Data: 2002-11-10 23:01:33
Temat: Odp: Jak ponownie zdobyc zaufanie ?
Od: "Z.Boczek" <z...@w...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik Iwon(k)a <i...@p...onet.pl> w wiadomości do grup
dyskusyjnych:
> > Ojej, prorok jakiś ze mnie czy cuś? :-)
> chyba to cus :-))
"Panie Boczek!" rodem z Kiepskich :>
> > Jeśli dla kobiety sformułowanie 'a nie przyszło ci do głowy' nie jest
niczym
> > takim i używa go jako pierwsza w dialogu (zagęszczając tym samym
> > atmosferę),
> nie jest niczym takim, zeby sie cisnienie we krwi podnioslo :-)
A to dobrze - już się bałem, bo to może być w te dni ryzykowne dla Kobiety
(większe ciśnienie - większy upływ? :-)) i Jej otoczenia (większy upływ...
emocji :-)) :-)
> > > > nie powinna później swemu adwersarzowi zarzucać obrażania swojej
osoby - bowiem on sam nie posunął się (w moim mniemaniu :-)) dalej niźli owo
> > 'a nie przyszło ci do głowy'.
> i owszem nie posunal sie ale skomentowal grupowiczki w tym watku.
Ok - teraz rozumiem, bronisz swoim ciałem ogółu kobiet? :-) Sądziłem, że
uważasz, że sama zostałaś obrażona w dialogu bezpośrednim :-) Qmam.
Ojoj - ale chyba żadna znudzona baba się nie obraziła, że się Ją nazywa
znudzoną babą? :-)
Czy Ty się, Słonko, zdenerwowałaś? :-)
Siakoś - gdybym napisał, że mnie któraś obraziła, nazywając 'znudzonym
chłopem' - byłoby wesoło, nie sądzisz? :-) czy z babą to coś innego? :-)
> > Narzuciłaś ostrzejszy ton dyskusji, a później masz pretensje, że Sqrczak
go
> > podejmuje i Ci odpłaca tym samym :-)
> alez gdzies ty to wyczytal??? jakby co to Squarczak obrazil dyskutantki
> jako ogol i o to mialam pretensje, o ile to mozna tak nazwac.
j.w. - zwracam honor :-)
> > Hm, a cóż Ci podpowiedziało, że nie jestem przyzwyczajony do niezależnej
i
> > nie umiejącej się postawić kobiety? Kobieca intuicja? :->
> chyba tak, moze ja tez jestem to cus ;-))
> ale w mojej wypowiedzi raczej nie chodzilo mi o ciebie.
Ulżyło mi - bo miałem podważać istnienie owej intuicji albo kobiecej płci w
Tobie (na Tobie, pod Tobą?) :-D
> >Osobiście wolałbym zostać popchniętym czy dostać w twarz 'plaskacza' niż
> > zostać pobitym czy skatowanym.
> osobiscie wolalabym nie dostac nic :-)) szczegolnie od meza.
Ja tam lubię popychać a plaskacze to też różnie i zależy - może być, zależy
co komu (i na kim) leży ;-)
> > Właśnie dlatego uważam, że to stopniowanie jest również na miejscu -
>> pomimo, że przemoc to przemoc i jest fuuj.
> dla mnie nawet jesli jest nawet jakies stopniowanie, ocena jest jedna.
Owszem, masz rację, dla mnie też. Ale nie powtarzana -naście razy (zieew!)
:-)
Się moralizowanie i kiwanie paluszkiem zaczęło - 'czy się zastanowiłeś, do
cholery?' itp, itd. Jak to baby lubią sobie pomarudzić i pokrzyczeć na
przyznającego się do winy... :-)
Jakby się nie zastanowił, napisałby: 'widać, że Cię, pyskata babo, chłop nie
wychował dobrze albo miał za lekką rękę' :->
> > Uważam, ale to tylko IMHO, że grupa (temat) zyska, gdy
> > będziemy się trzymać w wątkach TROPÓW, a nie - HIPOTEZ. Śledzić
> > rzeczy powiedziane - a nie ćwiczyć się w wybieganiu naprzód.
> problem jest taki, iz facet podaje za malo tropow a za duzo wnioskow
> od nas wymaga.
Być i tak może. Ale ja i Sqrczak widzieliśmy jeszcze jeden: zaczęło się
łolabogowanie na podstawie tego, co sobie każda baba w główce wytworzyła :-)
> zreszta szczerze mowiac chyba zle zostalo zadana pytanie
> (...)
> pytanie powinno raczej brzmiec- jak namowic zone na jeszcze jedna probe.
Masz rację. Ale niektórzy (bo i facet jeden też lindowato napisał) się nawet
nie starali. Takich właśnie wypraszam na bloga ;-> Tam monologi, tu dialogi
:-)
> nie chodzi tu juz o ponowne zaufanie, bo to mozna zdobyc jesli sie da
szanse,
> problem tkwi w tym, ze zona juz nie chc tej szansy dac. w zasadzie wiec my
> jako grupa jestesmy bezsilni w radach bo ostatnie slowo nalezy do zony,
> wiec zeszlo nasze gdybanie na hipotezy.
Oczywiście, że ostatnie słowo należy do żony - ale to samo można powiedzieć
na KAŻDY temat tutaj poruszany (choć nie zawsze to żona będzie miała to
zdanie :->)
Moim małym zdaniem, to nie jest usprawiedliwienie owego 'dalszego
gdybania'...
A co do żony - chodzi właśnie o to, że daje szansę... przecież sama
powiedziała mu, pokazała ścieżkę prowadzącą do celu.
Nie podpowiada się, jeśli się nie chce, żeby gracz wygrał...
Właśnie dlatego liczą się rady, a nie 'sprawa prze...grana, to pokrzyczmy,
że sam zaj...'. Tyle to on wie - pokrzyczą na niego w konfesjonale.
--
Pozdrawiam,
Z. Boczek ;-)
Nie jestem tak przystojny jak Grigori, miły jak Janek, silny jak Gustlik,
odważny jak Tomek i wierny jak Szarik, ale za to lufę mam jak Rudy!
|