Data: 2004-01-20 18:30:05
Temat: Re: JeToPęd
Od: "... z Gormenghast" <p...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
"Albert" w news:bui4bc$t28$1@SunSITE.icm.edu.pl...
/.../
:).
Mnie też brakuje aktywności Nawrockiego. Korelacje jakie występowały
w moich i jego postach w ostatnim czasie, były szokujące i niezrozumiałe.
Tym bardziej, że na ogół pisywał raczej z własnego, niż grupowego podwórka.
> Paliłem jak smok. Zgubiłem się trochę w końcówce poprzedniego roku. /.../
> Od 1 stycznia samo się poukładało jak klocki lego. Od wtedy też nie palę.
> Jak to w życiu. Raz na wozie, raz pod wozem ;)
> I byle do przodu (ale nie nogami ;)
Do tego ostatniego wcale nie tak daleko, jakby się mogło wydawać.
Wszystko zależy od "skali" ;). Również od skali intensywności palenia.
Cieszę się, że się nie poddajesz. W takim razie nadal "trzymam kciuki":).
> > Mówisz, że teksty JeTa Cię irytują....
> tak i to bardzo.
> ja tak naprawdę to lubię je czytać :), ale dystans mam gigantyczny.
> ten styl mnie zwala z nóg.
A jak długo "sprawie" się przyglądasz z zainteresowaniem? Bo jeśli tylko
z doskoku i zawsze jednakowo niechętnie (jak większość czytelników),
to możliwy jest dryf na mielizny i na zawsze.
Poza tym widzę tu sprzeczność - gigantyczny dystans powinien Cię raczej
uspokajać, nastawiać "badawczo", nawet wtedy, gdy dla ułatwienia ustawisz
swe okulary na wstępną diagnozę - "wariat".
Używasz chyba słowa "dystans" w nieco innym rozumieniu - to ma być
coś na kształt drogi do przebycia...
Gdyby Cię to nie "męczyło" nie zabierałbyś głosu :)). I to z oceną,
z przyznaniem się do irytacji... i zwalania z nóg ;).
Powiem Ci, ze mój pierwszy kontakt autorem, a raczej może to, jak
na jego teksty reagowała na ogół "publiczność", nakazywał raczej głębszą
i uważniejszą analizę. Po pewnym czasie okazało się, że doskonale wiem
o czym gość mówi, jednak "straciłem już dawno nadzieję, że istniejej ktoś
taki na świecie". Skupiłem się wówczas na metodyce przekazu, na
zastanawianiu się jak zmiejszyć tę przepaść, co można _zrobić_ aby rzecz
tak trudna w odbiorze stała się bardziej przystępna. I na ogół milczałem.
Widząc ciemność. Rozumienie nie jest równoznaczne z _wyartykułowaniem_
w powszechnie używanym "języku".
JeT nie był wówczas sam. Był Janusz H. Potem była guniek. Wszyscy mniej
więcej "to samo", ale każde "po swojemu". Ja szukałem własnego jezyka.
Też nieudolnie i z błędami, gdyż w końcu liczyły się efekty końcowe.
Magma pozostawała magmą. Niewzruszoną i stale okopującą się "na znanych
sobie pozycjach". Reakcje niezmiennie były takie jak dzisiaj - np. w postach
"ordynatora zioło" ;). (nie wie, do kogo mówi - Jerzyku...;)))))).
[i to wcale nie jest smieszne - ilustruje skalę problemu].
/.../
> > Powiem Ci tak.
> > Grają w Tobie emocje.
> > JeT pokazuje własne emocje (nie wnikam czy w sposób kontrolowany
> > czy nie, to nie ma kompletnie znaczenia).
Dlaczego nie ma? Dlatego, że to jest ŚRODEK do osiągnięcia celu,
a nie cel sam w sobie. Publiczność (na ogół) widzi w tym "diabły",
bo niczego innego _sama_ nie jest w stanie dojrzeć. Organicznie.
I na tym tle buduje schematy "swój - obcy".
/.../
> > Cieszę się, że wsparłeś mój "zielony autobus".
> wiesz, nie mam nawet kiedy usiąść nad nim.
> leży już prawie zmontowany w jeden dokument i czeka na swoją kolejkę.
> ale cały czas mnie ciekawi, co też tam jest w środku :)
Zachęciłeś mnie swoją poprzednią opinią. Dziękuję Ci za nią.
Skoro nie "doczytałeś", to dziękuję Ci za zaufanie. To bardzo ważne
w kazdej trudnej sprawie. Są tylko dwa warianty rozwiazania: albo milczymy
szukając wspólnej płaszczyzny, albo rzucamy w siebie kamieniami.
To drugie przychodzi łatwo i szybko. Bez zrozumienia oczywiście.
Wszystko można zobaczyć na DWA sposoby.
Aby jednak nastąpiło przełączenie, przeskok, potrzeba jakiegoś
niepojętego impulsu.
Ja zobaczyłem go w ... fizyce. W świecie kwantowym, który z naszego,
klasycznego punktu widzenia jest DZIWNY, a nawet dziwaczny.
Dlatego, to, co robię juz w tym roku (a nie wiem przecież czy zrobię
do końca), jest usiłowaniem dobrania takich słów, które połączą
w jeden pomost fizykę kwantową, matematykę, psychologię i kosmologię.
To koszmarnie trudne.
> > Wszystko jest procesem!
> > Dziś czegoś nie rozumiemy, a jutro wszystko wygląda inaczej!!
> > Na tym to polega. Na wiecznych zmianach. Na poszukiwaniu.
> > Ten, kto sie w tym procesie zatrzymuje, uznając swoje
> > osiągnięcia, poglądy, za absolutnie nienaruszalne,
> > jest na skraju przepaści.
> > Samozagłady.
> oczywiście że nie zaakceptuję tego co mówi JeT.
> wybiorę sobie z jego prawd rzeczy, które mi osobiście odpowiadają
> i które uznam za słuszne.
Oczywiście. To ma służyć Tobie i wszystkim ludziom z jakimi się będziesz
stykał. Ale to nie "recepta na szczęście", po którą można się zgłosić do
lekarza domowego.
> nie przyjmuje się "na wiarę" czyichś fundamentów. mam inne. bardzo inne.
> na pewno nie zaakceptuję podziału ludzi na kategorie (delikatnie mówiąc) i
> tego, że człowiekiem się "staje" w momencie spełnienia jakichś warunków, lub
> osiągnięcia pewnego poziomu "świadomości" (czego doszukałem się też w twoim
> autobusie).
To nie tak. To ma jedynie pomóc we wzajemnym rozumieniu się. Niestety, już
same próby przekazu, okazuje się najczęściej bardziej dzielą niż spajają.
I dlatego, w końcowym rozrachunku, niektórzy ludzie wycofują się
na pozycje kompromisowe (Wskazujący), albo "rezygnują całkiem".
"Motyl nie może powiedzieć 'gliździe', jak ta ma się 'przepoczwarzyć'
w motyla. 'Glista' musi TO SAMA wykombinować na podstawie
_wyłącznie_ własnej 'glistowatości'..." /JeT/
Mocne - jak wszystko u JeTa. Ale prawdziwe do bólu!!
> W życiu raz się jest małpą (a miałem tego słowa nie używać ;), a raz
> człowiekiem, raz idiotą, a raz mędrcem, a już najczęściej to jednym i drugim
> jednocześnie, bo targają nami póki co dwie siły. /.../
I tu masz też rację. Życie tworzone jest przez "prawdopodobieństwa".
Rzeczywistość tworzona jest "na żywo" i składa sie z sumy prawdopodobieństw
zaistnienia określonych stanów typu "jest/nie ma".
> i tak apropos tego: "Na tym to polega. Na wiecznych zmianach. Na
> poszukiwaniu.".
> mocno mi się to gryzie z konserwatryzm i konsekwencją JeTa. Te rzeczy się
> chyba wykluczają.
> a z resztą... i tak się już rozgadałem ;)
Jeśli patrzysz na świat z pozycji piechura w mieście, nie dostrzegasz krzywizny
ziemi. Jeśli patrzysz na czas, jako na "czwarty wymiar" na własnym zegarku,
nie możesz zobaczyć paradoksu bliźniąt. Jeśli zakładasz, że warstwa
klasycznego rozumienia fizyki wystarcza do zrozumienia działania mózgu,
dajesz świadectwo swej ograniczoności. Tu - uwaga - mówię "do Ciebie",
ale to przecież nie chodzi "o Ciebie". Gdy odczytasz to jako "mój atak
na Twoją inteligencję" jesteśmy zgubieni :). OBAJ.
Wszystko ma swoja skalę. Każde zdarzenie, doświadczenie, krok w rozwiazaniu
zagadki - występuje w określonym momecie. "Przedtem go nie było - teraz jest".
Założenie, że takie procesy zachodzą identycznie w każdym mózgu, to bład
zasadniczy. Bolesny tylko dla tego, kto boi się powiedzieć, że wie o sprawie
mniej niż ktoś inny. To, co jest procesem rozwoju u JeTa, jest nieporównywalne
z procesami rozwoju, jakie najczęściej oglądamy. Z klasycznego poziomu
"konsekwencja JeTa", jawi się jak migotliwa, nieruchoma ściana gwiazd nad
głowami ziemian. Czy to znaczy, że gwiazdy "stoją w miejscu"?
> > Bądź na psp. Wracaj. Warto.
>
> no toż zaglądam ;)
> tylko się rzadko odzywam.
Cieszę się, że "w dobrych momentach" ;))
> Zdrówko
> Albert
pozdrawiam
All
ps. fotografii z "obozem", jak widzisz, jeszcze nie wykorzystałem.
Ale to też było ciekawe doświadczenie. Trudno je "racjonalnie"
wytłumaczyć :).
|