Data: 2003-11-11 11:55:00
Temat: Re: Chemia, my i UE
Od: "joanna.hensel" <j...@n...lauda.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
W poniedziałek, 10 listopada 2003 04:17:44 Inwalida napisał/a w
wiadomosci news:news:boovlv$p67$3@foka.aster.
>
> Oczywiście że nie. Byli cieżko pracującymi ludzmi, którzy byli aktywni
> prawie do śmierci.
To niezupelnie tak bylo. Umierali po wyczerpaniu wszelakich sil, w tym
takze do pracy. Umierali w wyniku /bezposrednim/ banalnych dzis
schorzen. Obecni 40-50. latkowie to dawni zgrzybiali, bez zebow, z
plucami podziurawionymi przez gruzlice, z niewydolnymi nerkami, z
owrzodzeniami konczyn dolnych staruszkowie. Dzis mozliwosc aktywnosci
fizycznej i umyslowej jest nieporownalnie wyzsza i nie sadze zeby nad
tym problemem nalezaloby sie rozwodzic.
>
> To jest oczywista bzdura.
Zamiast zarzucac mi, ze pisze "oczywiste bzdury", prosze powolac sie
na jakiekolwiek badania porownawcze. O jakosci opieki i standardzie
zycia /tak przyjete jest na calym swiecie/ opieramy sie na wskazniku
umieralnosci niemowlat. Nie bez znaczenia jet takze dlugosc zycia
populacji. Jesli porownaloby sie zdrowie dawnych niemowlat, tych ktore
przezyly 1. rok zycia, /ciekawe jak to zrobic bez wskaznika
umieralnosci/, z dzisiejszymi dziecmi konczacymi 12 mies., dopiero
wowczas moznaby wypowiadac sie o marnej kondycji kolejnych pokolen.
Wiedza nabyta przez wlasna obserwacje nie upowaznia do wysnuwania
uogolnien.
W wyniku ewolucji rod ludzki nie przystosowal sie jeszcze wogole do
siedzenia, stad tyle dolegliwosci "odkregoslupowych". Nasze organizmy
nie zdazyly sie jeszcze przystosowac do tego, ze zeszlismy z drzew.
> Tu zbliżyliśmy się do grupy która kończy aktywność zawodową.
> Z człowiekiem............
> współczesnym, którego kondycja jest wspomnieniem....... zażywał leki,
> a na spacerze bedzie miał pod reką nitrogrycerynę..........
W grupie konczacej aktywnosc zawodowa sa ludzie, ktorzy dawniej by nie
zyli. Nie wszyscy na "spacerek" zabieraja nitrogliceryne. To jest
takie nasze wyobrazenie starosci, nasz lek przed nia. Na jakosc ich
zycia wplywaja takze warunki ekonomiczne i to jakie znalezli sobie
cele w zyciu. Wielu prowadzi aktywne zycie, a jesli przyjmuja leki, to
nie dlatego, ze ich zycie to wegetacja, a dlatego, ze widza w tym
zyciu sens. Widocznie chce sie im zyc.
>
> Długość życia nie jest zasługą chmii, czy nawet lekarzy.
> Wręcz przeciwnie, .............
Dlugosc zycia jest takze zasluga medycyny, lekarzy i chemii. Chemia
moze niszczyc, ale moze ratowac. To tak jak kij basebolowy, moze
sluzyc zdrowiu i smierci.
>
> Statystyczny oczywiście się wydłuża, niestety czeka nas tendencja
> spadkowa tej statystyki. Leki stosujemy zbyt pochopnie.
> Stosujemy ponadto leki beztrosko. W sytuacjach w których śmiertelność
> jest marginalna. Taka sytuacja prowadzi do tego, że chorujemy częściej.
> Nie dając szansy organizmowi na nabranie odporności. I takie cechy
> przekazujemy potomstwu. To jest właśnie niebezpieczne w chemii medycznej.
To jest czarnowidztwo! Tak moze, ale nie musi wcale byc. Swiat
medyczny nie jest pozbawiony myslenia persektywicznego, ani rozsadku.
Spora wine za nieprawidlowe stosowanie lekow ponosza sami chorujacy,
choc oczywiscie nie brak bezmyslnosci w bialym fartuchu. Niestety
czesto leki przyjmowane sa niezgodnie z zaleceniami, kuracja 10-cio
dniowa skracana jest do 3 dni, "bo mi przeszlo, po co bede sie truc!".
Tabletki pozostale w opakowaniu posluza w przyszlosci do "leczenia"
bez koniecznosci wizyty u lekarza, badz "pomoga" sasiadce.
Nabytej odpornosci nie mozna przekazac kolejnemu pokoleniu, w spadku
dajemy mu natomiast rzesze drobnoustrojow, ktore malo reaguja na
stosowane bez zasad wspolczesnej wiedzy antybiotyki.
>
> Nic tylko to że teraz nie umierają noworodki, które z jakiegoś powodu
> nie są zdolne do samodzielnego początku życia. Nastepnie się okaże
> że duża cześć z nich, ma mniejsze lub wieksze wady. Następnym krokiem
> jest przekazanie tych wad potomstwu. Po za tym drobnym faktem,
> nic z tego nie wynika.
Czy to ma oznaczac, ze mamy wyrzucic z oddzialow noworodkowych
inkubatory, nie operowac srodlonowo, nie naprawiac wad wrodzonych? Ta
konkluzja pachnie czyms mocno nieprzyjemnym! Zdaje sie, ze kilka
dziesiatkow lat temu juz cos takiego przerabialismy. Ja sama moge dzis
pisac ten list tylko dlatego, ze przed 45.laty byla juz taka "chemia",
ktora mi na to pozwolila, moj syn moze byc dzis dobrym czlowiekiem, bo
24 lata temu........itd.
>
>
>
--
pozdrawiam Joanna Hensel
---
Ten list został wysłany przy użyciu Gołąbka http://www.amsoft.com.pl/golabek
|