Data: 2002-08-23 16:41:18
Temat: Odp: Poznać siebie
Od: "Melisa" <melisa@priv1./WYYYTNIJ/onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik Duch <a...@p...onet.pl>:
> Nie to ze kwestionuje istnienie specialisytow, ale wydaje mi sie
> ze relacja jakiej potrzeba to wlasnie przyjaciel-przyjaciel,
> a nie pacjenet-specialista, tak jak np. w przypadku leczenia nerek ;-)
>
> Po prostu te "duchowe zdolnosci" ma sie albo nie, nie mozna sie ich
> za bardzo nauczyc, ma sie to (poprzez zdolnosci, zyciowe przejscia itd.),
> albo sie nie ma... ale to tak przy okazji :-)
Duza czesc specjalistow to pewnie osoby, ktore mogly miec te naturalne
zdolnosci, a np na studiach/praktykach szkolili _metody_ zdrowego pomagania.
I co Ty na to? :)
Oczywiscie, tez uwazam ze sama technika nie wystarczy. Szczegolnie np u
psychoterapeutow.
> Inaczej interepretujac: stare krzywdy i leki caly czas w nas siedza,
> i te ciagle nasze uniki...
Wlasnie. Mysle sobie, ze wiele takich nawykow przeszkadza, ksztaltuja sie
juz w
dziecinstwie, a potem moga siedziec i gryzc cale zycie. W "miedzyczasie"
nauczysz sie nowych lękow i mozna zbierac taki bagaz do zlamania kregoslupa.
Najczesciej najsilniejsze sa te przenoszone z dziecinstwa, wtedy ksztaltuje
sie tak wiele mechanizmow, ze jakies tam reakcje i emocje w okreslonych
warunkach staja sie automatyczne. Im szybciej probuje sie je odkrecic tym
lepiej, bo potem nad kolejnymi mozna juz pracowac na biezaco, a dodatkowo
mniej ich sie tworzy bez wielkiego obciazenia z poprzednich lat.
Mysle tez ze wazny jest nie tyle sam lęk, ale wyuczone sposoby walki z nim
(albo wlasnie ciaglego poddawania sie). Nauczyc sie, ze mozna walczyc, wyjsc
na przeciw zamiast sie chowac np. udajac (jak moja kolezanka), ze nie
wychodzimy latami z domu nie ze strachu, ale dlatego ze "tam nie ma nic
ciekawego". Jak raz czlowiek sie przelamie i stanie na przeciwko lęku z cala
nalezną powaga to pozniej jest o wiele latwiej - bo nastepuje przelamanie
pewnego tabu. Tak jak to widze.
> Bo pamietam, ze juz jak bylem "zatrzasniety" w taka beczke lekow,
> to potrafilem to wszystko odrzucic, zaczac zyc od nowa, ale ...
> tylko na pare godzin :-) Po prostu okazywalo sie, ze to swiat jest
> taki "agresywny", ze nie za bardzo da sie zyc "swobodnie",
Bo moze _odwazyles sie_, ale nie zlikwidowales przyczyn tego, ze sie boisz.
Skok na gleboka wode czasem leczy z leku przed plywaniem, a czasem warto
przypomniec sobie wczesniejsze zle kontakty z woda i popracowac nad nabytymi
doswiadczeniami.
> z jednej strony te "leki z przeszlosci" powinno sie leczyc,
> z drugiej powoduja ze zakladamy skorupe, ktora ma pewne
> zalety - chroni nas przed innymi problemami,
> bo stajemy sie gruboskorni. (..)
Dokladnie. Czasem trzeba sie usztywnic, bo przezywanie by zabilo. Pewnie
dlatego wielu chorych na depresje popada np w apatie, w "roslinny" stan
pozbawiony odczuwania czegokolwiek.
Budujemy swoja skorupke tylko i wlacznie dla wlasnej ochrony. I to jest tez
moment kiedy mozna uciekac, gdy nie ma goniacego. Masz skorupke, choc nie
jest Ci juz tak potrzebna jak np w dziecinstwie, kiedy nie mogles sie
inaczej bronic. (przepraszam, ze w pierwszej osobie, to niekoniecznie o
Tobie :)
> Jak tu zyc, jesli nie mozna sie tak naprawde "otworzyc"?
> Ok, mozna gdy sie ma np. dobra przyjaciolke,
> ale przyjaciolka tez moze odejsc
Nawet jak odejdzie to zawsze BYLA, zawsze MAMY doswiadczenie otworzenia sie.
Wiemy, ze mozna, wiemy jak to jest. Potrafimy to zrobic.
Pozdrowka
Melisa
|