Strona główna Grupy pl.sci.psychologia Chemia zakochania. Bossski stan. Czy podlega kontroli?

Grupy

Szukaj w grupach

 

Chemia zakochania. Bossski stan. Czy podlega kontroli?

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 263


« poprzedni wątek następny wątek »

41. Data: 2009-08-01 08:38:54

Temat: Re: Chemia zakochania. Bossski stan. Czy podlega kontroli?
Od: Matb <m...@o...eu> szukaj wiadomości tego autora

tren R napisał(a):
> czy przed napisaniem tutaj posta myślałaś, że rozmowa tutaj się tak
> potoczy?

Już doświadczyłam kąśliwości tej grupy dawno temu przy okazji innego
wątku. Powitał mnie nawet bluzgacz,.nie mogłam zrozumieć skąd tyle
jadu w tych ludziach!
Było kilka cennych postów, które mogłam włączyć do przemyślenia mojej
ówczesnej sytuacji.

Nie przypuszczałam, że pod presją oceny "społecznej" wypłyną ze mnie
motywy, o których wcale nie miałam ochoty pisać.
Miało być o chemii mózgu, miało być o kontroli tego, miało być o
korzystaniu z przyjemności naturalnego zastrzyku hormonów bez
zjeżdżania potem w dół, o widzę, że wyzwolona energia znowu mnie
ciągnie do ziemi, mimo, że to energia wyzwolona tylko przez gg i
wyobraźnię....
Za czymś tęsknie czego nie mam. To co mam chcę zachować, bo źle nie
jest. Jedyne co muszę zrobić, to przestać liczyć na te druga osobę i
sama zająć się swoim życiem, swoim spełnieniem, swoimi
przyjemnościami.

A to nie tak miało by, mieliśmy być we dwoje, iść przez życie razem,
razem się śmiać, razem płakać, razem rozwiązywać problemy, docierać
się, a nie razem bo dziecko, razem ale odwróceni do siebie plecami....

No ale skoro tak jest, siłą nikogo nie zmienię...

Postanowiłam być z nim i jestem, kocham i cierpię, czy to wszystko
tego warte???

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


42. Data: 2009-08-01 09:09:07

Temat: Re: Chemia zakochania. Bossski stan. Czy podlega kontroli?
Od: "Chiron" <e...@o...eu> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Matb" <m...@o...eu> napisał w wiadomości
news:7ade13c7-8e30-49f2-bb69-8299c80c2009@f37g2000yq
n.googlegroups.com...
tren R napisał(a):
> czy przed napisaniem tutaj posta myślałaś, że rozmowa tutaj się tak
> potoczy?

Już doświadczyłam kąśliwości tej grupy dawno temu przy okazji innego
wątku. Powitał mnie nawet bluzgacz,.nie mogłam zrozumieć skąd tyle
jadu w tych ludziach!
Było kilka cennych postów, które mogłam włączyć do przemyślenia mojej
ówczesnej sytuacji.

Nie przypuszczałam, że pod presją oceny "społecznej" wypłyną ze mnie
motywy, o których wcale nie miałam ochoty pisać.
Miało być o chemii mózgu, miało być o kontroli tego, miało być o
korzystaniu z przyjemności naturalnego zastrzyku hormonów bez
zjeżdżania potem w dół, o widzę, że wyzwolona energia znowu mnie
ciągnie do ziemi, mimo, że to energia wyzwolona tylko przez gg i
wyobraźnię....
Za czymś tęsknie czego nie mam. To co mam chcę zachować, bo źle nie
jest. Jedyne co muszę zrobić, to przestać liczyć na te druga osobę i
sama zająć się swoim życiem, swoim spełnieniem, swoimi
przyjemnościami.

A to nie tak miało by, mieliśmy być we dwoje, iść przez życie razem,
razem się śmiać, razem płakać, razem rozwiązywać problemy, docierać
się, a nie razem bo dziecko, razem ale odwróceni do siebie plecami....

No ale skoro tak jest, siłą nikogo nie zmienię...

Postanowiłam być z nim i jestem, kocham i cierpię, czy to wszystko
tego warte???

----------------------------------------------------
----------------------------------------------------
--------------------

Odpowiedz proszę- najlepiej sobie- czym jest dla Ciebie związek z mężem,
dzieckiem. I jak bardzo jest dla Ciebie ważny. Czy chcesz z tym pracować-
czyli - de facto- starać się o niego? Czego konkretnie oczekujesz od
związku, co byś chciała dostać? W jaki sposób do tego dążysz? Czy byłaś z
mężem na terapii? Proponowałaś mu?
pozdrawiam

Chiron

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


43. Data: 2009-08-01 09:17:37

Temat: Re: Chemia zakochania. Bossski stan. Czy podlega kontroli?
Od: tren R <t...@n...sieciowy> szukaj wiadomości tego autora

Matb pisze:
> tren R napisał(a):
>> czy przed napisaniem tutaj posta myślałaś, że rozmowa tutaj się tak
>> potoczy?
>
> Już doświadczyłam kąśliwości tej grupy dawno temu przy okazji innego
> wątku. Powitał mnie nawet bluzgacz,.nie mogłam zrozumieć skąd tyle
> jadu w tych ludziach!
> Było kilka cennych postów, które mogłam włączyć do przemyślenia mojej
> ówczesnej sytuacji.

śmiem twierdzić, że przemyśleć mogłaś wszystkie posty :)
kąśliwość, agresja, napastliwość - jeśli oddasz tym samym, koło się
zamknie i uroboros zeżre własny ogon. ale jeśli uda ci się zdystansować
od tego, zyskasz nową perspektywę. no i ocalisz węża.. :)

> Nie przypuszczałam, że pod presją oceny "społecznej" wypłyną ze mnie
> motywy, o których wcale nie miałam ochoty pisać.

ale mam wrażenie, że to było istotne :)

> Za czymś tęsknie czego nie mam. To co mam chcę zachować, bo źle nie
> jest. Jedyne co muszę zrobić, to przestać liczyć na te druga osobę i
> sama zająć się swoim życiem, swoim spełnieniem, swoimi
> przyjemnościami.

imho przekroczyłaś już pewien rubikon zniechęcenia, za który trudno ci
będzie wrócić. taki punkt krytyczny związku. kiedy niepostrzeżenie
przestaje ci zależeć. coraz częściej cię wszystko denerwuje. dostrzegasz
wszystkie wady twojego partnera. i okazuje sie że w sumie to przeważają
one nad zaletami. że tych zalet to nawet niewiele jest.

bardzo trudno wrócić do stanu "przed". zazwyczaj jakieś dramatyczne
wydarzenie może coś zmienić. może właśnie zdrada?
tylko to już jest rewolucja - niszczy to co było ale czy na jej
zgliszczach da się coś odbudować? nie sądzę żeby to było wysoce
prawdopodobne...


> A to nie tak miało by, mieliśmy być we dwoje, iść przez życie razem,
> razem się śmiać, razem płakać, razem rozwiązywać problemy, docierać
> się, a nie razem bo dziecko, razem ale odwróceni do siebie plecami....

a rozmawialiście o tym? tak szczerze jak tutaj, przynajmniej?

> Postanowiłam być z nim i jestem, kocham i cierpię, czy to wszystko
> tego warte???

może wychowanie dziecka choćby, jest tego warte?

--
http://www.lastfm.pl/music/Tu+i+Teraz/16+Minut

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


44. Data: 2009-08-01 09:18:08

Temat: Re: Chemia zakochania. Bossski stan. Czy podlega kontroli?
Od: Matb <m...@o...eu> szukaj wiadomości tego autora

Hanka napisała:
>To jest spory blad.
>W imie dobra zwiazku wyrzec sie calego siebie.
>Raz, ze potrafi mocno zabolec, gdy wyrzeczenie nie jest,
>ze tak powiem, rownowazone postepowaniem drugiej strony.
>Dwa, ze jest to pewnego rodzaju oszustwo.
>Wobec siebie i drugiej osoby.

O tak, teraz to widzę, ale takie wnioski przychodzą wraz z czasem, z
rozwojem świadomości, z utratą iluzji. Po prostu czasem, niektórym,
udaje się przejrzeć na oczy.
Mam wplątać w to wyniesiony z domu obraz rodziny?
Matki stojącej wiecznie przy garach i płaczącej na swój los? Skąd
czerpać przykłady, że można żyć inaczej?
Czy Ty widzisz ile zmiennych w to wchodzi?

>A tak a propos.
>Ludzie sie nie zmieniaja.
>Zmieniaja jedynie swoje zachowania.
>Ida na kompromisy, mniej lub bardziej dostosowujac sie
>do OCZEKIWAN innych ludzi: partnera, czy stada.
>Warto o tym pamietac, zeby sie po raz kolejny niepotrzebnie
>nie rozczarowac :)

Wiesz, kiedy byłam w ciąży był kimś niesamowitym, był księciem z
bajki, w najśmielszych oczekiwaniach nie przypuszczałam, że on taki
potrafi być!!
A kiedy spotykał się ze mną przed ślubem?
Przecież to był ten sam człowiek, zmienił zachowanie.
Co to więc znaczy, że ludzie się nie zmieniają?
Uważam, że się zmieniają Wraz z doświadczeniami zmienia im się
hierarchia wartości. Są inni!
A to już wystarczy, żeby powiedzieć, że ktoś się zmienił.
Ktoś kto odkrywa moc asertywności i korzysta z niej w relacjach z
ludźmi zmienił się. Jest inną osobą, ma inne relacje, inne
samopoczucie...
Dziewczyna, która zostaje matką, jeśli jej hierarchia wartości się
zmienia, to i ona jest inna w oczach otoczenia.
Co masz konkretnie na myśli mówiąc, ze ludzie się nie zmieniają?

Matb napisała::
>> Jak w tym świetle wygląda sprawa mojej "suczej" natury?
Hanka napisała:
>Wszyscy podlegamy mechanizmom wdrukowanym nam
>w genotyp przez Mateczke Nature..
>Wiec nie ma czegos takiego jak TWOJA natura.
>Jest pakiet zachowan charakterystyczny dla gatunku.
>Plus caly bagaz kulturowy i cywilizacyjny, co istotne:
>rozny dla poszczegolnych nacji.
>Plus wybory, ktorych nieustannie dokonujemy.
>Mniej lub bardziej swiadomie.

Niektórzy forumowicze mają inne zdanie:
cbnet napisał(a):
>> No chyba że masz psią naturę i to u ciebie normalne.
Ikselka napisał(a):
>>raczej suczą...No sorry, ale innego uściślenia tu użyć nie można.

Może właśnie na Matce Naturze i bagażu kulturowym i cywilizacyjnym
cała ta dyskusja powinna się skupić. Nie koniecznie na tym jaka to ja
jestem rozwiązła a inni do beatyfikacji...

Hanka napisał(a):
>A Twojej Wewnetrznej Dziewczynie zycze,
>wielu jeszcze, usmiechow i iskierek w oczach.
>Bo usmiechy i iskierki, wbrew temu, co nam sie zdaje,
>zaleza WYLACZNIE od nas samych.
>:)

Tak, to też odkryłam całkiem niedawno. :)
Dziękuję.
Gorąco polecam wszystkim kobietom, i w sumie nie tylko, książkę
"Biegnąca z Wilkami" - autorka: Clarissa Pinkola Estes. ta książka
otworzyła mi oczy na wiele spraw.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


45. Data: 2009-08-01 09:26:51

Temat: Re: Chemia zakochania. Bossski stan. Czy podlega kontroli?
Od: Matb <m...@o...eu> szukaj wiadomości tego autora



Chiron napisał(a):
> Odpowiedz proszę- najlepiej sobie- czym jest dla Ciebie związek z mężem,
> dzieckiem. I jak bardzo jest dla Ciebie ważny. Czy chcesz z tym pracować-
> czyli - de facto- starać się o niego? Czego konkretnie oczekujesz od
> związku, co byś chciała dostać? W jaki sposób do tego dążysz? Czy byłaś z
> mężem na terapii? Proponowałaś mu?
> pozdrawiam
> Chiron

Odpowiedziałam sobie na większość z tych pytań. Związek z mężem jest
dla mnie bardzo ważny. Tak proponowałam terapię. Usłyszałam nawet, że
tak, że zgoda! Tylko, że kiedy realnie chcę coś ustalić, to on nie ma
czasu, pracuje, a poza tym żaden świr co ma własne problemy nie będzie
mu mówił jak on ma rozwiązywać swoje...
Ale ta terapia dojdzie do skutku. Ja miesiąc temu skończyłam swoja
grupową, muszę dojść do siebie. Potem zabiorę się za męża. To
postanowione. Jeśli zależy mu na związku, to wysłucha co ma do
powiedzenia świr.
Pozdrawiam.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


46. Data: 2009-08-01 09:34:33

Temat: Re: Chemia zakochania. Bossski stan. Czy podlega kontroli?
Od: "michal" <6...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

Matb wrote:
> Chiron napisał(a):
>> Odpowiedz proszę- najlepiej sobie- czym jest dla Ciebie związek z
>> mężem, dzieckiem. I jak bardzo jest dla Ciebie ważny. Czy chcesz z
>> tym pracować- czyli - de facto- starać się o niego? Czego konkretnie
>> oczekujesz od związku, co byś chciała dostać? W jaki sposób do tego
>> dążysz? Czy byłaś z mężem na terapii? Proponowałaś mu?
>> pozdrawiam
>> Chiron

> Odpowiedziałam sobie na większość z tych pytań. Związek z mężem jest
> dla mnie bardzo ważny. Tak proponowałam terapię. Usłyszałam nawet, że
> tak, że zgoda! Tylko, że kiedy realnie chcę coś ustalić, to on nie ma
> czasu, pracuje, a poza tym żaden świr co ma własne problemy nie będzie
> mu mówił jak on ma rozwiązywać swoje...
> Ale ta terapia dojdzie do skutku. Ja miesiąc temu skończyłam swoja
> grupową, muszę dojść do siebie. Potem zabiorę się za męża. To
> postanowione. Jeśli zależy mu na związku, to wysłucha co ma do
> powiedzenia świr.
> Pozdrawiam.

Nacisk spowoduje raczej spotęgowanie dotychczasowej linii obrony. Spróbuj
tak zrobić, żeby to był jego pomysł. Jeśli oczywiście uważasz, że terapia
jest niezbędna.
Polecam mojego ulubionego autora Stephena Covey'a i jego "Siedem nawyków".

--
pozdrawiam
michał


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


47. Data: 2009-08-01 09:36:23

Temat: Re: Chemia zakochania. Bossski stan. Czy podlega kontroli?
Od: tren R <t...@n...sieciowy> szukaj wiadomości tego autora

Matb pisze:

> Ale ta terapia dojdzie do skutku. Ja miesiąc temu skończyłam swoja
> grupową, muszę dojść do siebie. Potem zabiorę się za męża. To
> postanowione. Jeśli zależy mu na związku, to wysłucha co ma do
> powiedzenia świr.
> Pozdrawiam.

boi się chłopina, że trzeba będzie trochę popracować :)

--
http://www.lastfm.pl/music/Tu+i+Teraz/16+Minut

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


48. Data: 2009-08-01 09:56:32

Temat: Re: Chemia zakochania. Bossski stan. Czy podlega kontroli?
Od: "Chiron" <e...@o...eu> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Matb" <m...@o...eu> napisał w wiadomości
news:e842e9ee-bbbf-45dc-82ef-8414bb4f8485@w41g2000yq
b.googlegroups.com...


Chiron napisał(a):
> Odpowiedz proszę- najlepiej sobie- czym jest dla Ciebie związek z mężem,
> dzieckiem. I jak bardzo jest dla Ciebie ważny. Czy chcesz z tym pracować-
> czyli - de facto- starać się o niego? Czego konkretnie oczekujesz od
> związku, co byś chciała dostać? W jaki sposób do tego dążysz? Czy byłaś z
> mężem na terapii? Proponowałaś mu?
> pozdrawiam
> Chiron

Odpowiedziałam sobie na większość z tych pytań. Związek z mężem jest
dla mnie bardzo ważny. Tak proponowałam terapię. Usłyszałam nawet, że
tak, że zgoda! Tylko, że kiedy realnie chcę coś ustalić, to on nie ma
czasu, pracuje, a poza tym żaden świr co ma własne problemy nie będzie
mu mówił jak on ma rozwiązywać swoje...
Ale ta terapia dojdzie do skutku. Ja miesiąc temu skończyłam swoja
grupową, muszę dojść do siebie. Potem zabiorę się za męża. To
postanowione. Jeśli zależy mu na związku, to wysłucha co ma do
powiedzenia świr.
Pozdrawiam.

----------------------------------------------------
----------------------------------------------------
--------------------

Wybacz, ale ten fragment o tym, jak to podziałała na Ciebie chemia- świadczy
IMO o czymś zupełnie innym. KAŻDY człowiek, będący w związku wysyła sygnały
czytelne dla innych: "jestem z kimś. Nie jestem zainteresowany twoją
propozycją". Także osoba, któa poszukuje - wysyłą sygnały, ale inne. Takie,
jak Twoje

pozdrawiam

Chiron

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


49. Data: 2009-08-01 11:19:47

Temat: Re: Chemia zakochania. Bossski stan. Czy podlega kontroli?
Od: Hanka <c...@g...com> szukaj wiadomości tego autora

On 1 Sie, 11:18, Matb <m...@o...eu> wrote:

> Wiesz, kiedy byłam w ciąży był kimś niesamowitym, był księciem z
> bajki, w najśmielszych oczekiwaniach nie przypuszczałam, że on taki
> potrafi być!!
> A kiedy spotykał się ze mną przed ślubem?

Znasz haslo: Milosc to cztery lata bez rozumu?
:)
Tyle czasu trwa otumanienie zakochanej osoby.
Ciekawy artykul:
http://tarnowskikurierkulturalny.blox.pl/2009/02/Mil
osc-choroba-umyslu.html

> Przecież to był ten sam człowiek, zmienił zachowanie.

No wlasnie.
Ten sam czlowiek.
:)
Podczas wspomnianych czterech lat zachowujemy sie
nieco inaczej niz zwykle. I to jest takie drobne oszustewko
Mateczki Natury: owe klapki na oczach, hehe.
Bo gdybys OD RAZU zobaczyla Twojego partnera
takim, jaki jest teraz, a jakim na pewno byl i wczesniej,
lecz nie wtedy, gdy znajdowal sie blisko Ciebie,
zapewne nie zdecydowalabys sie na zwiazek z nim.
Byc moze tak samo zadzialaloby to w druga strone.
I, co za tym idzie, haslo przedluzenia gatunku, w
Waszym przypadku, nie zostaloby zrealizowane.

> Co to więc znaczy, że ludzie się nie zmieniają?
> Uważam, że się zmieniają  Wraz z doświadczeniami zmienia im się
> hierarchia wartości. Są inni!

Moim zdaniem zmienia sie tylko powloka, kokon zewnetrzny,
miejsce styku osobnika z otaczajacym go spoleczenstwem.
Stopien czy tez poziom UZGODNIENIA z otoczeniem
pewnych hierarchii wlasnie, celow czy tez opinii.
Tak na dobra sprawe, nie da sie ocenic zakresu zmian
WNETRZA, z tej prostej przyczyny, ze nie jestesmy
w stanie do czyjegos wnetrza dotrzec.
Mozemy tylko probowac to oceniac, po zewnetrznych
pozorach czy dzialaniach.

> Co masz konkretnie na myśli mówiąc, ze ludzie się nie zmieniają?

Mowie o swoistej bazie, wyniesionej z okresu dziecinstwa,
kiedy to ksztaltuje sie nasz umysl i podstawowe poglady
na tak zwany swiat i zycie.
I to jest w pewnym sensie trwale i niezmienne.
Potem jest juz tylko dokladanie doswiadczen i uzgadnianie
szczegolow z innymi osobnikami, w celu dogadania sie z nimi.

Szukajac materialow na temat, znalazlam dosc trafne
haslo, ktore doskonale podsumuje ten fragment rozmowy:

>> To nie ludzie sie zmieniaja. To my ich poznajemy lepiej.

Cos w tym jest, nieprawdaz?

:)





› Pokaż wiadomość z nagłówkami


50. Data: 2009-08-01 11:32:36

Temat: Re: Chemia zakochania. Bossski stan. Czy podlega kontroli?
Od: Ikselka <i...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

On 1 Sie, 00:55, Matb <m...@o...eu> wrote:
> Ikselka napisał(a):
>
> > A mąż? Czy on ma tu coś do wyboru? - fajnie tak sobie pozwalać na
> > wszystko, tylko że tak się paskudnie składa, iż w małzeństwie jest
> > jeszcze drugi człowiek, który ufa i wierzy.
> > :-/
>
> I ja ufam i wierzę. I on tez ufa i wierzy. Nie doprawiam mu rogów,
> interpretujesz to w kategoriach czarne-białe.
> Nie zatrzymałam na czas iskrzenia, więc przez jakiś czas myślałam o
> NIM. Ale ucichło. Nie było zdrady, bo z założenia nie dopuszcze do
> niej. Chodzi o chemię mózgu, nie o pozwalanie sobie na wszystko.

A, to zwracam honor i przepraszam za słowo "sucze".

>
> >OK, może i jakoś tam kochasz męża, ale wobec tego nie pragniesz go, on
> >Cię nie rozpala.
>
> Wyluzował sie, pierdzi, beka, nie przynosi kwiatków, nie mówi, że
> kocha i że ładnie wyglądam. Chyba masz racje, nie kręci mnie, ciekawe
> czemu...

Oj. Zaczynam rozumieć, o co Ci chodzi...

> Jestem jego więc juz nie musi się starać. Klasyczny błąd męskiej
> populacji.

Nie tylko meękiej: baby tez tak robią.

> A potem się dziwią, że laski chodzaw papilotach i w
> brudnych dresach... Fuj.


A ważne, co pierwsze - papiloty czy bekanie? Nieważne. Skoro się
pojawia, to znaczy wcześniej było już coś nie tak.
Naprawdę wydaje mi się, że to zależy od ludzi - czym są dla siebie od
początku i czy aby tym właściwym.


> >A teraz wyobraź sobie, że widzisz, jak Twój TŻ na parkiecie spotyka
> >kobietę, która go rozpala, w przeciwieństwie do Ciebie. Jak się w tym
> >czujesz? Czy dasz mu wolny wybór?
> >:-/
>
> A co mam zrobić Ikselko? Przywiązać go do siebie kajdankami? Skoro
> jest świadomy, a zakładam że jest, to wie co robi. Jeśli ja go nie
> rozpalam, to ma przy mnie grzęznąć? Bo co? Bo kultura narzuciła
> wierność małżeńską?

Kultura? - po co to wielkie słowo? Dla mnie podstawowa w tym jest
rzecz znacznie mniejsza (a może i większa, nie wiem) - słowo, które
się dało drugiej osobie. Tylko tyle i aż tyle. Chyba, że ta osoba
zwolni mnie z danego słowa poprzez swoje złe postępowanie wobec mnie.
Że nie wspomnę tu o miłości, bo ona jest oczywista.

> Jeśli czuje, ze przy tamtej żyje, to dlaczego ma
> się umartwiać przy mnie


A skąd miałabyś tę pewność, że przy tamtej naprawdę żyje? - że mu
mięśnie chodza, że jest podniecony? To mało. Gdyby mieć taką pewność,
to łatwo byłoby dać odejść drugiej osobie. Ale takiej pewności nie ma
się nigdy.

> Sama powiedz. Nie jestem egoistką, związek to
> nie więzienie, ale wolność i świadoma decyzja, ze chce z tym drugim
> człowiekim być. A jeśli już zdarzy mu się skok w bok? Mam przekreślić
> ileś lat życia razem, wsólnych podróży przez radości i problemy z
> powodu jakiejś chwilowej utraty kontroli, najzwyczajniej?
> Nie byłam w takiej sytuacji, nie wiem co bym zrobiła. Może bym
> wykopała drania na zbity pysk, a może podeszłabym do sytuacji jak do
> problemu w zwiazku. Zdarzyło się, co z tym fantem zrobimy?

> Bo ma swojego Slayera, tańczenie go spina gorzej niż najcięższa praca.
> Nawet dla mnie tego nie zrobi. Dla innej lolity tez nie, nie ma szans.
> A do towarzystwa owszem, bardzo się nadaje!! Jest wyjątkowo towarzyski
> gdy siedzi sie przy stole, jest wódzia i nie trzeba tańczyć.

Smutne. Ale wiesz co, mój TŻ też nie tańczy i unika tańca jak tylko
może, czasem udaje mi się go jednak wyciągnąć na parkiet... Ciężko z
tym jednak. Więc tańczę z innymi mężczyznami, jednak jakoś tak się
dzieje, że żaden nie jest w stanie wzbudzić we mnie tej nagłej
"chemii", o której pisałaś. Ciągle mam kontakt wzrokowy z mężem,
uśmiechamy się do siebie, on się cieszy, że się dobrze bawię, ja się
cieszę, że nie muszę go dręczyć tańcem... Wynagradza mi to jednak
inaczej i bardzo się o to stara i o tym pamięta, wszelkimi sposobami.

> Nadchodzi czas, kiedy trzeba pogodzić sie z tym, ze rozwój
> partnera pozostał w świecie kulturowych schematów, gdzie facet musi
> zarabiać, a baba się zamknąć i dbać o dzieci i dom...

I dzięki Bogu. Oprócz zamykania gęby. Tu trafiłaś bocznym rzutem w mój
ogródek, a mogę Ci powiedzieć, że nawet kiedy kobieta "tylko" dba o
dzieci i dom, a facet musi zarabiać, jest możliwe to COŚ, co nie
przemija między nimi, nie pozwala się im "wyluzować" w tym złym
sensie, który opisałaś, ani nie każe babie zamykać gęby... A moja
gęba akurat najczesciej otwarta, w przenośni i dosłownie, mąż o niczym
nie decyduje bez mojego zdania. Ale to chyba kwestia... coraz bardziej
jestem przekonana, że jednak prócz miłości, głownie myślenia, tego
myślenia o własnym i drugiej osoby życiu, o tym, że ono jest tylko
jedno, nie do zmarnowania na pierdzenie, mijanie się w korytarzu idąc
do i z łazienki, nie zauważając się nawzajem. Nawet wtedy możliwe
(jesli się chce) są wzajemne muśniecia warg w przedpokoju, kiedy
dzieci nie widzą lub przesuniecie jego dłoni po biodrze kobiety, a jej
dłoni po jego włosach czy lędźwiach, sygnały pamięci, oczekiwania na
wspólne chwile... Trzeba dbać o sygnały, te właściwe. Nie wolno
zapominac o sygnałach. Permanentnie trzeba je dawać drugiemu. Bo
inaczej przychodzi dzień, kiedy się tylko bez żenady pierdzi i beka,
traktując się wzajemnie jak powietrze...

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : 1 ... 4 . [ 5 ] . 6 ... 20 ... 27


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Moja wolność
Homosie w akcji
Z SCP
Z PSPolityka
edukacja zróżnicowana

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Senet parts 1-3
Chess
Dendera Zodiac - parts 1-5
Vitruvian Man - parts 7-11a
Vitruvian Man - parts 1-6

zobacz wszyskie »