Path: news-archive.icm.edu.pl!pingwin.icm.edu.pl!mat.uni.torun.pl!news.man.torun.pl!n
ews.man.poznan.pl!ict.pwr.wroc.pl!not-for-mail
From: "kolorowa" <v...@i...pl>
Newsgroups: pl.soc.rodzina
Subject: Re: Czy warto byc tesciowa?
Date: Sun, 10 Mar 2002 21:56:46 +0100
Organization: Wroclaw University of Technology, Poland
Lines: 63
Message-ID: <a6gh4p$r0r$1@okapi.ict.pwr.wroc.pl>
References: <a6g0pm$oap$1@news.tpi.pl>
NNTP-Posting-Host: as1-222.poleczki.dialup.inetia.pl
X-Priority: 3
X-MSMail-Priority: Normal
X-Newsreader: Microsoft Outlook Express 5.50.4133.2400
X-MIMEOLE: Produced By Microsoft MimeOLE V5.50.4133.2400
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.soc.rodzina:5937
Ukryj nagłówki
Już jakiś czas temu chciałam się odezwać w obronie teściowych, ponieważ
niespecjalnie przepadam za obrzucaniem inwektywami osób, które nie mają
możliwości przedstawienia swoich racji.
Nie rozumiem tez jednego, dlaczego temat tesciowa jest
> tak zywym temate, budzi to w Was jakas niezdrowa podniete, chec odbicia
> sobie czegos na nich?
Być może czasem tak. Sądzę jednak, że chodzi tu raczej o zderzenie
wzajemnych oczekiwań, które są trudne do przewidzenia dla drugiej strony,
trudności w wyznaczaniu swojego terytorium, a przede wszystkim trudności
związane z uczeniem się nowych ról.
Zarówno żona, jak i teściowa mają swoje ugruntowane już poglądy, swoje
przyzwyczajenia oraz swoje wyobrażenia na temat "jak powinna zachowywać
teściowa/synowa". Kiedy te wyobrażenia zderzają się z rzeczywistością
dochodzi do spięcia. I jest to zupełnie naturalne. W końcu z TZ też się w
ten sposób docieramy. Ale TZ możemy wprost powiedzieć: "nie rób tego, to
mnie boli, doprowadza mnie do szału" - czy coś w tym stylu. Z teściową
sprawa nie jest taka prosta. (Znaczy dla mnie akurat jest;) ale ogólnie
wiem, że nie jest). Nie wiemy jak to powiedzieć, żeby nie urazić. Nauczono
nas, że wyrażanie swoich oczekiwań wobec "starszych" - równa się z brakiem
dla nich szacunku. Właściwie w ogóle nie uczono nas jak wyrażać swoje
uczucia nie naruszając przy tym cudzej godności - czyli tzw. asertywności.
Zduszamy więc w zarodku cisnące się na usta okrzyki i skrywamy w sobie.
Myślę, że to właśnie z niemożności powiedzenia "nie zgadzam się na to", z
tego że nie możemy badź nie umiemy ustawić teściowej jakiejś granicy -
bierze się złość na teściową.
Ktoś napisał, że młoda mężatka dopiero się uczy i dlatego należy być wobec
niej tolerancyjnym. Ale przecież teściowa też dopiero się uczy bycia
teściową. A chyba zbyt często chcemy, żeby ona od razu była ideałem.
Czyzby ich synowie nie spelniali do konca Waszych
> oczekiwan i z tego to wynika?
Być może to również kwestia męża, który jeszcze się nie zdecydował czy chce
już być mężem czy jeszcze synkiem. Ale w tym temacie nie mam na szczęście
zbyt wiele do powiedzenia. Mój mąż murem stoi za mną, czasem nawet muszę go
stopować.
> Problem dzbanuszka urasta do "big problem" a pofarbowane rzeczy na miare
> straty cichow conajmniej "markowych"a przytulone dziecko w/g Was zamocno,
> budzi odruch, otrucia tesciowej.
Problem, oczywiście, nie sprowadza się do zbicia dzbanuszka czy ściskania
dzieci. Z postu Marynatki wynika to wprost. Maja natomiast starała się być
powściągliwa i obiektywna w ocenie teściowej, więc czytając pierwszy post
też nie wiedziałam o co biega (ale wiedziałam na pewno, że nie o
dzbanuszek:))
--
Małgosia
mąż - jedyny (jak dotąd;)
dzieci - dwoje
PS. "Współpraca" z moją teściową nie przebiega bez zakłóceń;) Mamy za sobą
większe i mniejsze potyczki, bywało że płakałam, pewnie ona też. Nie pałam
do niej gorącym uczuciem. Zdecydowanie wolę spędzać czas z moją mamą. Ale
chyba naprawdę lubię mamę mojego męża.
|