| « poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2001-07-03 18:26:59
Temat: Re: ROZMOWA Z KOKSEM...
Użytkownik "Gwidon S. Naskrent" <n...@s...pl> napisał w wiadomości
news:Pine.LNX.4.31.0107032015120.575-100000@localhos
t.localdomain...
> On Tue, 3 Jul 2001, Elliss wrote:
>
> > Nigdy nie wolno sie bac w takich sytuacjach!!!
>
> Jasne, bykiem w dresiarza, bykiem!
Ej, tego nie powiedzialam. Jak ktos wyczuje, ze sie boisz to albo Cie
zabije, albo bedziesz mu buty lizal, albo... no wystarczy.
> > Strach nie jest dobrym doradca!!!
>
> Brawura również.
Nic o brawuze nie pisalam.
Wiem jedno, jak chcesz to sie z kazdym dogadasz... Troche dobrej woli,
troche pewnosci siebie i toche czasu.
Ze wzgledu na to ostatnie z niektorymi nie warto rozmawiac...
Z niektorymi sie nie rozmawia tylko sie im mowi.
> > Nigdy nie wolno sie niczego bac!
>
> To nie strach, tylko taktyczne wycofanie się powodowane przewagą liczebną
> wroga :-/
No chyba ze tak... rozsadek ponad wszysto :)))
El
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
1. Data: 2001-07-03 18:33:17
Temat: Re: ROZMOWA Z KOKSEM...Użytkownik "cbnet"
> A w ogole to nie chodzilo mi o dresiarzy.
> Czasami mialem tak ze podchodzili do mnie jacys nieco dziwni
> goscie z zapytaniem o godzine, wokol postawo (nie mialem
> pewnosci co bedzie dalej), potem jakies pytanie po chwili wachania,
> niepewnosci, a konczylo sie to czyms w rodzaju opowiesci co tez
> im sie przydazylo ostatnio.
potwierdzam, dotyczy to chyba ludzi 'troszkę' zagubionych i chcących po
prostu chwilkę pogadać.
jeżeli jesteś podobnie ubrany i "dobrze Ci z oczu patrzy" to sie nie
opędzisz, ale to ma swoje dobre strony możne sie dowiedziec rzeczy których
nie opisuja w gazetach...
i ma sie to nijak do robojów, ba - czasem mogą fajką poczęstować (nie
polecam - klubowe albe jakieć inne smoki, lepiej powiedzieć że się na razie
zarzuciło kurzenie;)
jak na razie ja nie zaczepiam, chociaż czasem mam ochotę opowiedziec jakiś
kawał jak widzę te smutne miny na przystanku...:)
Powsztrzymuje mnie jedynie strach że zabierze mnie karetką...;)
c.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2001-07-03 18:38:30
Temat: Re: ROZMOWA Z KOKSEM...Użytkownik "Elliss" napisał:
> Wiem jedno, jak chcesz to sie z kazdym dogadasz... Troche dobrej woli,
> troche pewnosci siebie i toche czasu.
...i jeszcz zeby ta druga strona dopuszczała możliwość dogadania się.
:)
pozdr.
c.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2001-07-03 20:53:24
Temat: Re: ROZMOWA Z KOKSEM..."Beve" <b...@w...pl> writes:
> Ale mimo wszystko jakoś głupio jest okazywać panikę, zwłaszcza jak może się
> okazać że człowiek wyjdzie na durnia albo tchórza. Ucieczka jest rozsądnym
> wyjściem przy takiej przewadze sił, ale nie wiem czy tak zupełnie nic nie
> tracę - może tracę złudzenie o własnej odwadze?
Bardzo mozliwe. A ja ci powiem tak. Jak juz ci sie pare razy zdarzy,
ze cie ktos dotkliwie pobije bo stales jak slup to juz potem nie
bedziesz mial watpliwosci co do ucieczki.
--
Nina Mazur Miller
n...@p...ninka.net
http://www.ninka.net/~ninka/
http://supersonic.plukwa.net/~ninka/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2001-07-03 20:58:23
Temat: Re: ROZMOWA Z KOKSEM..."Beve" <b...@w...pl> writes:
> Ale w chwili gdy podejmujesz decyzję o ucieczce nie wiesz czy to jest
> prawdziwe zagrożenie czy oni się tylko zgrywają. Jak zrobią jakiś
Juz pisalam - jak sie tylko zgrywaja to Ty nic a nic na tym nie
tracisz. Chlopie, kto Tobie takich bzdetow z ta odwaga nawmawial??
Kurcze, na kazdym kursie samoobrony ucza zasady numer jeden, ktora
obowiazuje zawsze i wszedzie - masz watpliwosci co do intencji
napastnikow - uciekaj. Nie masz - tez uciekaj. Umiesz sie bic - tez
uciekaj najpierw!
Bij sie tylko wtedy kiedy juz nie mozesz uciekac. Sa to bardzo madre
zasady co najmniej z paru wzgledow.
Po pierwsze, ucieczka niewiele kosztuje; po drugie - podczas ucieczki
masz szanse zmeczyc napastnikow nawet jak im nie uciekniesz. Po
trzecie - jesli oni chcieli tylko cie okrasc, to im to
uniemozliwiasz. Tak samo jak zastraszenie, ze juz o pobiciu nie
wspomne.
Jesli umiesz sie bic, to pamietaj, ze w razie uszkodzenia delikwentow
przed sadem bedziesz musial udowodnic, ze to oni zaczeli pierwsi - a
oni maja na wstepie przewage bo ich jest kilku a ty jeden. Jesli
podczas takiego napadu zabijesz niechacy ktoregos z nich - idziesz
siedziec TY.
--
Nina Mazur Miller
n...@p...ninka.net
http://www.ninka.net/~ninka/
http://supersonic.plukwa.net/~ninka/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2001-07-03 21:02:00
Temat: Re: ROZMOWA Z KOKSEM..."Elliss" <e...@i...pl> writes:
> Nic o brawuze nie pisalam.
> Wiem jedno, jak chcesz to sie z kazdym dogadasz... Troche dobrej woli,
> troche pewnosci siebie i toche czasu.
Wiesz Ellis, czy Ciebie kiedykolwiek ktos napadl na ulicy?
Bo odnosze wrazenie ze nie.
Praktyka niestety bywa drastycznie rozna.
--
Nina Mazur Miller
n...@p...ninka.net
http://www.ninka.net/~ninka/
http://supersonic.plukwa.net/~ninka/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2001-07-03 21:02:59
Temat: Re: ROZMOWA Z KOKSEM..."loggy" <u...@g...pl> writes:
> dobra zartowalem ;-)
> ale proponuje metode mysle skuteczna:
> spojrzysz mu w prosto w oczy, bez strachu, bez slowa, odwrocisz glowe i
> odejdziesz
> oczywiscie jest szansa ze beda za toba krzyczec itd ale ty pojdziesz dalej
> jesli to nie pomoze i w koncu ktorys cie odwroci za ramie (bo nie wydaje mi
> sie zeby nie sprowokowani uderzyli cie od tylu) i zacznie cos tam gadac itd.
No to tak ci sie tylko wydaje.
--
Nina Mazur Miller
n...@p...ninka.net
http://www.ninka.net/~ninka/
http://supersonic.plukwa.net/~ninka/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2001-07-03 23:23:00
Temat: Re: ROZMOWA Z KOKSEM...Cześć Cienki
> cos w tym Twoim mysleniu jest, ale po kolei:
Cieszę się , ze to cos dostrzegłeś
> > Ja mam inny sposób, ale sprawdzałem go w życiu moze 2 razy więc
Jesli chodzi o potyczki, to mówię dwa a jak chodzi o postawę to dziesiątki
razy mi to dało magiczne korzyści w różnych okolicznościach z ciężkimi
ludźmi.
> > Przestawic sie na myślenie, ze to równe chłopaki i
> > za wszelką cene ich polubić (będzie ciężko) To działało mi w wielu
innych
> > sytuacjach. Szczególnie ważne, gdy się chce coś załatwic z pogrzańcem z
> > urzędu albo z ulicy.
>
> Rozumowanie wg mnie raczej naiwne, nie zawsze mozna się utozsamić z
> 'drugę
> stroną', bo chyba o to Ci chodziło.
Nie. Przede wszystkim chodziło mi o polubienie, albo co najmniej nie
nienawidzenie atakującego i okazywanie wewnetrznej siły. Można polubic
każdego szczególnie jak zanosi się na nieprzyjemną sytuację z silniejszym i
jeszcze bardziej pogrzanym. Utożsamianie sie to dodatek do równego partnera,
niekoniecznie takiego samego. Nie widzę nic naiwnego w polubieniu drugiej
strony. Myslę, że cieżko bedzie wskazac przypadek kiedy ktos stracił w
takich okolicznościach. To wykorzystuje wewnętrzna strukturę człowieka, jest
odczytywane podświadomie i działa w każdej interakcji z ludzmi na korzyść.
Nie znaczy, że zawsze całkiem załatwia problem. Zanim powiesz, że to naiwne
to wypróbuj. Spróbuj polubic swojego nowego klienta, któremu zaraz sprzedasz
"fajny" towar, dziewczynę którą chcesz poderwać i gliniarza, który chce Ci
dać mandat a Ty go naprawdę tego nie chcesz i w dodatku już mu to
kilkakrotnie mówiłes. Cienki, tez możesz byc magiem. Już można!
Jak tego nie masz "w genach", że wszystkich lubisz, siebie i jesteś
pozytywnie nastawiony, to musisz się tego z książek uczyc. Naiwne może być
jedynie myslenie, że to załatwi wszystko.
> Mogłoby zadziałać na chłopakach spod bloku, którzy się nudzą i tylko tak
dla
> zgrywy okładaja przechodniów a w sumie to fajni kolesie Ale co z tymi
którzy
> mają w swojej działalności wyraźnie określony cel (zarobkowy) i jesteś
> poprostu następnym klientem - łatwiejszym czy trudniejszym ale klientem?
Jak sie ktos uprze, to siła takich chwytów może nie wystarczyć ale i tak
uważam, że ma się większe szanse na spokojowe załatwienie sprawy.
> Zresztą podejrzewam że napastnicy dokonali wcześniejszej preselekcji na
> podstawie obserwacji twojego wyglądu, zachowania i trudno będzie ich
> przejkonać że Ty jesteś po ich stronie tylko tak sie maskujesz i że się
> pomylili.
Własnie do mnie bardzo rzadko podchodzą, bo z daleka widać, że się ich nie
boję, ale mam respekt i ogólnie ich lubię. Nie ma to w moim przypadku nic
wspólnego z budową ciała. Taka wiadomość musi do nich dotrzeć zanim zdążą na
serio pomyśleć o napadzie. Jak chodzi o kasurę to wystarczy ją oddac i
załatwiasz sprawę w 20 sekund zachowując w dodatku zdolnośc samodzielnego
chodzenia i przeżuwania pokarmu. I tak byś dał biednym no nie? Jak mała
kasa, to po problemie, a jak duża to chłopaki nie popuszczą jeszcze przez
jakis czas. Z resztą historia wielu zabójstw za 28zł70gr potwierdza tętezę.
Potem już dawno nie chodzi o kasurę tylko o szał w jaki wpadają kolesie gdy
znajdą przestraszoną mentalną ofiarę. Sami się potem dziwią jak ktos ich
mógł tak fqrwić. Stosując opisane podejście takie ryzyko maleje w istotnym
stopniu.
> POdsumowując: zgadzam się że lepiej sie dogadać, nie myslę jednak że jest
to
> metoda pewniejsza od np. 'wycofania' się.
Po wstępnej analizie zawsze możesz spróbowac ucieczki jako kolejnej metody.
Jednak wydaje mi sie, że jak wówczas dorwą to kłopoty będą podwójne. Na
końcu może nawet trzeba bedzie się bić. Poza tym temat był jak z nimi
rozmawiać a nie jak skutecznie uciekac gdy większość czasu spędza się przed
telewizorem. Rozmawiamy tutaj o aspekcie psychicznym.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2001-07-04 08:52:17
Temat: Re: ROZMOWA Z KOKSEM...
Użytkownik Beve <b...@w...pl> w wiadomości do grup
dyskusyjnych napisał:9hs0cp$fo0$...@n...tpi.pl...
> No i oczywiście moim zdaniem trzeba się kierować tam
gdzie jest dużo ludzi.
> Nie mogę zrozumieć dlaczego na większości filmów
potencjalna ofiara zawsze
> ucieka w jakieś odludne miejsce, ślepie uliczki,
piwnice, parki.
No tak. Wydawałoby się, że w tłumie ludzi człowiek
zawsze otrzyma pomoc, jest bezpieczny, wśród swoich. A
tymczasem okazuje się, że tak wcale nie jest.
Ostatnio byłam na koncercie Lady Pank. Ludzi dużo pili
i dużo skakali - normalnie, jak na koncercie przy
okazji nocy świętojańskiej. W pewnym momencie jakiś
facet dosłownie runął na ziemię i przestał się ruszać.
Wśród najbliżej stojących nie było jego znajomych. I
jaka była pierwsza reakcja ludzi? Wszyscy stali i
gapili się na leżącego, nieprzytomnego człowieka, na
twarzach strach i zaskoczenie, ale nikt się nawet nie
pochylił. Jakby "rozproszenie odpowiedzialności". W
końcu jakiś jego (nieprzytomnego) kumpel nieporęcznie
zaczął go "badać".
Ale to jeszcze nic! Otóż z koleżanką pobiegłyśmy po
jakąś fachową pomoc. Ochroniarz, bo jego pierwszego
zobaczyłyśmy, stwierdził, że on nie może opuszczać
swojego stanowiska, on się tym nie zajmuje i nawet nie
powie odpowiednim osobom, że taka sytułacja zaszła! Nie
chodziło już o pierwszą pomoc, ale o przeniesienie
faceta z środka placu w jakieś mniej duszne i
zaludnione miejsce. Zero reakcji.
Oczekiwanie pomocy od tłumu ludzi jest chyba trochę
ryzykowne.
--
Pozdrawiam
Anka-Adso
a...@w...pl
GG: 78139
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2001-07-04 09:12:50
Temat: Re: ROZMOWA Z KOKSEM...cienki:
> potwierdzam, dotyczy to chyba ludzi 'troszkę' zagubionych
> i chcących po prostu chwilkę pogadać.
'Zagubionych, chcacych pogadac' i majacych dumny 'blysk'
w oku. ;)
Kiedys szedlem do przystanku z osiedla hen hen chodnikiem,
ciemno, z tylu w oddali bloki, wkolo pusto, ale obok jezdnia,
ogolnie - bezludzie bo bylo dosc pozno. I spotkalem faceta
ktory szedl na to osiedle. Na pierwszy rzut oka jakis dziwny
z lekka. Prosil o ogien (bo jaralem), wiec mu dalem a on pyta
czy jestem stad, a ja na to ze nie, wiec on pyta czy widze
te bloki (osiedle) w oddali, a ja: jasne ze tak, no i gosc zaczal
mi opowiadac, ze to wszystko co widze to jest jego, on tam
rzadzi, ale dlugo go nie bylo (jakis czas) a teraz wlasnie wraca
do siebie i cos jeszcze, a na koniec dal mi papierosa (ale jakis
tez dziwny, wiec nie dalem rady go wypalic) i rozeszlismy sie.
Potem pomyslalem ze chyba mialem szczescie.
A dosyc nawet niedawno to jakis zlodziej opowiadal mi (podobna
sytuacja, pusto, pozno, przystanej tramwajowy) jak sobie dzisiaj
dobrze zyje w swoim fachu (kradzieze w hipermarketach) i o
tym jakie mial szczescie dzisiaj bo zabrala go policja, spisali
jego dane itd, ale wyposcili (zblizaly sie swieta, wiec sie cieszyl).
Slyszalem tez jak w mojej obecnosci (obok) goscie ktorzy
uwielbiaja 'prac' zastanawiali sie glosno co zrobia jak dojada
na osiedle. I byla taka opcja aby skatowac pierwszego 'lebka'
ktory im sie nawinie. Dobrze ze traktowali mnie 'neutralnie',
tym bardziej ze roznosila ich jakas 'nerwowa energia'.
Ciekawe, no nie?
Czarek
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |