Strona główna Grupy pl.sci.psychologia Ja w sprawie samobojstwa

Grupy

Szukaj w grupach

 

Ja w sprawie samobojstwa

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 1


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2002-11-20 20:22:07

Temat: Ja w sprawie samobojstwa
Od: "Greg" <o...@f...sos.com.pl> szukaj wiadomości tego autora

Dobry wieczor,


Tak sie zastanawiam... Jesli ktos chce popelnic samobojstwo z rozpaczy...
powody moga byc rozne - nieszczesliwa milosc, brak pracy, depresja,
klopoty w domu, w szkole, smierc kogos bliskiego, choroba... IMHO wtedy
nie ma problemu. Bowiem osoba nie chce z soba skonczyc z powodu nienawisci
do samego zycia. Taka osoba chce zyc - ona zwyczajnie chce sobie poradzic
w ten (glupi?) sposob z danym problemem. To z nim trzeba sie uporac, dac
czlowiekowi nadzieje. Ja osobiscie w takiej chwili dawalem sobie czas...
najczesciej wystarczalo kilkanascie godzin. Po dlugiej nocce emocje zawsze
opadaly i wraz ze wschodem slonca nabieralo sie nowych sil, wstepowala
nowa nadzieja. Nie bylo tez sensu odbierac sobie zycia skoro zawsze jest
szansa, ze to co jest problemem moze za jakis czas przestac nim byc (mozna
znowu sie zakochac, znalezc prace, poradzic sobie z problemami w domu,
szkole itd.).

Co jednak z osoba, ktora zwyczajnie jest juz tym wszystkim zmeczona? Jest
przykladowo samotna, ale nie chce tez sie wiazac (i nie wynika to z braku
wiary w to, ze jest to mozliwe). Nie ma pracy, ale fakt jej posiadania
rowniez niczego by nie zmienil. Taka osoba nie jest nieszczesliwa.
Akceptuje to co sie dzieje wokol oraz wie, ze raz na wozie a raz pod. Po
prostu ta osoba nie ma ochoty juz w tej grze uczestniczyc. Ma ochote
polozyc sie i zasnac - tak po prostu odejsc w niebyt (pozostawmy kwestie
wiary i tego co mozna zastac po drugiej stronie). Czy takiej osobie mozna
dac jakas nadzieje? Czy jest wogole sens przekonywac kogos takiego aby
jednak dalej zyl?



pozdrawiam
Greg

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


1. Data: 2002-11-20 20:31:45

Temat: Re: Ja w sprawie samobojstwa
Od: "Vicky" <b...@a...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Greg" <o...@f...sos.com.pl> napisał w wiadomości
news:argr55$m1v$1@news.tpi.pl...
> Dobry wieczor,
>
>
> Tak sie zastanawiam... Jesli ktos chce popelnic samobojstwo z rozpaczy...
> powody moga byc rozne - nieszczesliwa milosc, brak pracy, depresja,
> klopoty w domu, w szkole, smierc kogos bliskiego, choroba... IMHO wtedy
> nie ma problemu. Bowiem osoba nie chce z soba skonczyc z powodu nienawisci
> do samego zycia. Taka osoba chce zyc - ona zwyczajnie chce sobie poradzic
> w ten (glupi?) sposob z danym problemem. To z nim trzeba sie uporac, dac
> czlowiekowi nadzieje. Ja osobiscie w takiej chwili dawalem sobie czas...
> najczesciej wystarczalo kilkanascie godzin. Po dlugiej nocce emocje zawsze
> opadaly i wraz ze wschodem slonca nabieralo sie nowych sil, wstepowala
> nowa nadzieja. Nie bylo tez sensu odbierac sobie zycia skoro zawsze jest
> szansa, ze to co jest problemem moze za jakis czas przestac nim byc (mozna
> znowu sie zakochac, znalezc prace, poradzic sobie z problemami w domu,
> szkole itd.).
>
> Co jednak z osoba, ktora zwyczajnie jest juz tym wszystkim zmeczona? Jest
> przykladowo samotna, ale nie chce tez sie wiazac (i nie wynika to z braku
> wiary w to, ze jest to mozliwe). Nie ma pracy, ale fakt jej posiadania
> rowniez niczego by nie zmienil. Taka osoba nie jest nieszczesliwa.
> Akceptuje to co sie dzieje wokol oraz wie, ze raz na wozie a raz pod. Po
> prostu ta osoba nie ma ochoty juz w tej grze uczestniczyc. Ma ochote
> polozyc sie i zasnac - tak po prostu odejsc w niebyt (pozostawmy kwestie
> wiary i tego co mozna zastac po drugiej stronie). Czy takiej osobie mozna
> dac jakas nadzieje? Czy jest wogole sens przekonywac kogos takiego aby
> jednak dalej zyl?
>
Myślę że tak.
Każdy w sobie ma jakieś uczucia, a jeśli je ma to można je w nim robudzić, a
wtedy życie nabiera sensu.
Problem tylko w tym że trzeba tego człowiek a dobrze poznać, żeby wiedzieć
czego mu do szcześcia potrzeba.

Pozdrawiam
Vicky


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-11-20 20:36:20

Temat: Re: Ja w sprawie samobojstwa
Od: Mema <m...@t...pl> szukaj wiadomości tego autora

Czy takiej osobie mozna
> dac jakas nadzieje? Czy jest wogole sens przekonywac kogos takiego aby
> jednak dalej zyl?
Ja w takich sytuacjach mówię :NAdzieja umiera ostatnia i nadziei nie
wolno odbierac, ja w kazdym razie jej nie odbieram.
Co do przekonywania, ze warto dalej życ... Jest to jedna ze spraw bardzo
trudnych w mojej praktyce zawodowej. Miałam okazję mieć kontakt z kimś,
kto podobnie jak opisywana przez Ciebie osoba mówił o sobie i swoim
życiu. Nie chce tutaj o tym pisać, jesli jesteś zainteresowany,
wolałabym napisac na priv.

mema

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-11-20 21:03:49

Temat: Re: Ja w sprawie samobojstwa
Od: "Greg" <o...@f...sos.com.pl> szukaj wiadomości tego autora

"Mema" w news:argrfl$qri$1@news.tpi.pl napisał(a):
>
> > Czy takiej osobie mozna dac jakas nadzieje?
> Ja w takich sytuacjach mówię :NAdzieja umiera ostatnia
> i nadziei nie wolno odbierac,

Tez tak zawsze mowilem, ale... co w sytuacji kiedy juz nie o nadzieje sie
rozchodzi. Tak jak pisalem w pierwszym przypadku chodzi o nadzieje (o
przypomnienie czlowiekowi, ze ta nadzieja zawsze jest bo dopoki czlowiek
oddycha jest szansa cos jeszcze osiagnac) aby jeszcze kochac, aby jeszcze
miec ta prace, aby jeszcze zdobyc dyplom, aby jeszcze byc zdrowym, aby
jeszcze przestac sie bac, aby jeszcze przezyc wielkie szczescie... Ale co
z osoba, ktora doskonale zdaje sobie sprawe z tego, iz moze to wszystko
miec jednak... marnosc nad marnosciami. Co wtedy? Odnosze wrazenie, ze
taka osoba jest najblizej zrobienia tego ostatecznego kroku. Chodzi bowiem
o zimna kalkulacje a nie burze emocji (bo jesli o te idzie to trzeba
poprostu czlowieka przetrzymac aby te opadly).

> Miałam okazję mieć kontakt z kimś, kto podobnie jak
> opisywana przez Ciebie osoba mówił o sobie i swoim
> życiu. Nie chce tutaj o tym pisać, jesli jesteś zainteresowany,
> wolałabym napisac na priv.

Bardzo chetnie. Pisz na o...@p...com bo to konto lepiej chodzi (czyt.
czesciej dziala ;-P)



Wlasnie sobie pomyslalem - nie chcesz zyc dla siebie, zyj dla innych. Byc
moze jest to faktycznie jedyna nic wiazaca takiego czlowieka z tym
swiatem. Swiadomosc, ze bliscy po jego odejsciu beda cierpiec, beda
obwiniac siebie. Gdyby ich zabraklo... mysle, ze to by byla tylko kwestia
czasu. Bowiem:

Człowiek jest tajemnicą - z tajemnicy przybywa i w tajemnicę odchodzi.
/Maria Dąbrowska/

Nie lubie hiphopu. Jest jednak pare kawalkow, ktorych lubie posluchac.
Jednym z nich jest Jakby To bylo zespolu DKA:

Czasem sobie mysle jakby to bylo
Jakby to wszystko sie ulozylo
Gdyby mnie na tym swiecie nie bylo
Ludzie by mijali, niezauwazali (...)
to pustka w glowie
to pustka w mym slowie
to pustka w mej duszy...
Jakby to bylo gdyby mnie nie bylo
Jakby to bylo gdyby sie nie wydarzylo
Coby sie zmienilo
Co by sie skonczylo
Bo jakby to bylo gdyby mnie nie bylo

Bez watpienia swiat krecilby sie dalej i faktycznie ludzie by tego nie
zauwazali. Pozostaje wiec chyba tylko rodzina.



pozdrawiam
Greg

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-11-20 21:12:45

Temat: Re: Ja w sprawie samobojstwa
Od: "Greg" <o...@f...sos.com.pl> szukaj wiadomości tego autora

"Vicky" w news:argrf3$qnh$1@news.tpi.pl napisał(a):
>
> > Czy takiej osobie mozna dac jakas nadzieje? Czy jest
> > wogole sens przekonywac kogos takiego aby
> > jednak dalej zyl?
> Myślę że tak. Każdy w sobie ma jakieś uczucia, a jeśli je
> ma to można je w nim robudzić, a wtedy życie nabiera sensu.

A gdybys rozwinela? Jakie to uczucia? Milosc? Co jesli dana osoba w nia
nie wierzy, a nawet jesli to jest jej to obojetne? Zwyczajnie czuje sie
jakby kangur na biegunie polnocnym, a wiec totalnie nie na miejscu.

> Problem tylko w tym że trzeba tego człowiek a dobrze poznać,
> żeby wiedzieć czego mu do szcześcia potrzeba.

Mam wrazenie, ze piszesz o kims kto nie jest w stanie logicznie myslec
(chocby przez szalejace emocje). Co jednak z osoba, ktora jest (chyba) w
pelni wladz umyslowych, rozumuje calkowicie logicznie, zdaje sobie sprawe
z wlasnych zalet, slabosci z tego, ze czasem sie udaje, czasem nie itd.?
Taka osoba czasem sie smuci, czesto usmiecha, nic ja nie boli itp.
Zwyczajnie nie ma ochoty zyc - tak po prostu. Bez prob ukarania w ten
sposob kogos, rozwiazania jakiegos problemu... Takie - "przybylem,
zobaczylem... nie zainteresowalo mnie".


pozdrawiam
Greg

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-11-20 21:13:14

Temat: Re: Ja w sprawie samobojstwa
Od: Marsel <M...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

w art. <argr55$m1v$1@news.tpi.pl>,
szanowny kol. Greg pisze, ze:
<...>
> wiary i tego co mozna zastac po drugiej stronie). Czy takiej osobie mozna
> dac jakas nadzieje? Czy jest wogole sens przekonywac kogos takiego aby
> jednak dalej zyl?

mysle ze mozna.. no najlepiej dac nadzieje, ale to nie jest takie
proste.. nie ma imo uniwersalnej Nadzei, która ot tak mozna zadowolic
kazego. Moze to banal, ale trzeba dokladnie poznac delikwenta, wniknac w
jego sposob rozmumowania ( bo to o czym tu mowisz to juz raczej nie akt
rozpaczy, tylko wynik przemyslen).... znalezc i opkazac mu luki w tego
rozmumowania. Nie ma co przekonywac, tylko pokazac w ktorym miejscu sie
myli, a mysle ze najczesciejpod sie myli.. nam, z boku, chlodnym okiem,
latwiej jest to wykryc.. jelsi oczywiscie ten ktos chce sie 'odkryc'

pozdrawiam,
marsel

--
Marsel

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-11-20 21:24:36

Temat: Re: Ja w sprawie samobojstwa
Od: Marsel <M...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

w art. <argu38$j12$1@news.tpi.pl>,
szanowny kol. Greg pisze, ze:
<...>
> Zwyczajnie nie ma ochoty zyc - tak po prostu. Bez prob ukarania w ten
> sposob kogos, rozwiazania jakiegos problemu... Takie - "przybylem,
> zobaczylem... nie zainteresowalo mnie".

mam wrazenie, ze o jest wlasnei postawa.. maskowania, unikania
przyznania sie do jakis calkliem konkretnych problemow, rozczarowan, czy
tam innych powodow.. lub ich nieswiadomosc. I odkrycie tego,
'naprawienie' to juz robota do spolu z 'fachowcem'

--
Marsel

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-11-20 21:26:38

Temat: Re: Ja w sprawie samobojstwa
Od: "Greg" <o...@f...sos.com.pl> szukaj wiadomości tego autora

"Marsel" w news:MPG.18461959177b93d1989783@news.onet.pl napisał(a):
>
> > Czy takiej osobie mozna dac jakas nadzieje? Czy jest
> > wogole sens przekonywac kogos takiego aby jednak
> > dalej zyl?
> mysle ze mozna.. no najlepiej dac nadzieje,

Ale na co? Ja nie widze tutaj zwiazku z nadzieja i w tym dostrzegam
najwieksze niebezpieczenstwo. Gdy ktos po prostu niedostrzega nadziei to
IMHO male piwo w porownaniu z kims, kto uwaza iz moze osiagnac to co
zechce... ale tego nie chce. Wiec na co dac ta nadzieje?

[kurcze... mam deja vu...]

> Moze to banal, ale trzeba dokladnie poznac delikwenta,
> wniknac w jego sposob rozmumowania ( bo to o czym tu
> mowisz to juz raczej nie akt rozpaczy, tylko wynik przemyslen)

Wlasnie.

> ....znalezc i opkazac mu luki w tego rozmumowania.

A im ktos inteligentniejszy i dluzej nad tym sie zastanawial tym jest to
trudniejsze. Jednak jest to jakas droga.

> Nie ma co przekonywac, tylko pokazac w ktorym miejscu
> sie myli, a mysle ze najczesciej pod sie myli.. nam, z boku,
> chlodnym okiem, latwiej jest to wykryc..

A co jesli ta osoba sama potrafi na siebie i swoje zycie (przeszlosc,
terazniejszosc i przyszlosc) spojrzec z dystansem, chlodnym okiem?

> jelsi oczywiscie ten ktos chce sie 'odkryc'

Hmmm... mysle, ze w takiej sytuacji jest to mozliwe. Pojawia sie bowiem
calkowita obojetnosc. Wydaje mi sie, ze "odkryc" nie bedzie sie chcial
ktos kto tak naprawde umierac nie chce, a przy pomocy samobojstwa chce
tylko rozwiazac swoje problemy.



pozdrawiam
Greg

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-11-20 21:33:38

Temat: Re: Ja w sprawie samobojstwa
Od: KOMINEK <k...@k...pl> szukaj wiadomości tego autora

"Greg" <o...@f...sos.com.pl> wrote in news:argu38$j12$1@news.tpi.pl:

> Zwyczajnie nie ma ochoty zyc - tak po prostu.

Na jedno wychodzi.
Obojetnie czy ktos ma konkretny powod do samobojstwa(np. zerwanie z
dziewczyna, zle stopnie w szkole, przedwczesny wytrysk), czy po prostu mu
sie nudzi to nie zmienia jednak sytuacji, ze ma troche skrzywione myslenie.
Brak ochoty na zycie nie bierze sie u czlowieka szczesliwego, u kogos komu
nic nie brakuje.
Takiemu komus trzeba wyprostowac myslenie, a jak to nie pomoze to niech
wtedy ze soba konczy.
Najlepiej pod pociagiem towarowym.
--
KOMINEK [uowca uosi]
Skargi i wnioski: k...@k...pl
Gadu-1209534 ICQ-50601009

Ogromnie lubie kobiety, zwlaszcza kiedy sa ladne i ulegle

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-11-20 21:38:47

Temat: Re: Ja w sprawie samobojstwa
Od: "Greg" <o...@f...sos.com.pl> szukaj wiadomości tego autora

"Marsel" w news:MPG.18461c03fe6d57ab989784@news.onet.pl napisał(a):
>
> > Zwyczajnie nie ma ochoty zyc - tak po prostu.
> mam wrazenie, ze o jest wlasnei postawa.. maskowania,
> unikania przyznania sie do jakis calkliem konkretnych
> problemow,

Nawet gdy ta osoba jest pogodna?

> rozczarowan, czy tam innych powodow.. lub ich
> nieswiadomosc. I odkrycie tego, 'naprawienie' to juz
> robota do spolu z 'fachowcem'

Czyli kogos kto udowodni (czyt. wmowi?), ze taka chec wynika faktycznie z
jakichs problemow, ktore czlowiek zepchnal do podswiadomosci? :)



pozdrawiam
Greg

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : [ 1 ] . 2 ... 10 ... 14


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Re: Trema
Trema
Testy bardzo poszukiwane
nie pijcie kawy!!!
Nadzieja matka glupich, ale matka kocha swoje dzieci...

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Senet parts 1-3
Chess
Dendera Zodiac - parts 1-5
Vitruvian Man - parts 7-11a
Vitruvian Man - parts 1-6

zobacz wszyskie »