Data: 2002-07-30 21:02:01
Temat: Re: Głupota nie boli - "oskarowi"...
Od: "... z Gormenghast" <p...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
eTaTa w news:ai67k3$9n0$1@news.onet.pl...
/.../
> Sytuacja wcale nie jest zabawna.
>
> Ależ jest. Zaręczam.
No jak możesz zaręczać, kiedy ja mówię o sytuacji widzianej oczyma "A"
a Ty zaręczasz oczyma "B". Przecież to dwie różne sytuacje !!
Funta kłaków warte Twoje zaręczanie ;))
> | Okazuje się znów, że kolejny "odmieniec" zostaje przez tumult zakrzyczany
> | na śmierć
>
> Ależ nie. Wg mnie to kawał chłopa i da sobie radę.
> Pogada z Czarkiem i mu przejdzie :-)))
> Jak ręką odjął.
Komu przejdzie? Czarkowi? ;))
Bo Jet przecież z nikim nie gada.
> | praca nad skutecznością przekazów - cokolwiek
> | ma do przekazania (najlepiej jednak własnymi słowami)!
> Ale jeśli podstawa przekazu "niefunkcjonuje", to jakże mogliby cokolwiek
> przekazać?
> W wypadku odbieraczy, tych "ich informacji", następuje przypadek klinicznej
> głupoty opartej na słowach sprecyzowanych. I precyzja JeTa jest brana za tą
> samą precyzję.
> Czyli gada ludzkim głosem :-))
Ale ten ludzki głos opisuje ideał ludzkiego głosu i - o dziwo - trafia kulą w płot.
Mnie tam to nie przeraża bo wiem, że "taki ludzki głos" jest i pozostanie dla
wybranych -
byleby nie mówił wyłącznie o sobie!!! Ta wsobność jest jakimś niezdrowym
zapętleniem, opisem narzędzia służacego do opisywania i autoopisującego się.
Czekam z utęskinieniem na użycie tego GŁOSU w jakiejkolwiek innej sprawie
a nie wyłącznie dla autokreacji.
> Zresztą /.../ Ma jakieś własne problemy czysto egzystencjonalne i jeśli nie
> dokopie mu się, to będzie tak trwał.
Czy dobrze rozumiem? Teraz kibicujesz tym, co "mu" chcą dokopać i dokopują?
A jak sie czujesz rozmawiając o człowieku w trzeciej osobie mając świadomość
że "on" słyszy?
> Rozgraniczenie człowieka Jerzego, od JeTa, to też ważny czynnik.
> Wiekszość szczekaczy pada już przy próbie uzmysłowienia sobie możliwości
> takiego rozgraniczenia.
To jest zadanie dla psycholubnych. A najczęściej obserwowani "szczekacze"
pochodzą z fizyki lub filozofii. Tutaj mamy wiecej szacunku dla odmienności -
ale jest to wypracowana z trudem cecha tej właśnie grupy. Co więcej - na ogół
żadna cecha grupy nie jest trwała, więc w każdej chwili wszystko może się zapaść.
> | A ma do przekazania obraz nieskuteczności przekazów i jego jedyną jak
> | dotychczas przyczynę - ułomność umysłów słuchaczy.
> | Być może w tym ostatnim ma rację, ale to niczego nie zmienia.
> Jeśli założysz, żeś rozumny, to nie będziesz mógł przestać próbować
> zrozumieć. Ale też nie jest obroną, wiem że nic nie wiem :-)))
Skuteczną "obroną" jest świadomość rozumienia idąca poza samo rozumienie
w kierunku zastosowań praktycznych. Jakakolwiek idea ma sens tylko wtedy,
gdy jest realizowalna, gdy da się zutylizować, upowszechnić z pozytkiem dla
ludzi lub sprawności dowolnych procesów. Inaczej jest tylko żonglerką słowami.
I tak jak żanglerka, wzbudza w publiczności różne emocje - od zachwytów
i zainteresowania nowuch widzów, po znudzenie powtarzalnością u starych.
Dobry sztukmistrz, a takim radosnym twórcą powinien byc każdy rasowy naukowiec,
nie może skupiać się na ciągłym opisywaniu swej rewelacyjnej metody badawczej.
W któryms momencie publiczność pyta go o jej cel, o materię, którą bada,
wreszcie o skutki czyli efekty. I jego obowiązkiem jest wówczas złozyć
spawozdanie zrozumiałe dla pytających. Zasłanianie się głupotą audytorium
jest przyznawaniem się do totalnej porażki.
> | musi zdawać sobie sprawę z tego, do kogo przemawia.
> I myślę, że zdaje sobie sprawę, ale popełnia (wg mnie) błąd.
> Wiary w potęgę wszechogarniającej miłości.
> I tu gatka się kończy, bo albo się to czuje, albo nie.
A cóz to za mistyczny język? Cóz to za abstrakcyjne pojęcie?
Jeśli cokolwiek mogłoby się wszechrozprzestrzeniać - byłoby chyba
dość strasznie na tym świecie. Takie doznania mogą i powinny być dostępne
jedynie jako przebłyski jaźni, i nie ma mowy moim zdaniem o wszechobecności.
Odwoływanie się do takiego nośnika informacji jest również dowodem porażki.
Albo złej strategii i złych narzędzi - po prostu.
> | Jeśli nie - to moim
> | zdaniem siedzi na tykającej bombie własnego szaleństwa, i jako taki
> | "powinien być" otoczony życzliwą opieką (przynajmniej na jednej z grup
> | na którą pisze).
> Ty pokrętny klasyfikatorze :-)))
> Gość jest w pierwszym niebie, a Ty go chcesz dobrocią pacyfikować?
> Jak nadopiekuńcza matka?
Bajdurzysz. Życzliwa opieka to moim zdaniem wszelkie usiłowania tych nielicznych,
którzy jednak "czują" tego blusa komunikacyjnego, a mimo to, nie są w stanie
sami wygenerować ani jednej frazy która popchnęłaby sprawę do przodu.
A sprawa musi być postrzegana jako potrzeba jej autora - choćby i stał jedną
nogą w niebie! Gdyby był tam całkowicie, nie zawracałby sobie głowy nami,
maluczkimi i nie narażał się na te wszystkie nieprzyjemności, jakich zaznaje.
Nie jest to więc żadne pacyfikowanie i uszczęśliwianie, ale po prostu chęć
smarowania tam, gdzie to jest mozliwe. Niestety trzeba się tu liczyć również
z wszelkimi ułomnościami autora jako człowieka, a więc takie sponsorowanie
sponsora też w końcu może prowadzić do konieczności założenia własnego
warsztatu szewskiego ;).
> E tam.. Dopóki mi/sobie nie odpowie na pytanie "po co". To niema po co
> go wspierać. Jedyna nadzieja, że wreszcie sobie odpowie.
Można i tak...
Tylko po co w takim razie ta kokieteria ;))
> | Inaczej ktoś gotów jest pomyśleć, że składasz się wyłącznie z kokieterii.
>
> Np. kto? :-)))
Oj znalazłoby się, znalazło.. ale po cóż drażnić lwa...;)
Marsel jest czarną panterą, więc się lwa nie obawia ;)))
> eTT
> PS.
> Znasz przypadki "odpowiedniki" żeńskie, oprócz dewotyzmu?
Figle migle.
Wyrażaj się językiem jasnym i prostym - przynajmniej tam gdzie
nie musisz zajmować się dewotkami. I nie obrażaj kobiet. One też
mają swoje historie.
All
|