Path: news-archive.icm.edu.pl!newsfeed.gazeta.pl!news.onet.pl!not-for-mail
From: "coyotek" <c...@g...pl>
Newsgroups: pl.sci.psychologia
Subject: Problemy w zwiazku "nie do przeskoczenia" - DŁUGIE
Date: Wed, 10 Aug 2005 08:48:17 +0200
Organization: news.onet.pl
Lines: 129
Sender: g...@p...onet.pl@195.136.186.3
Message-ID: <ddc7v7$1gk$1@news.onet.pl>
NNTP-Posting-Host: 195.136.186.3
X-Trace: news.onet.pl 1123656487 1556 195.136.186.3 (10 Aug 2005 06:48:07 GMT)
X-Complaints-To: a...@o...pl
NNTP-Posting-Date: 10 Aug 2005 06:48:07 GMT
X-Priority: 3
X-MSMail-Priority: Normal
X-Newsreader: Microsoft Outlook Express 6.00.2600.0000
X-MimeOLE: Produced By Microsoft MimeOLE V6.00.2600.0000
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.sci.psychologia:327173
Ukryj nagłówki
Witajcie,
Zwracam sie do Was z prosbą o rade, oraz chetnie wyslucham Waszych opini na
temat sytuacji w jakiej sie znalazlem. Sprawa dotyczy mojego zwiazku, w tym
momencie niestety juz bylego zwiazku. W skrocie to co miedzy nami bylo.
Wpadlem jej w oko juz jakis czas temu, ale ja bylem wtedy juz zajety.
Znaliśmy sie tylko z widzenia - ona była kolezanka moich znajomych. Po
pownym czasie dowiedziala sie ze jestem juz wolny, odszukala mnie i napisala
do mnie via net. Znajomosc rozwiaja sie, pisalismy do siebie duzo smsów i na
gg. Świetnie sie dogadywalismy i rozumielismy, jednak ja nie bylem
zainteresowany az tak bardzo zeby dążyć do czegoś wiecej. Moze to dlatego,
ze zupelnie inaczej Ją postrzegalem. Pomimo, że to piekna kobieta,
inteligentna, urocza, mila to jakos bylem do niej zrażony. Wydawalo mi sie
ze nie jest dobra, niezbyt chcialem poglebiać tą znajomość. Możliwe, że
obawiałem się odrzucenia, domyślałem się, że ona szuka przyjaciela a jako
facet nie mam u niej szans. Być może Ona również na początku zmierzała tylko
do przyjaźni, ale ja jakoś nic w tym kierunku nie robiłem więc musiała się
delikatnie wprosić do mnie na impreze:) A na imprezie okazalo sie, że dość
nas ciągnie ku sobie. Okazało się również, że jest zupełnie inną osobą niż
sobie to wyobrażałem. Zdziwiłem się bardzo pozytywnie i przekonałem do Niej
oraz pojawiły sie przypuszczenia ze mam jakieś szanse u Niej. Później
jeszcze tylko raz musiała sie wprosić na spacer i spotkanie:) Dalej to już
ja przejolem inicjatywe. Zakochałem się strasznie. Okazało sie ze jest dla
mnie ideałem. W niedlugim czasie wyznałem swoją miłość, nieco Ją to
zaskoczyło że sprawy potoczyly sie tak szybko. Dalej juz tylko bylo coraz
lepiej. Spotykalismy sie coraz czesciej jako "przyjaciele", ale chyba tylko
z nazwy bo wcale sie nie zachowywalismy jak przyjaciele:) Dopiero pozniej
stwierdzilismy, ze praktycznie to my juz jestesmy w zwiazku i to od
dluzszego czasu. Moze i troche smieszne, ale nie myslelismy zupelnie o
takich oficjalnych sprawach. Poprostu bylismy ze soba i nic nas wiecej nie
interesowalo. Co do nas samych: Bylismy bardzo zgrana i udana para.
Rozumielismy sie zawsze i zgadzalismy na wszystkich plaszczyznach. Takie
same upodobania, poglady, cele, marzenia,potrzeby,zachowania. Bardzo podobne
charaktery i gusty. Sluchanie podobnej(jak nie identycznej) muzyki i
uprawianie tych samych sportow tez:) Oboje jedynacy, studiujemy, chcemy sie
uczyc, mamy dość wysokie ambicje, raczej jestesmy inteligentni:) Wszystko to
sprawilo, ze moglismy spedzac ze soba praktycznie wiekszosc czasu i nie
nudzilismy sie nie mielismy siebie dosc, wrecz przeciwnie bylo nam mało
zawsze:) Cokolwiek razem nie robilismy to zawsze bylo świetnie. W czasie
kiedy nie bylismy razem utrzymywalismy praktycznie ciagly kontakt via
sms/gg/tel. Norma to kilkanascie smsow + kilkanascie sygnałków dziennie +
rozmowy na gg. Jezeli juz spedzalismy wolny czas osobno to przed komputerami
rozmawiajac z soba na gg:) Mozna by powiedziec ze idealny zwiazek -
marzenie, ale jednak byly tez problemy ktore doprowadzily az do rozstania.
Dla niej wielkim problemem byla moja byla dziewczyna. Bardzo wredna, msciwa
i nieciekawa osoba. Bala sie wlasnie zemsty z zazdrosci o mnie. Znaczenie ma
tutaj fakt ze one czesto sie spotykaja z racji studiowania na tym samym
kierunku. Ten strach doprowadzal czasami do klotni, zarzucania mi ze nic z
tym nie robie w celu zapewnienia jej bezpieczenstwa itp. Ten strach byl na
tyle silny, że wolała sie nie pokazywac ze mna publicznie bo "co bedzie jak
sie o nas dowie". Pozniej jednak nasze uczucia jeszcze bardziej sie
poglebily i takie problemy przestaly miec znaczenie. Dodam, że nie uwazam
zeby cos jej grozilo ze strony mojej bylej, ale jezeli tylko do czegos by
doszlo to broniłbym Jej wszelkimi sposobami. Przedstawilem Ją w moich
środowiskach, wszyscy Ją polubili z moich znajomych. Ona mnie nie
przedstawila swoim znajomym, byc moze jeszcze z powodu ukrywania naszego
zwiazku przed moją byłą. Problemem tez byla nasza wzajemna zazdrosc o siebie
ale to do rangi problemu uroslo dopiero pozniej. Po zakonczeniu roku
akademickiego musialem wyjechac i zamieszkac 45km od Niej. Strasznie szalała
przez to rozstanie, ale jakos Ją uspokoiłem i starałem sie odwiedzać
najczesciej jak tylko sie da. Niestety taka rozłąka źle na nas wpłyneła, a
szczególnie na Nią. Odczuwała wewnetrzny niepokój, tęsknote, zazdrość.
Wmówiła sobie, że "pewnie sie spotykam z kolezankami". Niestety az do konca
nie udalo mi sie tego jej wybic z glowy. Widocznie za duzo myslala o tym co
robie jak nie jestesmy razem itp. co przerodzilo sie w lekką paranoje.
Wymyslila rowniez, ze jak sie jej srodowisko dowie ze jej chlopakiem jest
byly "wrednej" to moga sie z niej smiac i moga mnie nie zaakceptowac.
Mozliwe ze jest w tym nieco prawdy, ale ona to wyolbrzymia strasznie. Ona
twierdzi, ze ma niewielu znajomych i obawia sie ich stracic przezemnie, co
tez jest zdecydowanie przejaskrawione. Wymyslila rowniez, ze mam problemy z
alkoholem na podstawie tego co sam Jej opowiedzialem, a opowiedzialem jak to
dawno dawno temu kilka razy opilismy sie z kolegami. Nie pomogly argumenty,
ze to bylo minelo. Dodam ze będąc z Nią alkohol pilem w postaci piwa do
obiadu czasami i na tym koniec. Nasiliły sie rownież pretensje o moj
wczesniejszy zwiazek, o to jak moglem być z "takim kimś". Nie pomoglo
tlumaczenie, ze to nie bylo nic szczegolnego, ze to nawet przyjaznia ciezko
nazwac. Czym wiecej myslala nad tymi wszystkimi sprawami to tym bardziej
wierzyla w swoje urojenia. Majac kontakt ze soba co kilka dni rozmawialismy
o tych sprawach na gg co nie dawalo tego samego co szczera rozmowa w cztery
oczy. Czasami juz tracilem cierpliwosc i tylko dolewalem oliwy do ognia.
Przy okazji wyszlo na jaw kilka naszych wzajemnych kłamstw co do ilosci
bylych partnerow. Oboje chcąc zaszpanować w czasie kiedy jeszcze nie bylismy
razem troche naklamaliśmy o tym jakie to mamy powodzenie. Jej
tęsknota(widywalismy sie co 2-3dni)narastała i przeradzała sie w
zlość(dziwne?). Jej lęki przed tym jak zareaguje jej srodowisko na nasz
zwizek rowniez narastaly. Jej zazdrosc o moje (nieistniejace) kolezanki
rowniez narastala. Bylo coraz gorzej. Miala mnie "dość" z powodu tych
powodow ktore wymienilem. Calosc urosla az do takiego problemu, ze
postanowila mnie zostawic. Moje prośby, starania, wręcz błagania, próba
pomocy zrodziły tylko jeszcze wieksza agresje i wręcz nienawiść. Nie wiem
skąd się to wzieło, być może przez jej strach i rozumowanie, ze musi mnie
zostawic bo tak bedzie lepiej, bo musi to zrobic zeby nie miec problemow ze
swoimi znajomymi. Nienawisc i zlosc moze wynikac z obwiniania mnie za to ze
mialem taka dziewczyne i ze teraz ona musi cierpiec przez to bo nie moze byc
ze mna. Po naszym rozstaniu w rozmowach slysze ze Ją wykorzystałem itp.
Przypuszczam, że przez wmówienie sobie takich rzeczy o mnie bedzie jej
łatwiej o mnie zapomniec i nie bedzie tak cierpiała, dlatego wmawia sobie że
jestem zły, ze jestem alkoholikiem, że Ją wykorzystałem. Starałem sie Jej
caly czas uświadamiac i przypominac co nas łączyło i łączy, jak bardzo
bylismy szczesliwi ale niestety nic do niej nie dociarało. Myśle, że to jej
słaba psychika zawiniła. Nie wytrzymała presji swoich czarnych myśli. Z tego
co wiem to wczesniej tez przezywala załamania i nie zawsze sobie potrafila
poradzic z problemami. Kocham Ją nadal, mysle że ona też bo nie wierze, ze
udalo jej sie stłumić w sobie tak mocne uczucie jakie bylo miedzy nami.
Chcialby Jej pomóc ale chyba juz nie potrafie. Jako silniejsza osoba czuje
sie odowiedzialny za jej los i bardzo chcialbym jej pomoc. Mam jeszcze
nadzieje na naprawienie naszego zwiazku. Ktos moglby powiedziec, ze
powienienem sobie odpuscic, bo nie warto. Ja jednak uwazam, ze warto
powalczyc o Nią, bo niewykluczone a nawet bardzo prawdopodobne ze po
pokonaniu tych wszystkich problemow moglibysmy byc szczesliwi ze soba tak
jak wczesniej. Myslałem tez nad tym co bedzie jezeli teraz uda mi sie Ją
odzyskać to czy w przyszlosci sytuacja nie powtorzy sie... No wiec mysle ze
mialbym duze szanse na poprawienie Jej psychiki na tyle zeby potrafila sobie
choć troche sama radzic z problemami zmiast sie poddawac. Mam powody by tak
przypuszczac, powniewaz zauwazylem u Niej proby walki z problemami, byc moze
tylko wtedy moje wsparcie bylo niewystarczajace.
Gratuluje wszystkim ktorzy dotarli aż tutaj:)
Czesc z Was uzna moj problem za interesujacy, czesc za wyjatkowo nudny...
Chetnie wyslucham wszystkich opini i rad co powinienem teraz zrobic aby jej
pomóc.
--
Pozdrawiam
Coyotek
c...@g...pl
|