Data: 2009-01-09 16:46:07
Temat: Re: Jak poprawić swój intelekt?
Od: Ikselka <i...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Dnia Fri, 9 Jan 2009 17:41:05 +0100, lusterus napisał(a):
> Użytkownik "medea" <e...@p...fm> napisał w wiadomości
>
>> BTW Myślę, że lusterus ma innego rodzaju problem, niż spadek
>> inteligencji - wnioskując z tego, co pisze w następnym poście.
>>
>> Ewa
>
> Właśnie na tym polega trudność mojego przypadku, że nie potrafię do końca
> określić na czym dokładnie polega mój problem. Może być nawet tak, że przez
> całe życie miałem taki poziom intelektu jak obecnie, ale dopiero teraz
> zdałem sobie sprawę jak bardzo on mi utrudnia codzienne funkcjonowanie wśród
> ludzi. To juz nawet nie chodzi o to, że próbuję dowartościować się tym, że
> jestem bardzo skomplikowaną osobowością i dlatego ciężlko u mnie
> zdiagnozować poprawnie na czym polega mój problem. O ile łatwiej przecież
> byłoby mi gdyby to były li tylko kompleksy. Prosta terapia i po krzyku.
> Spróbuję to zobrazować na krótkim przykładzie. Są trzy obce sobie osoby
> powiedzmy na jakims zaczynającym się kursie np. angielskiego. Osoby te się
> poznają rozmawiają ze sobą, jest OK. Ale w miarę upływu czasu (dni) te dwie
> osoby łatwiej się ze sobą dogadują, mają wspólne tematy a raczej umiejętność
> poruszania ich w luźnej konwersacji. Podczas gdy ja (ta trzecia osoba)
> zaczyna odstawać. Nie wie jak zintegrować się z tymi ludźmi. Wszelkie próby
> z jego strony (czyli mojej) wypadają sztucznie i nieporadnie. Teraz mój
> wniosek sprowadza się do tego, że gdybym miał pewnego rodzaju umiejętność
> porozumiewania się - to się chyba nazywa inteligencja emocjonalna - to
> sprawa wyglądała by zupełnie inaczej. I ten schemat powiela prawie zawsze
> gdy spotykam się z ludźmi. A potem to juz rytuna: stres, oddosobnienie,
> nieciekawe życie.
> To tyle.
Powodem Twojego odstawania wcale nie musi być Twoja "gorszość"
intelektualna, a wręcz przeciwnie,.. chciałam zauważyć. Często i mnie to
spotyka (pochlebiam sobie tutaj, oczywiście), ze na jakimś tam kursie czy w
luźnym towarzystwie pewne osoby grupują się poza mną - ale raczej zauważam
potem, że to z powodu ich małych oczekiwań wzgl. siebie nawzajem, ot,
wystarczy im tępa mowa o piwie czy wczorajszym filmie w Kinopleksie albo o
tym, który biustonosz najlepszy czy samochodzio. Boją się mnie? Obawiają?
Nie wiem, ale coś w tym stylu. Nie cierpię z tego powodu, ponieważ mam i
swoje towarzystwo, w którym nie ma takich rozwarstwień, ale tutaj cały czas
mówię o typowej, przypadkowej zbieraninie ludzi...
|