Data: 2012-02-27 11:28:49
Temat: Re: Globalne ocieplenie
Od: "olo" <o...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "zażółcony"
>>
>> Według mnie szara maź to bardzo mało realne zagrożenie. Gdyby istniała
>> możliwość takiego pandemicznego DNA to natura pewnie już by go
>> wylosowała w trwającej setki milionów lat ruletce nazywanej ewolucją.
>
>Właściwie się przychylam się :) Zresztą wprost się mówi o tym, że
>najszybciej sprawę powinny załatwić bakterie - a dotąd nie załatwiły.
>Ale z drugiej strony - opiera się to na zasadzie równoległej ewolucji
>ofiar i drapieżników, które pozostają w równowadze. W laboratoriach
>można sztucznie tworzyć przewagę jednych nad drugimi.
>
>Może inaczej, jak oceniasz możliwość wyprodukowania 'grey goo'
>w wersji minimum, czyli takiego, który zamieni w nieżywe
>tylko populację człowieka ? Mówię o zabójczej bakterii-wirusie.
>
Ludzie chyba mają skłonność do przeceniania tego zagrożenia.
Faktem jest że zmiany w laboratoriach mogą mieć charakter celowy
i zaplanowany. Z tego zaś co do tej pory ujrzało światło dzienne, to raczej
odtwarzano najbardziej udane modele stworzone poprzez naturę niż
opracowano nowe konstrukcje. Skala ilości zmian możliwych do wprowadzenia
w laboratorium a dziejących się samoistnie jest nieporównywalna.
Zresztą dla bakterii ścieżka uśmiercenia żywiciela to droga do
samounicestwienia, potencjalny projektant ludobójczego stworka
również będzie miał świadomość że sukces badawczy będzie jednocześnie
kresem istnienia jego i jego rodziny. Minęła też era odkryć dokonywanych
w pojedynkę. Wszelkie prace badawcze wykonują coraz większe zespoły
ludzi. To zmniejsza ryzyko indywidualnego szaleńca, szalony musiałby
być cały zespół. Jesteśmy żywicielem dla setek gatunków organizmów,
a ich ilość w naszym ciele wielokrotnie przewyższa ilość naszych własnych
komórek. Więc szara maź jest już faktem statystycznym chociaż opartym
na kooperacji a nie walce na śmierć i życie.
Bywały również epidemie których śmiertelność w niektórych
rejonach sięgała 80% populacji, tylko od tego czasu dokonano wielu milowych
kroków we wszystkich aspektach medycyny i standardach higienicznego życia.
Więc myślę że nie taki diabeł straszny. Tym bardziej że ludzie już
kilkadziesiąt
lat temu nagromadzili wystarczającą ilość środków aby pięknym bum zakończyć
erę dominacji homo sapiens w dziejach Ziemi. Więc bardziej od szalonych
genetyków obawiałbym się chemika który opracuje sposób syntezy na skalę
przemysłową jadu kiełbasianego lub innej porównywalnie silnej toksyny.
Do wytrucia wszystkich ludzi wystarcza przy iniekcji kilkanaście kilogramów
tego specyfiku, a drogą doustną zaledwie kilkaset. Jak się okazuje dość
łatwo można znaleźć dystrybutora soli który jest otwarty na wzbogacenie
swojego produktu.
>BTW. Tego samego dnia, którego napisałeś posta, w domu zerknąłem
>na wyborczą, a tam właśnie hodowli o tkanek było, hodowli
>również do celów spożywczych - być może do tego nawiązałeś.
>http://wyborcza.pl/1,75248,11230836,Hamburger_z_pro
bowki.html
Nie czytałem, raczej taka refleksja że skoro już produkujemy różne
tkanki dla celów medycznych, dlaczego nie do bezpośredniego spożycia.
Z artykułu wynika że jeszcze trochę problemów przyszłych producentów
"invitrowegetariańskiej" żywności czeka.
pzdr
olo
|