Dzis nie miałam zbyt duzo czasu, byłam bardzo zajęta.

Ale znalazłam w lodówce udka kurczaka (trzeba był oobiadek zrobić) i
dwa słoiczki z tłuszczykiem z pieczonego onegdaj mięska, co go (ten
tłuszczyk) szkoda było tak do zlewu.

No i kurczaczka obsmażyłam i do gara z tym tłuszczykiem. Na gaz i
poszłam robic swoje. I obiadek był palce lizac z ziemniaczkami, robiło
się samo, przypraw nien trzeba było, bo tłuszczyk z przyprawami był.

Polecam zlewanie do słoiczków tłuszczyków "zostaniętych" z obiadków!
Szczególnie zapracowanym kobiałkom.


pozdr

cherokee

P.S. Smak mieska był wysmienity - pierwszy raz wyszło mi w smaku
takie, jak mojej babci.