Data: 2009-10-22 22:12:15
Temat: Re: Heteromatrix
Od: de Renal <f...@g...com>
Pokaż wszystkie nagłówki
Red Art wrote:
> U�ytkownik "de Renal" <f...@g...com> napisa� w wiadomo�ci
> news:ee9a3214-91bd-49e9-a2e4-87de9c2c9f28@p20g2000vb
l.googlegroups.com...
>
> >No zwyczajne, np; gdyby� przeprowadzi�a si� do Iksi na wioch�, twoja
> >tolerancja do homo by�aby podejrzana i za te odmienne zachowanie=tylko
> >za tolerancje w wypowiedziach, by� by�a stadnie pi�tnowana jaka ta
> >gorsza i prze�ladowana, bo ich zdaniem wspierasz zbocze�c�w.
>
> http://pl.wikipedia.org/wiki/Vincent_van_Gogh
> http://rysunekmalarstwo.com/vincent-van-gogh/
>
> "W roku 1888 van Gogh przeprowadziďż˝ siďż˝ do Prowansji, gdzie ostatecznie
> ukszta�towa� sw�j styl, intensywne barwy, przewag� ulubionych ��ci,
gruba
> faktura i deformacja i podobne �rodki ekspresji. W tym czasie stworzy� m.in.
> "Nocna kawiarnia", "Taras kawiarni w nocy". Jego �ycie ci�gle by�o bardzo
> burzliwe, dawa�y o sobie zna� problemy natury psychicznej. Kilkukrotnie tryb
> �ycia prowadzony przez Vincenta doprowadzi� go niemal na skraj �ycia.W tym
> okresie stworzy� on najwi�ksz� ilo�� swych wybitnych dzie�. W 1889 r.
van
> Gogh zosta� wyp�dzony z miasta, w nast�pstwie czego artysta wyjecha�
leczyďż˝
> siďż˝ w szpitalu psychiatrycznym w St. Remy. Zdiagnozowano epilepsjďż˝. W tym
> w�a�nie okresie powsta�y "Irysy", czyli autoportret Vincenta, oraz seria
> "Cyprysy". Doczeka� si� r�wnie� pierwszych pozytywnych opinii wyra�anych
> publicznie na temat jego prac."
Tu chodzi o to że patologia nawet normy społeczne traktuje jako
dziwactwo, spójrz przypadek Chirona, norma na temat homo, jest dla
niego niespójna i nielogiczna.
A van Goght cierpiał przez rodziców, bo jego rodzice mieli wsześniej,
rok wcześniej , dziecko o imieniu Wincent van Gogha , które umarło.
Popełnili straszliwy błąd, bo jego nazwali imieniem swojego
poprzednika i Wincent bardzo często, chodził na cmentarz i patrzył na
swój nagrobek, bo tam byłe jego dane. Pomyśl co przeżywało małe
dziecko patrzące na swój nagrobek.
|