| « poprzedni wątek | następny wątek » |
21. Data: 2003-02-19 20:30:54
Temat: Re: zamieszkac razem?> A mi wydaje się, że nie tylko "oni", ale i mama chłopaka. Może czuć się
> przecież skrępowana obecnością obcej osoby w swoim domu.
> No i jaki byłby status tej dziewczyny? Domownik? Gość?
To kolejny powod moich watpliwosci...
> Co z pieniędzmi? Rodzice dziewczyny mieliby jej dawać środki na
utrzymanie,
> a ona "płaciłaby" matce chłopaka za utrzymanie? Dziwne to i jakieś
sztuczne.
Jak wczesniej komus odpowiedzialem, kolega jest w sytuacji podobnej, gdzie
on placi na utrzymanie i zadne z nich nie widzi w tym niczego niestosownego.
Przeciez aktualnie jej rodzice utrzymuja ja. Tak rowniez by ja utrzymywali,
tylko miejsce zamieszkania byloby inne:)
> Poza tym z listu Mastercooka nie wynika, zeby był entuzjasta pomysłu
> wprowadzenia sie wybranki do niego ;-)
Tu nie chodzi o mnie. Tu chodzi o nia, o jej rodzicow i o moja matke. Stad
watpliwosci. Przeprowadzka nie dotyczy tylko dwoch osob.
> No i motywacja dziewczyny wydaje mi się jakaś.....niedojrzała.
Juz mowilem, ze motywacja nie jest chec ucieczki od rodzicow. Mam wyrzuty
sumienia bo przez moja niescislosc postawilem ja w zlym swietle.
>
> Ola
>
> P.S. Ja akurat znam 2 związki, gdzie "nieletni" mieszkali razem (akurat u
> mamy dziewczyny) i oba skończyły się fatalnie.
Nie nalezy sugerowac sie przykladami, poniewaz wszystko zalezy od
konkretnych ludzi.
--
Pozdrawiam
Mastercook
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
22. Data: 2003-02-19 20:40:58
Temat: Odp: zamieszkac razem?
Użytkownik Mastercook <a...@i...pl> w wiadomości do grup dyskusyjnych
napisał:
> >
> To nie jest tak, ze ona mnie "pod murem" stawia. To nie bylo zadanie ani
> prosba, a raczej propozycja. Jesli sie nie zgodze, nie oznacza to, ze ona
od
> razu mnie rzuci i znajdzie kogos, kto ja przygarnie. Tu nie chodzi o to,
jak
> jej wytlumaczyc, zeby sie nie przeprowadzala. Tu chodzi o to, ze ja bym
> bardzo pragnal z nia zamieszkac, ale mam rowniez watpliwosci z innych
> wzgledow. Jednakze zamieszkanie razem jest jednym z moich marzen.
Kto wie, może wam się uda?
boniedydy
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
23. Data: 2003-02-19 20:42:19
Temat: Odp: zamieszkac razem?
Użytkownik Mastercook <a...@i...pl> w wiadomości do grup dyskusyjnych
napisał:
> > A mi wydaje się, że nie tylko "oni", ale i mama chłopaka. Może czuć się
> > przecież skrępowana obecnością obcej osoby w swoim domu.
> > No i jaki byłby status tej dziewczyny? Domownik? Gość?
>
> To kolejny powod moich watpliwosci...
Właśnie z tego powodu moi znajomi, o których pisałam, dosyć szybko się
pobrali...
boniedydy
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
24. Data: 2003-02-19 20:58:10
Temat: Re: zamieszkac razem?
> -----Original Message-----
> From: Mastercook [mailto:a...@i...pl]
> Posted At: Wednesday, February 19, 2003 9:24 PM
> Posted To: rodzina
> Conversation: zamieszkac razem?
> Subject: Re: zamieszkac razem?
[...]
> Rozmawialismy juz na ten temat. Sytuacja bylaby podobna jak u
> kolegi, ktory mieszka u swojej dziewczyny - jego rodzice daja
> mu pieniadze, ktore pokrywaja czesc oplaty zwiazanych z jego
> utrzymaniem. Moja dziewczyna chcac sie do mnie przeprowadzic
> zdaje sobie sprawe, ze sytuacja bylaby podobna.
Ona może i tak. Ale czy jej rodzice zdają sobie z tego sprawę? Bo wiesz
- jeśli ona jest już pełnoletnia to de facto może decydować o sobie, ale
musi również ponosić konsekwencje swoich decyzji. Więc wcale bym się
jakoś straszliwie nie zdziwiła, gdyby rodzice przestali ją utrzymywać w
momencie wyprowadzki z domu. Na zasadzie - póki mieszkasz z nami masz
wikt i opierunek, ale wyprowadzasz się, bo jesteś dorosła, to bądź
dorosła...
Wiem, że prawo nakłada na rodziców obowiązek utrzymywania dziecka do
26-tego roku życia w przypadku, gdy to dziecko wciąż się kształci. Więc
- znów - nie zdziwiłabym się, gdyby rodzice Twojej dziewczyny i owszem -
wciąż ją utrzymywali, to znaczy zapewniali niezbędne minimum - ale
naprawdę _minimum_. Ciekawa jestem, czy taka sytuacja (takie
'przykręcenie kurka') odpowiadałoby Twojej dziewczynie, Tobie, a przede
wszystkim Twojej Mamie...
A co do tematu wątku - moim zdaniem to zbyt wcześnie. Po pierwsze
najlepiej byłoby podejmować takie 'dorosłe' kroki w momencie, kiedy już
można być dorosłym, a więc wziąć za siebie odpowiedzialność, przede
wszystkim materialną. A po drugie - mówisz, że jesteście ze sobą 8
miesięcy. To bardzo mało, szczególnie w zestawieniu z Waszym wiekiem. Ja
bym się z tą wyprowadzką wstrzymała, tym bardziej, że sam napisałeś o
tym, że zaangażowani w to bylibyście nie tylko Wy, ale również jej
rodzice i Twoja Mama. Wg mnie zdecydowanie zbyt wcześnie...
--
Kami
____________________________
k...@p...net
ICQ: 81442231 - GG# 436414
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
25. Data: 2003-02-19 21:28:31
Temat: Re: zamieszkac razem?
"Mastercook" <a...@i...pl> wrote in message
news:b2uemb$be2$1@nemesis.news.tpi.pl...
> Heja.
> Latek licze sobie dziewietnascie, a moja dziewczyna, z ktora jestem
zaledwie
> osmy miesiac, chce sie do mnie przeprowadzic,
Mnie się wydaje, że Ty tego po prostu nie chcesz (jeszcze nie), więc
zaczekaj, aż będziesz pewien.:))) 19 lat to jest wiek na eksperymenty,
przymierzanie się do różnych kandydatek na żonę, szukanie tej jednej
jedynej. Jeśli jesteście dla siebie przeznaczeni, to fakt, że mieszkacie
osobno, niczego nie zmieni. Za rok też będziecie razem, a Ty będziesz miał
większą pewność, że już nie chcesz dalej szukać. Chciałbyś z tą dziewczyną
wziąć dzisiaj ślub? Zamieszkanie razem niewiele się różni od ślubu. Równie
trudno jest się rozstać (tyle, że mniej formalności). Też jestem zdania, że
warto pomieszkać ze sobą przed ślubem, ale trzeba mieć chociaż 90 % pewności
(nadziei?), że ten związek przetrwa. Inaczej "straty" są za duże. Niby
ludzie mówią, że dopiero mieszkając razem można się naprawdę poznać. Zgoda,
ale mieszkając samodzielnie, a nie u rodziców. Ja bym na Waszym miejscu
zaczekała, aż będziecie "trochę bardziej dorośli". Teraz będziecie parą
dzieciaków, które mieszkają razem tylko po to, żeby razem spędzać noce. Bo
póki jesteście na utrzymaniu rodziców i mieszkacie pod ich dachem to trudno
mówić o budowaniu wspólnego życia. Wiem, że to zabrzmiało brutalnie, ale
taka jest okrutna prawda. Do tego, żeby ze sobą sypiać, nie trzeba się
przeprowadzać z całym dobytkiem. Zaczekaj trochę. Jeszcze za wcześnie, żeby
się tak wiązać.
Anka
--
Serwis Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
26. Data: 2003-02-19 22:53:08
Temat: Re: zamieszkac razem?> Równie
> trudno jest się rozstać (tyle, że mniej formalności).
Trudno? Nie jest trudno. Rozstaniemy sie, gdy ktores z nas z tym drugim nie
bedzie chcialo juz mieszkac. Wiec raczej wyprowadzka bedzie ulga.
> Też jestem zdania, że
> warto pomieszkać ze sobą przed ślubem, ale trzeba mieć chociaż 90 %
pewności
> (nadziei?), że ten związek przetrwa. Inaczej "straty" są za duże.
A moje 99% wystarcza?
> Niby
> ludzie mówią, że dopiero mieszkając razem można się naprawdę poznać.
Zgoda,
> ale mieszkając samodzielnie, a nie u rodziców. Ja bym na Waszym miejscu
> zaczekała, aż będziecie "trochę bardziej dorośli". Teraz będziecie parą
> dzieciaków, które mieszkają razem tylko po to, żeby razem spędzać noce.
A jak bedziemy starsi, to nie bedziemy tacy?
> Bo
> póki jesteście na utrzymaniu rodziców i mieszkacie pod ich dachem to
trudno
> mówić o budowaniu wspólnego życia.
Nie mowilem o budowaniu wspolnego zycia...
> Zaczekaj trochę. Jeszcze za wcześnie, żeby
> się tak wiązać.
Pomysle nad tym...
> Anka
--
Pozdrawiam
Mastercook
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
27. Data: 2003-02-20 00:02:07
Temat: Re: zamieszkac razem?
"Mastercook" <a...@i...pl> wrote in message
news:b311t3$b3m$1@atlantis.news.tpi.pl...
Zdenerwowałam Cię:) Przepraszam, wcale nie chciałam. Naprawdę życzę Wam
obojgu jak najlepiej i może rzeczywiście akurat Wam się uda. Ale.........
> > Równie
> > trudno jest się rozstać (tyle, że mniej formalności).
>
> Trudno? Nie jest trudno.
Jest trudno, bo wspólne mieszkanie to jest taki krok trochę poważniejszy niż
np zostanie razem na weekend, a potem powrót do własnego domu. Wspólne
mieszkanie, to jest wspólne prowadzenie gospodarstwa domowego (chyba, że
zakładasz, że mama nadal będzie dla Was gotowała, robiła Wasze pranie,
prasowanie, zakupy itp), to są finanse (ktoś musi zapłacić za Wasz proszek
do prania:)), to są inwestycje we wspólne gniazdko (Twój pokój?), żeby
wygodniej się mieszkało we dwoje. Po roku tych wspólnych przedmiotów, spraw,
rozliczeń, częściowo zrealizowanych planów na przyszłość itp robi się tyle,
że człowiek odchodząc ma wrażenie, że bardzo dużo za sobą zostawia. Ta
decyzja o rozstaniu przychodzi dużo trudniej, a jej podjęcie trwa dłużej,
niż kiedy związek bazuje tylko na randkach i powiedzmy wspólnych weekendach.
> > Też jestem zdania, że
> > warto pomieszkać ze sobą przed ślubem, ale trzeba mieć chociaż 90 %
> pewności
> > (nadziei?), że ten związek przetrwa. Inaczej "straty" są za duże.
>
> A moje 99% wystarcza?
No pewnie, że wystarcza:) A jednak 99% pewności w przypadku 25-latka, który
ma już za sobą kilka mniej lub bardziej poważnych związków (i już dokładnie
wie, czego chce od życia i od swojej kobiety) brzmi bardziej wiarygodnie,
niż te same 99% u chłopaka w Twoim wieku. (wiem, znowu Cię zdenerwowałam)
> > Niby
> > ludzie mówią, że dopiero mieszkając razem można się naprawdę poznać.
> Zgoda,
> > ale mieszkając samodzielnie, a nie u rodziców. Ja bym na Waszym miejscu
> > zaczekała, aż będziecie "trochę bardziej dorośli". Teraz będziecie parą
> > dzieciaków, które mieszkają razem tylko po to, żeby razem spędzać noce.
> A jak bedziemy starsi, to nie bedziemy tacy?
Nie, bo będziecie mogli sami za siebie podejmować decyzję. Teraz za Was
decydują rodzice, bo to oni łożą na Wasze utrzymanie. Jako 19-latek nawet
ślubu nie możesz wziąć bez zgody rodziców. Twoja dziewczyna wprowadzając się
do Twojego domu będzie musiała się zdeycdować, czy gra rolę dorosłej
gospodyni Waszego (Twojego i jej) wspólnego gniazdka, czy jest jeszcze
jednym dzieckiem Twojej mamy. Z obu sytuacji wynikają określone konsekwencje
i obie sytuacje są mocno konfliktogenne na linii Twoja dziewczyna-Twoja
mama. Zastanów się jak Twoja mama zareaguje na niepozmywane po śniadaniu
gary (bo się śpieszyliście), albo na włosy Twojej dziewczyny w wannie po
porannej kąpieli (bo się śpieszyliście). I kto upierze Waszą pościel - Ty,
Twoja mama, czy Twoja dziewczyna? I jak Twoja dziewczyna zareaguje, kiedy
Twoja mama zwróci jej uwagę (o te niepozmywane gary). Ty jeden wiesz, czego
się możesz spodziewać. Ja Ci tylko pokazuję potencjalne pułapki takiego
układu.
> > Bo
> > póki jesteście na utrzymaniu rodziców i mieszkacie pod ich dachem to
> trudno
> > mówić o budowaniu wspólnego życia.
> Nie mowilem o budowaniu wspolnego zycia...
A o czym? (99% - pamiętasz?) To mów, że dziewczyna ma u Ciebie tylko sypiać,
a dom ma tam, gdzie ktoś jej szykuje obiad, ktoś jej pierze pościel, odkurza
pokój, ktoś płaci za nią rachunki za prąd itp.
Jest jeszcze jeden drobiazg. Jak dobrze wiesz, nie ma 100% pewnych środków
antykoncepcyjnych. Wpadka może się zdarzyć każdemu i zawsze. Ciąża (odpukać)
zmusi Was do budowania wspólnego życia, czy będziecie tego chcieli czy nie.
(nawet jeśli się rozstaniecie, to dziecko będzie wspólne, a Ty będziesz
musiał je utrzymywać). Chcesz tego już teraz??????????
> > Zaczekaj trochę. Jeszcze za wcześnie, żeby
> > się tak wiązać.
>
> Pomysle nad tym...
Pomyśl koniecznie. I nie odbieraj mojego postu jako napaść na Ciebie.
Usiłuję Ci tylko pokazać, że to wszystko nie jest takie proste.
Anka
--
Serwis Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
28. Data: 2003-02-20 00:46:05
Temat: Re: zamieszkac razem?> Zdenerwowałam Cię:) Przepraszam, wcale nie chciałam. Naprawdę życzę Wam
> obojgu jak najlepiej i może rzeczywiście akurat Wam się uda. Ale.........
Nie zdenerwowalas mnie. Takich postow oczekiwalem. Przeciez nie po to tu
pisalem, zeby otrzymywac same odpowiedzi w stylu "Tak, masz racje, niech sie
do Ciebie wprowadzi".
> > > Równie
> > > trudno jest się rozstać (tyle, że mniej formalności).
> >
> > Trudno? Nie jest trudno.
>
> Jest trudno, bo wspólne mieszkanie to jest taki krok trochę poważniejszy
niż
> np zostanie razem na weekend, a potem powrót do własnego domu. Wspólne
> mieszkanie, to jest wspólne prowadzenie gospodarstwa domowego (chyba, że
> zakładasz, że mama nadal będzie dla Was gotowała, robiła Wasze pranie,
> prasowanie, zakupy itp), to są finanse (ktoś musi zapłacić za Wasz proszek
> do prania:)), to są inwestycje we wspólne gniazdko (Twój pokój?), żeby
> wygodniej się mieszkało we dwoje. Po roku tych wspólnych przedmiotów,
spraw,
> rozliczeń, częściowo zrealizowanych planów na przyszłość itp robi się
tyle,
> że człowiek odchodząc ma wrażenie, że bardzo dużo za sobą zostawia. Ta
> decyzja o rozstaniu przychodzi dużo trudniej, a jej podjęcie trwa dłużej,
> niż kiedy związek bazuje tylko na randkach i powiedzmy wspólnych
weekendach.
Oczywiscie ze taka sytuacja wiazalaby sie z podzialem obowiazkow miedzy mnie
a moja dziewczyne. Mieszkam w domu, nie w ciasnym mieszkaniu, wiec miejsca
jest dosyc. Dlaczego mam myslec o rozstaniu teraz, gdy jestem zakochany?
Rozumiem, ze jest to trudniejsza decyzja.
> > > Też jestem zdania, że
> > > warto pomieszkać ze sobą przed ślubem, ale trzeba mieć chociaż 90 %
> > pewności
> > > (nadziei?), że ten związek przetrwa. Inaczej "straty" są za duże.
> >
> > A moje 99% wystarcza?
>
> No pewnie, że wystarcza:) A jednak 99% pewności w przypadku 25-latka,
który
> ma już za sobą kilka mniej lub bardziej poważnych związków (i już
dokładnie
> wie, czego chce od życia i od swojej kobiety) brzmi bardziej wiarygodnie,
> niż te same 99% u chłopaka w Twoim wieku. (wiem, znowu Cię zdenerwowałam)
I tu sie z Toba calkowicie nie zgodze, chociaz mnie nie zdenerwowalas. Otoz
niejednokrotnie 19latek jest bardziej dojrzaly psychicznie od 25latka - i
nie mowie tutaj konkretnie o sobie, choc uwazam sie za osobe emocjonalnie
dosc dojrzala mimo mlodego wieku. Bron Boze nie twierdze jednak ze czuje sie
jak dorosly!
> > > Niby
> > > ludzie mówią, że dopiero mieszkając razem można się naprawdę poznać.
> > Zgoda,
> > > ale mieszkając samodzielnie, a nie u rodziców. Ja bym na Waszym
miejscu
> > > zaczekała, aż będziecie "trochę bardziej dorośli". Teraz będziecie
parą
> > > dzieciaków, które mieszkają razem tylko po to, żeby razem spędzać
noce.
Hmm uwazam ze troszke sie zagalopowalas. Takie slowa sugeruja, ze nasz
zwiazek opiera sie wylacznie na seksie, co jest wierutna bzdura. Ludzie moga
chciec byc ze soba rowniez ze wzgledu na uczucia, prawda?
> > A jak bedziemy starsi, to nie bedziemy tacy?
>
> Nie, bo będziecie mogli sami za siebie podejmować decyzję. Teraz za Was
> decydują rodzice, bo to oni łożą na Wasze utrzymanie. Jako 19-latek nawet
> ślubu nie możesz wziąć bez zgody rodziców. Twoja dziewczyna wprowadzając
się
> do Twojego domu będzie musiała się zdeycdować, czy gra rolę dorosłej
> gospodyni Waszego (Twojego i jej) wspólnego gniazdka, czy jest jeszcze
> jednym dzieckiem Twojej mamy. Z obu sytuacji wynikają określone
konsekwencje
> i obie sytuacje są mocno konfliktogenne na linii Twoja dziewczyna-Twoja
> mama. Zastanów się jak Twoja mama zareaguje na niepozmywane po śniadaniu
> gary (bo się śpieszyliście), albo na włosy Twojej dziewczyny w wannie po
> porannej kąpieli (bo się śpieszyliście). I kto upierze Waszą pościel - Ty,
> Twoja mama, czy Twoja dziewczyna? I jak Twoja dziewczyna zareaguje, kiedy
> Twoja mama zwróci jej uwagę (o te niepozmywane gary). Ty jeden wiesz,
czego
> się możesz spodziewać. Ja Ci tylko pokazuję potencjalne pułapki takiego
> układu.
Studiuje na studiach dziennych i raczej mam malo mozliwosci podjecia sie
jakiejs pracy, wiec zanim bede zarabiac w pelni (zaznaczam - w pelni) na
siebie, minie nieco czasu. Ale nie w tym rzecz. Oczywiscie ze odbede rozmowe
z matka, i jesli ona sie nie zgodzi, to nie ma zadnej sprawy. Jesli bedzie
miala mocne watpliwosci, rowniez nie. Kto bedzie zmywal? Pral posciel?
Bedziemy robic to wspolnie. Dlaczego "Ty" albo "Twoja dziewczyna", a nie "Ty
i Twoja dziewczyna"?
> > > Bo
> > > póki jesteście na utrzymaniu rodziców i mieszkacie pod ich dachem to
> > trudno
> > > mówić o budowaniu wspólnego życia.
>
> > Nie mowilem o budowaniu wspolnego zycia...
>
> A o czym? (99% - pamiętasz?) To mów, że dziewczyna ma u Ciebie tylko
sypiać,
> a dom ma tam, gdzie ktoś jej szykuje obiad, ktoś jej pierze pościel,
odkurza
> pokój, ktoś płaci za nią rachunki za prąd itp.
> Jest jeszcze jeden drobiazg. Jak dobrze wiesz, nie ma 100% pewnych środków
> antykoncepcyjnych. Wpadka może się zdarzyć każdemu i zawsze. Ciąża
(odpukać)
> zmusi Was do budowania wspólnego życia, czy będziecie tego chcieli czy
nie.
> (nawet jeśli się rozstaniecie, to dziecko będzie wspólne, a Ty będziesz
> musiał je utrzymywać). Chcesz tego już teraz??????????
Chyba sie nie rozumiemy. Wszystko zalezy od tego jak rozumiesz slowa
"budowanie wspolnego zycia". Ja wpierw zrozumialem to w takim sensie, jakbym
od razu mial sie z nia ozenic i wydac na swiat potomka. Moja dziewczyna
doskonale wie, ze gdyby chciala ze mna zamieszkac, musiala by sie
utrzymywac - a w tym przypadku utrzymywaliby ja rodzice (o ile oczywiscie
zgodziliby sie, bo jesli nie, to tez nie ma zadnej sprawy). Przeciez jezeli
wezmiemy slub, to tez bedziemy wspolnie za wszystko placic i wspolnie
wszystko robic.
Nie wglebiajmy sie prosze w sprawy seksu. Nie jestem czlowiekiem, ktory
wymaga uswiadamiania nt. zabezpieczen. Doskonale zdaje sobie sprawe, ze nie
ma zabezpieczen idealnych. Nasze zycie seksualne juz trwa, a nie zacznie sie
dopiero w momencie przeprowadzki, zatem to nie ma nic do rzeczy, prawda?
> > > Zaczekaj trochę. Jeszcze za wcześnie, żeby
> > > się tak wiązać.
> >
> > Pomysle nad tym...
>
> Pomyśl koniecznie. I nie odbieraj mojego postu jako napaść na Ciebie.
> Usiłuję Ci tylko pokazać, że to wszystko nie jest takie proste.
Nie odbieram go jako ataku na moja osobe. W koncu po to umiescilem tutaj te
zapytanie, aby poznac opinie innych.
> Anka
--
Mastercook
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
29. Data: 2003-02-20 02:04:24
Temat: Re: zamieszkac razem?
"Mastercook" <a...@i...pl> wrote in message
news:b318ho$7ha$1@atlantis.news.tpi.pl...
> Nie zdenerwowalas mnie. Takich postow oczekiwalem. Przeciez nie po to tu
> pisalem, zeby otrzymywac same odpowiedzi w stylu "Tak, masz racje, niech
sie
> do Ciebie wprowadzi".
Uff, całe szczęście.:)
Pora późna, więc już nie będę Ci truć:) Sam fakt, że napisałeś na tę grupę,
świadczy o tym, że myślisz i że nie podejmujesz wariackich decyzji pod
wpływem impulsu. Tak trzymaj. Ten wątek pewnie dostarczył Ci mnóstwa
materiału do przemyśleń, a decyzja przecież i tak należy do Ciebie i Twojej
dziewczyny. Przemyślana, świadoma decyzja na pewno będzie dobrą decyzją.
Powodzenia - szczerze,
Anka
PS Napisz, co postanowiłeś - ciekawa jestem:)
--
Serwis Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
30. Data: 2003-02-20 02:46:32
Temat: Re: zamieszkac razem?> Uff, całe szczęście.:)
> Pora późna, więc już nie będę Ci truć:) Sam fakt, że napisałeś na tę
grupę,
> świadczy o tym, że myślisz i że nie podejmujesz wariackich decyzji pod
> wpływem impulsu. Tak trzymaj. Ten wątek pewnie dostarczył Ci mnóstwa
> materiału do przemyśleń, a decyzja przecież i tak należy do Ciebie i
Twojej
> dziewczyny. Przemyślana, świadoma decyzja na pewno będzie dobrą decyzją.
> Powodzenia - szczerze,
> Anka
> PS Napisz, co postanowiłeś - ciekawa jestem:)
Napisze na pewno, tyle ze najpierw moja dziewczyna podpyta sie rodzicow
swoich, czy w ogole istnialaby taka mozliwosc. Jesli nie to nie ma nawet o
czym myslec i czego rozwazac :) To znaczy jesli by jej nie utrzymywali, bo
wtedy ona sama nie chcialaby sie przeprowadzic aby nie narzucac sie
finansowo mojej matce.
Jestem racjonalista w duzej mierze wiec rzadko robie cos pochopnie, lub pod
wplywem impulsu :) A nawet niby spontaniczne rzeczy sa przemyslane.
Godzina faktycznie nieco pozna juz, jutro rano mialbym wory pod oczyma,
gdyby nie to, ze mam wolne :)
--
Pozdrawiam
Mastercook
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |