Data: 2002-02-05 12:06:53
Temat: Re: Jestem powodem rozstania...
Od: fghfgh <a...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
k...@p...onet.pl wrote:
> Najwidoczniej sama nie czuła, że to ten jedyny.
> Ale czy ona nie czuła zagrożenia? Hm....
>
> A teraz 1000 pytan...:-)
> Kate.
Pewnie powiele to o co pare osób sie juz pytalo- skad to dziecko w
malzenstwie?
Bo mnie sie nasunelo jedno przemyslenie- czy ono przypadkiem nie jest
owocem tego poczucia zagrozenia jak to ladnie nazwalas? niekoniecznie z
jej strony? Znam podobny przypadek- z tym, ze facet pozostal przy zonie.
Nie ukladalo im sie, on juz sam nie byl pewien czy kocha, czy
wytrzyma..zona równiez. A mimo to zdecydowali sie na kolejne dziecko-
zdecydowali sie _oboje_ . Nie tak, ze to ona chciala go zatrzymac na
dziecko. W momencie decyzji walilo im sie zycie rodzinne, domowe a
jednak-...dziecko...bo moze scementuje zwiazek, naprawi to co sie
wali... Oni sie zdecydowali pozostac jednak ze soba, ale co gdyby sie
rozeszli? Czy w tym momencie tez mozna tak winic tylko mezczyzne? To
pytanie kieruje juz raczej do grupowiczów którzy dosc chetnie ferowali
wyroki.
pzdr
agi
PS Kasiu zycze Wam szczescia choc i tak najbardziej mi w tym wszystkim
zal tego dziecka.
|