Data: 2003-02-13 11:22:31
Temat: Re: Do 'oddzielnieśpiacych'
Od: "Tashunko" <like_anais(dislike_spam)@poczta.onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Sowa" <s...@w...pl> napisał w wiadomości
news:b2frhq$9fo$1@news.onet.pl...
>
> Użytkownik "brow(J)arek" <b...@w...pl> napisał w wiadomości
> news:b2edm4$lv6$1@atlantis.news.tpi.pl...
>
> > A z drugiej strony znam kobiety dla których małżeństwo, dzieci,
praca
> > i setka innych obowiązków nie były przyczynkiem do odstawienia męża
na
> > bocznicę...
>
> Może oni inaczej rozumieją - odstawienie na bocznicę - bo jeśli facet
(wg.
> mnie) akceptuje siebie jako męża i ojca, a związek to nie tylko udany
seks
> tak jak na początku i bycie pępkiem świata w swym małym stadle, to
łatwiej
> mu przetrwać, czasową było nie było niedyspozycje żony.
Chylę czoła Sowo!
Ubrałaś w słowa to, czego ja nie umiałam wcześniej chyba odpowiednio
wyrazić.
Cała różnica pomiędzy tymi ponoć "uciskanymi" ( Panami ), a tymi,
którzy na niedopieszczanie ( w sensie seksualnym, bo o tym ciągle chyba
rozmawiamy) nie narzekają polega na tym, że Ci ostatni nie czekają na
"naładowanie akumulatorów" przez TŻ-tkę, nie mówią " Kochanie najpierw
mi daj lub zrób dobrze, a potem posprzątam , umyje, wyrzucę śmieci,
zajmę się dziećmi....inne " .
Ja nie twierdze, że tak jest wszędzie od razu, czasem facet musi
dojrzeć do akceptacji zmiany stanu z deklarowanego kawalera na męża i
ojca. Mój był ostatnim, który by tak o sobie pomyślał, ale ...od 6 lat
sprawdza się w tej roli. Nie twierdze też, ze nie ma zgrzytów, bo są i
to różnej natury( najczęściej chodzi o dzieci ) ale to raczej normalne
i wpisane w ryzyko. Najważniejsze, że staramy się oboje i że staramy w
różnych etapach bycia razem i na różnych płaszczyznach, nie tylko tej
seksualnej.
Bywają chwile gdy to ja padam na pysk i nic mi się nie chce. Mówię
wtedy swoje standardowe" Śpij już śpij Kochanie..." , odwracam się i
śpię! Łba do tej pory z tego powodu nie straciłam, chociaż trochę się
podąsał- to wszystko. Jemu tez czasem się nie chce i nie uciekam się do
szantażu emocjonalnego:)
> > Czy naprawdę małżeństwo, dzieci, praca i wspólne problemy muszą
> > niszczyć intymne więzi (które jak już ustaliliśmy pierwotni
układały
> > się bardzo pomyślnie ?
> >
> > Bo wg. mnie wręcz przeciwnie...
>
> Nie, nie muszą i nie zniszczą ich, jeśli pod pojęciem "więzy intymne"
kryje
> się coś więcej, niż życie seksualne - nie ukrywam że potrzebne i
przyjemne,
> ale mimo wszystko nie jedyne. I bardzo często, nie jest ono zarzucone
> wogóle, lecz jedynie uszczuplone czasowo z tendencją do tycia. :-)))
Jeśli mam być szczera u nas te intymne właśnie przy tych wszystkich
obowiązkach i nowościach życia rozkwitły. Nie dlatego, że nasze
potrzeby zmalały, o nie...właśnie dlatego, że umiejętnie rozłożyliśmy
wszystko, co się składa na życie w małżeństwie i życie w Rodzinie.
> Tak, tak drodzy panowie, kobieta (przeciętna) też ma potrzeby.
Potrzebuje w
> tym okresie wyjątkowo dużo "białej" czułości, przytulania,
zapewniania o
> miłości i lepszym jutrze. Potrzebuje żeby nie tylko mama czy
koleżanka
> wysłuchały, co ma do powiedzenia choćby na temat kupek dziecka, bez
ziewania
> i natychmiastowego zapomnienia co ona mówi.
No..tu akurat to On też zaraz zapomina, ale wysłuchać wysłucha:)))
> Zastanawia mnie także dlaczego przeciętna kobieta prędzej sobie język
> odgryzie, niż przyzna że też ma potrzeby i problemy z nową sytuacją.
Może dlatego, że w domu nie ma komu, w pracy nie chcą uchodzić za te
słabe, a wśród przyjaciółek też różnie z tym bywa, poza tym te inne
kobiety czasem niby słuchają, ale bardziej puszczą mimo uszu, bo w
końcu mają swoje ważniejsze problemy.
I tak naprawdę z tym co Cię gryzie najbardziej zostajesz Ty i Twoja
głowa nabita myślami, prawda?
Tashunko
|