Data: 2004-08-12 15:41:13
Temat: Re: Dyskreminacja inwalidow przez LOT!
Od: "Adam Pietrasiewicz" <a...@p...com>
Pokaż wszystkie nagłówki
W czwartek 12-sierpnia-2004 o godzinie 17:03:02 a...@i...org.pl
napisał/a
>
>No... wiesz... z Alukiem to niech oni nie zaczynaja! puki co zyjemy w Polsce
>i tutaj mamy swoje prawo i swoje piekielko - a odszkodowanie rzeczywiscie
>moze byc w wysokosci miedzynarodowej. Powiem Ci ze jak mnie jeszcze ktos
>bardziej podkreci to sie tym zajme.
Ale ogólnie to jakaś dziwna sprawa.
Swego czasu, przez jakieś trzy lata latałem co najmniej raz w miesiącu
po całej Europie i nigdy w życiu nie spotkałem się z żadnymi podobnymi
historiami...
Powiedziałbym, że wręcz odwrotnie - zazwyczaj byłem traktowany bardzo
dobrze. Czasami tak dobrze, że aż mnie szlag trafiał...
Na początku moich rtegularnych wyjazdów do głowy mi nie przyszło, żeby
prosić o wózek - dreptałem sobie na moich kulach spokojnie, co
doprowadzało do rozpaczy panie stewardessy, którym się w głowie nie
mieściło, że mogę woleć chodzić niż być wożonym. A ja wolałem... Do
czasu.
Kiedyś poleciałem do Brukseli - był to oczywiście mój pierwszy lot do
tego miasta, więc lotniska nie znałem. Jak zwykle odmówiłem wózka (tym
razem pani nalegała jakby bardziej...) i radośnie wysiadłem z samolotu
i ruszyłem wraz z resztą pasażerów do odprawy. Gdy wyszliśmy z rękawa
łączącego samolot z budynkiem - zamarłem.
Lotnisko Zaventem w Brukseli nie jest, jak większość lotnisk zbudowane
na planie okręgu. Jest zbudowane na planie linii! A tą linią jest
korytarz o długości 1 km i łatwo zgadnąć gdzie ustawił się nasz
samolot. Jak dodreptałem wreszcie do kontroli paszportowej to
policjant zapytał - a dlaczego panu wózka nie dali? Myślałem, że go
rozszarpię!
Na innych lotniskach, przynajmniej tych, które poznałem, odległość od
samolotu do kontroli i odbioru bagaży była zazwyczaj rozsądna.
Od tego czasu za każdym razem domagam się wózka - po co grać
chojraka?
--
Pozdrawiam
Adam Pietrasiewicz
|