Data: 2004-02-15 14:58:35
Temat: Re: Ciągle to samo - tutaj krótko
Od: "jerzyg" <j...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Krótko, bo reszta w obszernej odpowiedzi dla Jacka.
> A pomyślałeś jak się czuł stojąc pod domem(...) Czy poczułeś to wszystko
co mógł wtedy poczuć Twój Syn. Czy Twój syn kiedykolwiek czuł się
rozumiany. Czy był rozumiany. Czy to tylko Twoje wyobrażenia o tym co On
czuje były?
Wspólczuję Ci. Ale bardziej współczuję Twojemu synowi.
Sam wielokrotnie byłem w takiej sytuacji. Nie winiłem wtedy nikogo poza
własnym lenistwem umysłowym i brakiem koncentracji. Po latach nauczyłem się
sprawdzać przed wyjściem, czy mam wszystko ze sobą, ale i tak dalej mam
"wpadki", chyba jak każdy człowiek. Sam wtedy wielokrotnie wchodziłem przez
okno. Nigdy nie spowodowałem tym konsekwencji, których sam nie mógłbym
usunąć. Nie przeceniałbym negatywnego wpływu tego zdarzenia na depresyjność
nastroju syna. Mógł zresztą skorzystać z komórki, ale zapewne szkoda mu było
30 gr.- cóż kwestia wyboru.
__________________-
> > I jeszcze pytanie do tych, z drugiej strony : Czy uważacie, że oprócz
> > zamknięcia drzwi i wyprawienia w świat z przysłowiowym węzełkiem na
> > kiju, są jakieś pośrednie stopnie separacji, czy też wprowadzania w
świat?
> Oczywiście, że są. Ja już teraz zaczynam (a właściwie zaczęłam od
początku). Moje dzieci mają przwie 4 i prawie 6 lat. (...)
Otwórz się. Nie oceniaj. Nie oczekuj.
Czy rzeczywiście nie mamy prawa oczekiwać czegokolwiek od dzieci? Czy
wszsytko co robią wynikac ma tylko z ich dobrej woli ("dla tatusia, dla
mamusi"). Czy możliwa jest jakakolwiek etyka (a tym samym wychowanie) albo
choćby norma bez kryterium oceny? Chyba jednak nie da sie zastosować zasad 4
czy 6 latka do starszego o kilkanascie lat prawie dorosłego mężczyzny.
_______________________
> A Ty dajesz kieszonkowe 17-latkowi, który NIC NIE ROBI. (...) Co robił
wcześniej? Uczył się w domu? Miał
guwernantkę?
Bezrobotnym też dają, choć oni nic nie robią. Pieniądze są potrzebne, a w
pewnym momencie konieczne do życia. Jeśli uważasz, że możnai to zabrać, to
powiedz mi proszę, skąd on ma brać pieniądze na bilety do kina, teatru,
dyskoteki, na lody, na prezenty dla swojej dziewczyny, na ulubione książki
itp? Można go tego pozbawić tak do końca i bezwzględnie, założyć że nigdy
nie sięgnie po pokusę "łatwego zarobienia dużych pieniędzy"?
_________________________
> Jeszcze bardziej zszokowana jestem drobnym kieszonkowym 500 zł
Tłumaczę :
wydał : 12 dni x 10 godzin x 4 zł/godzinę = 480 zł.
oddał : 8 miesięcy x 60 zł / miesiąc = 480 zł.
_________________________
> Może wyznacz mu jakieś proste zadanie. Powiedzmy w środę po południu
niech się okaże, że zapomnieliście kupić pieczywa.
W 90% przypadków padnie jedna z odpowiedzi : "Dlaczego ja?", "Nie teraz",
"Nie jestem głodny". Oczywiście można dyskutować do upadłego, powtarzać
lub pilnować aby nie jadł w nocy, kiedy nikt nie widzi że jednak bywa
głodny.
I to staramy się robić na ile to możliwe i celowe.
___________________
> W sumie ja zaryzykowałabym (...) strzeliłabym to piwo razem z
> synem. Bez gadania. Gderania. Pytania o przyszłość i jego zamiary.
> Na koniec powiedziałabym, że życzę mu dobrej nocy.
Możemy i czasem robimy to, ale przy pomocy herbaty. Ale to chyba zbyt słabe
oddziaływanie jak na skalę potrzeb...
____________________
> A w ogóle to poślij go do szkoły wojskowej z internatem (czy koszrami ...
> jak go zwał tak zwał) ;-)))) (to był żart, głupi ... ale nie mogłam się
> powstrzymać)
A na poważnie - co sądzisz np o szkole zawodowej prowadzonej przez
Salezjanów?
__________________
> Skóra mi ciepnie jak (...)czytam ... piszesz o swoim dziecku, czy o
> zjawisku psychospołecznym. Prawdę mówiąc wstrząsnęł mnie profesjonalizm
> i bezduszność Twojej ostatniej odpowiedzi.
Niestety, emocje zostawiam przy sobie, choć czasem chciałbym wykrzyczeć,
wyjęczeć albo wypłakac to co przeżywam. Ale nie uważam, by ubarwianie moimi
emocjami wypowiedzi tutaj w czymś by pomogło.
__________________________
> "odcięto go od zaplecza Towarzyskiego". O Matko! Ty piszesz o swoim synu i
jego kolegach, przyjaciołach.
Ludzie w USA zmieniają średnio w życiu 6 razy pracę. Co najmniej tyle razy
plus szkoła średnia i wyższa zmieniają miejsce zamieszkania. Razem z nimi
dzieci. Zapewne w wielu przypadkach to są dla dzieci "towarzyskie
katastrofy". Byc może jest to powodem degeneracji więzi emocjonalnej w
rodzinach. Nasz model życiowy to szkoła i gimnazjum w tym samym środowisku,
liceum w tym samym miejscu zamieszaknia, dopiero studia w wieku dojrzałości
wymuszają zmianę. O praprowadzkach "za chlebem" raczej niewiele jeszcze się
słyszy. Kierunek przemiany obyczajów społecznych jest więc znany. Co z tego
wynika dla naszej sytuacji? Zawsze proponowaliśmy gościnę (choćby i
parodniową) jego dawnym znajomym, o ile przyjadą. Jeśli akurat nie ma "kary
głównej", to za własne pieniądze poza okresem szkoły może zawsze do nich
pojechać. Również ma możliwość sfinansowania wyjazdu kiedy jedzie razem z
nami, w jakiś sprawach lub w czasie wakacji. Telefon międzymiastowy ma
dostępny, choć w ograniczonym stopniu (pamiętamy o jego zdolności do
generowania kosztów). Na znaczki i papier dostaje kiedy tylko chce. Co
jeszcze można zrobić aby złagodzić ten jego swoisty ból rozstania (po dwóch
latach).
Pozdrawiam i jeśli chcesz zapraszam do lektury reszty odpowiedzi w wątku.
Jerzy
|