Data: 2002-07-01 12:10:34
Temat: Re: Czeski film a wgląd. (było: Re: Wyrok sądu. było: pierd...)
Od: "Jerzy Turynski" <j...@p...com>
Pokaż wszystkie nagłówki
... z Gormenghast <p...@p...onet.pl>
w news:afinj8.3vs2n25.2@Gormenghast.h8fa5a672.invalid.
..
> guniek
> w news:MGBBKNCGJBHGIDOPIMLKKEBOECAA.guniek@inetia.pl..
.
> /.../
>
> > dlaczego cały czas twierdzisz, ze rozmowa ze mną jest
> > dziecinna i w ogóle blee a jednak cały czas ją kontynuujesz?
>
> Gdzie przeczytałaś, że rozmowa jest dziecinna? Jest natomiast jak najbardziej
> blee, gdyż odkrywam, że "na własnej piersi wyhodowałem zimnego gada"..;))
> (żabkę zieloną).
> A kontynuuję, gdyż oczom własnym nie wierzę (czyli jestem slepy).
>
> Juszsz ... passss
Wiesz co, stary idioto ?
<< Wreszcie duże jajko pękło. "Pip, pip!" - Zapiszczało pisklątko i wylazło;
było bardzo duże i brzydkie. Kaczka przyjrzała mu się.
- Jakież to kaczątko jest duże - powiedziała. - Niepodobne do żadnego innego.
Ale nie jest to chyba pisklę indycze? No, zaraz się o tym przekonanmy. Musi
wejść do wody, nawet gdybym je miała sama tam wepchnąć ! >>
Byś cokolwiek zrozumiał, to powinieneś wrócić do głębokiego przedszkola
i wreszcie, od samego przedszkola a może i wcześniej, całkowicie od nowa
- nauczyć się Myśleć...
"Na własnej piersi wyhodowałem zimnego gada"? A i owszem, z malutką po-
prawką, nie "na" a "w". I co nie jest "gadzie" na twój obraz i podobień-
stwo to... musisz natychmiast utopić "dla jego dobra"..., jak to bardzo
obrazowo i szczegółowo nam zaprezentowałeś...
Albo idź na The Others. Ten film jest DOKŁADNIE o tym, co tutaj precyzyj-
nie odegrała nam twoja nieświadomość. O MORDOWANIU WŁASNYCH DZIECI 'dla
ich dobra' przez 'gotową zrobić dla nich wszystko' kompletnie ślepą/mart-
wą, rodzoną matkę.
Cały problem tkwi w tym, iż ślepe 'mamuśki' takie jak ty nie są w stanie
za chińskiego boga pojąć, że nie kochają własnych dzieci, bo ich po pro-
stu nie widzą. Kochają _wyłącznie_ własne wyobrażenia podsuwane przez
kompletnie instynktowną ICH OSOBISTĄ nieświadomość, które z rzeczywisty-
mi dziećmi nie mają niczego wspólnego. 'Kochają' _wyłącznie_ własną GŁU-
POTĘ i dla jej ochrony są w stanie _zamordować_ każdego, _włącznie_ z
własnymi dziećmi. Zamordować natychmiast, gdy dziecko spróbuje choć o
kawałek 'spaść' poza 'myślowy' zasięg 'jedynie słusznej, rodzicielskiej
jabłoni'...
> najlepszego
Dusisz dzieciaka z 'błogostanem w sercu' acz niezupełnie z "majestatycz-
nym spokojem" ?
Cóż, "gady" tak mają... Gady dociśnięte do muru ZAWSZE pokażą swoją
gadzią naturę... P. "eksperyment stanfordzki" Zimbardo. Jeśli w osobni-
ku homo xxx istnieje choć ślad nieświadomości, jej ujawnienie jest tyl-
ko kwestią stworzenia odpowiednich warunków, by owa nieświadomość prze-
jęła CAŁKOWITĄ kontrolę nad jego _WSZYSTKIMI_ zachowaniami. Nie istnie-
je inny sposób na jej wyraźne ujawnienie, jak właśnie stworzenie takich
warunków i umieszczenie w nich 'testowanego gada'.
To była wielce pouczająca choć bardzo trudna lekcja dla Guńka, bo tobie
żadna lekcja już nic nie pomoże... Oślizły i obrzydliwy gadzie...
> All
P.S.
<< Dziwne to było życie, samotne, niespokojne - chciwe wrażeń i sławy,
chciwe poklasku, podróży i blasku książęcych dworów; pełne nigdy nie
zaspokojonych ambicji, nigdy niesytych apetytów, zawsze głodne zawod-
nych przyjaźni, nie ukojone nigdy prawdziwą miłością, prawdziwym do-
mem. Bezdomny w ukochanej ojczyźnie, samotny wśród przyjacół - prze-
szedł przez długie życie jak ruchomy chiński cień. Szukający sławy
w dramatach i powieści, jak gdyby na marginesie, niechcący, tworzył
swoje istotne dzieło. Od niechcenia kreślił swoje bajki: w korekcie
dopiero dodał ową słynną pointę bajki Nowe szaty cesarza, powiedzenie
dziecka: "Przecież on jest nago." Dziewczynkę z zapałkami skomponował
do istniejącej już ilustracji, przygotowanej do jakiegoś kalendarza.
Śledząc biografię Andersena wiele musimy mu wybaczyć pamiętając, ile
się to brzydkie kaczątko nacierpiało. Wyprawa piętnastoletniego chłop-
ca do stolicy, z polecającym listem do pierwszej artystki królewskie-
go teatru od nieznanego jej prowincjonalnego wielbiciela, była jednym
wielkim fiaskiem. Przygodni opiekunowie pragnęli wykształcić Anderse-
na na "uczonego". Przez długich osiem lat trzymano go na grece i ła-
cinie, podczas gdy jemu po głowie chodziły dramaty i wiersze. Męki
tych najlepszych lat młodości pisarz nigdy nie zapomniał. Doprowadzo-
no go wreszcie - gdy miał lat 23 - do matury, wstąpił na uniwersytet,
pełen największych nadziei i radości, aby po roku go porzucić i roz-
począć swoje podróże. "Sydpaa" - na południe ciągnęły wszystkie duń-
skie łabędzie - pociągnął i Andersen tak samo, ku wymarzonej Italii,
ku romantycznegu pejzażowi południowych Niemiec, ku atmosferze jedy-
nej w swoim rodzaju goethowskiego Weimaru. "Nawet nie marzył o takim
szczęściu wówczas, kiedy był tylko brzydkim kaczątkiem."
Nic dziwnego, że tego typu samotność wyrobiła w Andersenie szczegól-
ne zainteresowanie własną osobą, własnymi przeżyciami. Pozornie opo-
wiadając epickie bajki - Andersen opowiada bez przerwy o sobie. Nie
ma prawie bajki, w której by nie grała pewnej chociażby roli autobio-
grafia. Raz będą to szczegóły zewnętrzne, opis nędzy i strachu dzie-
cka, stanów, które sam Hans Chrysitan przeżywał, jak w Dziewczynce
z zapałkami, innym razem jest to autobiografia wewnętrznych przeżyć,
stosunku do ludzi, jak w Małej syrenie. Neurasteniczna, delikatna na-
tura Andersena, a jednocześnie głęboka świadomość, że jest istotą
niezwykłą, sprawiały, że każdy krok między ludźmi bolał go, jak gdy-
by stąpał po ostrych nożach. I czasami zdawało mu się, że jedyną na-
grodą za jego cierpienie będzie to, że się rozbije jak piana morska
o brzeg ojczyzny, że się rozwieje jak mgła nad fiordami Danii. Sło-
wik cesarski to Andersen i żołnierz ołowiany to sam Andersen, i sa-
motny człowiek w Starym domu, i pozłacany bąk, i nawet urocza Cali-
neczka - Tomelise, płynąca na oderwanym liściu z prądem strumienia -
to także Andersen. Dziwne czasami formy przybiera u pisarzy mówienie
o sobie. >>
[J. Iwaszkiewicz, ze wstępu do Baśni Andersena, wyd. 1984]
|