Data: 2005-08-18 08:27:09
Temat: Re: Co to kurwa piknik?
Od: "... z Gormenghast" <a...@p...not.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Przemysław D w news:de1603$p6e$1@inews.gazeta.pl...
/.../
> Skoro wódeczka została, a zakąska zdeklarowała się że znika - to sie wtrącę
> :)
hehe... nie mam nic przeciwko - nie raz i nie dwa zapraszałem Cię
do stoła ;))).
> > Rozmowa publiczna jest czym o wiele szerszym, a jakakolwiek
> > "osoba" odgrywa tu wyłącznie rolę "kinowego ekranu", bądź
> > "szkolnej tablicy" - czegoś, co jest dostępne wszystkim.
> ...daję Ci więc te oto dwa nagie kołki :)
> | |
> Wbijam je w tego oto posta, niech służą Ci dobrze przez lata, jako
> podmiot/pretekst do rozmowy publicznej.
> Nie bój nic - nie uciekną :)
Dzięki!! Powiedz mi jeszcze jakiej te kołeczki sa wielkości,
to będę wiedział lepiej jak ich użyć :).
Planuje jeszcze resztki urlopu pod gruszą i bedę potrzebował
równych palików - a to na ognisko, a to zamiast złamanego masztu w namiocie,
a może na śledzia, może na wędkę, a może być też na brubego zwierza,
który się nocą zapewne zakradnie w celach niewiadomych.
Nie mówiąc o dresach... do wytrzepania :).
Różnie to byc może.
> Na post po zbóju zaprosił
> P.D.
No to ja profilaktycznie zaproszę Cię na odgrzewane kluchi
w dwóch odsłonach :).
[powinno Ci to zająć kilka dni ;)))))]
odsłona pierwsza: news:d6gcff.3vs6u87.1@gorm.h8e537de4.invalid
Pytanie na miarę...
"Piszesz do mnie, czy ogólnie, bo dzieci słuchają?"
Zapytam inaczej. Jaka jest różnica między pisaniem "na priv"
a pisaniem publicznym? W szczególnym przypadku jaka jest
rola publicznego i poważnego informowania kogoś o "daniu mu
plonka", bądź też o tym, że wysyła się coś "na priv"?
W ramach wspólnego jakby nie było poszerzania się, uzgadniania
słowników, mieszania w tyglu pojęciowym w celu radosnego uzyskania
jednolitego maza typu kopytko, sugeruję iż:
publiczne pisanie/czytanie, możliwe dzięki stosunkowo najnowszemu
wynalazkowi - grupom dyskusyjnym, jest tym, czym swego czasu
było wynalezieniu druku. Nie trzeba się rozwodzić nad tym, co dało
cywilizacji wynalezienie druku. Wystarczy stwierdzenie, że dzięki
niemu dokonał się skok cywilizacyjny.
Od zaledwie kilku lat mamy możliwość _dynamicznego_ zgłębiania
zawartości wielu mózgów równocześnie, uzgadniania i korygowania pojęć,
weryfikowania hipotez, tworzenia nowych - jednym słowem dźwigania (się)
na wyższe poziomy poznania. Jak wyższe, zależy od uczestników wspólnych
biesiad słowa pisanego. W każdym razie, w obliczu zawężenia kanałów
percepcji do wyłącznie jednego - obiecująco sterylnych.
Czy ktoś - oprócz konstatacji, iż dokonał się bajeczny skok technologiczny -
zadał sobie pytanie, dokąd tym razem ten skok nas zaprowadzi? Czy ktoś,
oprócz zauważenia, iż na naszych oczach następuje potęgowy wzrost ilości
przetwarzanych informacji, zapytał, jak ten wzrost będzie wyglądał w bliższej
bądź dalszej przyszłości?
Rozmowa "na privie" to rozmowa "w cztery oczy, cztery ręce i dwa mózgi".
Rozmowa na grupie dyskusyjnej, to rozmowa z praktycznie nieznaną liczbą
rąk, oczu i mózgów, z tendencją do złudnego prowadzenia jej z osobnikami
o podobnych upodobaniach, temperamentach, czasem poglądach.
Skuteczna rozmowa "na privie" (taka, która ma w sobie więcej niż wymianę
życzeń świątecznych) wymaga wzajemnej akceptacji, niesłabnącej ciekawości
drugiego człowieka, a także musi nieść ze sobą spory ładunek satysfakcji
z tego, jakby nie było, osamotnionego kontaktu. Wymagania co do potencjału
"drugiej strony" są więc bardzo konkretne i często trudne do spełnienia
w dłuższym przedziale czasu. Nie spełniane, powodują zniecierpliwienie,
znużenie i zanik kontaktu.
Mam wrażenie, że istnieje spora analogia między rozmową "na privie"
a ... instytucją małżeństwa i uśrednioną jego reprezentacją. Ale to
na marginesie.
"Rozmowa" publiczna zawsze posiada niesłabnący potencjał rozwojowy,
niesie stałą obietnicę satysfakcji "obcowania" z nieznanymi przejawami
ludzkiej aktywności, z burzliwymi wybuchami emocji, karkołomnym
słowotwórstwem, oryginalnym i zaskakującym spojrzeniem "na to samo".
Ponadto, rozmowa publiczna (na GD) daje niedostępną innymi środkami
możliwość konfrontacji całkiem odmiennych poglądów, gdzie można oczekiwać
albo zbliżania się stanowisk, albo też radykalizowania się ich w podnoszącej
się temperaturze dyskusji, gdzie obserwowanie tych zjawisk "z boku" daje
również niespotykane gdzie indziej możliwości refleksji i ... satysfakcji,
choćby z doświadczania tego, co inaczej niedostępne.
W rozmowie "na privie" istnieją w zasadzie dwa pojemniki doświadczeń
i wiedzy, a także dwa "silniki" (mózgi) wprzęgnięte w pracę nad informacją.
W rozmowie publicznej, teoretycznie istnieje nieograniczona liczba pojemników -
zbiorów doświadczeń i wiedzy, a także nieograniczona liczba modeli silników
przetwarzających informacje. Od prostych foremek na babki z piasku
poczynając, poprzez skarbnice podobne kufrom i szkatułom z rzadkimi
klejnotami, aż do czegoś, co wymyka się indywidualnej wyobraźni czytelnika.
Od silników na pych jak hulajnogi, poprzez dwutakty lub czterotakty spalinowe,
do bliskich perpetum mobile, sprawnych i wydajnych ogniw paliwowych
lub tylko maszyn czerpiących energię z reakcji termojądrowych (tu można
pomyśleć o jądrach motyla zachęcanych do działania ... młotkiem).
Pytanie więc kogokolwiek, "czego szukasz na GD" jest zdaje się manifestacją
nieznajomości tego medium. Zastanawiać może tylko fakt, dlaczego tak
niewiele mózgów uczestniczy w tym ponadprzestrzennym doświadczeniu.
I tu z pomocą przychodzi grupa PSP, rozkoszująca się rozszyfrowywaniem
sił napędowych człowieka. Czynnie i biernie.
pozdrawiam
All
/.../
--------------------
odsłona druga: news:d1ic6l.3vsael5.1@gorm.hd0aece1d.invalid
Aska w news:d1fsm5$c3u$1@nemesis.news.tpi.pl...
/.../
> > Proszę o wybaczenie za tak długą zwłokę :).
>
> No to ja też proszę o wybaczenie, i to takie długoterminowe- bo odpowiadanie
> z doskoku i nieregularne potrwa u mnie jeszcze jakiś czas. A własciwie to
> nieodpowiadanie.
Spróbuję się więc dostosować.
Wierzę, że mi ufasz. A mówię to dlatego, że ...
jak wiesz, w dzisiejszych czasach zaufanie do czegokolwiek co ludzie
czynią sobie nawzajem, zeszło na psy. Ostatnio gdzieś obiło mi się
o uszy, że zjawisko kłamstwa jest wśród nas (Polaków) coraz bardziej
akceptowane. I przyznaje się do tego coraz więcej ludzi - szczególnie
młodych. To już kilkadziesiąt procent ankietowanych...
Źródła, jak dla mnie, są oczywiste - najazd drapieżców z supermarketów,
i nie tylko przecież, z cała otoczką reklam, sterowania klientem w wiadomym
celu.
Nie tak dawno zderzyłem się z czymś tak obrzydliwym, ze ... niemal mnie
zemdliło. Młody chłopak - ważący w smarkecie produkt, na który ma nakleić
kod z ceną (waga razy cena) i zapakować do mojego koszyka, wydrukował
najpierw poprawną metkę, odłożył ją na bok poza moimi oczyma, a potem
wydrukował drugą, gdzie waga była ta sama, lecz cena jednostkowa
dziesięciokrotnie wyższa. Na opakowanie nakleił tę drugą - fałszywkę.
Wiesz, jak to jest w smarkecie - kupuje się kilkanaście różności, wózek
pełny - kto by tam przy kasie zauważył, że jedne drobiazg policzono nie za
1,50 zł tylko za 15 zł. W całym rachunku to ginie. I dopiero w domu,
gdy przypadkiem coś tam sprawdzasz (a nie wyrzuciłaś jeszcze paragonu)
możesz zauważyć przekręt.
Na szczęście, byłem na tyle uważny, że odchodząc od jego stoiska rzuciłem
okiem na tę nalepkę i... natychmiast wróciłem (to był jeden obrót), ze słowami
"tu chyba coś jest nie tak?" - podając mu opakowanie. Gostek - może ze
dwudziestoletni - _bez słowa_ i bez najmniejszej zwłoki, a także bez ponownego
ważenia i drukowania, ze stoickim spokojem, precyzyjnie, na moich oczach
nakleił na wierzch tej fałszywki, poprawny paragonik.
Dopiero potem, analizując sytuację dostrzegłem, jaka była kolejność wydruków.
świadcząca o jego świadomym działaniu.
A to tylko drobniutki przykład...
W innym miejscu tego samego smarketu wiszą euforyczne karteczki -
cytuję z pamięci: "w trosce o ciebie, codziennie sprawdzamy tysiące cen
najbardziej poszukiwanych produktów".
Naiwny klient gotów uwierzyć, że efektem tego sprawdzania ma być
obniżanie ceny. Świadomy klient wie dobrze, że cel tej akcji jest
dokładnie gdzie indziej.
Co nie znaczy, że tęsknię za jakimś odgórnym pilnowaczem uczciwości
ludzkiej. Mimo wszystko wolałbym się stykać z ludźmi, którzy nie czynią
tego typu oszustw. Szczególnie, gdy nasza nieuwaga może się dla nas
skończyć przedwczesnym zejściem śmiertelnym.
Wybacz tę dygresję...
> > Przede wszystkim musielibyśmy ustalić, o której śrubie mówimy.
> > Wg mojego oglądu, mamy tu poluzowanych śrub około trzydziestu,
> > a zadawanie pytania "czemu _ta_" jest nieuprawnione.
> > O jaką więc śrubę pytasz?
> > ;)
> cytat:
> > >>A wyjaśnienie sprawy, przyszło jak widać dość szybko.
> >> > Wystarczyło tylko przykręcić poluzowaną śrubę...;))
> >> > W silniku
> koniec cytata;)
No tak. Ale to jest tylko wskazanie śruby wydumanej w mojej głowie.
W jakimś silniku. Musiałbym więc - gdybym miał odpowiedzieć wyczerpująco
i z nadzieją na zrozumienie, zużyć kilkadziesiąt stron papieru. I nadal mógłbym
mieć jedynie nadzieję na zrozumienie. Bez zaufania, bez poprawnego
wyczucia intencji, rzecz jest nie do przekazania komukolwiek.
Wbrew pozorom wcale nie lubię dużo pisać. Chciałbym tylko pisać celnie.
Krótko i celnie. No ale to trudne jest...;).
Istnieje coś takiego jak "kij w mrowisku". Wiesz na czym to polega.
Wrzucenie czegokolwiek nowego na stabilną dotychczas trasę mrówek,
powoduje ich gorączkową akcję rozpoznawczą. Robi się więc dodatkowy
ruch wokół przeszkody, gdyż nie ma siły - musi ona zostać "obwąchana"
i oznaczona. Patrząc na mrówki widzimy tylko ich gorączkową bieganinę,
gdyż z naszego punktu widzenia, nie widać już procesów zachodzących
w mrówczych "ośrodkach sterowania". Mrówki natomiast - "obwąchując"
przeszkodę, nie mają zielonego pojęcia, że "coś" na nie patrzy.
W stadzie ludzkim - takim kijem w mrowisko był na przykład atak
na WTC. Pamiętasz szok jaki nam wszystkim towarzyszył. Pamiętasz
komentarze, że "od tej chwili świat już nigdy nie będzie taki jak dawniej".
Pamiętasz tę ciszę przerażenia a potem krzyk zgrozy, który z czasem
przerodził się w krzyk protestu.... Mimo to - trzeba było zaakceptować
tę zmianę świata. Nie mamy możliwości podróżowania w czasie dla
podkręcania wydarzeń.
Mamy tylko i wyłącznie zdolność lepszego lub gorszego przewidywania
przyszłości.
> > Co do drożdżówki - meritum już wyczytasz dzisiaj w innym miejscu.
> > A pochodzenie tego skojarzenia i hasła, jest również stąd, z pspolany.
> > Kilka dni temu czytałem ... hmm.. obcy tekst, w którym to hasło zostało
> > użyte łącznie z hasłem "edytkowatość".
> cytat:
> >>Ostatnio czytam grupę w kratkę i z doskoku, stąd twoje
> >> skojarzenia nie sa dla mnie czytelne
> koniec cytatu
Rozumiem... Ale w takim razie Ty mnie prosisz jawnie o korepetycje.
I nie mam pojęcia, od jakiej części materiału poczynając, korepetycja
miałaby być skuteczna. Nic nie wiem o tym, co gromadzisz w swojej głowie,
i nie ma nic do rzeczy fakt, że jej ufam.
Poza tym, korepetycja miałaby być publiczna, a na to publicznej zgody nie ma.
Krótko powiem. Gdzieś tam w historii grupy, gdy poszukasz hasła
"Drożdżowych Edytek" bądź "edytki" znajdziesz jakiś wycinek "rzeczywistości"
pspolany. Ale wiesz przecież, że to tylko wycinek i dla kogoś z innego czasu
i przestrzeni, całość jest nie do rozszyfrowania. Inaczej mówiąc, poświęcając
nawet całe swe życie taki badacz dojdzie jedynie do prawd interpretowanych,
a te nie mogą być podstawą do ocen czegokolwiek.
Na marginesie - jak sądzisz, czy ten sprzedawca w moim opisie powyżej,
ma jakiś swój punkt widzenia, który dla opisującego jest nieznany a mógłby
tłumaczyć opisywane zjawisko?
> może kiedyś trafię na to "inne miejsce", bo teraz czytanie grupy skończę na
> liście obecności;).....
No to z żalem i niecierpliwością będę czekał na Twoje powroty :).
> Miłej nocy
> Aska
>
pozdrawiam
All
/.../
===============
do miłego ;).
All
ps. Żebys nie narzekał - przyznam publicznie, że podobała mi się Twoja
piwna puszkologia piramidalna. Bez względu na treści jakie tam wkładałeś,
taka rzecz powinna działać na wyobraźnię, a OTO tutaj chodzi - między
innymi oczywiście, gdyż dla kazdego wg możliwości konsumpcyjnych ;)))))))).
A te są skandalicznie/wspaniale ... różne ;).
I oby tylko narastały, to może kiedyś będzie można spokojnie
wypić tę wódeczkę.
|