Data: 2005-08-17 05:29:48
Temat: Re: Co to kurwa piknik?
Od: "tycztom" <t...@v...iem.pw.edu.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "jbaskab" <j...@o...pl> napisał w wiadomości
news:67da.00000044.43020bee@newsgate.onet.pl...
> I co w związku z tym?
> Ha?
> Bo nie bardzo rozumiem.
W ogóle nie rozumiesz. To zupełnie tak, jakbyśmy gadali różnymi
językami. Mnie się nie chce _jeszcze_prościej_, Tobie też się nie chce.
Zostawmy to. Jest więcej ciekawostek. Otóż obserwując z dystansu mamy tu
różne reakcje na niezrozumienie:
- obojętność
- Ce(b/p)em granatamY
- policyję
- DżamboDżety
- przesadną (i podejrzaną ;) w cierpliwym ubranku allostradę
- strzelnicę /może trafię/
- pogardę
- Wielkiego Robaka
- Stoważyszenia
- privatne dopowiadanki
- 'mansardy' dopowiadające
- podróże poza CIAUem
- ucieczki w milczenie (czasami bez powrotów)
- cycaty z mUndrych ksiunżek
- przebłyskotliwe i zapomniane Bachy (nie MOczarty)
- inne red_autobiusty
- 10000x COŚ
To.. że o tym WCIĄŻ gadamy oznacza (idąc np. śladem De_Jezuity), że G...
z tego rozumiemy. Of kos nie da się NIE_DOCENIAĆ głosów wołających na
puszczy, pustyni. Ba. To nawet ciekawe guru_fast_przeobrażenie i
przyjemnie się to czyta. Jednak ile można i czy jest sens?
Kiedyś myślałem, że dając matce... pomagam jej. Teraz widzę, że to
'Afryka'. Wyrobiłem w NIEJ postawę żebraczą... miast inwestować w siebie
i patrzeć jak przymiera głodem (???). Ano właśnie. Kto tak mUndry? NIKT.
Jakieś sumienie? P.D. było coś o ogranicznikach. To co? Masz jakiś
pomysł?
"nie ma sensu, jest przyczyna"
TT
P.S. Wczoraj odkryłem estragon. Rozmaryn NIE. Bo znałem go z przyśpiewki
"o mój rozmarynie...". Tam było też o ułanach. Tymianek tyż nie. Jego
odkryłem dawno temu - razem z Bazyliką, Bazyliszkiem, Bazylią znaczy. A
przeco to już od dawna rośnie na naszej Ziemii. Czemu o tym nie
wiedziałem? A teraz najważniejsze. Cytryna. Wyciskam soczek z cytryny,
łączę z ziołami i nacieram kurczaczka + biały pieprz. Najgorsze, że już
podczas nacierania nie mam chęci tego jeść, choć w amoku_innej_chęci
dobrze wykonanej roboty jeszcze to do mnie nie dociera. Robię perfekt -
perfekt mnie prześladuje. Po godzinie marynowania CUD. Mięsko białe jak.
Zapach na całej chałupie. No to jeszcze gruszki. Gruszki też odkryłem
wcześniej. Kroję i układam na dnie naczynia - żaroodpornego zresztą.
Zalewam to szklaneczką białego wina. Układam na tym kurczaczka. Teraz
znowu obrzydzenie (bo oczami wyobraźni widzę upierzonego, poruszającego
się gada - sra**** na trawkę, którego teraz NIBY mam zamiar zjeść). Jak
P.D. może żreć tę golĄkę? Świńskie łapy. Dalej: teraz stop obrzydzeniu:
na rzecz cudnych gruszeczek. Ustawiam termoobieg w kuchni. Nastawiam
czas na 1,5h i temperaturę na 200 stopni. Na koniec, co by gada
podrumienić można zdjąć pokrywę z tego żaroodpornego i temperaturę na
230 stopni. I jaki z tego morał. Jednak gruszki były huj*** - jak
wszystko. Napakowane wodą...a gruszanego miąższu jak na lekarstwo.
Dlaczego 'gad' miĘ brzydzi a gruszeczki nie?
Of kos każdy czytający ma tu JENO OPIS gruszek - Kretyni (!!!). Nie ma
tu śladu prawdziwej gruszki. Dlatego WON!!! POŻYĆ trochę :) Uzależnione,
biegające gady.
--
mansarda netopierza
http://tycztom.7net.pl
|