Data: 2001-09-04 22:08:08
Temat: Odp: dziecko, a rozwod...-nie zrazcie sie wstepem
Od: "krzysztof\(ek\)" <k...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "ŁukAsh" <w...@w...pl> napisał w wiadomości
news:9n3e8f$q9s$1@news.tpi.pl...
> hmm... a wiesz, ze sam nie wiem. Powaznie. Moze faktycznie jestm
> przeczulony. Ale jak widzialbym ten koniec... Z - przynajmniej
chwilowym -
> usmiechem na jej twarzy...
WIesz, nie wierze, ze ktos bezpośrednio po opowiedzeniu czegos, co mu
bardzo lezy na sercu
sie bedzie usmiechal...
Mozesz postarac sie zajac jej czasem czas czyms przyjemniejszym, zeby
nie
myslala, wtedy sie bedzie usmiechac.
Naprawde jej nie pomogla ta rozmowa? I inne, ktore prowadzicie?
> > Myslisz, ze podalbys jej jakas rade i problem by znikl jak od
> > czarodziejskiej rozdzki?
>
> nie no, ta bajka nazywa sie "zycie", a tu nie ma tak latwo... ;-)
Problem
> bylby nadal, ale byc moze ona moglaby latwiej zrozumiec to, co sie
wokolo
> dzieje. Wlasciwie, to nie zrozumiec, co zniesc...
Wiesz, taka pojedyncza rozmowa to moze ulatwic zniesc smutek po dwoji z
matematyki, ale raczej nie stres zwiazany z rozwodem rodzicow.
> > Wzbudzic jej zaufanie, ze moze Ci wszystko powiedziec. Byc,
> > kiedy Cie potrzebuje.
>
> jestem kiedy tylko potrafie...
:-)))
Tez nie mozna przeginac w druga strone.
Czasem tez trzeba sie razem posmiac.
> czyli po inkszemu sluchac, sluchac i jeszcze raz sluchac... a pozniej
> przytulic, poglaskac i powiedziec, ze bedzie dobrze...
no, chyba ze ma bardzo zazdrosnego tego chlopaka- to wtedy te
przytulanki troszke ograniczaj ;-)
Ale generalnie - te klimaty.
> > A przede wszystkim to nie przejmuj sie tak tymi rozmowami z nia.
>
> nie przejmuje sie... poprostu kiedy pisalem posta, nie wiedzialem jak
mam
> postepowac... Czy poruszac z nia ten temat, kiedy ona go wywoluje (no
bo sam
> przeciez nie bede jej wciagal w rozmowe o ty, a moze powinienem), czy
> probowac go przemilczec. Jesli mowic, to jak i co...
> Martwie sie i tyle...
Nie, nie przemilczac, moze sie poczuc zlekcewazona.
Ale tez nie robic wokol tego takeigo zamieszania, jakby to byl nie
wiadomo jak wielki problem; jakby to bylo cos, o czym sie nie mowi, co
wymaga
wielkiego zaufania.
Jakby to okreslic.. no nie wyolbrzymiac - temat jak
kazdy inny.
> ps jeszcze mi jeden pomysl chodzi po glowie, ale powiem dopiero jak go
> zrealizuje...
A jaki to pomysl?
krzysztof(ek)
|