Data: 2000-04-26 16:55:14
Temat: Odp: PRAWDA A ZDRADA !!!
Od: "Robinet" <r...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
> >A co z tymi, ktorzy "naprawde" kochaja? ;)
>
> Zaraz, to jak w koncu - naprawde kochaja-, czy "naprawde" kochaja? :-)
Przepraszam ;), to taka moja pedantyczna maniera. Po prostu wydaje mi sie,
ze pojecie "prawdziwej milosci" (o prosze - nawet tu sie nie moglem
powstrzymac ;) ) jest tak trudne do zdefiniowania, ze wole go uzywac w
cudzyslowiu. Oczywiscie chodzi mi o (tu powinien znajdowac sie
cudzyslow)prawdziwa milosc(tu powinien znajdowac sie cudzyslow) ;).
> Mysle, ze wiele zalezy tu od temperamentu i cech typu optymizm, mniejsza
> sklonnosc do rozpamietywania itp. Chyba takim osobom latwiej pogodzic sie
z
> pewnymi faktami, latwiej przejsc nad nimi i miec nadzieje na lepsze jutro.
Z pewnoscia jest tak, jak mowisz, ale wydaje mi sie, ze dodatkowo nalezy
jeszcze wziac pod uwage taka zmienna, jak: "wlasne wyobrazenie o zwiazku
dwojga ludzi".
Jezeli w owym wyobrazeniu zawieraja sie takie cechy, jak: wiernosc,
zaufanie,
_szczerosc_, "pewnosc ze istnieje to co widac i nic ponad to (pachnie
naiwnym realizmem? ;) )" (jesli
rozumiesz co mam na mysli ;), bo byc moze niejasno to brzmi ;) ), to wydaje
mi sie, ze cechy osobowosci, ktore wymienilas moga nie miec decydujacego
znaczenia.
> Zrodla sa konkretne jak cholera - dlugo zyje i na dodatek czasem nie wiem,
> czy jestem jeszcze czlowiekiem, czy juz tylko konfesjonalem. :-)
Rozumiem, ze jestes prawdziwa Pania Psycholog? :)
> >Troche smutnym jest fakt, ze coraz wiecej mlodych ludzi zaczyna traktowac
> >oklamywanie drugiej polowki jako "dobre wyjscie" z "klopotliwej
sytuacji",
> a
> >co gorsze, nasza kultura dostarcza nam moralnego usprawiedliwienia. Nie
> >wiem, moze to jednak dobre wyjscie?
> Wiek nie ma tu nic do rzeczy - nawet sadze, ze lepiej klamac potrafia ci z
> dluzszym stazem. W koncu lata praktyki..
No wlasnie. Mi chodzi o to, ze my mlodzi internalizujemy, to jako "reakcje
pozadana", usprawiedliwiona moralnie - "no bo przeciez 'nasi rodzice'
(figura retoryczna ;) ) tak robia. Ale co gorsza, chyba nie tylko rodzice
przekazuja nam takie wartosci. Odnosze intuicyjne wrazenie, ze
"nasza -szeroko pojeta- kultura" podszeptuje nam podobne rozwiazania...
> Albo sie ma jakis kosciec moralny, wychowanie, wartosci wyniesione z domu,
> albo nie.....
> Klamstwo nie jest dobrym wyjsciem. Ale nie moge uzyc slowa "nigdy".
> Przeciez to problem stary jak swiat - w koncu chodzi tylko o to, ze czasem
> klamstwo moze przyniesc mniej szkody niz prawda. Nie chce tu przytaczac
> opowiesci z zycia wzietych, bo kazdy pewnie zna takie przypadki. Za kazdym
> razem jest to inna sytuacja, inni ludzie, inne klamstwo i nie da sie tu za
> bardzo uogolniac. Po to mamy sumienie (mamy?), zeby sobie z takimi
> problemami radzic.
Racja! :) Precz z radykalizmem ! ;D
Pozdrawiam,
Marcin D.
P.S.
Pamietam, bedac kiedys "namietnym" czytelnikiem pism typu: Bravo, Popcorn,
itp., przeczytalem w ktoryms z przytoczonych (chyba Popcorn), odpowiedz
Pani Psycholog na list pewnego 20-latka, ktory miedzy innymi pisal: " Mam
cudowna (...) dziewczyne, bardzo sie kochamy, chce aby byla moja zona, ona
tez chce byc moja zone (...)" - sytuacja dosc urocza, ale: " ostatnio moja
dziewczyna wyjechala na tydzien, poznalem jakas dziewczyne i poszedlem z nia
do lozka, poznalem co to seks bez uczucia; to bylo straszne i bla bla bla.
Bardzo kocham moja dziewczyne, nigdy juz jej nie zdradze itp. jednoczesnie
chce jej powiedziec, co zrobilem, wiem, ze ona wybaczy, zrozumie (...). Co
robic?" Pani Psycholog na to: " bla bla bla i: nie mozesz jej o tym mowic,
bo to zniszczy bezpowrotnie wasza milosc, zrani ja i bla bla bla. Nie mow
jej - musisz zyc z tym poczuciem winy."
Niby racja, ale mnie by przez gardlo tak porada nie przeszla, zreszta nie
zastosowal bym sie do niej (jesli juz bym zdradzil ;) ). Moze to zabrzmi
pompatycznie, ale co to za milosc, ktora sie na fundamencie obludy wznosi? A
moze mi sie kiedys za bardzo spodobal Alosza Karamazow...? ;)
|