Data: 2002-04-26 05:34:31
Temat: Re: Jak daleko siega medycyna.
Od: "Marta" <m...@w...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik didziak <d...@g...pl>
> Czemu nie rozumiem? Bo na płaszczyźnie matka-dziecko nie potrafię
> sobie wyobrazić żadnych innych uczuć przeciwnych miłości - a o
> braku miłości moim zdaniem pisałem wyżej ...
Poważnie nie wyobrażasz sobie, że matka =/= kochanie swojego dziecka? A co z
ojcem? Nie spotkałeś nigdy kobiety nienawidzącej dzieci które urodziła, albo
jest dla nich obojętna? A dziecko to nie tylko słodki bobasek, ale również
nastolatek. Wczoraj jakaś kobieta urodziła dziecko i zakopała w piachu -
żywe (ktoś znalazł i odratowali) - to przecież nie miłość nią kierowała, a
też jest matką. Miłość macierzyńska to stosunkowo nowy wynalazek.
Tak może nie całkiem w temacie - czytałam kiedyś wypowiedź - bardzo mądrą
IMO - W. Eichelberga o adopcji. Stwierdził, że dziecka adoptowanego nie
trzeba kochać, trzeba tylko chcieć mu pomóc dorosnąć. Dlaczego nie miałoby
się to tyczyć też dzieci własnych.
Marta
PS. To co powyżej nie ma żadnego związku ze sprawą amerykańską, tak tylko mi
się napisało :-)
|