Data: 2008-01-12 22:16:36
Temat: "Pięć jęzorów Karola"
Od: Ikselka <i...@w...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
"Pięć jęzorów Karola
Tego feralnego dnia, K. po raz pierwszy w życiu nie usłyszał rannego
brzęczenia budzika.
I prawdopodobnie spałby jeszcze dłużej, gdyby nie westchnienie małżonki,
przemienione po chwili w jednorazowe, potężne chrapnięcie. K. zerwał się z
łóżka, nałożył okulary i patrząc na zegarek stwierdził z rozpaczą, że
dzisiaj żadnym sposobem nie uda mu się zdążyć do pracy. Dramat. K. jakiś
czas temu rozminął się z pięćdziesiątką, co oznaczało, że w firmie zaczęto
odbierać go jak starca.
Teczka ze służbowymi papierami, buty, papieros, kaszelek.
- Znowu pali na czczo! - warknęło spod kołdry.
Słysząc to, K. po raz pierwszy tego dnia pokazał język.
Winda. Zepsuta? Rany boskie! Dziesięć pięter w dół. Przy samochodzie
okazuje się, że nie wziął kluczyków. Dziesięć pięter do góry. Dzwonek.
- Kto tam?
- Ja kochanie. Zapomniałem kluczyków od auta.
- Masz fajtłapo.
Galopem w dół. Po drodze drugi język tego dnia. Pulsowanie w skroniach,
wiór zamiast języka, gaz do dechy, korek, papieros, radio, w głośniku:
"Żyje się raz, żyje się raz, żyje się tylko raz", zielone światło, skręt,
rondo, ostatnie sto metrów, kapeć tylnego koła, nieważne, choćby na trzech
- byle do celu!
Zdziwione oczy młodej recepcjonistki - po trzech fakultetach.
- Coś dzisiaj późno - panie Karolu. A mówią, że starsi krócej śpią.
Jej odwrócenie w stronę tablicy z kluczami. Jego język. Trzeci tego dnia.
Biurko ze szklanym blatem, krzesło z aluminium, komputer, na parapecie okna
pelargonia z innego świata, telefon, w telefonie głos szefa:
- No... jest pan nareszcie, panie kolego. Z przykrością stwierdzamy, że nie
realizuje pan celów i strategii określonej przez pracodawców. Rozwiązujemy
z panem umowę i jednocześnie zwalniamy pana ze świadczenia pracy w okresie
wypowiedzenia. Prosimy o zdanie komórki oraz kluczy i dokumentów od
samochodu.
Ewakuacja. Trupie światło monitorów padające na twarze mijanych kolegów.
Czwarty język. Gazeta kupiona u znajomej kioskarki. Spacerek w stronę
najbliższej knajpy.
- Duże piwo proszę.
"Posłanka Beger została felietonistką". "Stalin powraca na pomniki".
"Awionetka spadła na Warszawę". "Pijany lekarz - bezkarny".
- Jeszcze jedno piwko?
- Nie, dziękuję.
Tramwaj, potem znowu spacer. Tym razem w stronę domu. Zgrzyt klucza w
zamku.
- To ty, Lolek? Co tak wcześnie?
Pierwszy od lat pocałunek, namiętnie złożony na ustach żony. Jej koszula
zdarta i rzucona w kąt. Dziki seks.
- Nie! To nie możesz być ty - Lolek!
"Żyje się raz, żyje się raz, żyje się tylko raz" - zanucił K.
Po czym odwracając się pokazał język. Ścianie. Piąty - tego dnia. I
płakał."
Jan Nowicki - POLSKA Gazeta Krakowska
|