Data: 2002-12-12 10:35:21
Temat: Re: Jak sobie radzicie z uciązliwymi sąsiadami??
Od: Dominika Widawska <d...@m...szczecin.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
tweety wrote:
>
> Mojemu męzowi każę robic "głosne" rzeczy najpóźniej do 18, on sie oburza, że
> skoro inni mogą to czemu my nie?? no w sumie dlaczego my nie??
Tak sobie czytam ten watek, i mysle, ze to jeden z tych,
gdzie bardzo ujawnia sie zasada "punkt widzenia zalezy od
pyunktu siedzenia".
Chodzi mi tu zarowno o nasz tryb zycia, jak i stosunki
sasiedzkie.
Im pozniej wracamy z pracy, tym bardziej rozumiemy tych, co
halasuja wieczorami.
Im mniej ugodowych mamy sasiadow, tym bardziej irytujace sa dla
nas cudze halasy.
Jest troche prawdy w stwierdzeniu, ze jak sie chce ciszy, to
domek pod lasem.
Tak juz jest, ze bloki wiaza sie z nadmierna akustyka. :-(
Jak ktos musi halasowac, to wspolczuje sasiadom tweety, a jesli
komus halasuja, to solidaryzuje sie z tweety.
:-)
Oczywiscie uogolniam troche.
Jestem szczesliwa, acz uciazliwa dla sasiadow osoba.
Halasowalismy ostro przez miesiac. Na poczatku sasiedzi przeszli
horror, kulismy kafle, burzylismy sciany. Potem sporo wiercenia
i ciecia kafli itp. Na koniec deser w postaci cyklinowania.
Teraz luzik - wiercimy troche, po kilka dziur nie kazdego dnia.
Udaru uzywamy rzadziej.
W pierwszej fazie remontu powiesilismy kartke do sasiadow, ze
dziekujemy, przepraszamy i prosimy. I ile to mniej wiecej
potrwa. Gdy halasowalismy duzo, staralismy sie konczyc ok. 18,
ale bywalo, ze i kolo 22 trzeba bylo jedna dziure zrobic, bo
inaczej nie mozna bylo kontynuowac pracy. Teraz, po urlopie,
musimy te dziury i po 18, ale tak staramy sie przed 20 konczyc.
Sasiadom chyba pomnik wystawie, zniesli to wszystko bez
mrugniecia okiem. Bez pukniecia w rure, bez komentarza i z
usmiechem.
Raz w euforii o 2 w nocy skonczylismy skrecac meble, a sasiedzi
pukneli w rure. Glupio nam teraz, nie sadzilismy, ze jest tak
pozno i ze nasze dzialanie bylo tak glosne. Przeprosilismy, ale
chyba nie tych, co nalezy. :-)
Gdyby sie o 22.30 okazalo, ze cos mi zleci na glowe, jesli nie
dowierce jednej dziury, a zdemontowac sie nie da,
zaryzykowalabym. Jesli bylby potrzebny udar, poszlabym
przeprosic przed.
I gdyby ktos robil jedna dziure o tej porze, potraktowalabym to
awaryjnie. Bez nerwow, interwencji i komentarzy.
Ale ja mam wyrozumialych sasiadow i sama tez raczej staram sie
taka byc. Do tego uwazam, ze milo jest, gdy ja przeprosze, ze
MUSZE POPRZESZKADZAC, bo sasiadom wtedy trudniej sie irytowac.
Tak jest z mojego punktu widzenia.
Inaczej pisalaby moja przyjaciolka, ktorej sasiad robil chyba
mini-boazerie w wielkiej plycie.
Robil ja z 6 lat, w kazdy weekend, od rana do nocy, z udarem
oczywiscie.
Inaczej napisze ktos, kogo sasiedzi tluka w rury z powodu
szurniecia krzeslem. W takiej sytuacji jakikolwiek remont idzie
w parze z otwartym konfliktem.
Podsumowujac - nie mozna zaproponowac jednej recepty na
uciazliwych sasiadow i nie trzeba pochopnie oceniac kogos, ze
sie czepia. IMO, oczywista.
Dominika Uciazliwa Coraz Mniej
|