Path: news-archive.icm.edu.pl!pingwin.icm.edu.pl!mat.uni.torun.pl!news.man.torun.pl!n
ews.man.poznan.pl!newsfeed.gamma.ru!Gamma.RU!newsfeed.tpinternet.pl!news.tpi.pl
!not-for-mail
From: "Greg" <o...@f...sos.com.pl>
Newsgroups: pl.sci.psychologia
Subject: Ja w sprawie samobojstwa
Date: Wed, 20 Nov 2002 21:22:07 +0100
Organization: tp.internet - http://www.tpi.pl/
Lines: 33
Message-ID: <argr55$m1v$1@news.tpi.pl>
NNTP-Posting-Host: kubus.interpc.pl
Mime-Version: 1.0
Content-Type: text/plain; charset="iso-8859-2"
Content-Transfer-Encoding: 7bit
X-Trace: news.tpi.pl 1037823974 22591 217.98.79.66 (20 Nov 2002 20:26:14 GMT)
X-Complaints-To: u...@t...pl
NNTP-Posting-Date: Wed, 20 Nov 2002 20:26:14 +0000 (UTC)
X-Priority: 3
X-MimeOLE: Produced By Microsoft MimeOLE V6.00.2800.1106
X-Newsreader: Microsoft Outlook Express 6.00.2800.1106
X-MSMail-Priority: Normal
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.sci.psychologia:169426
Ukryj nagłówki
Dobry wieczor,
Tak sie zastanawiam... Jesli ktos chce popelnic samobojstwo z rozpaczy...
powody moga byc rozne - nieszczesliwa milosc, brak pracy, depresja,
klopoty w domu, w szkole, smierc kogos bliskiego, choroba... IMHO wtedy
nie ma problemu. Bowiem osoba nie chce z soba skonczyc z powodu nienawisci
do samego zycia. Taka osoba chce zyc - ona zwyczajnie chce sobie poradzic
w ten (glupi?) sposob z danym problemem. To z nim trzeba sie uporac, dac
czlowiekowi nadzieje. Ja osobiscie w takiej chwili dawalem sobie czas...
najczesciej wystarczalo kilkanascie godzin. Po dlugiej nocce emocje zawsze
opadaly i wraz ze wschodem slonca nabieralo sie nowych sil, wstepowala
nowa nadzieja. Nie bylo tez sensu odbierac sobie zycia skoro zawsze jest
szansa, ze to co jest problemem moze za jakis czas przestac nim byc (mozna
znowu sie zakochac, znalezc prace, poradzic sobie z problemami w domu,
szkole itd.).
Co jednak z osoba, ktora zwyczajnie jest juz tym wszystkim zmeczona? Jest
przykladowo samotna, ale nie chce tez sie wiazac (i nie wynika to z braku
wiary w to, ze jest to mozliwe). Nie ma pracy, ale fakt jej posiadania
rowniez niczego by nie zmienil. Taka osoba nie jest nieszczesliwa.
Akceptuje to co sie dzieje wokol oraz wie, ze raz na wozie a raz pod. Po
prostu ta osoba nie ma ochoty juz w tej grze uczestniczyc. Ma ochote
polozyc sie i zasnac - tak po prostu odejsc w niebyt (pozostawmy kwestie
wiary i tego co mozna zastac po drugiej stronie). Czy takiej osobie mozna
dac jakas nadzieje? Czy jest wogole sens przekonywac kogos takiego aby
jednak dalej zyl?
pozdrawiam
Greg
|