Data: 2004-07-02 17:32:51
Temat: Re: Klamca
Od: m...@o...pl
Pokaż wszystkie nagłówki
> Wierzę :( Wbrew pozorom to ma pewien sens - jak się przyzna, to się
> wściekniesz od razu, jak nie - dopiero, kiedy kłamstwo się wyda. Parę godzin
> świętego spokoju na plusie.
No nie wiem, mniej bym sie wkurzyla gdyby mi odrazu odpowiedzial,ze nie zrobil
tego o co go prosilam, niz rano kiedy mam wychodzic do pracy i chce dokumenty ,
bo musze zalatwic dalszy ciag sprawy.
> Jeśli to autentyczna mitomania (znaczy zaburzenie psychiczne), to ja się nie
> wypowiadam, bo się nie znam. Jeśli natomiast masz do czynienia "tylko" z
> utrwalonym szczeniackim nawykiem, to spróbowałabym:
> 1) nie dawać okazji do kłamstwa (zamiast "czy wrzuciłeś, Grzesiu, list do
> skrzynki?" - "daj mi, proszę, to potwierdzenie nadania") - po co się ma
> szablon dodatkowo utrwalać;
To nie skutkuje, wytlumaczenia jest zawsze jedno sokri zostawilem, w pracy , w
samochodzie etc. Przed ostatnim razem tak sie wkurzylam, ze poszla do jego biura
i poprosilam bardzo grzecznie o ten dowod wplaty, bo wlasnie ktos pyta o nr.
faktury ( zapomnialam do dodac ,ze pracuejmy w jednej firmie).
> 2) spowodować, żeby konsekwencje kłamstwa były milion razy bardziej
> przerażające niż konsekwencje zawalenia czy czego tam kłamstwo dotyczy;
> czyli nie ględzisz godzinami[1], że opłaty nie zrobione, że zawalony termin,
> że odsetki, że wstyd, że z torbami ;) tylko załatwiasz sprawę krótko i
> konkretnie. Za to przyłapanemu na kłamstwie urządzasz kieszonkowy armagedon
> (środkami zależnymi od specyfiki lokalnej, byle z głową);
> 2a) w miarę możliwości spowodować, żeby konsekwencje swojego zawalania,
> kręcenia i ściemniania ponosił tylko i wyłącznie zawalacz, krętacz i
> ściemniacz. Czyli to on świeci oczami w urzędach, a odsetki lecą z kasy na
> jego piwo;
Przykro mi ale niewykonalne, w tym przypadku.
> 3) jeśli przypadkiem :-/ uda mu się powiedzieć prawdę (a szczególnie, kiedy
> stawia go to w trudnej sytuacji) - docenić. Bez nadmiernego cyrku, żeby się
> nie czuł manipulowany, ale poważne "dziękuję" byłoby bardzo na miejscu. Dla
> człowieka przyzwyczajonego do "ułatwiania" sobie życia stawienie czoła
> rzeczywistości jest naprawdę dużym wysiłkiem.
Ale ja naprawde wole jak mi ktos powie prawde, moze mi powiedziec , nawet ze
zapomniala, ale niech powie prawde, ze nie zalatwil .
> Doradzałabym natomiast umiar w stosowaniu często polecanego środka w postaci
> dawania na każdym kroku do zrozumienia, że się delikwentowi nie wierzy. Moim
> rodzicom udało się - swoją drogą bez jakichś nadzwyczajnych ku temu
> przesłanek - doprowadzić mnie do przekonania, ze skoro _i_ _tak_ mi nie
> wierzą, to co za różnica, mogę sobie cyganić, jak mi wygodnie.
>
> [1] O ględzeniu w ogóle:jeśli istotnie chodzi o dziecinny nawyk, to Ty
> jesteś ta niedobra, zmuszająca do niewiadomoczego mamusia :-/ W takiej
> sytuacji trzeba delikwentowi przede wszystkim uświadomić, że jest dorosły i
> jest równorzędnym partnerem. Czyli żadnego wychowywania, rozliczania, kazań
> i podobnych mamusiowych technik[2]. Poważna rozmowa z dorosłym człowiekiem,
> wspólne ustalenie zasad itp. Może - jeśli to "przypadek rokujący" - niech to
> on będzie odpowiedzialny za rachunki, żeby nie było, że Ty mu "każesz" coś
> załatwiać.
Przykro mi rozmowy , na temat tego co dzieje prowadzialam wielokrotnie , od
samego poczatku maleznstwa, wiele razy naprawde bardzo spokojnie tlumaczylam, ze
jesli czegos sie nie oplaci , zapomni to sa powazne konsekwencje np. w postaci
komornika i takie sprawy juz byly. Wiem ,ze to glupie ,ale juz po prostu nie mam
sily....przyznaje sie ze nawet zaczelam wrzeszczec , ale bezradnosc to to czego
nie znosze ,a to jest wlasnie taki przypadek.
manea
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
|