Data: 2000-05-09 07:51:38
Temat: Ballada na śmierć szerszenia
Od: Janusz Czapski <j...@l...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
I słońce prażyło. I pachniała ziemia.
Mówiłem do niego. Do uczuć, do serca dotrzeć próbowałem.
Mówiłem:
- Piękny jesteś szerszeniu. Złotobrunatny, wielki, imponujšcy. Groźny a
piękny.
Prawdziwy lew miedzy owadami. I głos twój lwa przypomina.
Słów było więcej. Mówionych z zachwytem. Do serca przecież dotrzeć
chciałem.
Mało uczuciowy ten szerszeń. Nie padł z wrażenia choć nie jedna by
padła.
Do rozumu więc przemówiłem.
- Głupi przecież nie jesteś. I dość ostrożny chyba. Wynieś się z tej
okolicy. Tu nieszczęście może cię spotkać szerszeniu. Rozejrzyj się,
obleć ziemię. Przecież tu nie najładniej. Czy to miejsce wystarczajšco
dobre na grób szerszenia? U sšsiada ładniej przecież.... Tam leć i żyj!
Nie warto ginšć na moim terenie.
Mało rozumny ten szerszeń. Nie odleciał.
Myślałem: serca on ci nie ma, rozumu on ci nie ma... Co on ma? W
zasadzie chyba tylko odwłok. Do odwłoka przemawiał nie bedę!!!
Nagle nadleciał z hukiem! Żšdło mi w ramię władował. I... przestał być
piękny.
Gust mi się zmienił nadspodziewanie.
Młotek miałem pod rękš. Nie trafiłem w serce - bo on bez serca, nie
trafiłem w rozum - bo on bezrozumny. Przypieprzyłem w odwłok bo miał.
I zginšł szerszeń złotobrunatny.
Po co mu to było? Może jednak gustował w moim terenie? Może tu chciał
właśnie zginšć? Jak to szerszeń...
A słońce dalej świeciło. I nadal pachniała ziemia...
A TAK SERIO. KTO WIE JAK SIĘ POZBYĆ SZERSZENI Z OGRODU???
Pozdrawiam
Janusz
|