Data: 2014-12-18 15:22:42
Temat: Re: Biedoń w Słupsku
Od: "Chiron" <c...@o...eu>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "FEniks" <x...@p...fm> napisał w wiadomości
news:m6uj14$4mk$1@news.icm.edu.pl...
>W dniu 2014-12-17 22:39, Chiron pisze:
>>
>> Użytkownik "FEniks" <x...@p...fm> napisał w wiadomości
>
>>> Odniosłam się dokładnie do Twoich słów o tym, że niezręcznie Ci
>>> patrzeć na kalectwo i wprost do tego się odniosłam. Pewnie nie
>>> uwierzysz, ale dosłownie kilka dni temu, jeszcze zanim się ten wątek
>>> tu pojawił, widziałam chłopca (tego, o którym pisałam) w sklepie i
>>> dokładnie z podziwem myślałam o tym, jak wspaniale wychowują go rodzice.
>>
>> Niezręcznie mnie patrzeć, niezręcznie osobie kalekiej. Czy to jest
>> szokująca opini9a?
>
> Może po prostu nie wiesz, skąd takie obopólne skrępowanie się bierze.
> Między innymi właśnie z powszechnego przekonania, że kalectwo jest powodem
> do wstydu, a bez skrępowania poruszać się mogą tylko piękni i zdrowi.
> Pewnie, każdy chciałby takim być.
Bardzo duże uproszczenie- oczywiście w mojej opinii. Uważam, że nasza
cywilizacja idzie w kierunku człowieka miejskiego (chyba żadna rewelacja?).
W tej chwili można zaobserwować, jak bardzo występuje takie rozwarstwienie.
Właściwie to ta warstwa zdrowsza, "wiejska"- zanika. Na wsi wygląda to tak:
rodziny wielopokoleniowe- ktoś w jednym domu się rodzi, ktoś umiera. Ktoś
jest zdrowy, innemu kosiarka urwała nogę. Ludzie ci poruszają się w kręgu
kilku wiosek- znam nawet takich, którzy nigdy (dosłownie) lub kilka razy w
życiu ten krąg najbliższy opuścili na jakiś czas. Tam osoba bez (nogi, ręki-
czegokolwiek) jest znana, rozpoznawalna, sama czuje się wśród swoich.
Kolejna grupa- ta coraz liczniejsza- to ludzie odseparowani wręcz od natury.
Mieszkańcy blokowisk, wiedzę o tym, co dobre i złe często czerpiący z
kolorowych czasopism. Śmierci nie znają (przecież zawsze umiera ktoś inny-
nigdy oni). Kalectwa także nie- jest ono czymś całkiem obcym. To ta kultura
nakręca to, co opisałaś: "kalectwo jest powodem do wstydu, a bez skrępowania
poruszać się mogą tylko piękni i zdrowi. " Dodać można jeszcze, że poruszać
się powinni w markowych ciuchach i wspaniałych brykach. I w takiej sytuacji
ja stawiam tezę, że dla dobra dziecka kalekiego, dobra jego psychiki- w
żadnym razie nie powinien swojego kalectwa ujawniać. Owszem- są wyjątki: nie
da się ukryć na basenie- czy pewno jeszcze w innych sytuacjach. Jednak
niedbanie o kamuflaż (tam, gdzie można- czyli np na ulicy)- a wręcz
demonstracyjne włażenie komuś ze swoim kalectwem w oczy- skończy się niemal
na pewno kolejną traumą dla takiego dzieciaka. Jak reaguje zdrowy, wychowany
w mieście człowiek na kalectwo? Obrzydzeniem, strachem, etc. To są normalne
reakcje. Człowiek posiadający dostęp do siebie- swoich emocji- potrafi je
zrozumieć. Skoro zrozumie- pojawi się u niego zrozumienie, i współczucie.
Tak to działa. Jednak- w dużym skupisku miejskim- wielu nie zrozumie. Na
strach, obrzydzenie- zareaguje patologicznie. Nawet wręcz agresją-
skierowaną na Bogu ducha winnego dzieciaka. Naprawdę- tak to działa. Dlatego
też sam pomysł np szkół integracyjnych uważam za zły. Sam tłumaczyłem
dziecku (nie mojemu)- że jeśli nie jest w stanie pomóc koledze na wózku- to
po prostu niech się nie zmusza. Powiedział mi, że te osoby, ktore pchają
wózek- podlizują się wychowawczyni- a za plecami robią sobie żarty z
dzieciaka. To_jest_chore. I każdy jeszcze udaje, że wszystko jest ok, nic
się nie dzieje. Ba! Ta rozmowa wynikła stąd, że dzieciak powiedział do
kolegi "zostaw tego kalekę i chodź ze mną"- i za to rodzice tłumaczyli się
przed dyrektorką. Gdzieś jest inaczej? Wątpię. Odniosłem wrażenie, że Ty (i
nie tylko)- chcesz nakazowo zmienić mentalność ludzi wokół- zamiast
przygotować takiego dzieciaka do życia w r e a l n y m środowisku. A to
środowisko jest coraz bardziej zdegenerowane. A przez to- mimo z jednej
strony idących formalnych nakazów (ustępowanie miejsca, koperta, windy,
nakaz przepuszczania nawet poza pasami, etc) rodzą się nowe pokolenia coraz
bardziej rozwydrzonych, oderwanych od swoich uczuć ludzi- bezproblemowo
gotowych skrzywdzić każdego, kto od nich jakoś odstaje.
<ciach>- bo nie liczę na wspólne stanowisko
>
> Zareagowałam brakiem czasu i ochoty wkręcania się w dalsze poczucie winy.
Czy potrafisz rozmawiać o sprawach trudnych- jednocześnie eliminując całkiem
pojęcie "winien- niewinien"? W zamian: "za to biorę odpowiedzialność- za
tamto nie"? W rzeczy samej- to nic innego jak przestawienie dyskusji z
"wygrana- przegrana" na "wygrana- wygrana".
> No cóż, to chyba jednak nie jest prawda. Na spontaniczny szczery wybuch
> reagujesz histerycznie, czego dowodem ten podwątek.
> Co śmieszniejsze - kiedy piszę ze spokojem udzielasz rad, żeby się
> zdystansować.
> Może po prostu nie odróżniasz szczerości od fałszu.
No cóż- nie jestem alfą i omegą. Może i w tej sytuacji nie odróżniam. Mam
jednak wrażenie- i to mocne, że w tym momencie się nie mylę. No ale- drugie
wrażenie jest takie, że nie ma szans, żeby coś do Ciebie dotarło
(zakładając, że mam rację). No to po co to kontynuować?
--
Chiron
---
Ta wiadomość została sprawdzona na obecność wirusów przez oprogramowanie antywirusowe
Avast.
http://www.avast.com
|