| « poprzedni wątek | następny wątek » |
11. Data: 2007-08-27 12:32:22
Temat: Re: O przyjaźni...Się zgodzę :-))).
Może to kwestia innego pokolenia to "niewampiryzowanie" seksu? (chociaż
dzieckiem to dawno już nie jestem)
A co do przyjaciólki od piaskownicy, jakbyś jej autentycznie nie lubiła, to
piaskownica na nic by się zdała, O! Czyli po prostu miałaś szczęście i
wygrzebałaś sobie łopatką, z piasku, przyjaciółkę. Jak muszelkę :-)
M.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
12. Data: 2007-08-27 12:35:48
Temat: Re: O przyjaźni...On 27 Sie, 12:23, "Vilar" <v...@U...TO.op.pl> wrote:
> I jeszcze mi przyszło do głowy,
>
> że każda przyjaźn zaczyna się od rodzaju fascynacji drugim człowiekiem.
> Więc fascynacja erotyczna też się w to łapie (jeśli nie ogranicza się tylko
> do erotyzmu).
Nie zgodzę się, nie każda przyjaźń (jak dla mnie) zaczyna się od
fascynacji drugim człowiekiem. Mam taką przyjaciółkę od dziecka, jak
ją poznałam to miałam może z 5 lat, a może nawet mniej i co - gdzie tu
fascynacja? Po prostu wspólna piaskownica.
I potem były różne "koleje losów", różne szkoły, różne uczelnie, różne
miasta, różne rodzaje wykonywanej pracy... i co? I dalej się
przyjaźnimy.
Akurat dla mnie normalne jest to, że w relacji kobiety z facetem jest
podtekst erotyczny, tak jest i będzie, no chyba, że kumplem jest gej
(kumplami są genialnymi, bo właśnie nie ma tej bariery erotycznej,
która czasem staje się przeszkodą).
Są dwie płcie, potrzebne są by wydać potomstwo, pociągają siebie
wzajemnie i tyle; a kto jak ukierunkuje wzajemne relacje to już zależy
od tych właśnie konkretnych osób.
Jak to mój znajomy mówił na 'znajomość' mojej kumpeli z jej kumplem -
czy tylko kumplem - my nie wiemy i nie wiedzieliśmy wtedy :-)
mówił tak: "no wiesz mają komplementarne końcówki".
:-))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))
)))))))))))))))))))))))))
I cool, i zajebiście!
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
13. Data: 2007-08-27 12:47:35
Temat: Re: O przyjaźni...On 27 Sie, 13:32, "Vilar" <v...@U...TO.op.pl> wrote:
> Się zgodzę :-))).
> Może to kwestia innego pokolenia to "niewampiryzowanie" seksu?
Co masz konkretnie na myśli pisząc "niewampiryzowanie"?
:-))))))))))))))))))))))
Dobre, swoją drogą określonko. Czyżby seks wysysał z ludzi życie?
:-))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))
> A co do przyjaciólki od piaskownicy, jakbyś jej autentycznie nie lubiła, to
> piaskownica na nic by się zdała, O! Czyli po prostu miałaś szczęście i
> wygrzebałaś sobie łopatką, z piasku, przyjaciółkę. Jak muszelkę :-)
>
Eeeee, wiesz, gdyby ona mnie autentycznie nie lubiła (nawet można
powiedzieć, że kochamy się w pewien sposób, jak to ona określa, że
byłyśmy jak siostry w pewnym okresie, no bo tak, ta sama piasokwnica,
ona mieszkała nade mną, wspólna szkoła, rodzice się znali i
przyjaźnili itd), to i moje lubienie jej na wiele by się nie zdało...
Wspólne życie... wspólne kopanie w piasku, choć nasze zabawy były
bardziej szalone od kopania w piasku (tylko w poszukiwanu skarbów).
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
14. Data: 2007-08-27 13:04:00
Temat: Re: O przyjaźni...Hah, no tak.... "niedemonizowanie"
Siędzę i tłumaczę jakieś teksty i wtedy zdarza mi się tworzyć określenia
bliskoznaczne (np. "siedzi cicho, jak kot pod miedzą" zamiast siedzi cicho
jak mysz pod miotlą + śpi jak zając pod miedzą + jakiś przypadkowy kot".
Coż, uroki mózgu skupionego na czymś innym.
a wampiryzowanie da się dalej smakowicie rozwinąć, swoją drogą.
Przyjaciółki "od łopatki" zazdroszczę. Przeprowadzaliśmy się często i moją
najstarszą, ale znajomą, jest koleżanka z 4kl podstawówki. Ale to też jest
COŚ (przynajmniej dla mnie - ludzie szanują różne wartości w życiu).
I właśnie, czy tego typu przyjaźn można by zmarnować rwąc przyjaciółce
faceta? Jakby szkoda tej przyjaźni, wspomnień itd w imię 'faceta' (też coś).
Chyba, że namiętność człowieka zwali z nóg, ale na to nie ma rady (i nie
upilnujesz wtedy [do XLki]).
M.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
15. Data: 2007-08-27 13:10:27
Temat: Re: O przyjaźni...
"Ikselka" <m...@y...com> wrote in message
news:fauarp$dmj$1@nemesis.news.tpi.pl...
Moja kobieta - poszła z dzieckiem do innego, nie wiem, dlaczego nie chce
pokazać mi naszego dziecka. Nie wyglądała na strachliwą.
A przyjaźń między kobietą i mężczyzną jest możliwa - kiedy i ona i on
nie pamiętają już co to sex. Inaczej to jest tylko koleżeństwo, np. w pracy.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
16. Data: 2007-08-27 13:12:52
Temat: Re: O przyjaźni...
"Vilar" <v...@U...TO.op.pl> wrote in message
news:faucvr$l4j$1@nemesis.news.tpi.pl...
> I jeszcze mi przyszło do głowy,
>
> że każda przyjaźn zaczyna się od rodzaju fascynacji drugim człowiekiem.
> Więc fascynacja erotyczna też się w to łapie (jeśli nie ogranicza się
tylko
> do erotyzmu).
>
> M
Przyjaźń zaczyna się od porozumienia - typu -telepatia, cy cóś. Fascynować
się można różnie, niekoniecznie seksem, ale fascynacja to jest już
zależność - co najmniej jednej strony.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
17. Data: 2007-08-27 14:57:15
Temat: Re: O przyjaźni...Vilar pisze:
> Zapewniam Cię, że ładna kobieta też może przyjaźnić się z mężczyznami.
> Wówczas wątek erotyczny jest dodatkowym aspektem znajomości, a co z nim
> zrobią, to już - wybacz- ich sprawa.
Otóż TO :-) "Ta karczma Rzym się nazywa!"
:-D
> Co do przyjaźnienia się z kobietami. Patrzysz na kobiety jak na nieustanną
> konkurencję i kandydatki do odbicia Ci faceta. Zrobiła Ci coś któraś?
Jeśli chodzi o odbijanie faceta - absolutnie nie!
> A tak serio, to z iloma facetami można pójść do łózka? No weź.....
Przecież wyraźnie napisałam, że nie należy przesądzać, że finał nastąpi
w łóżku! Chodziło o podtekst erotyczny, ten niekoniecznie "narastający"
i rozwijający się w jakiś wątek, a w rozważanej przyjaźni damsko-męskiej
niby nie powinno go być, bo wtedy to już jest przynajmniej flirt.
>
> W normalnym świecie nie tylko faceci się liczą.
Ależ oczywiście! W pracy, twórczości, nauce...
> I chyba czas dojrzeć droga XLko (zważywszy, żeś matką dorosłej córki. O
> drugiej nic nie wiem).
Jestem dojrzała. Pewnie bardziej nie można i pewnie przed spadnięciem
dowiem się jeszcze wielu ciekawych rzeczy o życiu, ale obserwując je
(czyli życie) jakoś nie mogę odnaleźć zaprzeczenia mojego poglądu nt.
przyjaźni - w ogóle i w szczególe. I nie siedzę bynajmniej zamknięta w
mojej kuchni, o nie...
To, że o kuchni czy innych durnotach wiele piszę, to tylko dlatego, że
tu (i przy durnotach) odpoczywam. Nie piszę o sprawach, które mnie
męczą, tutaj w Usenecie (niech już to będzie po Skajowemu) właśnie
odpoczywam...
> Życie to różne relacje z różnymi ludźmi i zaufanie ze
> strony partnera i do partnera,
Czyli jednak "odpłciowujesz" swoje rozważania - tak na wszelki wypadek,
czy... jednak zauważasz niebezpieczeństwa?
:-P
> że nie przekracza się pewnych granic.
Oczywiście, mężczyźni nie rzucają się w windzie na "zaprzyjaźnione"
kobiety ani oczarowane kobiety na nich - w perspektywie przyjaźni... W
końcu licząc na przyjaźń - poskramiamy swoje instynkty, które mogłyby
się z tym "planem" kłócic, ale to tylko tłumienie. Jak się facet podoba
kobiecie lub ona facetowi, to nie ma siły, TEN podtekst natychmiast
wyczuwają oboje. Jasne, że co z nim zrobią, to już ich sprawa, zważ
tylko, co z nim najczęściej robią, gdy okoliczności sprzyjają, np. on
wolny i ona wolna :-)
Przyjaźń w tym wypadku? - to utopia :-))))))))))))
> można żyć w klatce i się nie podusić? (no chyba, że się jest zaprzysięgłym
> domatorem).
Pijesz do mnie?
;-)
Wychodzę czasem "do ludzi", najczęściej po północy :-)))))))
> Rozumiem, że usiłujesz znaleźć usprawiedliwienie dla Twojego braku
> zainteresowania posiadaniem przyjaciół/przyjaciółek.
Brak?????????????
Nie, to po prostu życie. Dla życia nie szukam usprawiedliwienia. Być
może tych, których powszechnie nazywa się przyjaciółmi, ja nazywam
"dobrymi znajomymi" ... Własnie z szóstką "dobrych znajomych" codziennie
zaliczam piękne rowerowe trasy, a w połowie września jedziemy razem na
Mazury, widujemy się codziennie, robimy sobie przysługi i jesteśmy na
zawołanie w nocy o północy. Nikt z nas nie nazywa tego jednak
przyjaźnią, bo wszyscy wiemy, że na to trzebaby o wiele więcej, wszyscy
jesteśmy ostrożni w nazewnictwie, bo wszyscy mamy za sobą liczne
rozczarowania.
> A nie możesz po prostu
> przyjąć, że tak masz? Będziesz mieć problem z głowy.
Własnie wyżej wyjaśniłam - i tak, tak właśnie mam. Czyżby terminologia
nas (Ciebie i mnie) różniła i dlatego nie możemy się w tym punkcie
spotkać na jednej płaszczyźnie?
> PS. wiesz co? teraz przyszlo mi do głowy, że ta różnica może wynikać z
> różnic ze sposobu życia u Ciebie i w Wawce
:D
>
> PS2. Aaaa, żeby nie było. Miałam w życiu przypadek, że moja koleżanka i mój
> mężczyzna, wylądowali w łózku. I coż, pobolało, życie poszło dalej i
> naprawdę nie żałuję.
Skoro już to mówisz (a podziwiam Cię za tę szczerość) to powiem Ci, że
tego nigdy bym nie wybaczyła. Może to jest ta różnica, którą miałaś na
myśli, pisząc o sposobie życia u mnie i w Wawce... Jeśli Cię to dotknie,
co napisałam, wybacz, nie chciałam tego, ale staram się być szczera.
> Bo życie okazało się niezmiernie ciekawe i
> niespodziewane.
Czy nie uważasz, że takich doświadczeń powinno jednak być jak najmniej?
> I jakoś nie wpłynęło to na jakość moich kontaktów z innymi ludźmi.
> Bo cóż. Tandeta się zdarza wszędzie.
Tak.
> Ale jednak fajnych ludzi jest dużo więcej, tylko nie rzucają się tak
> nahalnie w oczy (teoria oczywiście i nahalny optymizm w natarciu)
Toteż ich szukam i ich znajduję - 300 km ode mnie, po sąsiedzku i tu w
grupach :-)
--
XL wiosenna
====================================================
==========================
Chwilami jestem tu:
http://groups.google.pl/groups/profile?enc_user=eJTu
XQ0AAACUGFDz9PzxwnRUed8hFQkm
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
18. Data: 2007-08-27 16:04:48
Temat: Re: O przyjaźni...On 27 Sie, 14:04, "Vilar" <v...@U...TO.op.pl> wrote:
> Chyba, że namiętność człowieka zwali z nóg, ale na to nie ma rady (i nie
> upilnujesz wtedy
A no właśnie :-) To jedna strona medalu.
A tu druga.
Coś mi się przypomina, kiedyś przypadkiem wpadłam na swojego kumpla z
klasy z liceum... no i jak to zwykle zaczęliśmy się wymieniać numerami
tel., słać sms-y, umawiać na imprezy itd. Co zaczęła robić jego
dziewczyna, o matko, normalnie dziki siok, pominę milczeniem.
Kompletna psycho ten tego...
Zdawało jej się że jej świsnę faceta :-)
Jezzzu to mój kumpel z liceum był! Kumpel! Który siedział w ławce
niedaleko!
W ogóle różne wariactwa wyczynialiśmy. Bliżej się przyjaźniłam z jego
ówczesna dziewczyną też z mojej klasy!
No i właśnie, kumpela z klasy, ta jego ówczesna dziewczyna, mi mówi
tak, kobieto ona jest bardzo bardzo dziwna, w pewnym momencie zaczęła
ubierać się tak jak ja, nawet włosy obcięła jak ja miałam i
przefarbowała... kompletny oszołom, poza tym jakieś tam numery robiła.
Więc się rozstali... tamta zdobyła go, ale on jej nigdy nie kochał
przez duże K. Taki seks na boku bardziej, ale jej to wystarczało/
odpowiadało. Pracowali razem też. To było chore co ona robiła i
skończyło się na tym, że właściwie ona decydowała z kim on się
przyjaźni :-)
Powalona dziewczynka.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
19. Data: 2007-08-27 21:56:55
Temat: Re: O przyjaźni...Panslavista pisze:
> "Ikselka" <m...@y...com> wrote in message
> news:fauarp$dmj$1@nemesis.news.tpi.pl...
> A przyjaźń między kobietą i mężczyzną jest możliwa - kiedy i ona i on
> nie pamiętają już co to sex.
Jeśli nie pamiętają, co to seks, to nic już dla nich nie jest możliwe,
przyjaźń też, ponieważ w przyjaźni pamięć jest najważniejsza :-)
--
XL wiosenna
====================================================
==========================
Chwilami jestem tu:
http://groups.google.pl/groups/profile?enc_user=eJTu
XQ0AAACUGFDz9PzxwnRUed8hFQkm
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
20. Data: 2007-08-28 08:16:23
Temat: Re: O przyjaźni...>> A tak serio, to z iloma facetami można pójść do łózka? No weź.....
>Przecież wyraźnie napisałam, że nie należy przesądzać, że finał nastąpi
>w łóżku! Chodziło o podtekst erotyczny, ten niekoniecznie "narastający"
>i rozwijający się w jakiś wątek, a w rozważanej przyjaźni damsko-męskiej
>niby nie powinno go być, bo wtedy to już jest przynajmniej flirt.
No tak, ale jeśli mówimy o rzeczach tak ważnych jak przyjaźń, to wiesz.
Zwykły flirt to nie ta ranga. Ot zabawa od błyszczenia oka.
> To, że o kuchni czy innych durnotach wiele piszę, to tylko dlatego, że
> tu (i przy durnotach) odpoczywam. Nie piszę o sprawach, które mnie
> męczą, tutaj w Usenecie (niech już to będzie po Skajowemu) właśnie
> odpoczywam...
Jak widzę masz podobny stosunek do netu. Chwilowe odciągnięcie uwagi od
rzeczywistości, na której trzeba się skupić i radosna niefrasobliwość.
>> Życie to różne relacje z różnymi ludźmi i zaufanie ze
>> strony partnera i do partnera,
> Czyli jednak "odpłciowujesz" swoje rozważania - tak na wszelki wypadek,
> czy... jednak zauważasz niebezpieczeństwa?
Hah, jasne że zauważam. Wyrosłam już z udawania przed sobą. Tylko wiesz,
właśnie ten trening, który funduje każdemu życie sprawia, że do pewnych
spraw podchodzi się ze spokojem.
>W
> końcu licząc na przyjaźń - poskramiamy swoje instynkty, które mogłyby
> się z tym "planem" kłócic, ale to tylko tłumienie. Jak się facet podoba
> kobiecie lub ona facetowi, to nie ma siły, TEN podtekst natychmiast
> wyczuwają oboje. Jasne, że co z nim zrobią, to już ich sprawa, zważ
> tylko, co z nim najczęściej robią, gdy okoliczności sprzyjają, np. on
> wolny i ona wolna :-)
Jeśli dorośli, to tym 'kontekstem' to mogą się tylko bawić.
A wiesz, to tłumienie często spowodowane jest faktem, że szanuje się drugą
stronę i trochę głupio tak potraktować ją, jak rzecz (znaczy bzyknąć i
zostawić), szczególnie jeśli to np. wieloletni przyjaciel.
Takich rzeczy nie robi się przyjacielowi.
> Własnie wyżej wyjaśniłam - i tak, tak właśnie mam. Czyżby terminologia
> nas (Ciebie i mnie) różniła i dlatego nie możemy się w tym punkcie
> spotkać na jednej płaszczyźnie?
Tak, też dochodzę do wniosku, że po prostu inaczej definiujemy pewne słowa.
Czas uzgodnić słowniki :-)
>> PS. wiesz co? teraz przyszlo mi do głowy, że ta różnica może wynikać z
>> różnic ze sposobu życia u Ciebie i w Wawce
> :D
Oj tam, taka niewinna prowokacyjka. Ale z uśmiechem w oczach.
>> PS2. Aaaa, żeby nie było. Miałam w życiu przypadek, że moja koleżanka i
mój
>> mężczyzna, wylądowali w łózku. I coż, pobolało, życie poszło dalej i
>> naprawdę nie żałuję.
>Skoro już to mówisz (a podziwiam Cię za tę szczerość) to powiem Ci, że
>tego nigdy bym nie wybaczyła. Może to jest ta różnica, którą miałaś na
>myśli, pisząc o sposobie życia u mnie i w Wawce... Jeśli Cię to dotknie,
>co napisałam, wybacz, nie chciałam tego, ale staram się być szczera.
Ooo, nie, nie jesteśmy razem. Nie potrafiłabym żyć z takim garbem i nie
zrobić pasztetu z psychiki sobie i jemu. Bez sensu.
To że nie żałuję odnosi się do faktu, że życie przyniosło ze sobą smakowite
kąski i że po sporządzeniu bilansu okazuje się, że "wyruszenie w drogę" ma
głęboki sens.
(PS. to nie był jakiś 'ktoś', ale mąż, były mąż. )
A co do szczerości. To naprawdę nie kryję się z tym kim jestem (nawet w
necie). Jestem, jaka jestem i kropka.. A jak mam jakieś tajemnice to i tak
ich nie pokażę :-PPP.
>> Bo życie okazało się niezmiernie ciekawe i
>> niespodziewane.
>Czy nie uważasz, że takich doświadczeń powinno jednak być jak najmniej?
Wiesz? Nie wiem. Nie jestem pewna. Z jednej strony nie są łatwe. Ale... dają
ciekawe efekty. Wiesz, człowiek bestia leniwa i bez odpowiedniego bodźca
pupy nie ruszy. Tzn. często tkwimy w różnych sprawach/układach z czystego
wygodnictwa. Czy to źle, jak się rozsypią?
Może obietnica pana B., że nie dopuści do naszego życia niczego, co by
przekraczało nasze siły jest dobrą odpowiedzią na to pytanie.
>> I jakoś nie wpłynęło to na jakość moich kontaktów z innymi ludźmi.
>> Bo cóż. Tandeta się zdarza wszędzie.
>Tak.
:-)
>> Ale jednak fajnych ludzi jest dużo więcej, tylko nie rzucają się tak
>> nahalnie w oczy (teoria oczywiście i nahalny optymizm w natarciu)
>Toteż ich szukam i ich znajduję - 300 km ode mnie, po sąsiedzku i tu w
> grupach :-)
O proszę, kolejna optymistka.
A jak się mylimy?
A jak to prostactwo ogólne jest górą, a my żyjemy w nieustannych
złudzeniach?
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |