Data: 2003-07-14 14:10:54
Temat: RE: RE: przekaz
Od: l...@w...pl (guniek)
Pokaż wszystkie nagłówki
ziemiomorze:
> Mam wrazenie, ze problem jest i tu, i tu.
> Slowa sa toporne, toporne bywaja umysly (nawet tych
> najwiekszych). Topornosc
> do kwadratu (o, jakze to ponure :-)
> Ja mysle zazwyczaj obrazami i odkad pamietam, mam problem z
> przetlumaczeniem
> ich na polski. Czasem sie po prostu nie da, bo za wiele gubi sie w
> tlumaczeniu. Zdarza mi sie, ze czuje sie tak, jakbym polowala na
> motyle za
> pomoca mlotka. To nie bardzo ma sens, bo z motyla niewiele zostaje.
> Pewnie, ze pracujac nad topornoscia wlasnego umyslu (np tutaj - w
> krolestwie
> literek, gdzie mniej międzylinii niz w realu), zyskuje. Ale mam
> wrazenie, ze
> nie przeskocze, ze jezyk splaszcza i trywializuje, obojetnie od tego, jak
> bardzo bede sie starac, wysilac i uczyc.
Sądzę, że to nie słowa są istotne, lecz emocje które wywołują. I w tym
zresztą ich wielka moc - moc wywoływania emocji, a więc wpływania na każdy
indywidualny świat.
Dlatego np. jeśli przyjaciółce którą zdradził chłopak powiesz, że i Twój Cię
zdradził to w zasadzie nie musisz opowiadać jej jak się czujesz by ona to
wiedziała. Z kolei osobie która tego nigdy nie doświadczyła nie jesteś w
stanie tego przekazać słowami - bo jak wzbudzić w niej stan (słowami)
którego po prostu nigdy nie było? (chyba, że jest to osoba wyjątkowo
wrażliwa, zdolna do przedefiniowania tego problemu, tak by mogła Cię
współodczuwac ale teraz nie będę tego rozwijać)
Naturalnie to wielkie uproszczenie, ale to akurat nieistotne- chodzi o
sens - a właściwie o wzbudzenie w Tobie określonego stanu:-)
Ok, jeszcze jeden przykład
Przychodzisz spóźniona do pracy. Spotykasz szefa, który wskazując zegarek
pyta "a która to godzina"? Jakież byłoby jego zaskoczenie gdybyś
odpowiedziała np. "9.30". Nie taki jest przecież sens jego słów - sens jest
taki by wzbudzić w Tobie poczucie winy i wstydu, byś zaczęła się wić i
tłumaczyć - i Ty to zupełnie poprawnie emocjonalnie odczytujesz, ten stan w
Tobie powstaje i odpowiadasz mu pozornie zupełnie nie na temat, że "autobus
się spóźnił".
Przy okazji - zauważ, ze czynisz to całkiem automatycznie, nieświadomie
(tzn. kierujesz swą uwagę na emocjonalny wydźwięk sytuacji a nie
poszczególne słowa pytania). Co gdyby działać tak zawsze - czytać stan
emocjonalny/stan umysłu mówiącego/piszącego, a nie jego słowa?
i jeszcze coś:
Jakieś dwa lata temu rozmawiałam z pewnym panem na czacie. Dyskusja toczyła
się wokół Biblii. W pewnym momencie powiedziałam : "poczekaj, zaraz sprawdzę
jak to tam dokładnie było". On odpowiedział "po co Ci książka, masz Biblię
przed nosem".
Słowa są tylko jednym z wielu bodźców za pomocą których stany naszych
umysłów mogą być kształtowane. Takie samo znaczenie mają obrazy (chociażby
"nieśmiertelna kicia";-))), zapachy etc.. Żaden z tych bodźców nie przejdzie
do umysłu inaczej niż przez... umysł, który jednocześnie jest swego rodzaju
filtrem.
Cała istota przekazu tkwi w głowach i tam też są ograniczenia.
Rozumiem, że czujesz się ograniczona nie mogąc za pomocą słów przekazać
innym istotnych dla Ciebie treści.
Ale spójrz też na to tak:
(z mojego poprzedniego postu)
"Wyobraź sobie, że kosmicie tłumaczysz co to jest uśmiech. Ok - możesz mu
dać instrukcję - że ma się uśmiechać wtedy i wtedy, że ma napinać ten a ten
mięsień itd. Ale czy to ma jakikolwiek sens? Czy przez to kosmita pozna tak
naprawdę uśmiech?
To co jest istotne to to co rodzi się w nas. Po prostu rozbaw kosmitę - on
sam się uśmiechnie - bez tłumaczenia - i on sam dalej też nikomu nie będzie
mógł wytłumaczyć jak to zrobił."
Tłumaczenie będzie efektywne jedynie wobec tych nielicznych, którzy potrafią
czytać stany umysłu a nie słowa (chociaż każdy w jakimś miejscu ma blokady i
zawsze potknięcia się zdarzają). Całą resztę trzeba rozbawiać.
Na czym Twoim zdaniem polega prawdziwe rozumienie?
Wróćmy na chwilę do:
"Co gdyby działać tak zawsze- czytać stan emocjonalny/stan umysłu
mówiącego/piszącego a nie jego słowa?"
no więc jak z tym rozumieniem?
Na czym polega różnica między _faktycznym_ zrozumieniem jakiegoś tekstu
jakiegoś autora a nauczeniem (a raczej wykuciem) słów?
a przy okazji (i na temat) - przeczytałam wczoraj- ale to niedokładny cytat:
"nie chodzi o samo dzieło (guniek: słowo)
ale o to jak powstawało, kto, kiedy i dlaczego je stworzył
co czuł, co go do tego pchnęło
kiedyś powstanie nauka/sztuka o człowieku - poznaniu tworzenia"
Picasso
pozdrawiam
guniek
--
Archiwum grupy: http://niusy.onet.pl/pl.sci.psychologia
|