Data: 2002-12-12 12:49:18
Temat: Odp: Trawię terapię...
Od: "Melisa" <m...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik Duch <a...@p...onet.pl> :
> Czy to nie jest tak, potem juz czlowiek jest taki
> "wyswobodzony" i zaczyna robic lepiej, mija czas ... i ... znowu cos nie
> dziala.
> Znowy "weryfikacja" i ... okazuje sie, ze ten nowy garniturek juz tez
zatarl
> do kosci.
> I znowu to staje sie nago z rozdziawiona buzia
A ja to widze troche inaczej Duchu. Tak wiele ksztaltuje sie w pierwszych
latach naszego zycia, rozwija nasza osobowosc, postawy, sposob widzenia
sobie i swiata, sposob wchodzenia w interakcje, ksztaltowania i pelnienia
rol etc. Ja widze terapie jako
UŚWIADOMIENIE sobie tych procesow, rozszerzenie wiedzy o sobie,
samoswiadomosci.
Samoswiadomosci nie trzeba poszerzac co jakis czas - jesli zrobi sie to raz
to juz przez cale zycie mozna isc z wieksza wiedza i swiadomie je
ksztaltowac. Tego sie nie zapomina, jak plywania czy jazdy na rowerze.
Kiedy wiemy jak dzialamy, kiedy mamy jasnosc co do nas samych, kiedy
rozsuplamy zagadki... wtedy nie doprowadzimy do sytuacji chodzenia w
garniturku tak dlugo, az sie przyklei do kosci. O to w tym wszystkim chodzi,
aby przepracowac i wiedziec skad to wżarte ubranko, dlaczego pozwolilismy je
sobie nalozyc, jacy w nim bylismy i jak ma sie to wżarcie do bolu, ktory
wciaz nam dolegal. Kiedy to wiemy nie dopuscimy, aby znow wpakowac sie w
jakis niewymiarowy garniturek na lata.
Terapia to nie rozwiazywanie biezacych problemow. To nie tylko leczenie
skutkow, ale glownie poznawanie przyczyn.
Melisa
|