Data: 2008-05-09 10:08:55
Temat: Re: A.Tysiąc o traumie aborcji
Od: medea <e...@p...fm>
Pokaż wszystkie nagłówki
tren R pisze:
> zależy - jeśli walnąłem w czyjś samochód, bo gapiłem się na tyłek
> przechodzącej obok medei
Tak jest dobrze. A tak na marginesie - to nie powinieneś gapić się na
czyjeś tyłki prowadząc samochód ;-).
> a jeszcze poważniej
> jakby nie patrzeć nie istnieje wgięcie karoserii bez zderzenia. więc
> de facto odszkodowanie jest za całokształt zdarzenia przy czym w
> ostatecznym rozrachunku, po wypłacie odszkodowania, samochód nadal
> jest po zderzeniu, ale już bez zgięcia karoserii.
Czy gdzieś Alicja Tysiąc podawała jako szkodę istnienie swojego dziecka?
Jeśli tak, to być może merytorycznie się poddam. Ale _tylko_
merytorycznie. Bo jakkolwiek by nie mówiła, pisała, najważniejsze jest
że kocha swoje dziecko i ono z pewnością kocha ją. Żeby rozstrzygnąć tę
głupią dyskusję na temat hipotetycznego zabrania jej dziecka, pozwolę
się odnieść do przypowieści o królu Salomonie, dwóch "matkach" i
dziecku. Pomysłodawcy odebrania dziecka A.T. "rozszarpaliby" najchętniej
to dziecko i matkę w imię idiotycznie pojętej sprawiedliwości.
A miłością najszybciej zaraża się poprzez okazywanie miłości (sama nie
wierzę, że to w końcu napisałam).
> zatem alicja tysiąc, powinna wziąć odszkodowanie, nadal pozostać
> puknięta, ale już bez konsekwencji puknięcia.
> czyli powinni jej w warsztacie wymienić oczy i zabrać dziecko.
Czy ktoś Ci odbierze samochód za udział w wypadku, choćbyś i Ty go
spowodował?
Ewa
|