Użytkownik "Lila"
>
> Wreszcie jakis sensowny głos nauczyciela.
> W ogóle w tej calej dyskusji brakuje mi głosów nauczycieli w mediach.
> Rodzice beda protestowac, bo zawsze znajdzie sie jakas grupa, ktorej
> reforma
> sie nie spodoba.
>
Mnie się też reforma nie podoba, choć musze przyznać, że dzięki
zerówkowiczom kilka koleżanek nie będzie musiało w tym roku szukać nowej
pracy. :D
MEN powinien się skupić na przedszkolach, nie szkole. Dzieciaki 4-6 letnie
powinny miec zapewnione miejsce, jeśli tylko rodzice zechcą je tam posłać.
Podstawa programowa, czyli 3-5 godzin zajęć dziennie, bezpłatna,
nieobowiązkowa i finansowana dotacją oświatową, nie budżetem gminy i nie na
gminne widziemisie, ten eksperyment z oddolną regulacją zwyczajnie nie
wypalił.
Ktoś spróbował policzyć, czy dostosowanie wszystkich_szkół do potrzeb 5 i
6latków nie będzie aby droższe od rozbudowy sieci przedszkoli?

Ale akurat przywoływany tutaj problem siedmiolatków jest mocno naciągany. O
posłaniu sześciolatka do pierwszej klasy zadecyduje rodzic (i zgoda
dyrektora). Nie będzie się kierował rachunkiem ekonomicznym, że wyśle z domu
i opieka z głowy, bo i tak w obecnym systemie go wysyła, tyle że do zerówki,
w dodatku jest to bardzo często zerówka przy szkole. Pójda zatem dzieci
wyselekcjonowane a moim zdaniem nieliczne. Trafią do grupy dzieci starszych
z normalnego naboru, więc niewyselekcjonowanych w żaden sposób. Tzw.
dojrzałości szkolnej nie zyskuje się automagicznie w dniu siódmych urodzin,
ona pojawia się pomiędzy szóstym a ósmym rokiem życia (plus wyjątki ;).

Stąd prosty wniosek, że mała grupa zdolnych i dojrzałych sześciolatków
będzie miała o wiele lepszy wpływ na przebieg nauczania, niż znajdująca się
w klasie 30-50% (oceniam na podstawie przeciętnej dla czwartoklasistów)
grupa dzieci, które nie nadążają lub nadążają z olbrzymim trudem za
ambitniejszą, dojrzalszą lub lepiej przygotowaną - na przykład przez
uczęszczanie do przedszkola - resztą klasy.

EwaSzy