Data: 2002-03-05 16:18:33
Temat: RE: 3 wiedza
Od: g...@i...pl (guniek)
Pokaż wszystkie nagłówki
Marsel:
> Czy obwiniasz ludzi za to ze tacy są: nieodwaznie, niechetni, obwiniasz
> ich za to...
> a moze sa nieporadnie, nieobeznani, nieswiadomi?
tak... wielu z nich takimi jest
ale NIE! NIE OBWINIAM ICH!!!!
nigdy i za nic
psycholog IMO nie może winić, nie może sadzić... jako psycholog
a jeśli czyni to jako prywatna osoba - z całą swa wiedzą... to też IMHO cos
nie tak
jeśli dziecko, ktore zostało "wychowane" w patologicznej rodzinie kradnie -
to czy mozna powiedzieć, ze jest ono złe? że to jego wina?
takie podejscie z góry wykluczałoby jakakolwiek pomoc temu dziecku... bo
czego mu brak jeśli nie standardów zachowania, które dawno juz powinny się w
nim ukształtować - a do tego potrzeba autorytetów - a do tego afektu... a co
jeśli psycholog wini dziecko (nie będzie afektu, nie będzie autorytetu, nie
bedzie pomocy)?
oczywiscie tak jest nawet prosciej - stwierdzić: to jego wina, że jest
głupi, ze kradnie, że nie potrafi...
to zwalnia z koniecznosci pomocy
ale IMO tak psycholog postępować nie powinien
bo jego podstawową rolą jest własnie pomoc
> moze tacy maja byc, i dobrze im tak, a moze za duzo takich?
niektórym pewnie dobrze
i tutaj mam wielki zgryz - o czym juz pisałam
Jurek "dał" mi parę "myśli"
ale jednak wciąz nie wiem
wciąż nie czuję tego ZUPEŁNIE SAMA
gdy przychodzi osoba z chora ręką... ale nie chce jej leczyć, chce tylko
tabletkę przeciwbolową
co robić?
jesli wiem, ze ta ręka może być przyczyna dalszych komplikacji...
> moze zdrowe proporcje sa zachwiane?
a jakie to sa zdrowe proporcje?
kto o tym decyduje?
> znane jest Ci pojecie edukacji? psychoedukacji?
> jesli jest sens ( a jest?), to kto miałby to robic? w jaki sposób?
szczerze Marselu... nie wiem czy ma sens
to znów ten sam dylemat - czy pomagac na siłe?
czy przekonywać ludzi, ze nie sa szczęsliwi...
że mogliby więcej
Nie wiem tego... wiem, że musze zaczac od siebie - i tylko za siebie jestem
teraz odpowiedzialna
pytasz kto i jak?
Pasychologowie humanistyczni ułozyli piekną listę cech, które powinien
wyrabiac w sobie człowiek - takie cele psychoedukacji
nio i lezy ta lista - lezy i kurzy się
te cele sa naprawde szczytne
ale nikt nie wie "kto i jak"
narazie pozostaje chyba leczyć... nie zapobiegac
> obys sie nie zawiodła. oby zapał ne wygasł, oby nie był to tylko zlomiany
> zapał.
> njtrudniejszym do przejscia jest zawód na sobie, to jedna z przeszkód.
wiem
Marselu - mam w domu klasyczny obraz wypalonego psychologa, który odkrył jak
niewiele moze
ale zapał nie jest słomiany...
psychologia nie jest i nie była dla mnie tylko przyszlym zawodem do
wyuczenia. Jest dla mnie praca nad soba samą. Jest juz częscia mnie. Nie -
nie poszłam tam by rozwiązać własne problemy - nie o to chodzi. Kazdy je
ma... wcale nie licze na to, ze po studiach mi gdzieś znikną...
> ja mysle ze ten rodzaj wiedzy stwarza klimat do przemyslen; to znacznie
> wiecej niz ludzie maja zwykle na codzień poza okresem studiowania. uzbraja
> w aparat pojec którymi łatwiej manipulowac przy rozwazaniach, i jak kazdy
> apart moze byc wykorzystywany bezsensownie - to tylko martwy sprzet.
> wszystko zalezy od operatora.
tak
co zreszta widac nawet tu - na naszym forum.
> Marsel
pozdrawiam
a-guniek
--
Archiwum grupy: http://niusy.onet.pl/pl.sci.psychologia
|