Data: 2002-11-20 21:26:38
Temat: Re: Ja w sprawie samobojstwa
Od: "Greg" <o...@f...sos.com.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
"Marsel" w news:MPG.18461959177b93d1989783@news.onet.pl napisał(a):
>
> > Czy takiej osobie mozna dac jakas nadzieje? Czy jest
> > wogole sens przekonywac kogos takiego aby jednak
> > dalej zyl?
> mysle ze mozna.. no najlepiej dac nadzieje,
Ale na co? Ja nie widze tutaj zwiazku z nadzieja i w tym dostrzegam
najwieksze niebezpieczenstwo. Gdy ktos po prostu niedostrzega nadziei to
IMHO male piwo w porownaniu z kims, kto uwaza iz moze osiagnac to co
zechce... ale tego nie chce. Wiec na co dac ta nadzieje?
[kurcze... mam deja vu...]
> Moze to banal, ale trzeba dokladnie poznac delikwenta,
> wniknac w jego sposob rozmumowania ( bo to o czym tu
> mowisz to juz raczej nie akt rozpaczy, tylko wynik przemyslen)
Wlasnie.
> ....znalezc i opkazac mu luki w tego rozmumowania.
A im ktos inteligentniejszy i dluzej nad tym sie zastanawial tym jest to
trudniejsze. Jednak jest to jakas droga.
> Nie ma co przekonywac, tylko pokazac w ktorym miejscu
> sie myli, a mysle ze najczesciej pod sie myli.. nam, z boku,
> chlodnym okiem, latwiej jest to wykryc..
A co jesli ta osoba sama potrafi na siebie i swoje zycie (przeszlosc,
terazniejszosc i przyszlosc) spojrzec z dystansem, chlodnym okiem?
> jelsi oczywiscie ten ktos chce sie 'odkryc'
Hmmm... mysle, ze w takiej sytuacji jest to mozliwe. Pojawia sie bowiem
calkowita obojetnosc. Wydaje mi sie, ze "odkryc" nie bedzie sie chcial
ktos kto tak naprawde umierac nie chce, a przy pomocy samobojstwa chce
tylko rozwiazac swoje problemy.
pozdrawiam
Greg
|