Data: 2000-02-19 02:04:07
Temat: O LeoTarze do Janusz H. i nie tylko...
Od: "W. Deszcz" <w...@b...gnet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Drogi Januszu,
pięknie, że wspominasz LeoTara i tłumaczysz grupowiczom, jak to Leo widzi
coś więcej... Zgadzam się, chcących Tarnawski potrafi uświadomić i jest to
bardzo cenne. Przypomina mi Korwina-Mikke, którego pomysły na _rozwiązanie_
problemów są trudne do zaakceptowania, natomiast umiejętność _analizowania_
owych problemów przynosi mnóstwo trafnych spostrzeżeń. Leo mógłby pisać
aforyzmy. Nie sądzę jednak, by był jakimś niezwykłym autorytetem w
dziedzinie fachowych, psychologicznych rozważań na temat manipulacji
seksualnej, przemocy itd. O tym, mam nadzieję, wie każdy student
psychologii. Leo jest interesujący dlatego,że to wszystko przeżywa, krzyczy,
wymyśla kontrowersyjne "lekarstwa", ma kłopoty w życiu osobistym... I tyle.
Lubię go, bo wywołuje emocje swoim eklektyzmem i zmusza na ogół znudzone,
internetowe forum do _myślenia_ (zachęcając np. do wyszukiwania
sprzeczności w jego koncepcjach). Jego skrajne poglądy i niesamowita energia
do ich obrony budzi mój podziw. Dzięki niej, a raczej przeciwko niej wiele
osób polemizowało z Leo, część ucierpiała, część dała sobie spokój... ale
nikt nie zgodził się z ideą inicjacji seksualnej w domu. Sądzę, że sporo
dyskutantów nie było się w stanie wyrwać ze stereotypowego myślenia - o nich
w ogóle nie mówmy - ciemnogród, skoro nie doceniają analiz Tarnawskiego. Ale
było też parę osób, które w dużym stopniu zrozumiały i nawet przyjęły punkt
widzenia LeoTara. I tylko Ci, jak mniemał LeoTar, mogli stać się wyznawcami
idei inicjacji seksualnej w domu. Ale guzik. Gdy (już na etapie pelnego
zrozumienia _przyczyny_ problemu) pisali, że nie popierają tego
kontrowersyjnego pomysłu, LeoTar wyzywał ich od maminsynków i dyskusja się
kończyła. LeoTar pewnie do dziś tępo wierzy, że zrozumienie _przyczyny_
automatycznie równa się przyjęciu jego _rozwiązania_. Nie moze pojąć, że to
dwie różne sprawy. I sądzi, że nikt go nie rozumie. Śmieszny. Poza tym, na
pewnym poziomie rozważań Leo wysiadał, uciekał do swoich aksjomatów. Z
mojego doświadczenia, powiem szczerze, że nawet chciałem mu pomóc,
udoskonalać jego koncepcję przez wykorzenianie nielogicznych chwastów. Nic z
tego. Leo, zaskoczony moim poparciem dla jego chęci "naprawy świata", na
propozycje modyfikacji _rozwiązania_ reagował jak dziecko powtarzając w
kółko to samo, zatruwając powietrze rozmowy dymem swoich uniesień, a może
nawet złości. Stosował chwyty poniżej pasa - np. pisał: "nierówność = brak
równości", kiedy tłumaczyłem mu, że owa nierówność/równość w relacji
Rodzic-Dziecko jest wielopoziomowa. Leo wierzył w równość absolutną, a to
jest utopia, bowiem dziecko jest od rodzica (choćby w małym stopniu - ale
jednak) zależne. Ja pytałem się o sensowną granicę owej zależności,
Tarnawski krzyczał o równości absolutnej. Bez sensu. Do skomplikowanych
problemów człowieka przykładał miarę, może i logicznych, ale zbyt prostych,
nawiedzonych, wręcz zniewalających przekonań. W skrócie, mądre rozwiązanie
jest w środku - między tym, co jest teraz, a tym co wyobraża sobie LeoTar.
Moja propozycja to "inicjacja" dziecka na poziomie świadomości, nie
doświadczenia. Złapałem kiedyś Tarnawskiego na używaniu słowa "rytuał" w
odniesieniu do swojego pomysłu na inicjację. Niech spada na drzewo! To nie
ma być Religia Wyzwolenia, lecz Wyzwolenie! LeoTar czuje się jak mesjasz i
to jest jego błąd, choć błędy bywają niezwykle cenne dla ich odkrywców.
W. Deszcz
|