« poprzedni wątek | następny wątek » |
131. Data: 2014-11-05 07:01:51
Temat: Re: KarmelW dniu 2014-11-04 22:27, FEniks pisze:
> Gdyby w ogóle człowiek miał się przejmować tym, co mu wokół potencjalnie
> zagraża, to by zwariować musiał.
No właśnie. Ja tam nie bardzo boję się zagrożeń, ani nie poświęcam im
zbyt wiele myśli. A może nawet wcale? Wolę życie ewentualnie krótsze, a
pełniejsze i bez zbytnich ograniczeń, a tym bardziej samo.
--
B.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
132. Data: 2014-11-05 07:07:07
Temat: Re: KarmelW dniu 2014-11-04 22:39, czeremcha pisze:
> Nie polubiliśmy ich. Stosunek trwałości do ceny jest w nich niespecjalny.
Nie są jakieś makabrycznie drogie, są dobre do pewnych celów. Lubię je i
ich wygląd.
> Oko rwą piękne, kolorowe garnki emaliowane - i jeśli zachodzi potrzeba - dokupujemy
właśnie takie.
>
> Przecież uszkodzony emaliowany garnek może mieć swoje drugie życie np. jako
"doniczka" do kwiatów w ogrodzie - uszkodzony stalowy to tylko wyrzucić...
W ogrodach widuję różne rzeczy traktowane "jako doniczka", jakieś
drewniane wózki, taczki, stare opony, garnki właśnie, a nawet widziałam
stare trzewiki, to miało chyba być zabawne.
Kwestia gustu, jednak ja te emaliowane obite garnki wolałam powyrzucać.
Stalowe jeszcze nie uszkodziły mi się, nawet nie wiem, w jaki sposób
mogłyby.
--
B.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
133. Data: 2014-11-05 11:13:20
Temat: Re: KarmelW dniu 2014-11-04 23:21, Jarosław Sokołowski pisze:
> Kiedyś człek szedł na rynek, brał w palce wystawione sukno, i
> wiedział, czy dobre w gatunku. Podobnie potrafił ocenić zacność szabli
> po tym, jak się ugina. Konia po zębach, buty po wyglądzie skóry, a
> inne nabytki, to sam nie wiem po czym. Dzisiaj ludziska tak niekumate,
> że jak nie zobaczą nalepki z właściwym napisem, to nie wiedzą, czy to
> dobre, czy złe, czy wypada kupić, czy nie. Ja już nie mam biegłości w
> ocenie sukna. Konia też bym wybrać nie umiał. Ale z oceną tych rzeczy,
> co je wsześniej wymieniłem, to ja problemów nie mam.
Pewne rzeczy potrafię ocenić na dotyk i na oko, jak np. tkaniny. To
znaczy - wiem, które mi będą odpowiadać. Nad niektórymi rzeczami aż tak
bardzo się nie zastanawiam, tym bardziej jeśli wiem, że nie są one zbyt
ważne i potrzebuję ich na jeden raz (NB często takie okazują się bardzo
trwałe). Garnki oceniam po solidności wykonania i muszą mieć swoją wagę,
bo cienizna od razu mi podpada. Ich składu chemicznego ocenić nie
potrafię, nawet gdyby był podany.
> Moje doświadczenia z samochodami takie, że największe zepsucie szerzy
> się wśród tych na gwarancji.
To ma Pan dobre doświadczenia! Zwykle coś psuje się po upływie gwarancji.
> A tak to jest paskudnie pomyślane, że
> trzeba jechać (lub co gorsza wieźć grata) do jakiejś autoryzowanej
> stacji. Natomiast kilkuletnim samochodem, przejrzanym wcześniej przez
> Dobrego Mechanika, to ja bym się nie bał i na koniec świata. Jak się
> nawet co stanie, to nie stracę czasu, bo zrobi mi to przygodny magik.
> Albo sam dakt-tejpem zespolę to co się rusza, choć nie powinno. A WD40
> popsiukam to, co stoi, a powinno się gibać lub kręcić.
Domyślam się, że należy Pan do pokolenia, które pierwszy swój samochód
znało od podszewki. A teraz? Kto by tam wnikał w tę całą elektronikę?
Chyba tylko złodzieje samochodów (NB wczoraj sąsiadowi właśnie coś
elektronicznego wymontowali i musiał wzywać lawetę).
>
> Można co dzień garować całe lata, wydawszy wcześniej niewielkie pieniądze,
> nie sprzedając duszy diabłu, nie biorąc kredytu. I bez warunku, że coś
> trzeba "aż tak".
I tak się zdarza, a na pewno nie trzeba na to fortuny. Dlatego trochę
zadziwiają mnie ludzie, którzy na te filipiaki zaciągają kredyty.
>
> Ta makatka, to dobry wybór. A tylko cztery dychy.
I pewnie dlatego wszystkie wykupione.
> Na mnie może Pani zawsze liczyć!
Dziękuję, dziękuję, chętnie skorzystam.
Ostatnio przeszłam z heinza na pudliszki. Jak Pan ocenia?
Ewa
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
134. Data: 2014-11-05 11:13:35
Temat: Re: KarmelW dniu 2014-11-04 23:52, Jarosław Sokołowski pisze:
> Ceramika ceramice nierówna.
O tym to ja przecież od początku piszę - że składu tej ceramiki nie
znam, bo aż tak dociekliwa (czyt. paranoikiem) nie jestem. Ja mogę się
tylko po cichu domyślać, po nazwie produktu i firmy (teraz pod wpływem
tej rozmowy zaczęłam się zastanawiać) - że użyto krzemu i może także
jakichś związków arsenu. Może nawet Agatha Christie by się tym
zainteresowała, gdyby żyła. A mnie się chyba szykować do grobu wypadnie.
> Gdy ktoś mówi o patlni ceramicznej, to nie ma na myśli czegoś
> obłożonego cegłami. Albo gliną, i wypalonego. Nie podciąga też pod to
> starych technik szkliwienia, choć i te można podłożyć pod wybraną
> definicję ceramiki. To są wyrafinowane spieki o dobrze poznanej
> strukturze. Niby proste, bo zdaje się większość budowana tylko z dwóch
> rodzajów atomów. Ale technologia ich naniesienia nie taka łatwa.
> Wyrafinowane są też w tym znaczeniu, że gwarancją powodzenia jest
> czystość materiałowa. Tymczasem tradycyjne emalie, to one różne rzeczy
> w sobie miały. Dla uzyskania bieli szkliwa zdaje się dawano domieszkę
> arsenu. Przynajmniej kilkadziesiąt lat temu, może później coś innego
> wymyślono w zamian. Nie, że to od razu otruje, ale tak myśleć o tym...
> (wiem, niektórzy po prostu nie myślą z zasady).
Poczytałam sobie w wiki o arsenie i znalazłam tam pocieszenie - podobno
małe dawki arsenu regularnie przyjmowane uodparniają na szkodliwe
działanie większych dawek.
Ewa
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
135. Data: 2014-11-05 12:18:34
Temat: Re: KarmelDnia Wed, 05 Nov 2014 11:13:20 +0100, FEniks napisał(a):
> Garnki oceniam po solidności wykonania i muszą mieć swoją wagę,
> bo cienizna od razu mi podpada.
A ja nie lubię tych dzisiejszych niewiadomojakciężkich garnków, nie widzę
powodu do dodatkowego dźwigania. I otóż moje najlepsze (i najstarsze)
garnki to takie (o dziwo) chińskie, z cienkiej stali i o cienkich (i
pojedynczych, nie warstwowych) dnach - stal baaaardzo twarda i sprężysta,
odporna chemicznie (przez 30 lat gładka tj. żadnych wżerów), iście
pancerna, nie sposób tego wgiąć pod uderzeniem, no chyba że by tłuc w nie
młotkiem; zupełnie inna niż w dzisiejszych garach, nie spotkałam takiej od
wtedy. Przy jednym garnku przez te 30 lat tylko uchwyt (ebonit, ale ten
prawdziwy) nieco się wyszczerbił i śrubeczki mocujące czasem trzeba
dokręcić. Cóż, wtedy jeszcze to, co chińskie, było synonimem dobrej marki,
jak słynne bawełniane ręczniki i szklane termosy. Cóż, od tego czasu stało
się z chińską jakością to, co wszyscy wiemy, a garnki to już globalnie
spsiały - tylko Tescoma (mi) pozostała do kupowania "w ciemno".
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
136. Data: 2014-11-05 12:24:39
Temat: Re: KarmelDnia Wed, 05 Nov 2014 11:13:35 +0100, FEniks napisał(a):
> Poczytałam sobie w wiki o arsenie i znalazłam tam pocieszenie - podobno
> małe dawki arsenu regularnie przyjmowane uodparniają na szkodliwe
> działanie większych dawek.
Nic dziwnego - toż Rasputin był niemal zupełnie odporny na arszenik, wciąż
profilaktycznie zażywajac jego nikłe dawki... Więc jak już przyszło do
spisku w celu jego otrucia, to jadł te zatrute ciastka i jadł i nic mu nie
było, a dawka taka powaliłaby innego po pierwszym ciastku. Tak więc masz
szanse. Jego fkącu dlapewności wrzucili do rzeki, takiego lekko
oszołomionego. Jak go wyciągnęli, to miał wodę w płucach - żył, jak go
wrzucali do wody.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
137. Data: 2014-11-05 12:30:31
Temat: Re: KarmelDnia Wed, 05 Nov 2014 11:13:35 +0100, FEniks napisał(a):
> uodparniają
I "udrażniają lecz nie podrażniają" [reklama]?... :-/
http://www.polskieradio.pl/9/305/Artykul/516133,Uodp
orniac-wypogadzac-sie-udrozniac
PS. Słownikami mi nie replikuj, bo w polskich słownikach to dziś już różne
żydopochodne miodki i inne takie... grzebią i bałagan robią, jak zresztą
zawsze szkodę czyniąc językowi.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
138. Data: 2014-11-05 13:02:28
Temat: Re: KarmelW dniu 2014-11-05 12:24, XL pisze:
> Dnia Wed, 05 Nov 2014 11:13:35 +0100, FEniks napisał(a):
>
>> Poczytałam sobie w wiki o arsenie i znalazłam tam pocieszenie - podobno
>> małe dawki arsenu regularnie przyjmowane uodparniają na szkodliwe
>> działanie większych dawek.
> Nic dziwnego - toż Rasputin był niemal zupełnie odporny na arszenik, wciąż
> profilaktycznie zażywajac jego nikłe dawki... Więc jak już przyszło do
> spisku w celu jego otrucia, to jadł te zatrute ciastka i jadł i nic mu nie
> było, a dawka taka powaliłaby innego po pierwszym ciastku. Tak więc masz
> szanse. Jego fkącu dlapewności wrzucili do rzeki, takiego lekko
> oszołomionego. Jak go wyciągnęli, to miał wodę w płucach - żył, jak go
> wrzucali do wody.
Zabrzmiało jak groźba.
Ewa
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
139. Data: 2014-11-05 13:05:02
Temat: Re: KarmelW dniu 2014-11-05 12:30, XL pisze:
> Dnia Wed, 05 Nov 2014 11:13:35 +0100, FEniks napisał(a):
>
>> uodparniają
> I "udrażniają lecz nie podrażniają" [reklama]?... :-/
> http://www.polskieradio.pl/9/305/Artykul/516133,Uodp
orniac-wypogadzac-sie-udrozniac
He he, jak już się zacznie wypogodzać, to nie będzie trzeba się
uodporniać, chyba się ze mną zgodzasz?
>
> PS. Słownikami mi nie replikuj, bo w polskich słownikach to dziś już różne
> żydopochodne miodki i inne takie... grzebią i bałagan robią, jak zresztą
> zawsze szkodę czyniąc językowi.
A co to jest żydopochodny miodek? I czy to się jakoś bilansuje w diecie?
Ewa
--
Dobry człowiek nie powinien zwracać uwagi na błędy innych, lecz sam iść
drogą prostą.
(Marek Aureliusz, Rozmyślania IV 18)
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
140. Data: 2014-11-05 14:05:22
Temat: Re: KarmelPani Ewa napisała:
> Nad niektórymi rzeczami aż tak bardzo się nie zastanawiam, tym bardziej
> jeśli wiem, że nie są one zbyt ważne i potrzebuję ich na jeden raz (NB
> często takie okazują się bardzo trwałe).
Najgorzej kupić w ten sposób zapałki. Człowiek wiele myśleć nie musi,
by wiedzieć, że za takie pieniądze, to mogą być najwyżej jednorazówki.
I tago się spodziewa. A tu proszę, niespodzianka, trafiają mu się takie
bardziej trwałe.
> Garnki oceniam po solidności wykonania i muszą mieć swoją wagę,
> bo cienizna od razu mi podpada.
Nie każdy przecież musi. Garnek zupny nie musi. Nawet nie wiem ile
czasu gotuję brukselkę. Albo brokuły. Może minutę. Trochę wody na
dnie ma się szybko zagotować i przepełnić garnek gorącą parą. Temu
sprzyja mała pojemność cieplna układu garnek-brukselka. Potem, po
ustaniu grzania pokrywka ma się zassać, by przy spadającym cisnieniu
wciąż przesycenie parą było. Żeliwny kociołek przy takich operacjach
podpadniędy jest już na samym starcie.
>> Moje doświadczenia z samochodami takie, że największe zepsucie szerzy
>> się wśród tych na gwarancji.
>
> To ma Pan dobre doświadczenia! Zwykle coś psuje się po upływie gwarancji.
Z samochodami akutat takie mam, cóż zrobić. A z tymi gwarancjami jest
jeszcze tak pomyślane, że jako warunek stawiają tam wymianię jakichś
części w czasie przeglądów okresowych. Ale to już na koszt właściciela
auta. Mnie polecono autoryzaowanego mechanika, który miał na to sposób.
Pokazuje mi on opasłe tomiszcze, gdzie producent wszystko wyjaśnia,
jak zabrać się za naprawę. Z rysunkami i punkt po punkcie wyłożoną
metodologią. Weźmy na przykład rozdział "sprawdzanie stanu zużycia
droselklapy". Każą ferszlus roztrajbować, do środka zajrzeć, czy nie
ryksztosuje. A gdyby ryksztosowało, abszperwentyl zablindować, droselklapę
wymienić i robić ją od razu na szoner. Jeszcze żem nie widział -- mówi
mechanik -- żeby w czasie gwarancji akurat droselklapa ryksztosowała.
Więc robimy jak w części ogólnej każą, a w opisie przeglądu piszemy
"serwisowano droselklapę". I nie wymieniamy. No i wszyscy zadowoleni.
Producent automobilu może najmniej, ale nie jest świadom tego. Natomiast
te zepsucia, co o nich pisałem, to zawsze w tych miejscach, co ich nawet
nie każą kontrolować przy przeglądach.
>> A tak to jest paskudnie pomyślane, że trzeba jechać (lub co gorsza
>> wieźć grata) do jakiejś autoryzowanej stacji. Natomiast kilkuletnim
>> samochodem, przejrzanym wcześniej przez Dobrego Mechanika, to ja bym
>> się nie bał i na koniec świata. Jak się nawet co stanie, to nie stracę
>> czasu, bo zrobi mi to przygodny magik. Albo sam dakt-tejpem zespolę to
>> co się rusza, choć nie powinno. A WD40 popsiukam to, co stoi, a powinno
>> się gibać lub kręcić.
>
> Domyślam się, że należy Pan do pokolenia, które pierwszy swój samochód
> znało od podszewki. A teraz? Kto by tam wnikał w tę całą elektronikę?
Tyle mi z tego zostało, że jak się gwarancja kończy, to oddycham z ulgą
i jeżdżę dalej. Zaczął mi po dwustu tysiącach rozrusznik trochę klekotać.
Pomyślałem sobie "oho, po dwustu tysiącach rozrusznik zaczyna trochę
klekotać, to u nich normalne, trzeba z tym gdzieś jechać i kazać zrobić".
Może z pół roku tak jeździłem -- no bo co z tego, że rozrusznik trochę
klekoce, na żadną Syberię się nie wybieram, a jeśli nawet, to zdążę
zrobić przed. No i to z tego było, że raz zamiast zakręcić, to mi drań
jeden zablokował silnik. Akurat po bułki do sklepu pojechałem, blisko.
Mechanik też blisko. Wzywam i mówię, że rozrusznik klekotał aż się
doklekotał, po dwust... Ale nie dokończyłem, bo ten mnie tylko zmierzył
wzrokiem, który mówił mniej więcej tyle, że on się zna lepiej.
Zaturlali wehikuł na warstat. Dzwonią po jakims czasie z takim mniej
więcej komunikatem -- "pan żeś silnik zatarł, gary stoją, a wał się nie
kręci; ale sameś pan sobie winien, bo kto to kupuje samochody na "f", one
po dwustu tysiącach, to wszystko mogą, nawet mogą mieć silnik zatarty;
tego nie opłaca się robić, chyba żeby cały motor wymienić -- ale to będzie
kosztować...". Teraz ja mu przerwałem i mówię, "dobrze, kochanieńki, ale
zamim wydrzecie dźwigiem motor spod maski, niczym serce z piersi, zanim
zaczniecie sposobić nowy, to weźcie i odkręćcie rozrusznik" (cholera,
rad udzielam, a ja to nawet dokładnie nie wiem z której strony jest ten
rozrusznik i jaki on duży). Tyleśmy sobie pogadali.
Teraz właśnie dzwonili, żebym przyjechał i odebrał samochód. Rozrusznik
kosztował stówę.
> Chyba tylko złodzieje samochodów (NB wczoraj sąsiadowi właśnie coś
> elektronicznego wymontowali i musiał wzywać lawetę).
Lepsze rzeczy się zdarzały. Na przykład kradzież najnowszego wypasionego
autoalarmu. To niby też takie "coś elektroniczne". Samochód złodziej
ocenił jako zbyt mało warty, by sobie zaprzątać nim głowę. Co innego ten
alarm -- to było w czasach, kiedy kradło się o wiele więcej samochodów
niż teraz. Więc taki alarm łatwo było sprzedać każdemu, kto chciał spać
spokojnie.
>> Na mnie może Pani zawsze liczyć!
> Dziękuję, dziękuję, chętnie skorzystam.
> Ostatnio przeszłam z heinza na pudliszki. Jak Pan ocenia?
Jako akt patriotyczny przed świętem narodowym?
Jarek
--
-- Na dworcach kradło się zawsze i będzie się kradło dalej. Inaczej nie można.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
« poprzedni wątek | następny wątek » |