Data: 2003-05-19 14:55:09
Temat: Re: Ciekawy program TV
Od: robercikus <r...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
No tak... zostałem storpedowany uwagami o nieuważnym czytaniu... wyobraź
sobie, że mimo iż jestem nieco ślepawy, czytałem Twoją wypowiedź bardzo
uważnie ;-) nie musisz bronić swego poglądu atakując :-P i to w taki
sposób. ;-))
Wydaje mi się, że niepotrzebnie za wszelką cenę usiłujesz oddzielić
wygląd zewnętrzny od całej reszty cech psychofizycznych i rozpatrywać go
w całkowitym oderwaniu. Owszem sama niepełnosprawność jako cecha
zewnętrzna z pewnością może być dla kogoś czynnikiem decydującym w
pewnym stopniu o atrakcyjności, ale to kwestia wyłącznie gustu i skoro
się komuś podoba, że jego partner jest taki, czy inny, to jego sprawa...
Wspomniałem jednak o innych cechach nie będących bezpośrednio związanych
z wyglądem zewnętrznym dlatego, że i one nie pozostają bez wpływu na
całą sytuację. Otóż wyobraź sobie, że widzisz jabłko, które bardzo
smakowicie wygląda i masz na nie ochotę - na pozór jest niczego sobie...
Po ugryzieniu jednak okazuje się, że jest niemiłosiernie kwaśne, a w
dodatku robaczywe. Jego czar natychmiast pryska... Ta sama sytuacja
występuje - jak dla mnie - i w przypadku atrakcyjności w relacjach
damsko-męskich. Zdarza się, że widzę jakąś super laskę i na podstawie
jej wyglądu jestem gotów stwierdzić, że jest ona całkiem atrakcyjna, ale
po pierwszym kontakcie słownym, albo nawet na podstawie samej obserwacji
jej zachowania, od razu zmieniam swoje o niej zdanie. Może być też inna,
odwrotna sytuacja, kiedy to osoba średniej urody nie wydawałaby się
atrakcyjna, jednak ma tak ujmujący sposób bycia, że jest w stanie swoje
braki urody nadrobić i wypada dużo lepiej od tamtej superlaski. Dlaczego
o tym wspominam...? Zauważ, że w związku z tym co napisałem już
wcześniej,uważam kalectwo za oznakę jakiejś niższej wartości pod
pewnymi względami, a co za tym idzie, owo jabłko staje się automatycznie
mniej kuszące. Jak dla mnie wiąże się to bezpośrednio ze skojarzeniami,
jakie nasuwa niepełnosprawność - jak choćby owe obowiązki, o których
wspominałem, czy też zmniejszona sprawność podczas ewentualnego aktu
seksualnego, albo i inne. Tu ON powinna starać się zabłysnąć jakąś swoją
cechą, czy ich zespołem, by partner właśnie je zauważył i by one skupiły
jego uwagę, a wtedy kalectwo przestanie mieć znaczenie. To niestety jest
rodzaj przetargu, tylko, że rozgrywającego się poza naszą świadomością.
Wiem, że chodzi Tobie o samą niepełnosprawność jako atut... dla mnie nie
jest ona atutem i nie będzie, ale być może dla kogoś...? Tylko wydaje
mi się, że byłoby to zaprzeczeniem naturalnego dążenia człowieka do
harmonii i chyba kłóci się trochę z głęboko w psychice zakorzenionymi
instynktami zachowania zdrowego gatunku... nawet, jeśli miałby to być
tylko epizod. Pokusiłbym się o stwierdzenie, że jest to rodzaj fanaberii
znudzonych ludzi, a nie koniecznie zboczenie.
Jeszcze jedno... napisałaś 'albo mi się
podoba, albo nie. I tyle. ' No właśnie... I tyle, tylko, że sam fakt
podobania się, albo nie podobania też się z czegoś bierze i mówi wiele.
Tu nawiążę do tego, co napisałem wcześniej, gdy niepełnosprawność wiąże
się z jakimiś nieciekawymi skojarzeniami, to jak może się podobać? Tu
jak na mój gust tkwi istota atrakcyjności. Jeżeli dla kogoś nie jest
istotne, że jego partner[ka] nie ma ręki, czy nogi, albo jest ogólnie
niesprawna fizycznie, bo nie wiążą się z tym jakieś negatywne
skojarzenia, to może się jemu ta cecha podobać, jeśli natomiast komuś w
dzieciństwie wmawiano, że rudzielcy, to źli ludzie, to istnieją pełne
podstawy ku temu, by nie podobali mu się ludzie o tym kolorze włosów.
Teraz mnie rozumiesz?
pozdrawiam
robercikus
|