Data: 2009-05-14 19:26:30
Temat: Re: Czy nie jest tak,że terror żywych nakazuje zmarłym grzecznie leżeć w trumienkach?
Od: kasia pierdziasia <k...@a...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
i...@g...pl pisze:
> On 14 Maj, 14:58, "Qrczak" <q...@g...pl> wrote:
>> W Usenecie i...@g...pl <i...@g...pl> tak oto plecie:
>>
>>
>>
>>
>>
>>>>> Pani odpowiedziała zupełnie poważnie: "Tak! Jest pan ewenementem.
>>>>> Panowie zwykle zakładają konta tylko na siebie, żony o nich nic nie
>>>>> wiedzą, dowiadują się zwykle w razie śmierci meża dopiero."
>>>> A wypytałaś, jak konta zakładają panie?
>>> Czemu mam pytać? Konta innych mnie nie interesują. Mój mąż po prostu
>>> się zdziwił, że ta pani się dziwi, a nie wypytywał. A ja - zakładałam
>>> konto też z upoważnieniem na męża, jak zresztą postępuję w każdej
>>> innej sytuacji majątkowej. Nie wyobrażam sobie, aby jakiekolwiek
>>> posunięcie finansowe w małżeństwie było przeprowadzane bez wiedzy
>>> drugiego małżonka. Ale widzę, że nie wszyscy tak pojmują małżeństwo,
>>> jak my.
>>> Są panie/panowie, którzy robią finansowe posunięcia bez wiedzy
>>> małżonka/małżonki, ale no cóż, rozumiem, widocznie mają złe
>>> doświadczenia/uwarunkowania w małżeństwie/życiu i muszą mieć swoje
>>> oddzielne, w tajemnicy odkładane, pieniądze czy inne dobra.
>> Ale akurat "manie" osobnych kont bankowych ze współmałżonkiem nijak się mieć
>> może do wiedzy owego na temat stanu konta drugiego.
>
> Wiedza o stanie konta to osobna sprawa, niż w ogóle wiedza o jego
> istnieniu.
> Zresztą konta to bedłka - nawet o swoim majatku trwałym (np.
> posiadanych indywidualnie nieruchomościach) częstokroć wzajemnie nie
> wiedzą ;-PPP
> Kiedyś sprzedaliśmy działki - kupił je pan, który miał nieślubne
> dziecko, córkę, i to właśnie dla niej (tzn na współwłasność z nią w
> tym konkretnym przypadku) kupił te działki, mało że bez wiedzy żony,
> ale też za pieniądze, o których nie miała pojęcia - bo inaczej jak
> niby wytłumaczyłby ich zniknięcie? Nadmieniam, ze równocześnie
> poświadczył u tegoż notariusza swój testament na wypadek śmierci,
> dotyczący swojej części działek, na rzecz córki.
> Byliśmy z mężem oczywiście, jak wszystkiego, współwłaścicielami tych
> działek, więc i ja byłam u notariusza i stad wiem, jak sie sprawy
> miały.
> Śmiem wątpić nawet, czy żona tego pana w ogóle wiedziała o istnieniu
> tej nieślubnej córki... a co dopiero pieniędzy czy działek.
>
>
>>> Zapewne w
>>> ich rodzinach też tak było, może nawet jedzenie było tam chowane przez
>>> jednych członków rodziny przed drugimi.
>> Qra, dobre schowki znam, z głodu nie umrę
>
> A, Qry to mają "z góry" sypane, która pierwsza złapie w dziób, ta z
> głodu nie umrze ;-)
Wypad stad blacharo, bo ci z rowa jebie.
|