« poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2002-09-23 17:54:15
Temat: Re: Jak sobie ze soba poradzic??On Mon, 23 Sep 2002 15:12:18 +0000 (UTC), "Kis Smis"
<k...@N...gazeta.pl> wrote:
>Kiedyś było cos takiego jak wola, ale teraz jej już nie ma. Kiedyś ludzie
>ćwiczyli silną wolę, a teraz mnie. Co się stałą z wolą?
>Może wola została zastąpiona przez energetyzujące drinki? No i nie ma
>harcerstwa.
>W dodatku jeden mądry człowiek powiedział, że nie można nauczyć się chcieć.
>Odpowiedzi dotychczasowe świadczą o nierozumieniu problemu.
>A pionty nie będzie.
Nie potraktuj tego jako złośliwości, Kis. Ale chyba potrafię podać
jeden z powodów takiego stanu rzeczy. Zarówno ambicja, jak i
wytrwałość, wymagają określonych mocno_przyciągających_celów. Owe cele
jednak zdają się tracić swoją moc m.in. w konsekwencji niwelacji dóbr
społecznych. Nigdyś cel wyróżniał się czymś istotnym spośród innych,
co prowadziło do ukształtowania stosownych motywacji. Kiedy jednak cel
stał się jedynie korzyścią "wymienną", utracił swoją pierwotną siłę
przyciągania. Skoro wybór strategii życiowej - to tylko "inwestycja
kapitałowa", uruchamiana po to tylko, by uzyskać w przyszłości zysk,
to czym tu się podniecać? Indywidualność szlag trafił: wszyscy
jesteśmy tacy sami, wymieniamy się korzyściami jedynie. Przykładowo,
nie ważne czy studiujesz prawo, medycynę, filozofię czy literaturę -
studiując cokolwiek, masz jedynie zwiększać swoją "siłę przetargową"
na rynku pracy w przyszłości. Dla mnie - koszmar. A walec sobie
jeździ... ;-)))
Pozdro,
--
Amnesiac
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
1. Data: 2002-09-24 08:43:01
Temat: O słabości motywacji rynkowejAmnesiac <amnesiac_wawa@_zero_spamu_gazeta.pl> napisał(a):
> Nigdyś cel wyróżniał się czymś istotnym spośród innych,
> co prowadziło do ukształtowania stosownych motywacji. Kiedy jednak cel
> stał się jedynie korzyścią "wymienną", utracił swoją pierwotną siłę
> przyciągania. Skoro wybór strategii życiowej - to tylko "inwestycja
> kapitałowa", uruchamiana po to tylko, by uzyskać w przyszłości zysk,
> to czym tu się podniecać?
Masz dużo racji. Robienie czegoś tylko po to, by zwiększyć swoją wartość
rynkową, jest dla mnie motywacją za słabą. Np. nigdy nie nauczyłem się
porządnie angielskiego, obrzydzałem sobie bowiem angielski jako coś co
przypadkowo stało konieczną inwestycją "w siebie". Angielski zwiększyłby moja
wartość rynkową o co najmiej 1 tys USD miesięcznie przez co najmniej 10 lat.
Nie żałuje tej straty materialnej a tylko tego, że nie znalazłem
użyteczniejszego narzędzia do radzenia sobie z rzeczywistością niż moja
teoria narodów i języków. Uważałem bowiem że nie ma istotnych różnic między
np anglikami a polakami, gdyż róźnice są między jednostkami, a w każdej dużej
populacji mozna znaleźć wszystko. Ponadto język służy do komunikacji, a mnie
interesuje komunikacja precyzyjna. Nie wierzyłem, że poznam jakikolwiek język
w takim stopniu, by się komunikować tak jak w moim własnym języku, który
cwicze lat kilkadziesiąt. Uważałem, że potrzebuje ćwiczyć formę komunikacji,
a nie tracić czas na nowy język. Gdyby nie ta racjonalizacja, mógłbym np.
teraz sprawdzić czy amerykanie mają cokolwiek sensownego do powiedzenia w
jakiejkolwiek dziedzinie humanistycznej, a nie byc zmuszonym zywić pogląd, że
nic.
pozdr
kis
PS. Mam pewien problem ze zrozumieniem ludzi, którzy ciężko harują tylko po
tylko żeby w przyszlości mieć większe szanse na zarobienie większych
pieniędzy. Ale takich ludzi jest chyba nie wiele. Większośc jest w stanie
dorobić sobie koncepcje typu "studiuję bo marze o tym żeby zostać ..." a
póxniej "kocham swoją pracę". To się bardzo przydaje pracodawców, bo moga
mniej zapłacić ludziom któzy pobierają sobie dodatkowe wynagrodzenie we
własnej szczęśliwości.
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-09-24 09:39:56
Temat: Re: O słabości motywacji rynkowejOn Tue, 24 Sep 2002 08:43:01 +0000 (UTC), "Kis Smis"
<k...@N...gazeta.pl> wrote:
>Gdyby nie ta racjonalizacja, mógłbym np.
>teraz sprawdzić czy amerykanie mają cokolwiek sensownego do powiedzenia w
>jakiejkolwiek dziedzinie humanistycznej, a nie byc zmuszonym zywić pogląd, że
>nic.
Mają, wierz mi ;-)))
>PS. Mam pewien problem ze zrozumieniem ludzi, którzy ciężko harują tylko po
>tylko żeby w przyszlości mieć większe szanse na zarobienie większych
>pieniędzy. Ale takich ludzi jest chyba nie wiele. Większośc jest w stanie
>dorobić sobie koncepcje typu "studiuję bo marze o tym żeby zostać ..." a
>póxniej "kocham swoją pracę". To się bardzo przydaje pracodawców, bo moga
>mniej zapłacić ludziom któzy pobierają sobie dodatkowe wynagrodzenie we
>własnej szczęśliwości.
Te koncepcje są bardzo miłe i to nie tylko dla pracodawców. Niestety
zauważam propagandę przeciwko nim skierowaną. Moje przywiązanie do
jednej z takich koncepcji pozwala mojemu pracodawcy na praktykę, którą
ci "harujący" uznaliby za skrajnie perwersyjny wyzysk. Nie mogę się
jednak oprzeć wrażeniu, że owi "harujący" i "nie-wyzyskiwani" są ode
mnie mniej szczęśliwi.
Pozdro,
--
Amnesiac
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
« poprzedni wątek | następny wątek » |