw do wszelkich szkół - byłam w o tyle komfortowej
sytujaci, że moi rodzice od początku chyba mi powtarzali (tata nieco
później), że mam się nie przejmować ocenami i uczyć się tego, co mnie
naprawdę interesuje, a resztę przedmiotów po prostu zaliczać. W ten sposób
nauczyłam się traktować szkołę bardzo na luzie. Kiedy podchodziłam do
matury, mojej mamy akurat nie było, a tata zamiast motywować mnie do nauki,
zapędzał mnie do gry w karty. Brzmi nieprawdopodobnie? ;) Pamiętam jak
dzisiaj pierwszy dzień matury - tata podwożąc mnie do szkoły powiedział
krótko: ty się nie martw egzaminem, ty się martw, żebyś znowu dzisiaj nie
przegrała ;)) Miesiąc przed egzaminem wpadłam na wspaniały pomysł, że
właściwie po co mam się męczyć i zdawać np. biologię, skoro mogę zdać łacinę
bez nauki. I tak jakoś spokojnie to przebrnęłam.
Studia już były trochę z przypadku, ale też je jakoś ukończyłam bez
problemów. Orłem może nie byłam, ale papierek mam i realizuję się w swoim
zawodzie.
A teraz męczę doktorat. I do tej pory mimo tego, że kierunek wybrałam sobie
chory, sprawiało mi to jakąś satysfakcję. Natomiast teraz załamałam się.
Gdyby nie to, że rzeczywiście potrzebuję go do swojej pracy, to
zastanowiłabym się nad tym, czy nie rzucić tego. Poza tym, jak wspominałam
wcześniej, poświęciłam już tyle czasu, że po prostu mi szkoda. Ponad połowa
za mną i teraz rezygnować?? To by była głupota. Ale irytuje mnie to coraz
bardziej i coraz mniejsze widzę szanse na ukończenie tego kierunku. Może po
tym semestrze zmienię promotora lub kierunek, bo już naprawdę nie wyrabiam.
Czy nie lepiej pójść po linii najmniejszego oporu, ale za to sypiać
spokojnie niż na własne życzenie dokładać sobie stresów??
Brzmi banalnie. Ale mimo wszystko to jest w tej chwili mój problem i biorę
pod uwagę zarówno czas, jak i pieniądze, jakie zainwestowałam w siebie.
Nawiązując do Twojego kolegi - też mam taką historię wśród swoich
przyjaciół. Nie skończyła się tak dobrze. Osoba, która zachorowała, obecnie
nie jest do końca sprawna i prawdopodobnie nigdy nie będzie. I wiem, zdaję
sobie sprawę z tego, że to jest prawdziwe nieszczęście.
Tyle, że mogę jej współczuć, mogę tej osobie pomagać, mogę być jej podporą i
tak się staram robić. Nie zmienia to jednak faktu, że moje problemy są dla
mnie priorytetowe. W końcu moje decyzje zaważą na moim życiu. I albo rzucę
teraz wszystko, a w konsekwencji nieco później pożegnam się z pracą i zasilę
szeregi bezrobotnych, tudzież znajdę coś, co mnie w ogóle nie interesuje,
ale da mi środki do jakiegokolwiek utrzymania. Albo przetrwam kolejne dwa -
trzy lata, tyle, że zdążę się nabawić jeszcze większej nerwicy i
rzeczywiście będę potrzebowała porad psychologów.
Niemniej dzięki za wszystkie Twoje słowa. Przypomniały mi o tym, że życie
jest najważniejsze i nie warto go sobie komplikować. Są sprawy, które w
całej hierarchii stoją na szczycie, ale może jednak czas pokierować nimi
jakoś inaczej...
Ali
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-11-09 09:32:14
Temat: Re: rozmijam sie z wlasnym zyciem> Studiuj i uzywaj Religii Madrosci - Albertanismu.
> Bez dobrej religii zawsze kiedys w zyciu mozesz odczuwac pustke i brak
> sensu zycia i nie potrafic znalesc drogi wyjscia z takiej sytuacji.
Nie wydaje mi się, aby to było wyjście z sytuacji. Najważniejsze chyba jest
to, aby umieć stanąć twarzą w twarz z własnymi problemami i spróbować je
rozwiązać, niż liczyć na to, że jakaś siła wyższa w nich pomoże?
Poza tym rzeczywiście mam kryzys wiary, co nie oznacza jeszcze, że nie widzę
sensu czy celu w życiu. Religia religią, ale problemy problemami i to, że
padnę na kolana, nie zmieni jeszcze nic.
To tak jak w tym kawale o gościu, który ciągle prosił Boga, żeby pozwolił mu
wygrać na loterii. A w końcu Bóg się wnerwił i kazał mu nie tylko wznosić
modły, ale kupić los na tej loterii.
Chyba właśnie o to się rozchodzi - żeby dać sobie szansę i możliwość zmian.
Poza tym co to znaczy dobra religia? Chyba nie ma jednej definicji? Każdy
odczuwa to inaczej i to jest jego intymna sprawa.
Ali
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-11-09 13:35:11
Temat: Re: rozmijam sie z wlasnym zyciemA FollowUp to a message dated 09 lis 2002 from pl.sci.psychologia
message-id= news:aqikq0$jpq$2@news.tpi.pl :
>> Studiuj i uzywaj Religii Madrosci - Albertanismu.
>> Bez dobrej religii zawsze kiedys w zyciu mozesz odczuwac pustke i
>> brak sensu zycia i nie potrafic znalesc drogi wyjscia z takiej
>> sytuacji.
>
> Nie wydaje mi się, aby to było wyjście z sytuacji.
Bog mnie wybralo na nowego proroka dla nowej religii dla wszystkich ludzi.
Skoro uzywanie madrej religii jest pomocne dla wielu ludzi, to przypuszczam
,ze i dla ciebie rowniez.
> Najważniejsze chyba
> jest to, aby umieć stanąć twarzą w twarz z własnymi problemami i
> spróbować je rozwiązać, niż liczyć na to, że jakaś siła wyższa w nich
> pomoże?
Oczywiscie, trzeba zrobic analize swoich problemow, ale ja nic nie pisalem,
ze te problemy ma za ciebie rozwiazywac jakas "sila wyzsza". Faktycznie,
moze pomoc, ale dzialac musisz ty.
Jestem prorokiem religii, ktora nie naucza, ze wystarczy sie modlic a bog
zalatwi na prosbe cala reszte.
> Poza tym rzeczywiście mam kryzys wiary, co nie oznacza
> jeszcze, że nie widzę sensu czy celu w życiu. Religia religią, ale
> problemy problemami i to, że padnę na kolana, nie zmieni jeszcze nic.
Zgadzam sie.
Poza tym prosze cie, nie utozsamiaj "religia" z "Katolicyzm". Robisz
myslowy blad. Jakby Katolicyzm byl madra i efektywna religia, to by nie
bylo tylu ludzi z zaburzeniami i problemami wsrod uzytkownikow tamtej
religii.
> Chyba właśnie o to się rozchodzi - żeby dać sobie szansę i możliwość
> zmian. Poza tym co to znaczy dobra religia? Chyba nie ma jednej
> definicji? Każdy odczuwa to inaczej i to jest jego intymna sprawa.
Ja podalem kilka definicji w Teorii MAdrosci.
Faktycznie 'dobra' to nie jest odpowiednie slowo.
Polecam ci uzywac religii, ktora jest dobra ale i madra, prawdziwa,
efektywna.
Jesli nauczysz sie takiej religii i zaczniesz jej wytrwale i systematycznie
uzywac, wtedy twoje zycie uporzadkujesz i odczujesz satysfakcje i komfort
psychiczny.
Followup-to: alt.religion.albertanism <-wysylaj i czytaj
--
Albert Jacher, WiseChosenByGod, WiseChosenByWakanAlo, MadryPrzezBogaWybrany
http://albertanism.freezope.org/pl/ http://albertan.republika.pl/
http://groups.google.com/groups?hl=pl&group=alt.reli
gion.albertanism
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-11-09 21:50:28
Temat: Re: rozmijam sie z wlasnym zyciem> Bog mnie wybralo na nowego proroka dla nowej religii dla wszystkich ludzi.
> Skoro uzywanie madrej religii jest pomocne dla wielu ludzi, to
przypuszczam
> ,ze i dla ciebie rowniez.
Ale poza tym wszyscy zdrowi?? Gdybym miała słuchać wszystkich proroków, to
niezły politeizm zapanowałby w moim życiu. Ponadto jednak będę decydowała
sama, czy chcę wierzyć, czy nie. I im bardziej bedziesz mnie przekonywał, co
jest dla mnie dobre, tym gorszy efekt osiągniesz.
> Zgadzam sie.
> Poza tym prosze cie, nie utozsamiaj "religia" z "Katolicyzm". Robisz
> myslowy blad. Jakby Katolicyzm byl madra i efektywna religia, to by nie
> bylo tylu ludzi z zaburzeniami i problemami wsrod uzytkownikow tamtej
> religii.
Póki co moją religią jest katolicyzm. I nie zamierzam jej zmieniać. Poza tym
religia nie świadczy o zaburzeniach ludzi. Wszędzie tacy ludzie się znajdą.
Jest to uwarunkowane wieloma czynnikami, nie tym jedynie, czy wierzą i w co
wierzą.
> Ja podalem kilka definicji w Teorii MAdrosci.
> Faktycznie 'dobra' to nie jest odpowiednie slowo.
> Polecam ci uzywac religii, ktora jest dobra ale i madra, prawdziwa,
> efektywna.
> Jesli nauczysz sie takiej religii i zaczniesz jej wytrwale i
systematycznie
> uzywac, wtedy twoje zycie uporzadkujesz i odczujesz satysfakcje i komfort
> psychiczny.
Moje życie jest w miarę uporządkowane. A nigdy nie będzie idealne i nie
jestem tak naiwna, aby w to wierzyć. Tym bardziej nie wierzę w to, aby
jakakolwiek religia je uleczyła.
Ali
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |